Birże: Gdzie są Polacy?
Agata Błażewicz, 10 maja 2011, 19:29
"Według statystyki dzisiaj tu już nie ma Polaków, a jednak kiedyś było nas wielu i o nas słyszano" - mówi nasz niestrudzony, mimo swego sędziwego wieku, przewodnik po Birżach, pan Bronisław Piotrowski. Od urodzenia mieszka w miasteczku odległym od Wilna o ponad 200 kilometrów. Można się zastanawiać nad jego słowami, skąd mianowicie ci Polacy w Birżach? Kto o nich słyszał? Dziś rzeczywiście głos z Birż dolatuje na Wileńszczyznę już prawie wyłącznie po litewsku.
W centrum Birż jest głośno. Na całej Litwie obchodzony jest Dzień Muzyki Ulicznej, to dlatego takie poruszenie. Zapewne koncert "Wileńszczyzny" w Domu Kultury w Birżach także pięknie się wpisze, jednak najbardziej nurtuje pytanie, czy na koncert polskiego zespołu przyjdzie ta garstka Polaków, którą oficjalne statystyki pomijają. Czy usłyszymy tę polszczyznę, zakonserwowaną i pielęgnowaną od dzieciństwa w litewskim otoczeniu, polszczyznę, jaką mówi pan Bronisław, z lekkim muśnięciem litewskiego akcentu? "My się uczymy poprzez gazety: "Kurier Wileński", "Spotkania", "Magazyn Wileński", dobrze by było gdyby była dostępna prasa z Polski, kiedyś ją mieliśmy, dzisiaj niestety do nas nie dociera" - ubolewa Bronisław Piotrowski, oprowadzając nas po zabytkach Birż - zamku i kościele.
"Nie mamy za wiele czasu, przed występem zespół musi mieć próbę, więc się pośpieszcie" - ponagla nas pan Bronisław, który pomimo sędziwego wieku wciąż stoi na czele całej grupy. W adidasach kroczy tak zwinnie, że aż rodzi się pytanie, skąd takie nogi? "To proste, przez całe życie jeżdżę na rowerze, jestem inżynierem z wykształcenia, ale do pracy zawsze jeździłem rowerem" - odpowiada.
Zespół udaje się do Domu Kultury na próbę, a my wraz z panem Bronisławem kontynuujemy wycieczkę po Birżach i jego osobistych wspomnieniach. "Studiowałem w Kownie, miałem tam wielu przyjaciół Polaków i Litwinów, zawsze mieszkaliśmy w zgodzie. Mój przyjaciel, Litwin, miał motocykl, powiedział mi pewnego razu, że mógłby mnie zawieźć, gdzie tylko zechcę, a bardzo pragnąłem pojechać do Wilna, bo tam nigdy jeszcze nie byłem" - opowiada pan Bronisław swoją historię. "W Wilnie chciałem zrobić zdjęcie przy grobie Marszałka, jednak nie mówiłem tego koledze, nie wiedziałem, jak to odbierze. Nie wiedziałem też dokładnie, gdzie się znajduje cmentarz, więc gdy przyjechaliśmy do Wilna, musiałem zapytać przechodniów. Wtedy moje zamiary wyszły na jaw, ale kolega wcale się nie obraził, pojechaliśmy i zrobił mi zdjęcie, mam je, to zdjęcie sprzed sześćdziesięciu lat. Gdyby ktoś z uczelni się dowiedział, gdzie byliśmy wtedy podczas wyprawy do Wilna, pewnie by nas obu wyrzucono" - z nostalgią wspomina pan Bronisław. Pokazałby nam to historyczne zdjęcie, ale czas goni, zaczyna kropić deszcz, więc wracamy do Domu Kultury.
W hallu zastajemy sporą gromadkę ludzi czekających na początek koncertu. Zastanawiamy się, czy ktoś z nich mówi po polsku. Na razie nie słychać, rozmawiają jedynie po litewsku. Drzwi do sali koncertowej już są otwarte. Sala stopniowo się wypełnia. Wygląda na to, że zainteresowanych "Wileńszczyzną" jest wielu. W końcu - koncert jest za darmo.
Jeszcze chwila i występ się rozpocznie. Atmosfera przyjazna, wszystko przebiega w zaplanowanym porządku. Na dźwięki melodii litewskich publiczność znacznie się ożywia. Z uwagą obserwujemy występ "Wileńszczyzny", jednak po dwugodzinnym, mimo że ekscytującym programie, czujemy się nieco zmęczeni. Niski pokłon, oklaski, kwiaty, zapada kurtyna. Po zakończeniu z razem panem Bronisławem Piotrowskim schodzimy do hallu, pytamy przybyłych o wrażenia. Mamy też nadzieję na spotkanie Polaków z Birż. Rozmawiamy, wypatrujemy, czekamy. Korytarz robi się pusty. Nie udaje nam się ich wytropić. Pan Bronisław stwierdza: "To pewnie dlatego, że jest nas tu już bardzo mało".
Zdjęcia: Paweł Dąbrowski
Montaż: Rajmund Rozwadowski
Komentarze
#1 SUPERyczny wideoreportaż.
SUPERyczny wideoreportaż. Brakuje tych kadrów zodwiedzen Birż. Ci birżańscy i w ogóle Polacy to by również z luboscią poogladali co wyście w tekście opisujecie tak obrazowo. A Wielce Szanowny Pan Bronisław Piotrowski ma być wpisany do skarbnicy Światowej Polskości!
#2 Dobrze, ale też troszeczkę
Dobrze, ale też troszeczkę obiektywizmu nie zaszkodziło by. Według oficjalnych statystyk w rejonie birżańskim w 1979 mieszkało 100 Polaków, w 1989 - 91 Polak (0.2 proc.), w 2001 - 51 Polak (0.14 proc.). No i w 2011 pewnie kiłkadziesiąt nazbiera się.
#3 Skoro panu Bronisławowi
Skoro panu Bronisławowi brakuje polskiej prasy to może mu przywieźmy?