Ł. Wardyn: Nie załamujmy rąk!
Walenty Wojniłło, 14 maja 2011, 10:03
Łukasz Wardyn jest zaskoczony decyzją Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS), który "umył ręce" od sprawy pisowni nazwisk nielitewskich na Litwie, pozostawiając to w gestii państwa. Podobną postawę europejscy sędziowie zajęli także wobec kwestii pisowni nazwisk żony i syna pana Łukasza, nazwisk, które w litewskich dokumentach również zapisane zostały jako "Vardyn". W tej sprawie europejscy sędziowie dali swobodę działania (choć i pewne sugestie) litewskiemu sądowi, który właśnie rozpatruje pozew rodziny Wardynów.
Z Łukaszem Wardynem, który na co dzień prowadzi działalność prawniczą w Brukseli, udało nam się połączyć telefonicznie. Nie krył rozczarowania europejskim wymiarem sprawiedliwości, ale też podkreślał, że jedna przegrana bitwa, to jeszcze nie koniec walki. Zapowiedział, że będzie nadal walczył o godność swojej rodziny i chociaż nie bardzo liczy na przychylny werdykt litewskiego sądu, doprowadzi sprawę do końca i - w przypadku przegranej - złoży pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka: Co nie udało się w Luksemburgu, być może uda się w Strasburgu.
Sądowa walka o prawo do własnego nazwiska rodowego nie jest łatwa - przekonali się już o tym Kurdowie, którzy przed kilku laty zaskarżyli Turcję i przegrali - w tym wypadku jednak Łukasz Wardyn zaznacza, że Turcja nie ratyfikowała Konwencji ramowej o ochronie praw mniejszości narodowych, nie jest nawet członkiem Unii Europejskiej, więc porównanie z Litwą nie jest do końca adekwatne. Przekonał się o tym także Michał Kleczkowski z Wilna, który przez wiele lat prowadził sprawę swego wuja w Komitecie Praw Człowieka ONZ w Genewie i także nie doczekał się przychylnego werdyktu, choć w tym przypadku akurat istotną rolę odegrał zarówno długi okres rozpatrywania sprawy (od początku lat 90. na Litwie zaszły duże zmiany), jak i niedoskonałe sformułowanie samego pozwu (któż przed 20. laty miał doświadczenie w prowadzeniu procesów międzynarodowych!).
Łukasz Wardyn przyznaje, że walka byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby nie była prowadzona w osamotnieniu, a litewscy Polacy nie śpieszą dochodzić swoich praw sądownie. Czy to orzeczenie jeszcze bardziej ich zniechęci, czy wręcz odwrotnie - zmobilizuje do aktywnego wystąpienia na forum europejskim? Wiadomo, że nie błądzi tylko ten, kto nic nie robi. Specjalizujący się w ochronie praw człowieka Wardyn nie ma wątpliwości: Ta walka ma sens i jest do wygrania, nawet jeżeli pochłonie kilka kolejnych lat. Europa nie zna naszych problemów, często nie rozumie lub nie chce zrozumieć, ale gdyby z Litwy posypały się pozwy świadczące o tym, że nie jest to odosobniony przypadek jednej rodziny, to orzeczenie z pewnością byłoby inne. Grunt nie ustawać w słusznych żądaniach należnych nam praw, czego najlepszym dowodem jest przykład zza oceanu...
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski