Dzięki dyniom z "Konarskiego" w Zakrecie padł rekord!


Fot. Ewelina A. Szostak
W deszczowy dzień października w wileńskim Zakrecie (Park Vingis) nieliczni przypadkowi przechodnie mogli być bardzo zdziwieni, widząc pokaźny tłum dzieci i rodziców, których nie odstraszyły jesienna mżawka i chłodny wiatr. Jeszcze bardziej można było zdziwić się, widząc długi na ponad 200 metrów wąż z dorodnych dyń. Wychowankowie 68 stołecznych placówek oświatowych przynieśli do parku równo 900 pomarańczowych symboli jesieni. Projekt "Pomarańczowy pociąg" nie miał nic wspólnego z Halloween. Jedyną polską szkołą, która brała udział w tym przedsięwzięciu, była Szkoła im. Szymona Konarskiego.
Pomysł projektu pt. "Pomarańczowy pociąg" zrodził się jeszcze w kwietniu w stołecznym Żłobku-Przedszkolu "Rūta". Do udziału zgłosiło się prawie 70 placówek oświatowych - głównie przedszkoli, ale nie zabrakło szkół i liceów. Według koordynator przedsięwzięcia, wykładowcy botaniki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym Teresė Jokšienė w sumie ponad 600 dzieci wzięło udział w tworzeniu "pociągu".

Dzieci wczesną wiosną otrzymały ziarenka dyni, które musiały zasadzić w małych doniczkach w klasach, na lato kiełki roślin zabrały do przydomowych czy babcinych ogródków. W paździeniku wyhodowane w ten sposób dynie wróciły do przedszkoli i szkół. W każdej placówce biorącej udział w projekcie najpierw powstawał "Pomarańczowy pociąg", czyli malownicza wystawa wyhodowanych dyń, a następnie wszystkie "pociągi" spotkały się w Zakrecie. Powstał gigant o długości 214 metrów 94 cm.

Jedyną polską szkołą, która dołączyła do projektu, była Szkoła im. Szymona Konarskiego. Uczniowie klas początkowych i zerówki od wiosny hodowali, a potem z końcem września przynosili do szkoły dynie. Pociąg zbudowano najpierw w szkole, później dzięki paniom - Lucynie Kołpak i Ewelinie Szostak - zajechał on do Zakretu.

"Z obliczeń wynikało, że zebrano 897 dyń. Zupełnie przez przypadek usłyszałyśmy, jak członkowie komisji rejestrującej rekord rozmawiąją ze sobą zmartwieni, że brakuje jedynie trzech dyń do okrągłej liczby 900. Nieśmiało powiedziałyśmy, że w szkole mamy jeszcze trzy - tylko może nie tak dorodne, ale też wyhodowane w ramach projektu. Oczywiście organizatorzy bardzo się ucieszyli. Stwierdzili, że zaczekają z ogłaszaniem wyników..." - opowiedziała Wilnotece wychowawczyni zerówki Ewelina Alina Szostak. A ponieważ z Zakretu do "Konarskiego" droga niedaleka - dynie zostały szybko dostarczone i wszyscy mogli odetchnąć z ulgą: 900 dyń zarejestrowano jako oficjaly rekord Litwy!

Poza biciem rekordu organizatorzy imprezy zaproponowali wiele atrakcji dla najmłodszych i ich nauczycieli, wychowawców, rodziców. "Dynie przecież hodowały nie tylko dzieci, ale pomagali im rodzice, dziadkowie. Terez spotykamy się tutaj. To jest rodzinne święto jesieni!" - podkreśliła Teresė Jokšienė.

Po tym, jak podliczono, wymierzono, zarejestrowano rekord - dynie wróciły do szkół i przedszkoli, gdzie na przykład mogły zostać... zjedzone. "Z naszych dyń stołówka przygotowała zupę dla całej szkoły. Wszystkim bardzo smakowało!" - powiedziała Ewelina Szostak. 

Projekt "Pomarańczowy pociąg" trwał niemal pół roku i został zwieńczony fantastycznym rekordem Litwy, dobrą zabawą i pięknymi zdjęciami w kronikach kilkudziesięciu stołecznych przedszkoli i szkół. Wspaniały dowód na to, że dynia niekoniecznie musi kojarzyć się jedynie z upiornie świecącymi lampionami na Halloween...  

Na podstawie: Inf. wł.