Wieczność, wosk i katastrofa lotnicza


Fragment spektaklu „Woyzeck”, fot. teatras.lt/Dmitrij Matwiejew
W piątek, 1 czerwca br. w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym w Wilnie w ramach cyklu „LNDT przedstawia młodych” odbyła się premiera spektaklu Antanasa Obrackasa „Woyzeck”. Niemiecki dramat o biednym i pogardzanym żołnierzu reżyser uzupełnił historią katastrofy lotniczej Germanwings 9525 z 2015 roku. Jedną z głównych ról zagrała Agnieszka Rawdo.




„Woyzeck” to ostatnia, niedokończona sztuka niemieckiego dramatopisarza Georga Büchnera (1813–1837) oparta na autentycznej historii Johanna Christiana Woyzecka, lipskiego perukarza, który został żołnierzem. W 1821 roku, w akcie zazdrości, zabił Christiane Woost, wdowę, z którą był związany. W dramacie Büchnera jest koszarowym żołnierzem zarabiającym na życie, m.in. goląc swojego Kapitana oraz poddając się różnym eksperymentom medycznym Doktora. Pogardzany przez przełożonych i nieustannie krytykowany za swoje postępowanie, popada w obłęd. Maria, z którą żyje i ma nieślubne dziecko, jest coraz bardziej przytłoczona jego zachowaniem i szuka pocieszenia w ramionach młodego tamburmajora. Woyzeck domyśla się zdrady, której podejrzenie podsycają w nim Doktor z Kapitanem. W chwili głębokiej rozpaczy podrzyna kobiecie gardło. Dramat kończy się na scenie, w której zostaje przyłapany w pobliżu zwłok, próbująć odnaleźć nóż, narzędzie mordu.

Dramat ukazuje tragedię człowieka uwięzionego w ramach obowiązujących norm społecznych i hierarchii, z których nie ma ucieczki. Człowiek biedny i niewykształcony staje się obiektem drwin i poniżenia ze strony tych, którym los przyniósł więcej szczęścia. Woyzeck staje po stronie natury, ponieważ kultura odmawia mu swoich przywilejów – w życiu kieruje się instynktem, a nie normami moralnymi, ponieważ te nie przyniosły mu szczęścia. Büchner stopniowo odsłania narastający obłęd bohatera, który słyszy rozmaite głosy, popada w mroczne nastroje i natręctwo zbrodniczych myśli. Stan jego umysłu oddaje forma dramatu: krótkie sceny, urywane zdania i dialogi budują nastrój niepewności i osaczenia. Podobno atmosferę wyczuwa się w znacznie późniejszych dramatach ekspresjonistycznych.

Akcja dramatu Büchnera rozgrywa się w małym, zamkniętym środowisku, w którym ludzie żyją tak blisko siebie, że nie mogą zachować jakiejkolwiek prywatności czy tajemnicy. W spektaklu młodego litewskiego reżysera Antanasa Obcarskasa klaustrofobię miasteczka zastąpiło wnętrze samolotu (scenografia random heroes). A właściwie przestrzeń pokryta szczątkami rozbitego wraku: widać długi panel z szafkami na bagaże, który niczym krzywa wieża w Pizie opiera się o scenę, metalowe schowki, trzy rzędy samolotowych foteli, a nawet niewielki telewizor odtwarzający filmy z lat 90. Na środku stanęły dwa metalowe stoły – w jednym znajduje się umywalka wypełniona kostkami lodu, obok wiadro z rozpuszczonym woskiem, drugi jest gładki – to stół, na którym Woyzeck golić będzie Kapitana, a Doktor przeprowadzał swoje eksperymenty. Cała przestrzeń jest surowa i chłodna, jakby pozbawiona ludzkiego ducha – jedyne ciepło pochodzi od rozpuszczonego wosku, w którym aktorzy zanurzają dłonie, tworząc na rękach pękające przy każdym ruchu skorupy. Z tego wosku zrobione są także stojące przed stołami prostokątne płyty. Z jedną z nich pojawia się Maria – trzyma ją raz jak stewardessa tacę z napojami, to znów jak dziecko kołysane do snu.

O ile wspomniana płyta staje się atrybutem bohaterki (Agnieszka Rawdo), o tyle dla Franza Woyzecka (Giedrius Savickas) jest nim drewniane śmigło, z którym rzadko się rozstaje. Oboje ubrani są w stroje lotnicze: on mundur pilota, ona – stewardessy. Kapitan (Kęstutis Cicėnas) jest w tym układzie pierwszym pilotem (a jednocześnie kochankiem Marii), a Doktor (Gediminas Rimeika) – sądząc po ubiorze – pracownikiem lotniska. Reżyser spektaklu postanowił wykorzystać historię Woyzecka do opowiedzenia o innej tragedii, która wydarzyła się w 2015 roku na terenie Alp. W czasie lotu nad górami niemiecki pilot Andreas Lubitz, który cierpiał na depresję celowo skierował samolot w kierunku ziemi, doprowadzając do katastrofy i śmierci 150 osób. Jego postać również pojawia się w spektaklu (Laurynas Jurgelis), stając się w pewnym sensie alter ego Woyzecka.

Od początku spektaklu wiadomo, że wydarzy się katastrofa. Świadczą o tym nie tylko fragmenty rozbitego samolotu, lecz także spadająca z góry woskowa płyta, która po zetknięciu ze sceną z hukiem roztrzaskuje się na kawałki. W jednej z pierwszy scen Doktor pyta Woyzecka, czy to, co zrobił, zrobił dlatego, że jest Woyzeckiem. W odpowiedzi słyszy kategoryczne zaprzeczenie, jakby zbrodnia, którą dopiero popełni, wpisana była w samą jego naturę i to właśnie jej chciałby się wyprzeć. Ale tego, co organiczne, nie można się wyrzec: można to uśpić lub przeformułować niczym wosk, który pod wpływem temperatury zmienia swój stan skupienia. Obecność tego tworzywa na scenie jest bardzo wieloznaczna: to z jednej strony skorupa chroniąca człowieka przed zewnętrznym światem, z drugiej coś cennego (pieniądze, a może coś o wiele ważniejszego), co Doktor wpycha sobie do kieszeni, a jednocześnie z czym eksperymentuje, tworząc nowe kształty i formy. Wreszcie wosk staje się ciałem – kruchym i podatnym na formowanie, materią, którą łatwo można zniszczyć, ale też w jakimś sensie zachowującą wieczność przez swoją zdolność do zmiany stanu skupienia z jednego w drugi i z powrotem. O takiej wieczności mówi Kapitan podczas golenia: „To orka, Woyzeck, to ci dopiero orka! Wiecznie – to wiecznie, wiecznie. (…) dreszcz mnie bierze, gdy pomyślę, że świat w jedną dobę sam siebie obiega. Co za marnotrawstwo czasu!”. Wieczność postrzegana jako zamknięty krąg jest także symbolem losu samego Woyzecka, który skazany jest na trwanie w swoim życiu bez najmniejszej szansy na jego zmianę.

Tej metafizyczności w pewnym sensie przeczy wprowadzenie konkretnego wątku niemieckiego pilota. Choć samo skojarzenie tych dwóch postaci wydaje się w pełni uzasadnione, osłabia ono sens dramatu. Dla Büchnera historia wojskowego fryzjera była okazją do krytyki społecznej, w której po raz pierwszy w historii dramatu niemiecki autor głównym bohaterem uczynił człowieka ze społecznych nizin. I o ile zabawa z żywiołami i materią wosku pozwala na potraktowanie indywidualnej tragedii człowieka w kategoriach metafizycznych, o tyle opowieść o pilocie jedynie tę historię multiplikuje, nie wnosząc nic ponadto. W efekcie otrzymujemy przedstawienie oparte na dwóch nieprzystających do siebie pomysłach, które osobno może i by się sprawdziły, ale razem nie tworzą interesującego zestawienia.

Szkoda, bowiem spektakl zasługuje na uwagę nie tylko z uwagi na warstwę literacką, lecz także aktorską. Grany przez Giedriusa Savickasa Franz Woyzeck jest człowiekiem introwertycznym i pozornie pogodzonym z własnym losem. Mówi niewiele, często milczy i unika otwartej konfrontacji. Czasem jednak zapomina się i wtedy słowa płyną z jego ust szybko i automatycznie, właściwie bez emocji. Jest w tym coś patologicznego, co w połączeniu z jego statyczną postawą i smutnym spojrzeniem robi przerażające wrażenie. Woyzeck jest wśród bohaterów spektaklu wyraźnie najstarszy, co jeszcze bardziej zwiększa wrażenie jego wykluczenia i obcości.

Jego postawie przeciwstawiona została młodziutka Maria Agnieszki Rawdo – subtelna dziewczyna, uśmiechnięta i pogodna, która początkowo odnosi się do swojego ukochanego z szacunkiem i sympatią i smuci się, kiedy ten się od niej odsuwa. Jej pokora znika, kiedy spotyka się z Kapitanem – wówczas, choć nadal delikatna i nieco nieśmiała, zyskuje pewność siebie: wie, czego od niego oczekuje i sama dąży do miłosnego kontaktu. Romans zmienia ją: z wyrozumiałej i potulnej dziewczyny, matki małego dziecka staje się wymagającą kobietą, która wie, czego chce i potrafi to osiągnąć. To bardzo dobra, precyzyjnie i konsekwentnie poprowadzona rola młodej aktorki.

Na uwagę zasługuje także Kapitan Kęstutisa Cicėnasa – młody, dobrze zbudowany mężczyzna o eleganckiej prezencji i dobrych manierach jest człowiekiem pozbawionym skrupułów, którego pociągająca powierzchowność skrywa pogardę dla niższych od siebie. Świetny jest również psychopatyczny Doktor Gediminasa Rimeiki – połączenie dziecka z nieobliczalnym szaleńcem, który zdaje się wiedzieć więcej od pozostałych. Mniej wyraziste role stworzyli Laurynas Jurgelis (Andreas), Andrius Alešiūnas i Aistė Zabotkaitė, których obecność dopełniała jednak wrażenie dziwności i niesamowitości miejsca, w którym znaleźli się bohaterowie spektaklu.

„Woyzeck” jest przenikliwą próbą ukazania psychiki biednego żołnierza, którego okoliczności i sytuacja społeczna zmuszają do popełnienia zbrodni. W spektaklu wystawionym w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym jest on ofiarą cudzych historii i interesów, zagubioną w nieprzyjaznej przestrzeni po katastrofie i skazaną na pogodzenie się z własnym losem. Czy jednak te okoliczności mogą usprawiedliwić jego postępowanie? „Woyzeck – cnotliwy z ciebie człowiek, dobry człowiek!” – mówi do Woyzecka Kapitan. Na co słyszy odpowiedź: „Widzi pan, my naród prosty – nie mamy cnoty; naszemu bratu zostaje tylko natura”.