Rozmówki polsko-wileńskie
Małgorzata Mozyro, 5 kwietnia 2010, 16:53
"Kiedy mówię do osoby z Warszawy, mówię po warszawsku. Kiedy do osoby z Wilna, mówię po wileńsku". Językoznawcy określają to zjawisko jako zasadę dwudialektalności, czyli używania poprawnej wersji językowej w stosownej sytuacji, oraz dopuszczają użycie w sytuacjach nieoficjalnych języka odbiegającego od wersji standardowej.
Komentarze
#1 To nie jest nasza gwara, to
To nie jest nasza gwara, to jakis sleng ruski, nonsens, do kitu taki reportaż...
#2 Według odmian naszej gwary
Według odmian naszej gwary mogę ustalić czy człowiek jest z Rudominy czy z Mejszagoły. Niestety, takiej odmiany jeszcze chyba nie słyszałem, a znam wielu zwykłych, młodych ludzi.
#3 Taki "film" jest bardzo
Taki "film" jest bardzo jednostronny. W gimnazjach polskich jest bardzo duzo uczniow mowiacych poprawna polszczyna, piszacych piekne teksty po polsku. Dlaczego brak w tym reportarzu wypowiedzi poprawnych? Czy my przypadkiem nie niwelujemy pracy nauczycieli polonistow podobnymi probkami wypowiedzi, nie obrazamy duzej liczby mlodych ludzi mowiacych poprawnie po polsku. Czy autorka reportarzu kiedys sluchala tez wlasnych wypowiedzi krytycznie, czy wszystko jej sie podoba we wlasnym jezyku? A moze to jest spelny zamiar - ptrezentacja mowy wilenskiej?
#4 Ten artykul i reportaz
Ten artykul i reportaz przeciez nalezy do dzialu "Michalki", niezrozumiala nazwa, lecz z poprzednich artykulow wniskuje ze to powinno byc oderane w formie zartu ;-)
#5 Bardzo mi przykro, ze moj
Bardzo mi przykro, ze moj glos zabrzmial w takim tendencyjnym, dajacym falszywy obraz reportazu. W reportazu pojawily sie tylko fragmenty naszych - tzn. mojej i Pani dr Krystyny Rutkowskiej - wypowiedzi, ktore zostaly podporzadkowane niezrozumialemu dla mnie zamyslowi redaktorki. Niezrozumialemu - bo nie jestem pewna, czy miala to byc konwencja zartu. Wydawalo mi sie, ze dziennikarka probowala naprawde dociec, dlaczego mlodziez w Wilnie nie posluguje sie na co dzien polszczyzna ogolna.
W swojej dluzszej wypowiedzi probowalam tlumaczyc, ze jezyk wystepuje w roznych odmianach, ze odmiana potoczna, a zwlaszcza srodowiskowa (rowniez w Polsce) odbiega znacznie od standardowej, ze srodki jezykowe w komunikacji dostosowuje sie do sytuacji, rozmowcy itd. (podobnie jak i ubranie).
Na pytanie, czy polszczyzna jest zagrozona na Litwie, odpowiedzialam, ze z pewnoscia nie - dopoki sa tu polskie szkoly, a uczniowie skladaja egzamin maturalny z polskiego, uczestnicza w olimpiadzie jezyka polskiego (rowniez w Warszawie). Tymczasem wydzwiek reportazu jest zupelnie inny.
Nie rozumiem tez, w jakim celu w reportazu pokazano migawki z tegorocznej olimpiady jezyka polskiego, ale nie dano ani fragmentu wypowiedzi uczniow - wlasnie w jezyku ogolnopolskim.
Wielka szkoda, ze ci, ktorzy to obejrzeli, beda mieli wypaczone wyobrazenie o nas - Polakach litewskich, do ktorych chyba tez nalezy i sama autorka reportazu.
Irena Masojc
#6 Przykro mi rowniez, ze nasza
Przykro mi rowniez, ze nasza bardzo mila i dluga rozmowa z Pania Redaktor tak dziwnie sie skonczyla - takim jednostronnym reportarzem. Tresc tej rozmowy byla inna i wybrane do reportarzu jej fragmenty nieco wypaczaja moja postawe wobec jezyka polskiego na Litwie. Na samym poczatku rozmowy wyjasnialysmy z Pania Redaktor w jaki sposob jest zroznicowana polszczyzna na Litwie, jakie sa jej odmiany. Opowiadalam o gwarowej odmianie jezyka polskiego i mowilam, ze na jej podstawie uksztaltowaly sie odmiany inne, w tym tez socjolektalne. Sadze tez, ze socjolekt mlodziezowy w Wilnie jest zjawiskiem bardzo oryginalnym, moze byc przedmiotem badan przedstaicieli roznych nauk humanistycznych i spolecznych. Nie mozemy zabronic mlodziezy poslugiwania sie socjolektem, najwazniejsze, zeby znala ona tez jezyk ogolny. A dobrze zdane egzaminy maturalne z jezyka polskiego, osiagniecia naszej mlodziezy na olimpiadach w Polsce chyba sa tego swiadectwem?
Krystyna Rutkowska
#7 Ludzie, nie zamykajcie oczu i
#8 Nie zamykamy oczu i uszu,
Nie zamykamy oczu i uszu, szczegolnie my, wykladowcy. Na co dzien stykamy sie z roznymi odmianami polszczyzny i bardzo dobrze wiemy, ze oprocz slengu istnieje tez odmiana oficjalna, ktorej mlodziez uzywa. Zbyt obcesowy wydal mi sie reportaz zamieszczony w internecie. Sprawa najgorsza na swiecie jest obrazic kogos, bolesnie go dotknac. Nie mozemy mlodziezy obrazac, nie mozemy jej do niczego zmuszac. Jezyk polski na Litwie od czasow najdawniejszych istnieje dlatego, ze pelnil on dwie bardzo wazne funkcje - komunikatywna i symboliczna. Dzisiaj, niestety, wartosci symboliczne polszczyzny (szlacheckosc, autochtonicznosc, religijnosc) sa wazne tylko dla osob najstarszego pokolenia. Dla ludzi mlodych sa anachroniczne i niezrozumiale. I naszym zadaniem jest sprobowac to zmienic, wplynac na stosunek mlodziezy do swojego jezyka, budzic na nowo swiadomosc narodowa (jezeli jest taka potrzeba, bo nie wiem, czy jest). Jezeli bedziemy tylko krzyczec i wymachiwac rekoma, to nic nie zmienimy.
Mnie tez jest bardzo smutno, i bardzo wstyd, kiedy slysze niepoprawna polszczyzne w trolejbusie. Czasami chce mi sie wysiasc. Ale nie mozna uciec od siebie. Musimy sobie jakos radzic, musimy z tym problemem sie uporac. I najwazniejsza jest chec, dobra wola, a nie przymus.
Krystyna Rutkowska
#9 Dajcie linka do tego
Dajcie linka do tego Robczika, tej powieści w gwarze wileńskiej.
#10 "Dzisiaj, niestety, wartosci
"Dzisiaj, niestety, wartosci symboliczne polszczyzny (szlacheckosc, autochtonicznosc, religijnosc) sa wazne tylko dla osob najstarszego pokolenia"
No i super, ze tak jest, bo co to za glupota "polszczyzna mowi o szlacheckosci"? Przeciez jezyk, w ktorym czlowiek mowi nic nie znaczy w naszych czasach (moze w XVIII wieku i znaczyl), wszystko zalezy od czlowieka. Znam wielu bardzo inteligentnych Litwinow, Rosjan itd. i bardzo nie inteligentnych i tymbardziej nie szlachetnych Polakow. A religijnosc tu przy czym? Jezeli ktos nie mowi po polsku albo poprawnie, to jest mniej religijny? Czy tak wszystko zrozumialam?
A.