Zapamiętamy tę wizytę, Panie Prezydencie...
Walenty Wojniłło, 10 kwietnia 2010, 16:24
Nie była to wizyta łatwa, bo chyba nigdy jeszcze na przyjazd Prezydenta RP Litwa nie uczyniła takiego afrontu, od tego więc Prezydent Lech Kaczyński zaczął swoje oświadczenie. Zapamiętamy ten wyraz twarzy, na której raczej nie było zdziwienia, tylko rozczarowanie i wręcz nieskrywane niezadowolenie, gdy mówił o polskich nazwiskach. Bardzo często podnosił tę kwestię w Pałacu Prezydenckim i na spotkaniach z innymi przywódcami Litwy. "Słyszę tu "Lechas Kaczinskis", ależ ja jestem Lech Kaczyński!" - żartował podczas swej ostatniej konferencji z prezydentem Adamkusem, który wielokrotnie obiecał mu załatwienie "polskich" spraw, a w pierwszej kolejności kwestii nazwisk. Dziś ten żart oraz owo ostatnie oświadczenie, dotyczące przecież nie tylko nazwisk, stały się testamentem politycznym dla braci Litwinów i dla nas, Polaków...
Panie Prezydencie,
Zapamiętamy obiad z Panią Prezydent, podczas którego z pewnością omówiliście wiele ważnych spraw, bo akurat się nagromadziły. Zdecydowaliście zjeść go właśnie w Wilnie, a nie w Pradze, dokąd oboje Was zapraszał prezydent USA. Cierpliwie czekaliśmy pod Pałacem Prezydenckim z nadzieją na „dwa słowa do kamery” przed odlotem. Pamiętamy, że poprzednio prawie nigdy nam Pan tego nie odmawiał, chociaż czasem pomimo oficjalnego „nieudzielania wywiadów” przedzieraliśmy się z mikrofonem przez ochroniarzy – i przystawał Pan...
Tym razem tylko spojrzał Pan na nas wymownie i wsiadł do samochodu, wiozącego na lotnisko, by po raz ostatni wystartować z Wilna i wylądować w Warszawie.
Zapamiętamy to spojrzenie ...Panie Prezydencie.
Panie Prezydencie,
Zapamiętamy obiad z Panią Prezydent, podczas którego z pewnością omówiliście wiele ważnych spraw, bo akurat się nagromadziły. Zdecydowaliście zjeść go właśnie w Wilnie, a nie w Pradze, dokąd oboje Was zapraszał prezydent USA. Cierpliwie czekaliśmy pod Pałacem Prezydenckim z nadzieją na „dwa słowa do kamery” przed odlotem. Pamiętamy, że poprzednio prawie nigdy nam Pan tego nie odmawiał, chociaż czasem pomimo oficjalnego „nieudzielania wywiadów” przedzieraliśmy się z mikrofonem przez ochroniarzy – i przystawał Pan...
Tym razem tylko spojrzał Pan na nas wymownie i wsiadł do samochodu, wiozącego na lotnisko, by po raz ostatni wystartować z Wilna i wylądować w Warszawie.
Zapamiętamy to spojrzenie ...Panie Prezydencie.