"Szewczyk Dratewka" - Dni Kultury Polskiej dla najmłodszych


Mirosław Szczepański i Barbara Rogalska w spektaklu "Szewczyk Dratewka", fot. wilnoteka.lt
Jak co roku, organizatorzy Dni Kultury Polskiej nie zapomnieli o najmłodszych. Tym razem do Wilna przyjechał Teatr "Baj Pomorski" z Torunia z przedstawieniem "Szewczyk Dratewka". O ogromnym zainteresowaniu spektaklem świadczyło choćby to, że wejściówki na oba spektakle "Szewczyka Dratewki" rozeszły się natychmiast, i bynajmniej nie dlatego, że były za darmo... Sala widowiskowa Domu Kultury Polskiej była w niedzielę wypełniona po brzegi i aż jaśniała od roziskrzonych oczu dzieci i szczerych uśmiechów. A jakże inaczej - przecież na scenie był i smok, i królewna, i rycerz, Baba Jaga, król z królową, i oczywiście tytułowy Szewczyk Dratewka. Słowem wszystko, co w porządnej bajce być musi. Nawet największe wiercipięty przez godzinę z zapartym tchem śledziły przygody dzielnego szewczyka...
Spektakl Teatru "Baj Pomorski" z Torunia był wyjątkowy przede wszystkim dlatego, że historię tak bogatą w bajkowe persony opowiadało tylko dwoje aktorów - Barbara Rogalska i Mirosław Szczepański.  

"Budujemy pewną konwencję i w ramach budowania tej konwencji akurat w tym spektaklu zdarzyło się tak, że wcielamy się we wszystkie postacie z bajki. Nie jest to codzienność. Czasami gramy tylko jedną postać. Taki szeroki wachlarz postci powoduje, że zadanie jest bardziej kolorowe. Musimy się bardziej pilnować, bo to jest zróżnicowanie głosów, charakterów, ruchów i tak dalej, ale jednocześnie daje też ogromną satysfakcję. Na pewno to jest ciekawe zadanie aktorskie" - opowiadała "Wilnotece" . 

"Ktoś, kto pracuje w teatrze dla dzieci i ma szczęście pracować dla dziecięcej publiczności, jest szczęściarzem. Mówi się, że my jesteśmy zdrowsi jako aktorzy i młodsi. To samo zdarzyło się w Wilnie. Dzieci były uśmiechnięte, interakcja, która się bardzo szybko nawiązała między nami a nimi, jest czymś bardzo budującym. Grało się cudownie" - aktorka Barbara Rogalska dzieliła się wrażeniami po pierwszym ze spektakli.

Barbara Rogalska, zapytana, czy inaczej się gra dla publiczności, która na co dzień jest poddawana tak wielu bodźcom, czy mały widz XXI wieku różni się od tego sprzed 10, 20, 30 lat, odpowiedziała: "Mimo tego czasu teatru audiowizulanego, który wszechwładnie zajmuje scenę, kiedy stanowi rodzaj scenografii, czasami stanowi rodzaj komunikatu, narracji teatralnej, dzieci fantastycznie wchodzą w konwencję klasycznego teatru, kiedy prostymi środkami próbujemy ich wyobraźnię rozbudzić. Efekt jest taki jak dziś - dzieci nam nie wyszły w trakcie przedstawienia, nadążały za nami, wyprzedzały teksty i były z nami. To jest dowód, że mimo takiej eskpansywnej działalności, która ma odebrać dzieciom wyobraźnię, bo wszystko dzieje się za nie, one jednak do tej klasyki obcowania z teatrem bardzo chętnie wchodzą. To jest moja refleksja - myślę, że prawdziwa - pod wpływem doświadczeń trzydziestu paru lat w teatrze". 

"Ja bardzo lubię teatr nowoczesny, sama, jako widz, i też lubię w nim pracować, ale ta konwencja starego teatru jest mi bardzo bliska, bo w umownych warunkach dzieci właśnie pokazują, jak daleko sięga ich wyobraźnia" - dodała aktorka.

Czy współcześni mali widzowie na sali Domu Kultury Polskiej, którzy z zapartym tchem śledzili przygody Szewczyka Dratewki, w przyszłości przedłożą teatr, salę koncertową, nawet kino nad bierne siedzenie przed telewizorem? "To kwestia rodziców i pedagogów. Tego, jakie bodźce wybieramy, jak chcemy wyedukować dziecko. I czy pokażemy ten kierunek. Bo dziecko czasami potrzebuje przewodnika na swojej drodze" - powiedziała B. Rogalska. 

I tylko jedna smutna refleksja na koniec: Niestety, na zaciemnionej widowni tu i ówdzie migały świecące ekrany telefonów komórkowych i iPhone'ów. Niektórzy - mniejsi i więksi - widzowie woleli jednak świat smsów, gierek i Facebook'a, nie potrafiąc nawet na jedną godzinę uwolnić się od wirtualnej rzeczywistości. A szkoda...

Na podstawie: Inf.wł.