Połąga – uzdrowisko i polsko-litewskie centrum kultury


Molo w Połądze, 1936 r., fot. autc.lt
„W Połądze na początku XX wieku spotykała się elita intelektualna i artystyczna trzech zaborów. Stanisław Witkiewicz malował tam swoje pejzaże marynistyczne, (…) miejscowe wille nosiły «Sienkiewiczowskie» imiona (…). Bywali tu Lucjan Rydel i Tadeusz Miciński, Reymont dokończył «Chłopów», Leon Wyczółkowski uwieczniał na obrazach tamtejsze sosny” – pisze prof. Małgorzata Omilanowska w książce zatytułowanej „Nadbałtyckie Zakopane. Połąga w czasach Tyszkiewiczów”. O fenomenie kurortu i jego architektury opowiedziała na spotkaniu w Wilnie, które odbyło się w przededniu wręczenia jej regaliów honorowej obywatelki Połągi.

Różne oblicza Połągi

Prof. Małgorzata Omilanowska jest historykiem sztuki. Od 2012 roku pracowała jako podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a od 2014 do 2015 jako minister kultury i dziedzictwa narodowego. Była dyrektorem Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego, prezesem stowarzyszenia Patria Polonorum, a także dyrektorem Zamku Królewskiego w Warszawie. Do Połągi po raz pierwszy trafiła na początku lat 90. jako turystka. Zachwycił ją wtedy pałac Tyszkiewiczów, a raczej stan jego utrzymania. „Myśmy byli przyzwyczajeni do myślenia, że w Związku Radzieckim nie dba się o zabytki” – powiedziała na spotkaniu w Wileńskiej Galerii Obrazów, podczas którego opowiadała o Połądze.

Jak mówi prof. Omilanowska, miasto ma kilka twarzy, a jego historia jako portu i uzdrowiska to dwie odrębne opowieści, które splatają się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Jest to miejsce owiane legendą kapłanki Biruty, ukochanej księcia Kiejstuta, który wbrew woli pogańskich bogów porwał ją i poślubił. Z tego małżeństwa narodziło się kilkoro dzieci, a jedno z nich – Witold – na trwałe wpisało się w historię Litwy. Przez lata Połąga stanowiła cel krzyżackich ataków, następnie stała się jednym z najważniejszych litewskich portów nad Bałtykiem. Kres jego świetności przyniosła wojna północna, kiedy to został niemal doszczętnie spalony.


Wzgórze Biruty, fot. europeana.eu/Paulina Mongird

Nowe życie miasta, a zarazem historia Połągi jako kąpieliska rozpoczęły się wraz z przemarszem wojsk francuskich na Moskwę. To Francuzi przynieśli ze sobą „modę” na morskie kąpiele, które bardzo szybko przyjęły się i upowszechniły na Litwie. Początkowo jednak miały zasięg bardzo lokalny. Zmieniło się to dopiero po pojawieniu się w okolicy Tyszkiewiczów.

 

Od prywatnego do państwowego uzdrowiska

Józef Tyszkiewicz, właściciel pałacu w Landwarowie, nie przepadał za gośćmi. Lubił ciszę i spokój, ale odkąd na jego ziemiach pojawiła się stacja przesiadkowa kolei żelaznej, mógł o nich zapomnieć. Podróżni, w oczekiwaniu na pociąg, bardzo chętnie odwiedzali przypałacowy ogród i park, zakłócając tym samym spokój gospodarza. W końcu hrabia nie wytrzymał i wraz z całą rodziną przeniósł się do Kretyngi, którą od Połągi dzieli zaledwie 13 kilometrów. Nic zatem dziwnego, że całe lato Tyszkiewiczowie spędzali właśnie w nadmorskiej miejscowości.

Po śmierci Józefa Tyszkiewicza jego najmłodszy syn Feliks postanowił zainwestować w nadmorski majątek i przekształcić go w prywatne uzdrowisko. Do 1915 roku Połąga stała się największym bałtyckim kurortem, a jego sława „nadbałtyckiego Zakopanego” rozniosła się daleko poza najbliższe rejony. W ciągu sezonu przyjeżdżało tu nawet kilka tysięcy ludzi. Wśród nich częstymi gośćmi byli m.in. Stanisław Witkiewicz, Władysław Reymont, Lucjan Rydel, Leon Wyczółkowski. Bywał tu także Mikalojus Konstantinas Čiurlionis – początkowo jako uczeń szkoły muzycznej Michała Ogińskiego w Płungianach, następnie jako przyszły zięć Leonasa i Elżbiety Kymantasów.


Leon Wyczółkowski, „Morze z Połągi”, fot. artstack.com

Po I wojnie światowej z przyczyn politycznych do Połągi przestali jeździć Polacy, natomiast coraz częściej można tam było spotkać Litwinów. Uzdrowisko zostało upaństwowione i stało się letnią stolicą Litwy, do której na kilka miesięcy w roku przeprowadzał się prezydent kraju.

Tyszkiewiczowie nie mieli w tym czasie już wiele do powiedzenia w Połądze. Większość rodziny mieszkała na terenie odrodzonej II Rzeczpospolitej, w mieście zostali tylko Feliks i jego żona Antonina, do których wciąż należał pałac i park. Po śmierci hrabiego w 1932 roku wdowa, aby zarobić na utrzymanie, wynajmowała pokoje w pałacu letnikom, głównie Polakom z Kowna. Negocjowała także z władzami Litwy sprzedaż majątku, jednak jej oczekiwania finansowe wyraźnie rozmijały się z tym, co jej oferowano.


Ulica Witolda w Połądze, ok. 1925 r., fot. autc.lt 


Domy z katalogów


Spacerując głównym deptakiem Połągi, a także odwiedzając jej uliczki i zaułki, można podziwiać przepiękne zabytki XIX-wiecznej architektury drewnianej. Gdy dokładniej im się przyjrzeć, okazuje się, że niemal każdy z nich wybudowany został w innym stylu. „Architektura uzdrowisk w ogóle nie jest homogeniczna i nigdy nie była” – mówiła podczas spotkania prof. Omilanowska. Jak wyjaśniła, wpływ na to miały różne źródła inspiracji, często bardzo odległe, a także brak tradycji. Na dziewiętnastowiecznej mapie Europy uzdrowisk było niewiele, nie istniał więc ścisły kanon dla tego typu budownictwa.

Inspirowano się architekturą uzdrowisk górskich, które – jak np. Zakopane – powstały nieco wcześniej, a także podmiejskim budownictwem letniskowym. Co ciekawe, ten brak tradycji odmiennie wpłynął na wizję tego, jak powinno wyglądać uzdrowisko w Polsce i na Litwie. O ile zachodnia część wybrzeża Morza Bałtyckiego, m.in. Sopot, stała się przestrzenią modernistycznego i awangardowego eksperymentu, o tyle na Litwie sięgnięto do korzeni i lokalnej sztuki ludowej. Nie obyło się jednak i bez zachodnich wzorców, które do Połągi trafiły z Niemiec i… Stanów Zjednoczonych.

Na Zachodzie przestano budować w drewnie jeszcze w średniowieczu. W naszym regionie, a także w Rosji i Skandynawii zachowały się ogromne lasy i puszcze, które dostarczały podstawowego budulca. W Europie moda na drewnianą architekturę pojawiła się wraz z drewnem, które eksportowano ze Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie – amerykańskimi technologiami produkcyjnymi. To właśnie wtedy na masową skalę zaczęto budować domy prefabrykowane, które prezentowano w pięknie ilustrowanych katalogach. O ile zamówienie takiego domku letniskowego z oferty USA czy Niemiec, gdzie prężnie działała m.in. fabryka w Wołogoszczy (Wolgast), przekraczało często możliwości finansowe mieszkańców Litwy, o tyle chętnie korzystali oni z wzorów publikowanych właśnie w tych broszurach. Na ich podstawie lokalni rzemieślnicy budowali domy – stąd ich duże podobieństwo do tych np. z niemieckich kurortów, a jednak w pewnym stopniu, czasem nawet dość znacznym, różniących się od nich.


Pocztówka z Połągi, lata 30. XX wieku, fot. autc.lt 

 

„Nadbałtyckie Zakopane”

Mówienie o Połądze jako o „nadbałtyckim Zakopanem” nie jest wyrazem pewnej wtórności wobec tatrzańskiego miasta, ale wręcz przeciwnie – świadomą chęcią realizacji idei przywrócenia Rzeczpospolitej jako państwa dwóch równoprawnych narodów. Zarówno Feliks Tyszkiewicz, jak i znaczna część jego rodziny, uważał siebie za polskojęzycznego Litwina i dlatego wspierał litewską kulturę. Jego idée fixe było stworzenie w Połądze tak silnego ośrodka kultury dla Litwy, jakim było Zakopane dla Korony. Z tego też względu kurhaus, który miał stanąć nad Bałtykiem, został zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza w stylu zakopiańskim – jako tym, który sięga do wspólnych źródeł, jak to sobie wówczas wyobrażano. Do jego budowy ostatecznie nie doszło, powstała natomiast willa „Morskie Oko”, której obecność po dziś dzień świadczy o tych kulturowych więziach z Podhalem.


Willa „Morskie Oko” w Połądze, fot. autc.lt

Połąga i Bałtyk inspirowały jednak nie tylko polskich, lecz także litewskich twórców. Ich urok był silnym bodźcem dla twórczości chociażby Mikalojusa K. Čiurlionisa, który malował nadbałtyckie krajobrazy, pisał o nich i komponował muzykę symbolistyczną, taką jak choćby poemat symfoniczny „Morze”. W Połądze bywał także wielki litewski poeta Maironis, który poezję poświęconą miastu napisał oryginalnie… po polsku.

Uzdrowisko w Połądze miało zatem nie tylko wielokulturowy, lecz także wielonarodowy charakter, co podkreśla prof. Omilanowska. Fakt, że polska badaczka za swoją pracę otrzymała honorowe obywatelstwo dziś już litewskiego kurortu, najlepiej potwierdza fenomen tego miejsca. „To dla mnie ogromny zaszczyt – mówiła podczas spotkania w Wilnie. – Już sam fakt przetłumaczenia mojej książki na język litewski jest dla mnie dowodem na to, że udało mi się napisać książkę, która nie zraniła Litwinów”. Polska badaczka od początku miała świadomość, że podejmując się tego tematu, wkracza na trudny teren. Jak się jednak okazało, Litwini mają świadomość złożonej historii ich najsłynniejszego kurortu i potrafią podejść do niej z szacunkiem. Pałac Tyszkiewiczów z towarzyszącym mu ogrodem do dziś bowiem stoi i jest zadbany, wewnątrz urządzono Muzeum Bursztynu, w którym znajduje się jedna z największych kolekcji bursztynu w regionie, a zachowane z przełomu wieków drewniane wille nadal zachwycają swoją letniskową architekturą.


Pałac Tyszkiewiczów w Połądze dziś, fot. kpd.lt