Znowu dali ludziom nadzieję
Irena Mikulewicz, 22 października 2010, 01:42
Mieszkańcom rej. wileńskiego zwrócono zaledwie 40-50 % ziemi, fot. www.tygodnik.lt
Zwrot ziemi w rejonie wileńskim - priorytetem Narodowej Służby Ziemi
Gdy państwowe pieniądze były przeznaczone na dokumentowanie zwrotu ziemi dla prawowitych spadkobierców nieruchomości w podwileńskich miejscowościach i była sama ziemia, nie było woli politycznej i chęci urzędników, żeby zagrabioną własność ludziom przywrócić. Ustanowione prawo o restytucji majątku zamiast wyrównać poniesione przez ludzi straty materialne i moralne przyczyniło się do kolejnego ich wywłaszczenia.
Zapewnienia o tym padły m.in. 6 października podczas spotkania Maksvytisa i nowo mianowanego kierownika wydziału regulacji rolnych rejonu wileńskiego Laimasa Dieninisa z kierownictwem rejonu wileńskiego i starostami gmin w gmachu samorządu rejonowego. Wcześniejsze spotkanie mer rejonu wileńskiego Marii Rekść, dyrektor administracji Lucyny Kotłowskiej, sekretarz Rady samorządu Renaty Cytackiej, Danuty Prasauskiene i Rimantasa Gerdvilisa, kierowników wydziałów architektury i planowania terenu oraz budownictwa z przedstawicielami wymienionych urzędów odbyło się 28 września.
W ocenie Marii Rekść, w czasie rozmów, które poniekąd stały się wynikiem wizyty premiera Andriusa Kubiliusa w rejonie wileńskim, zostały zidentyfikowane przyczyny wielu nierozwiązywanych dotąd problemów – Najwięcej problemów mają nasi mieszkańcy z odzyskaniem swojej ziemskiej własności wokół Wilna: w Suderwie, Zujunach, Rzeszy… Tutaj ścierają się komercyjne interesy wielu ludzi, a cierpią z tego powodu rdzenni mieszkańcy rejonu wileńskiego. Starając się o swoją ojcowiznę przechodzą prawdziwą drogę przez mękę. Te spotkania oczywiście nie załatwią wielu zadawnionych, a w niektórych przypadkach już bezpowrotnie zaprzepaszczonych spraw, ale dają nadzieję na uratowanie dla naszych mieszkańców przynajmniej tych resztek ziemi – powiedziała Maria Rekść. Zdaniem mer, krzywdy ludzkie są niezliczone, a każda zmiana urzędników w instytucjach regulacji rolnych czy przepisów o zwrocie w ciągu tych prawie dwudziestu lat jeszcze bardziej je pogłębiała.
Z oficjalnych statystyk wynika, że w rejonie wileńskim zwrócono już ponad 81 proc. ziemi, podczas gdy ogólny procent zwróconych właścicielom gruntów w skali kraju wynosi 98,3 proc. Niestety, pokazowy procent zwróconej ziemi w rejonie wileńskim nie odzwierciedla realnego stanu.
Według Renaty Cytackiej, sekretarz Rady samorządu rejonu wileńskiego, rdzennym mieszkańcom podstołecznego rejonu zwrócono zaledwie 40-50 proc. ziemi, a ogólny wysoki wskaźnik zwrotu własności windują przeniesienia z odległych regionów Litwy, które zalegalizowano prawem. Warto wspomnieć, że autorem poprawek z 1997 r. do ustawy o przywróceniu prawa do zachowanych majątków, na mocy których nieruchomość na Litwie stała się ruchoma, był obecny premier Kubilius. Do wywłaszczenia rdzennych podwileńskich mieszkańców z ojcowizny przyczyniło się także przyrównanie nadziałów tzw. gospodarstwa osobistego do natury. – Gdyby proces zwrotu ziemi w ogóle na Wileńszczyźnie nie został obrany za jedno z narzędzi politycznych, służących do rozbicia i zubożenia rdzennych mieszkańców, być może w rejonie wileńskim także moglibyśmy cieszyć się wzorową statystyką restytucji mienia. Ale wszystkie te aspekty: prawny, społeczny, polityczny i majątkowy są mocno ze sobą powiązane – rozważa sekretarz Rady samorządu rejonu wileńskiego.
Dobrych chęci, żeby odrobić zaległości wobec ludzi nie wystarczy. „Spadek”, który odziedziczyła służba ziemska po rejonowej „žemetvarce” należącej do urzędu naczelnika powiatu, to 6 tys. niezatwierdzonych spraw o zwrocie, absolutnie nieprzygotowane do przyjęcia licznych zastępów wnioskodawców pomieszczenia przy ulicy Vitebsko 19, brak wykwalifikowanych specjalistów – o kompetencji dotychczasowych pracowników tego urzędu wielu naszych Czytelników przekonało się na własnej skórze – i wreszcie elementarny brak sprzętu technicznego do obsługi petentów. Dziś w rejonowym urzędzie regulacji rolnych pracuje 33 specjalistów. W najbliższym czasie ich liczba ma wzrosnąć, bo jeszcze do końca października specjaliści „žemetvarki” zamierzają sprawdzić wszystkie przejęte sprawy.
– Podczas spotkań dyrektor Narodowej Służby Ziemi szacował, że aby zorganizować sprawną pracę, budżet rejonowej „žemetvarki” powinien wynieść 2 mln Lt. Jeżeli rząd spełni swe obietnice, nasi ludzie na tym wygrają – podkreślała mer rejonu po środowym spotkaniu. W przekonaniu Renaty Cytackiej lepszy kontakt samorządu z wydziałem regulacji rolnych przyczyni się także do rozwoju wielu społecznych projektów w rejonie. – Przez cały czas nasz samorząd miał utrudnione załatwianie parceli pod budowę obiektów na użytek mieszkańców. O działkę pod budowę przedszkola w Mickunach zabiegaliśmy trzy lata. Nareszcie się buduje. Udokumentowanie takich parceli przeważnie wiąże się z urzeczywistnianiem strategicznych projektów i realizacją poważnych planów inwestycyjnych. Brak odpowiednich potwierdzeń przez urząd regulacji rolnych po prostu wstrzymuje nam wiele procesów rozwojowych – stwierdziła Renata Cytacka.
Do dzisiaj brak rejestracji prawnej stu obiektów oświatowych, są kłopoty z zatwierdzeniem i całą regulacją prawną parceli na użytek społeczny w poszczególnych gminach. Tu głównie chodzi o powiększanie cmentarzy, urządzanie boisk i stref rekreacyjnych.
Podczas rozmów ze starostami mówiono o wielu formalnościach, które często-gęsto zaniedbywali sami wnioskodawcy. Do dzisiaj w szufladach urzędników zalega moc podań niezaopatrzonych w obowiązkowe stemple i wpisy potwierdzające rejestrację. A więc podobnym sprawom w ogóle nigdy nie nadano biegu. Starostowie zasięgali informacji w bardzo konkretnych sprawach. Jednym z braków w pracy specjalistów urzędu, często wytykanym przez ludzi, było odgórnie nieżyczliwe traktowanie i nierzetelne przekazywanie informacji.
Kierownik rejonowego wydziału regulacji rolnych Dieninis udzielił starostom wielu praktycznych, rzeczowych porad, zachęcając do współpracy przede wszystkim w zakresie organizacji jak najlepszego przepływu informacji pomiędzy mieszkańcami, samorządem a urzędem regulacji rolnych. – Obecnie powstaje pytanie, jak w najkrótszym czasie uporządkować dokumenty tych osób, które jeszcze mają coś do odzyskania. Ze strony służby widzimy dobrą wolę do współpracy, a samorząd jest zawsze otwarty na te propozycje, które mogą pomóc załatwić naszym mieszkańcom życiowo ważne sprawy.
Trzeba wierzyć, że te chęci ze strony służby ziemskiej są szczere – podsumowała mer rejonu wileńskiego, Maria Rekść. Ziemia w całej Litwie powinna być zwrócona właścicielom do końca 2012 roku.