215 lat temu urodził się Juliusz Słowacki – poeta „królom równy”


Na zdjęciu: pocztówka z portretem J. Słowackiego, fot. BN Polona
„Arcymistrz słowa, ten najpotężniejszy rzeźbiarz posągów duchów, który czterdzieści poematów jak czterdzieści piramid na pustyni świata po sobie zostawił” – pisał Cyprian Kamil Norwid o urodzonym 4 września 1809 r. wieszczu narodowym.







Juliusz Słowacki przyszedł na świat 4 września 1809 r. Jego ojciec, Euzebiusz, był profesorem literatury polskiej w Liceum Krzemienieckim oraz na Uniwersytecie w Wilnie. Po jego śmierci Juliusza wychowywała matka, Salomea z Januszewskich, która w 1818 roku poślubiła doktora Augusta Becu. Matka przyszłego poety prowadziła salon literacki, dzięki czemu Juliusz miał w dzieciństwie i wczesnej młodości kontakt z ówczesną elitą intelektualną, zwłaszcza z kręgu Uniwersytetu Wileńskiego. Tym sposobem poznał m.in. Adama Mickiewicza przed jego wyjazdem z Litwy.

W 1825 roku Juliusz Słowacki rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Wileńskim. W okresie nauki w Wilnie poznał m.in. Joachima Lelewela, braci Śniadeckich, Ludwikę Śniadecką, która była pierwszą wielką miłością młodego poety. W lutym 1829 roku Słowacki przeniósł się do Warszawy, gdzie rozpoczął pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. Swoje zarobki umiejętnie pomnażał, inwestując je na paryskiej giełdzie, m.in. w akcje kolei lyońskiej. Pozwoliło mu to zyskać pewną niezależność finansową, wszystkie swoje dzieła wydawał własnym sumptem. Po wybuchu powstania listopadowego, 9 stycznia 1831 r., podjął pracę w powstańczym Biurze Dyplomatycznym księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. 8 marca udał się z misją dyplomatyczną Rządu Narodowego do Londynu.

W 1831 roku Słowacki wyjechał do Drezna, a następnie - w misji dyplomatycznej władz Powstania Listopadowego - do Paryża i Londynu. Od grudnia 1832 do lutego 1836 przebywał w Genewie, dokąd wydelegowany został przez środowisko paryskiej emigracji polskiej, aby dopilnować wybicia medali upamiętniających powstanie listopadowe. Jak pisze Zieliński, Słowacki miał z powodu tych medali całą masę kłopotów. Doszło do tego, że musiał przemycać cały ich transport przez granicę francusko-szwajcarską, prawdopodobnie dofinansował całe przedsięwzięcie z własnych środków.

Nad Jeziorem Genewskim Słowacki wydał trzeci tom swoich wierszy, przeżył też miłość do Marii Wodzińskiej. W roku 1838 wyruszył w podróż po Włoszech, Grecji, Egipcie, Palestynie i Syrii, którą opisał w "Podróży do Ziemi Świętej". Po powrocie do Paryża poeta związał się na krótko z Kołem Sprawy Bożej Andrzeja Towiańskiego, z którym jednak wkrótce zerwał, aby rozwijać własną doktrynę filozoficzną. Jej założenia zawarte zostały m.in. w traktacie „Genezis z Ducha”, który powstał latem 1844 r.

Z bogatej twórczości Słowackiego najbardziej znane są dramaty „Kordian” (1834), „Balladyna” (1839), „Mazepa” (1840), „Lilla Weneda” (1840), „Sen srebrny Salomei” (1844), poemat dygresyjny „Beniowski” (1841), poemat „Król-Duch” oraz wiersze m.in. „Grób Agamemnona”, „Testament mój”.

Jan Zieliński, autor biografii Słowackiego pt. „SzatAnioł” pisał, że choć wiadomo, że poeta przeżył kilka wielkich miłości, jednak biografowi trudno się doszukać w życiorysie poety śladów jakiegoś dłuższego związku z kobietą. Zieliński podejrzewa, że Słowacki najbliżej był z księżniczką Charlottą Bonaparte - włosko-francuską arystokratką, prowadzącą w Rzymie słynny salon literacki. Poeta poznał ją, jako wdowę i prawdopodobnie był ojcem jej dziecka, przy którego urodzeniu Charlotta zmarła. Słowacki był bardzo dyskretny, jeżeli chodzi o ten związek, jednak jego ślady można znaleźć m.in. w listach do matki.

Mimo że gruźlica, na którą Słowacki cierpiał od dziecka podkopała jego zdrowie, poeta wyruszył w 1848 roku do Wielkopolski, by wziąć udział w powstaniu, jednak zamierzeń swych nie zrealizował. Wtedy też ostatni raz spotkał się z matką we Wrocławiu. Rok później - 3 kwietnia 1849 roku - poeta zmarł w Paryżu na gruźlicę.

W czerwcu 1927 roku szczątki Juliusza sprowadzono do kraju. Po uroczystościach w stolicy (przez katedrę Św. Jana przewinęło się podobno sto tysięcy osób) trumnę uroczyście przewieziono do Krakowa. 28 czerwca 1927 roku, po mszy świętej orszak pogrzebowy odprowadził złożoną na rydwanie zaprzężonym w trzy pary białych koni arabskich, na Wawel. Kondukt rozwinął się na długość kilku kilometrów, a jego przejście zajmowało przeszło trzy kwadranse. Kulminacyjnym momentem uroczystości było przemówienie Marszałka Józefa Piłsudskiego wygłoszone na dziedzińcu arkadowym Zamku Wawelskiego. Piłsudski mówił o nieśmiertelności, o tym, że moc ducha jest w stanie pokonać przeciwności losu, niewolę, wygnanie, mocarstwa, a wreszcie, nieuchronną śmierć. Po zakończeniu przemówienia Marszałek zwrócił się do otaczających nosze z trumną oficerów słowami: „W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę do krypty królewskiej, by (według innej wersji: „bo” – przyp. PAP) królom był równy”.

W krypcie, gdzie spoczęła trumna Słowackiego postawiono też urnę z krzemieniecką ziemią z grobu matki, a u podnóża sarkofagu urny z ziemią z grobu ojca poety w Wilnie i z ziemią z Montmartre. Złożeniu szczątków poety towarzyszył królewski dzwon Zygmunt oraz salwa 101 salw armatnich.

Jan Lechoń napisał o polskim pogrzebie Słowackiego wiersz, który zakończył słowami: „Tę trumnę całą w kwiatach, tę drogę wspaniałą/ Bicie dzwonów i blask ten, co kościół rozjarzył,/ Kiedyś sobie ubogi suchotnik zamarzył./ Padły państwa olbrzymie, aby tak się stało”.

W 2024 r. „Kordian” Słowackiego będzie lekturą 13. edycji Narodowego Czytania.

Na podstawie: PAP