Węgry rozpoczynają prezydencję w Radzie Unii Europejskiej


Na zdjęciu: Viktor Orbán, fot. euractiv.pl
Węgry w poniedziałek, 1 lipca, przejmują rotacyjną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, obiecując być „uczciwym pośrednikiem” pomimo powszechnych obaw związanych z tym, co krytycy postrzegają jako autorytarny, przyjazny Rosji rząd.







Premier Viktor Orbán, który rządzi Węgrami od 2010 r., dążąc do przekształcenia ich w „nieliberalną demokrację”, często ściera się z Brukselą w kwestiach praworządności i praw człowieka.

Jest on również jedynym przywódcą UE, który utrzymuje więzi z Rosją pomimo jej inwazji na Ukrainę. Odmówił wysłania broni do Kijowa i wielokrotnie potępiał sankcje nałożone na Moskwę w związku z wojną.

W ubiegłym roku Parlament Europejski przyjął niewiążącą rezolucję, w której podkreślił „cofanie się” Węgier w zakresie wartości demokratycznych i zakwestionował możliwość „wiarygodnego” objęcia przez ten kraj sześciomiesięcznej prezydencji w UE.

Budapeszt podkreśla, że jest gotowy przyjąć „obowiązki i odpowiedzialność” za kierowanie blokiem 27 państw.

– Będziemy uczciwymi pośrednikami, lojalnie współpracującymi ze wszystkimi państwami członkowskimi i instytucjami – powiedział węgierski minister ds. UE Janos Boka w połowie czerwca, przedstawiając program prezydencji.

– Jednocześnie wierzymy, że Węgry mają silny mandat do prowadzenia silnej polityki europejskiej. Nasza praca będzie odzwierciedlać tę wizję Europy – dodał.

Hasło węgierskiego programu? „Make Europe Great Again” („Uczyńmy Europę znów wielką”) – echo hasła wyborczego „dobrego przyjaciela” Orbána, byłego prezydenta USA Donalda Trumpa – które już wywołało poruszenie w Brukseli.

Po tym, jak Węgry po raz ostatni sprawowały prezydencję w UE w 2011 r., Orbán chwalił się rozdawaniem „przyjacielskich klapsów pobudliwym dręczycielom” w Parlamencie Europejskim.

Tym razem 61-letni premier Węgier jest jeszcze bardziej bojowy, obiecując „okupację Brukseli” podczas kampanii przed wyborami europejskimi na początku czerwca, licząc na prawicowy przełom.

Ale mimo że skrajnie prawicowe partie zyskały, partia Fidesz Orbána jest obecnie odizolowana, nie mogąc znaleźć grupy w Parlamencie Europejskim, która by jej odpowiadała.

W niedzielę Orbán ogłosił, że chce utworzyć własną grupę, wraz ze skrajnie prawicową Austriacką Partią Wolności (FPÖ) i centrową partią ANO byłego czeskiego premiera Andreja Babiša.

Wciąż potrzebują partii z co najmniej czterech innych krajów, które mogłyby do nich dołączyć, by móc założyć własną grupę.

W ubiegłym tygodniu Orbanowi nie udało się storpedować porozumienia w sprawie powrotu Ursuli von der Leyen na stanowisko szefa Komisji Europejskiej i dwóch innych osób z centrowego sojuszu na pozostałe najwyższe stanowiska.

W międzyczasie von der Leyen odłożyła kurtuazyjną wizytę w Budapeszcie, pierwotnie planowaną na otwarcie prezydencji. Nowy termin nie został ustalony.

Na podstawie: euractiv.pl