„Pierwszy kroczek do przodu...”


Fot. wilnoteka.lt
Od 1 sierpnia obywatele Litwy otrzymujący płacę minimalną za pracę ucieszą się z większej wypłaty. Brzmi dobrze. Niestety, bilans realnego wzrostu płacy nie jest już tak korzystny dla pracownika. Wypłata wzrasta o 50 litów, jednak po odliczeniu podatków pracownik otrzymuje wynagrodzenie wyższe o 36 litów. Rządzący twierdzą, że i tak jest dobrze, przecież zrobiono „pierwszy kroczek do przodu...”.
Rządowa ustawa o zwiększeniu minimalnej płacy z 800 litów do 850 weszła w życie na Litwie z dniem 1 sierpnia. Przy obecnych cenach, które są porównywalne do krajów Europy Zachodniej, takie wynagrodzenie powoduje, że duża część społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa. Teoretycznie politycy - od tych rządowych po prezydenta są zgodni, że minimum powinno wynosić co najmniej 1000 litów.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė sygnalizuje, że nie można jednarazowo zwiększać wypłat o dużą kwotę, bo nie zgodzą się na  to pracodawcy. Jej zdaniem, gwałtowne podniesienie minimum wynagrodzenia może okazać się poważnym zagrożeniem dla drobnej przedsiębiorczości. „Zawsze uważałam i mówiłam o tym, że należy powoli zwiększać minimalne wynagrodzenie. Bez wątpienia jednak powinno się dojść przede wszystkim do porozumienia z pracodawcami, ponieważ ta podwyżka dotyczy też ich bezpośrednio” - cytuje Dalę Gybauskaitė dzisiejsze wydanie dziennika „Vilniaus diena”.

„Nasza płaca minimalna jest jedną z najniższych w regionie, jeżeli nie najniższą. Dlatego uważam, że przedsiębiorcy i cały biznes powinni zdawać sobie sprawę, iż łagodna zachęta do konsumpcji jest niezbędna dla utrzymania dobrego stanu krajowej ekonomii. Tak więc nieuniknione jest stopniowe zwiększanie płac” - twierdzi prezydent państwa.

Na podstawie: BNS, „Vilniaus diena”