Pierwsze ofiary śmiertelne protestów na Ukrainie


Protesty w centrum Kijowa, fot. klichko.org
Z Kijowa, gdzie od ponad dwóch dni trwają walki ukraińskiej milicji i antyrządowych demonstrantów, docierają informacje o pierwszych ofiarach śmiertelnych zamieszek. Władze Ukrainy grożą użyciem siły wobec protestujących.
Agencja Associated Press, powołując się na źródła medyczne, poinformowała o śmierci dwóch osób. Cytowany przez agencję lekarz Ołeh Bondar potwierdził, że mężczyźni zginęli od ran postrzałowych, ale nie sprecyzował, czy była to ostra amunicja, czy gumowe kule. Ministerstwo Spraw Węwnętrznych Ukrainy potwierdziło na razie śmierć jednej osoby. Ludzie, którzy przebywają na ulicy Hruszewskiego, gdzie dochodzi do starć z milicją, mówią o dwóch wersjach tragedii. Jedni opowiadają o eksplozji granatu, która spowodowała śmierć, a inni o ranach postrzałowych na głowie i na klatce piersiowej ofiar. MSW Ukrainy zaprzecza, że wykorzystuje broń palną.

Media ukraińskie, rosyjskie i niemieckie podają, że zginęła jeszcze jedna osoba. Demonstrant z Majdanu, goniony przez milicję, wspiął się na kolumnadę stadionu Dynama Kijów, spadł z niej i zmarł. Nie ma oficjalnego potwierdzenia tej informacji. Gdy wiadomość o zgonie manifestanta rozeszła się wśród protestujących, oddziały specjalne Berkut zaatakowały barykady oponentów władz i zaczęły je rozbierać. Co najmniej kilka osób zostało zatrzymanych. Demonstranci zostali odsunięci na pewien czas z całej ulicy Hruszewskiego aż do placu Europejskiego. Po krótkim ataku Berkut wycofał się, a manifestujący wrócili na swoje poprzednie pozycje.

Premier Ukrainy Mykoła Azarow oświadczył, że ludzie, którzy w centrum Kijowa protestują przeciwko władzom, są terrorystami, a odpowiedzialność za ofiary śmiertelne tych wydarzeń ponoszą ich organizatorzy. "Jeśli prowokatorzy nie powstrzymają się, władze nie będą mieć innego wyjścia, jak tylko użyć - zgodnie z prawem - siły i zapewnić bezpieczeństwo naszym ludziom" - oświadczył M. Azarow. Jednocześnie władze Ukrainy zapewniają, że nie planują wprowadzenia stanu wojennego.

Jeden z liderów ukraińskiej opozycj, Arsenij Jaceniuk powiedział w wywiadzie dla Polskiego Radia, że "to co dzieje się na Ukrainie, można nazwać rewolucją". Przypomniał, że wszystko zaczęło się jako pokojowy protest, którego celem była integracja z Unią Europejską i był on skierowany przeciwko Wiktorowi Janukowyczowi. "Teraz to już nie jest pokojowa demonstracja. Ludzie doprowadzeni do wściekłości tym, że władza ich nie słucha, poszli na szturm" - powiedział A. Jaceniuk. Jego zdaniem, nadal możliwe jest uspokojenie sytuacji. Nie wykluczył jednak jej zaostrzenia. Oba rozwiązania, zdaniem Arsenija Jaceniuka, zależą wyłącznie od prezydenta Wiktora Janukowycza. "Tylko on nie chciał przez ostatnie dwa miesiące przyjmować żadnych rozwiązań. Rozumiem, że jego satysfakcjonuje to, co się dzieje. I tak naprawdę jego celem jest wprowadzenie stanu wyjątkowego i rozgonienie Majdanu oraz zlikwidowanie demokracji w kraju" - powiedział A. Jaceniuk.

Arsenij Jaceniuk poinformował, że władza nie chce rozmawiać z opozycją. Prowadzone są jedynie techniczne konsultacje na poziomie sekretarza Rady Bezpieczeństwa i ludzi, którzy dostali pełnomocnictwo Majdanu. "My przekazaliśmy nasze postulaty. Po pierwsze, konieczne jest zlikwidowanie antydemokratycznych ustaw, które kilka dni temu zostały bezprawnie przyjęte. Po drugie, trzeba zmusić rząd do dymisji. Po trzecie, uwolnić zatrzymanych opozycjonistów i powstrzymać przemoc" - stwierdził A. Jaceniuk.  

Na podstawie: PAP, polskieradio.pl

Komentarze

#1 Banksterskie i prounijne

Banksterskie i prounijne szumowiny – łapska precz od Ukrainy!
za: http://opolczykpl.wordpress.com/

#2 Jak pisal juz Kowboj,

Jak pisal juz Kowboj, uniijnym bossom trzeba wystawic kilkumilionowy rachunek za straty materialne oraz ludzkie w wysokosci kilkudziesieciu milionow juros. Za prowokacje, za nienawisc do rzadu oraz wladz UA.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.