Wilno, Rossa, 3 Maja
Walenty Wojniłło, 3 maja 2013, 21:33
Werble i "Legiony", warta kombatantów i harcerzy, honorowa kolejka z wieńcami, młodzież polskich szkół pod bacznym okiem pedagogów, garstka wilnian i kilka autokarów wycieczek - to już typowy obrazek świątecznego Mauzoleum Matki i Serca Syna na Rossie. Potem - dla zaproszonych - przyjęcie w Pałacu Paca, poprzedzone kolejnym rozdaniem krzyży dla zasłużonych. Przy wieńcach, zniczach i rozpadających się nagrobkach pozostają tylko kwestujący harcerze, witający puszką zmieniające się wycieczki z Macierzy - wszak to długi weekend... "Witaj maj, 3 Maj!".
Wątek zbliżającego się rozstania z Wilnem powrócił także w Pałacu Paca - nowej siedzibie Ambasady RP, której renowacja i zagospodarowanie spadną już na barki następcy Janusza Skolimowskiego. Przedtem jednak - nieodłączny element święta narodowego: wręczenie odznaczeń państwowych, tym razem dla całego zespołu Radia "Znad Wilii" z prezesem Czesławem Okińczycem na czele, w uznaniu zasług 20-lecia nadawania. Potem - wypełniona po brzegi sala, która nie widziała takich tłumów chyba od czasów Paców. Stosunki polsko-litewskie bywały lepsze, ale może właśnie dlatego na przyjęciach w Ambasadzie RP po prostu nie wypada nie być? Przedstawiciele społeczności polskiej czy dyplomaci innych krajów są tu elementem stałym, ostatnio przybyło jednak przedstawicieli litewskich elit intelektualnych i politycznych. Czyżby sprawdzała się stara zasada: Im gorzej, tym lepiej?
Stałą ozdobą tych przyjęć jest natomiast "Wilenka" - tym razem z nowym repertuarem przebojów retro (przygotowanych na 150. rocznicę powstania styczniowego) i niezmiennie uroczymi maluchami, którzy dumnie wkroczyli na salę z dwoma ogromnymi sercami i portretem "uskrzydlonego" ambasadora z biało-czerwoną aureolą i żółto-zielono-czerwonym krawatem.
Tymczasem przy płycie Matki i Serca Syna stawała coraz to nowa wycieczka, zaliczająca obowiązkowy program "polskiego Wilna", by jak najszybciej wylądować w jakimś supermarkecie czy barze i patriotyczno-sentymentalnego drinka podlać czymś konkretnym... A harcerze - jak to harcerze - nadal czarowali śpiewną kresową polszczyzną rodaków z Macierzy, prosząc o datki "na wileńską Rossę" - i grzeczni turyści chylili czoła przed stojącą na ziemi puszką. Bo jakże nie dać na Rossę???
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 Szkoda,że tej przyjaźni nie
Szkoda,że tej przyjaźni nie odczuwa się na co dzień.
#2 Piękny, literacki ,
Piękny, literacki , patriotyczny i RZECZOWY tekst. Gratulacje