W. Piotrowicz: Przełomowy Styczeń '91
Walenty Wojniłło, 13 stycznia 2012, 10:54
Kolejna rocznica wydarzeń Stycznia '91 przypomina, jak szeroki krąg zatoczyła historia, jak bardzo zmieniła się Litwa, Europa, świat... i jak niewiele na tym tle zmieniły się relacje polsko-litewskie. A wtedy, dwadzieścia jeden lat temu, gdy - jak niegdyś - stanęliśmy ramię w ramię w obronie dopiero co wywalczonej wolności, wydawało się, że oto zaczynamy nowy rozdział w stosunkach polsko-litewskich, że swary i uprzedzenia odejdą wreszcie do historii, a wspólnie cieszący się wolnością Polacy i Litwiny będą razem cieszyć się europejską przyszłością i chlubną przeszłością. Dziś, wspominając tamten optymizm i nadzieje, przychodzą na myśl strofy Wieszcza: "Za wcześnie, kwiatku, za wcześnie, jeszcze północ mrozem dmucha, z gór białe nie zeszły pleśnie..." (A. Mickiewicz, "Pierwiosnek")
W styczniu 1991 r. Wojciech Piotrowicz razem z całym litewskim światem dziennikarskim doświadczył sowieckiej agresji i próby zdławienia wolnego słowa. Po zajęciu przez żołnierzy sowieckich Domu Prasy i wyrzuceniu stamtąd wszystkich redakcji nikt już nie miał złudzeń, że wcześniej czy później podobny los spotka Litewskie Radio i Telewizję. Nastąpiło to pamiętnej nocy 13 stycznia - krew polała się właśnie podczas zajęcia centrali radiowo-telewizyjnej oraz transmisyjnej Wieży Telewizyjnej. Właśnie w zamieszaniu pod wieżą zginęli ludzie. Pan Wojciech opuścił swój posterunek na kilka godzin przed wtargnięciem uzbrojonych komandosów.
Dziś już niewielu pamięta, że okupacja Litewskiego Radia i Telewizji oraz wielu innych obiektów, zajętych przez wojska sowieckie, trwała w zasadzie do sławetnego "puczu Janajewa", czyli prawie osiem miesięcy. Wolne media litewskie funkcjonowały wówczas w warunkach wręcz konspiracyjnych, a dziennikarze byli kuszeni "stanąć po słusznej strone", bo nowi gospodarze Domu Prasy oraz Radia i Telewizji także nie próżnowali. Emitowano promoskiewskie audycje, pod kierownictwem byłego pracownika "Czerwonego Sztandaru" Salomona Medajskiego ukazywała się polskojęzyczna gazeta "Ojczyzna"...
Hucznie obchodząc Dzień Obrońców Wolności (pod taką nazwą wpisano 13 stycznia 1991 r. do litewskiego kalendarza) coraz mniej się pamięta o atmosferze tamtych dni i transformacji nastrojów społecznych, o przyśpieszonym "dojrzewaniu" mieszkańców Litwy do prawdziwej wolności. Nie tej politycznej, zadeklarowanej w marcu 1990 r., ani tej rzeczywistej, która nadeszła dopiero pod koniec 1991 r. (a faktycznie - dwa lata później, gdy ostatni rosyjski żołnierz opuścił Litwę), ale tej wewnętrznej, moralnej, która zaczęła kiełkować w sierpniu 1987 r. pod pomnikiem A. Mickiewicza.
Szczególnie przełomowy był to moment dla litewskich mniejszości narodowych, które często z obawą obserwowały litewskie odrodzenie narodowe, mocno okraszone nacjonalizmem i szowinizmem rodem z okresu międzywojennego. Podczas głosowania za niepodleglością w dniu 11 marca 1990 r. sześciu z dziewięciu Polaków - deputowanych Rady Najwyższej Litewskiej SRR - wstrzymało się od głosu. Może nie do końca oddaje to nastroje panujące na Wileńszczyźnie (np. żaden deputowany Rosjanin się nie powstrzymał, nikt nie zagłosował przeciw), ale na pewno odzwierciedla uzasadnione obawy i niepokoje targające wówczas polską społecznością. Rok 1991 w zasadzie rozwiał wszelkie wątpliwości - Polacy razem z Litwinami bronili wolności. Próżno oczekiwać, by w ciągu jednego roku zanikły nieufności i podejrzenia nagromadzone przez prawie sto lat, jednak przejawy braterstwa i wspólne nadzieje wiązane z niepodległą Litwą niby spychały w kąt wszystko co dzieliło Polaków i Litwinów. Gdy ruszył proces zamiany radzieckiego obywatelstwa na litewskie, mieszkańcy Wileńszczyzny ustawili się w pierwszym szeregu po nowe paszporty - czy może być lepsza oznaka lojalności i wiary w starą-nową Ojczyznę Litwę?
Szczególnie przełomowy był to moment dla litewskich mniejszości narodowych, które często z obawą obserwowały litewskie odrodzenie narodowe, mocno okraszone nacjonalizmem i szowinizmem rodem z okresu międzywojennego. Podczas głosowania za niepodleglością w dniu 11 marca 1990 r. sześciu z dziewięciu Polaków - deputowanych Rady Najwyższej Litewskiej SRR - wstrzymało się od głosu. Może nie do końca oddaje to nastroje panujące na Wileńszczyźnie (np. żaden deputowany Rosjanin się nie powstrzymał, nikt nie zagłosował przeciw), ale na pewno odzwierciedla uzasadnione obawy i niepokoje targające wówczas polską społecznością. Rok 1991 w zasadzie rozwiał wszelkie wątpliwości - Polacy razem z Litwinami bronili wolności. Próżno oczekiwać, by w ciągu jednego roku zanikły nieufności i podejrzenia nagromadzone przez prawie sto lat, jednak przejawy braterstwa i wspólne nadzieje wiązane z niepodległą Litwą niby spychały w kąt wszystko co dzieliło Polaków i Litwinów. Gdy ruszył proces zamiany radzieckiego obywatelstwa na litewskie, mieszkańcy Wileńszczyzny ustawili się w pierwszym szeregu po nowe paszporty - czy może być lepsza oznaka lojalności i wiary w starą-nową Ojczyznę Litwę?
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski
Montaż: Paweł Dąbrowski