Polacy mają dobrze!
Edyta Maksymowicz, 12 października 2012, 14:36
W niedzielę wybory. Ktoś już wybrał, ktoś jeszcze wybiera, a kto inny ani myśli wybierać. Niestety, tych ostatnich jest niemało. A przecież wybór jest niby ogromny. Siedemnaście partii i jedno ugrupowanie koalicyjne. Dwa tysiące kandydatów. Pięknych, ładnych, wykształconych. Tyleż wzniosłych słów, obietnic i kuszenia na użytek wyborców. Istny teatr polityczny. Tyle że wyborcom nie wystarczy oglądać. I zaczyna się problem.
Czy tak zupełnie po problemie - trudno ocenić. Jest jednak prawdą, że AWPL w pewnym sensie stało się reprezentantem polskiej społeczności na Litwie (a już na pewno za reprezentanta chce uchodzić) i tak jest często odbierane.
Na początku lat 90., gdy powstała Akcja Wyborcza, niejako automatycznie parasolem ochronnym otoczyła zagubionych, sfrustrowanych mieszkańców Wileńszczyzny, którzy z trudem odnajdywali się w nowej litewskiej rzeczywistości. Wtedy też nadeszła pierwsza fala kryzysu gospodarczego, który w sposób oczywisty rozniecił kwestie narodowościowe. Nie wszyscy znali język litewski, więc zgarniali niemałe cięgi. Szkoły polskie okazały się zagrożone, pojawiły się wyraźne problemy z odzyskiwaniem ziemi. Nie wystarczyło już tylko, by Polacy szli do polskiej szkoły, śpiewali w ludowym zespole i uczestniczyli w polskich mszach świętych. Pojawiły się bardzo realne problemy i zagrożenia, a zaradzenia im, co oczywiste, podjęła się polska partia. Wtedy nie znalazło się ani jedno litewskie ugrupowanie, które choć w minimalnym stopniu zainteresowałoby się problemami specyficznej grupy obywateli, jakimi byli litewscy Polacy. Wszyscy woleli udawać, że... nie ma "polskich" problemów na Litwie, ba... nie ma nawet i... Polaków na Litwie.
To dlatego taką burzę w społeczeństwie litewskim wywołało raptowne umocnienie się AWPL na litewskiej scenie politycznej i dość gwałtowne jego wystąpienie w sprawach swojego (jak to dumnie określano) elektoratu. Co to za partia? I skąd się wzięli ci ludzie? Zaraz padały odpowiedzi: według jednych - ręka Warszawy, według innych - to maczanie palców Rosji. Gdyby wtedy, na początku lat 90., chociaż jedno litewskie ugrupowanie wyciągnęło rękę do (po) Polaków, dziś sytuacja mogłaby być zupełnie inna. To jednak było (i wciąż jest) nie do pomyślenia.
Oczywiście, partie kusiły Polaków. Zwłaszcza litewskie partie liberalne, centrowe. W ich szeregach od czasu do czasu pojawiali się Polacy, a nawet całe środowiska. Na przykład Artur Płokszto w Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej. Dość wpływowy członek litewskich socjaldemokratów. Ale nawet jego pozycje spadły i wolał człowiek intratną spokojną posadę w Ministerstwie Ochrony Kraju. Przypomnijmy silny udział troczan pod koniec lat 90. w nowo powstałej Partii Liberałów. Z jej ramienia startowała silna i wpływowa grupa w Trokach. Cóż z tego, kiedy już ich wpływy w partii były minimalne, jeśli nie żadne. Trudno się dziwić, że początkowa euforia, zapał, z czasem przekształciły się w rozgoryczenie, ogromne zniechęcenie i ostatecznie partia ustąpiła. Dziś o tych ludziach zupełnie nie słychać. O rozwiązywaniu polskich spraw nie było nawet mowy, bo nie było przyzwolenia litewskich wyborców tych partii! Polacy odeszli. Do dziś niewiele się zmieniło.
W obecnych programach tylko niektóre (w zasadzie tylko dwie) litewskie partie wspominają o mniejszościach narodowych i potrzebie rozwiązywania pewnych (tylko) problemów. Na obecnych listach wyborczych litewskich partii Polaków jest mniej niż na lekarstwo. Dziś już same litewskie partie nie wierzą, że można przekupić Polaków. Bo nie chodzi o jeden czy drugi głos, nawet nie setkę, chodzi o tysiące. A te w znacznej większości są skierowane w stronę AWPL. Albo w żadną stronę. A może jeśli nie AWPL i polskie sprawy, to i tak się rozdrobnią, bo jednych zafascynuje buta i kiepski litewski Uspaskicha, drugich niby-światowość Zuokasa, trzecich - straszna krzywda Paksasa.
Tak więc dziś najwyższe miejsce - 9. - zajmuje Polka w Partii Republikanów litewskiego milionera przedsiębiorcy Valdemarasa Valkiūnasa. Tyle że partię słabo kojarzą nawet sami Litwini i o jej wejściu (partii) do sejmu nie ma nawet co marzyć. W partiach, które mogą przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy, najwyższe miejsce, 46., zajmuje Stanisław Tarasiewicz w Ruchu "Taip" ("Tak") mera Wilna Arturasa Zuokasa. Wystąpi też w okręgu jednomandatowym i zmierzy się m.in. z byłym swoim szefem - posłem Aleksandrem Popławskim (miejsce 70. na liście Prawa i Praworządności). Okręg wileńsko-trocki stał się pewną oazą polskości, bo aż pięć partii wydelegowało do kandydowania "swoich" Polaków. (Ale to już chyba cały polski arsenał tegorocznych wyborów). Poza wymienioną dwójką w okręgu wileńsko-trockim startuje jeszcze Ałła Dekan ze Związku Liberałów Republiki Litewskiej (94. miejsce na liście ogólnopartyjnej), Jonas Sadovskis (chyba Jan Sadowski) z Partii Republikanów i Jarosław Narkiewicz - obecny poseł, kandydat Akcji Wyborczej Palaków na Litwie. W poprzednich wyborach w 1998 r. Jarosław Narkiewicz dość pewnie wygrał w tym okręgu. Jest raczej pewne, że również teraz Narkiewcz trafi do drugiej tury. Pytanie, z kim się zmierzy w finale?
Troje nie-AWPL-owskich polskich kandydatów w swojej przedwyborczej kampanii zapewniało, że tzw. polskie problemy są ważne. "Ponieważ nie ma w tych partiach (ogólnolitewskich - przyp. red.) odśrodkowej siły, która by podpowiadała kolegom, jak należy się zachować wobec mniejszości narodowych" - powiedział w ostatnim z wywiadów Stanisław Tarasiewicz. Może właśnie dlatego kolega dziennikarz zmienił już tyle partii i tylu miał pryncypałów, bo a nuż kiedyś się uda? Zostaje wierzyć, że jego głos doradczy zostanie kiedyś usłyszany...
Tymaczsem nawet AWPL powoli się wycofuje z głośnego postulowania problemów mniejszości narodowych. Dzisiaj chętniej podkreśla swój ogólnolitewski chrarakter, rozbudowany program, z którego możemy się dowiedzieć, jak będziemy lepiej i piękniej żyć w rozkwitającym kraju (nie mylić z Krajem Rozkwitającej Wiśni). Kandydaci AWPL (w gronie rodaków oczywiście) co rusz powtarzają, że problemy są oczywiste i oczywiście dalej przez Akcję będą podnoszone. Jednak partia wyrosła na dużego zawodnika i ma pomysły, jak rozstrzygać ogólnolitewskie problemy, ważne dla wszystkich obywateli, niezależnie od narodowości. To prawda, program wyborczy Akcji Wyborczej chwalą nawet litewscy eksperci. Jednakże AWPL się zorientowało, iż zajmując się tylko problemami narodowymi, do sejmu nie wejdzie. Łatwiej tam trafić właśnie bez owego balastu. Elektorat się wyczerpał. Stąd taki, a nie inny, program wyborczy, w którym kwestiom mniejszości narodowych poświęcono zaledwie jeden akapit, a i tak niewielki.
Owszem, zapis niczego nie zmieni. Ważne, by AWPL chciało i pamiętało o swoich zapewnieniach. A w jaki sposób to uczyni, chyba mniej istotne. Może bez rozgłosu, pokrzykiwań, pohukiwań i wielkich deklaracji uda się lepiej i więcej?
Oby. Czas najwyższy.
Zdjęcia: Jan Wierbiel, Paweł Dąbrowski
Montaż: Paweł Dąbrowski, Alik Ławik
Komentarze
#1 świetny tekst
świetny tekst
#2 Polska młodzież z Wilna ma
Polska młodzież z Wilna ma rację. Oby więcej takich młodych Polaków, Polaków pełną gębą a nie jakiś zastraszonych tutejszych co ich dzieci nie wiadomo czy będą Polakami.
oby jak najwięcej takiej młodzieży
http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/2012/10/wybory-to-dopiero-poczat...