Nie zwyciężaj, nie broń się i nie poddawaj
Republika Zarzecza to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Wilnie. Państwo w państwie rządzone przez artystów
Najstarsza dzielnica Wilna, przez lata zapomniana i obracająca się w ruinę, odzyskała nowe życie. Administracyjnie należy do Starego Miasta, ale tworzy odrębną enklawę, oddzieloną malowniczo wijącą się rzeką Wilejką. Stąd nazwa Užupio – Zarzecze.
Wilejka to niewielka rzeczka, ale jej nurt rwie jak górski potok
Niskie czynsze i bliskość Akademii Sztuk Pięknych sprawiły, że zaczęli się tu osiedlać artyści. Stworzyli własną społeczność, która w prima aprilis 1997 roku samozwańczo proklamowała Užupio Republię – Republikę Zarzecza. Przy głównym moście stoi tablica informująca w kilku językach, że przybysz znajduje się na jej terenie. Uzupełniają ją odrębne znaki drogowe, m.in. z portretem Mony Lisy.
Naprzeciw, nad brzegiem Wilejki – rzeki niewielkiej, ale o rwącym nurcie jak górski potok, siedzi w niszy muru pomazanego kolorowym graffiti „dziewczyna z Zarzecza”, czyli syrenka z brązu. Nie musi czarować i zwodzić, by przyciągnąć zwiedzających. Już na moście czuje się, że trafiliśmy do niezwykłego zakątka. Balustrady obwieszone są metalowymi kłódkami niczym gronami. To dowody miłości z wygrawerowanymi imionami zakochanych par i datami, kiedy się poznali. Mają zaświadczać, że ich miłość jest wieczna. Niektóre już zardzewiały. Ale romantycznych par to nie zraża i kłódek co roku przybywa na wszystkich mostach prowadzących na Zarzecze: Bernardyńskim, Fluxus, Užupio i Popławskim.
Pies ma prawo być psem
Republika ma swoją konstytucję, flagę w czterech kolorach, symbolizującą pory roku, hymn, ambasadorów, a nawet prezydenta. Jest nim Romas Lileikis, reżyser i kompozytor, inicjator społeczno-artystycznej utopii na Zarzeczu.
Konstytucja składa się z 38 punktów spisanych w różnych językach (także po polsku) na lustrach zawieszonych na ścianie tzw. inkubatora sztuki z pracowniami i galeriami artystów przy ulicy Užupio 2/11. Czytam: „Człowiek ma prawo być niepowtarzalny”, „Człowiek ma prawo kochać”, „Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to obowiązkowe”, „Człowiek ma prawo się mylić”, „Pies ma prawo być psem”, „Kot nie musi kochać swego pana, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc”, „Człowiek ma prawo być szczęśliwy”, „Człowiek ma prawo być nieszczęśliwy”, „Człowiek może dzielić się tym, co ma”, „Człowiek nie może dzielić się tym, czego nie ma”. Na koniec dorzucono jeszcze trzy wezwania: nie zwyciężaj, nie broń się, nie poddawaj się. Obok konstytucji znak otwartej dłoni symbolizuje otwartość tej dzielnicy.
Kiedyś na Zarzeczu mieszkali głównie rzemieślnicy: tkacze i młynarze. Pierwsi właściciele młynów otrzymali zezwolenie na ich założenie od Zygmunta Starego w XVI wieku. Północną część zajmowali popi z bractwa Świętego Ducha. W XIX wieku sprowadzili się tu niżsi rangą urzędnicy. W czasach sowieckich była to dzielnica lumpów. Dziś po ulicach Zarzecza chodzi się bezpiecznie nawet o zmroku. Dzielnica stała się modna, ostatnio już nie tylko wśród artystów, ale także zamożnych wilnian. Czynsze rosną. Sporo domów odremontowano, ale pozostały też jeszcze malowniczo odrapane zaułki.
Świat leży między ludźmi
Republice patronuje Anioł Zarzecza. Jego rzeźba, dzieło Romasa Vilciauskasa, stoi na centralnym placyku. Anioł na wysokiej kolumnie dmie w trąbkę ponad dachami.
Główną ulicę Zarzeczną i sąsiednie dekorują oryginalne szyldy kafejek sklepów, pracowni, warsztatów ceramicznych, galerii. Obiad można zjeść w restauracji Užupio Cavine, gdzie spotyka się rząd republiki, albo w pizzerii, pod okiem Anioła z brązu. Przy dobrej pogodzie Zarzecze zamienia się w otwarty malarski plener, ożywa spotkaniami i happeningami. Ale nawet w deszczu dzielnica litewskiej bohemy nie traci niepowtarzalnego magicznego klimatu. Pada właśnie, a nad głową powiewają banery z cytatami niemieckich poetów i filozofów. „Świat leży między ludźmi” – przypomina jeden z nich słowami Hanny Arendt.
Przy Młynowej ciągną się mury dawnego klasztoru Bernardynek, który z czasem przeszedł w ręce bractwa Świętego Ducha. Potem braci wysiedlono i przerobiono klasztor na mieszkania. W latach 30. w jednym z nich mieszkał Konstanty Ildefons Gałczyński. Parę kroków dalej otwiera się panoramiczny widok na drugą stronę rzeki z kościołem bernardyńskim i niewielkim kościołem św. Anny z czerwonej cegły – perłą gotyku w barokowym Wilnie. Podobno Bonaparte na jego widok powiedział, że przeniósłby ten strzelisty kościół do Paryża we własnych dłoniach.
Wracając na ulicę Zarzeczną, wychodzę prosto na bramę, zza której wynurza się kościółek św. Bartłomieja należący do społeczności białoruskiej. A za nim odkrywam kolejną rozległą panoramę na południowo-wschodnią część miasta.
Zarzecze jest także doskonałym punktem wypadowym do dalszych wycieczek. Można stąd – przez las Belmontu, w którym spotykali się filomaci i filareci – dotrzeć do jaru Pučkoriari. Albo do przedmieść Markucia, gdzie w drewnianym domu na wzgórzu znajduje się muzeum wielkiego romantyka Aleksandra Puszkina.
Republikę Zarzecza warto odwiedzić w czasie któregoś z jej świąt. Największe z nich to Dzień Niepodległości, obchodzony 1 kwietnia. Tego dnia wejść do artystycznej dzielnicy można po „kontroli paszportów” na moście i wbiciu granicznej pieczątki. Potem można do woli szaleć na ulicznych imprezach i happeningach. 7 maja – w Dzień Muzyki Ulicznej – Zarzeczem i całym miastem włada muzyka. Każdy może dołączyć do koncertujących pod gołym niebem grajków i śpiewaków.
Kto choć raz trafił na wileński Montmartre, tęskni, żeby tam wrócić.
Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/9135,671609_Nie_zwyciezaj__nie_bron_sie_i_nie_p...
Comments
#1 żal że brak tu komentarzy
żal że brak tu komentarzy uścisleń i sprostowań. świadczy to o trudnym życiu ludzi niemajacych czasu na tak miłe obywatelskie eksursy topograficzne, historyczne i przyszłościowe.