XXVIII Zlot Turystyczny Polaków na Litwie
Beata Bużyńska, 13 lipca 2016, 00:05
Jak co roku, od prawie trzydziestu lat, w jeden z lipcowych weekendów, zebrali się miłośnicy turystyki, sportu, dobrej rywalizacji i zabawy na łonie natury. Tym razem organizatorzy Zlotu Turystycznego Polaków na Litwie zaprosili na biwak w okolice wsi Zubiszki, w rejonie solecznickim. XXVIII ZTPnL przejdzie do historii przede wszystkim jako ten, w którym wzięła udział rekordowo mała liczba drużyn. Warto odnotować, że po raz pierwszy przewodniczącą komisji była kobieta, a wieloletnia organizatorka i jurorka zlotów Anna Adamowicz tym razem stanęła po drugiej stronie sceny - wspomogła w konkursie artystycznym drużynę Garnizon. Niezmiennie jednak od prawie trzech dekad było wesoło, sportowo, artystycznie i oczywiście - sienkiewiczowsko...
Potem było już jak zwykle: sztafeta, bieg na orientację, mecz siatkówki. Jedyną różnicą i zaskoczeniem dla wielu był inny niż do tej pory poziom trudności testu sprawnościowego. W tym roku do jego przygotowania i przeprowadzenia organizatorzy zaprosili Vilmę Tūbutytė i Andriusa Smirnovasa z firmy "Montis Magija". Organizatorzy zawodów sprawnościowych byli mile zaskoczeni zgraniem uczestników poszczególnych drużyn, ich pomysłowością i szybkością w podejmowaniu decyzji. Ich zdaniem wszystkie grupy spisały się na medal! W sędziowaniu dorosłych wspomagał dziewięcioletni syn Andriusa Smirnova - Gerardas. W wywiadzie dla Wilnoteki.lt wyznał, że już więcej nie chce być sędzią, bo to męczące biegać z każdą drużyną. Była to chyba jedna z nielicznych osób, które cieszyły się, że na tegoroczny Zlot stawiły się jedynie cztery drużyny...
Konkurs kucharski, konkurs wiedzy o Wileńszczyźnie, konkurs mody ekologicznej - to stałe elementy Zlotów Turystycznych Polaków na Litwie. Oczywiście drużyny starały się pokazać z jak najlepszej strony i zadziwić jurorów swoimi niebanalnymi pomysłami, udowodnić, że wiedzę o swojej ojczystej Ziemi Wileńskiej mają w małym palcu. Niestety, jak okazało się, w wiedzy o twórczości Henryka Sienkiewicza było "trochę" luk...
Jak to na Litwie w lipcu bywa, aura była zmienna: czasem słońce, czasem deszcz, a jeszcze ponoć kleszczy pełen las. Nic jednak nie mogło zniechęcić polskiej młodzieży do dobrej zabawy. Uczestnicy konkursu artystycznego udowodnili, że nawet jeżeli nie wszystkie lektury obowiązkowe w swoim czasie przeczytali, to w warunkach polowych potrafią stworzyć wspaniałe skecze w oparciu o najwybitniejsze dzieła. Drużyny MBJ i Ł3KS z młodzieńczą odwagą pokazały, jak twórczość polskiego noblisty widzą dzisiejsi maturzyści, z kolei w występie drużyny Garnizon nie zabrakło prawdziwie ułańskiej fantazji, którą czasem musiała mitygować wspaniała polonistka, znana na Wileńszyźnie i poza jej granicami jako Ciotka Franukowa - Anna Adamowicz.
Szczególnie udany był występ tegorocznych zwycięzców zlotu - drużyny Klubu Włóczęgów Wileńskich. Po dopracowaniu szczegółów i przeniesieniu całości z warunków polowych na scenę, spektakl mógłby zdobyć Grand Prix w kolejnym Kabaretonie "StuDnia" w kategorii Open. Zresztą, każdy z czterech zaprezentowanych programów wart był nagród w wilnotekowym projekcie.
Oczywiście Zlot Turystyczny Polaków na Litwie, jak każda z dużych imprez ma sponsorów. I to zrozumiałe. Tylko nie trzeba zapominać, że sami uczestnicy nie tylko poświęcają czas na przygotowania do zlotu, lecz także muszą na niego dotrzeć. XXVIII ZTPnaL odbywał się nad Wersoką, w rejonie solecznickim. Nawet świetni znawcy geografii Litwy nie zawsze sobie uświadamiają, że na przykład drużyny MJB i Ł3KS, musiały pokonać około 100 kilometrów w jedną stronę, żeby na zlot "dolecieć". Z tego powodu uważam, że gorące brawa należą się zarówno tym, dzięki którym zwycięskie drużyny otrzymują cenne nagrody rzeczowe, jak i wszystkim uczestnikom, organizatorom, sympatykom imprezy, dzięki którym z roku na rok zloty turystyczne odbywały się, odbywają i - miejmy nadzieję - będą bawić i wychowywać kolejne pokolenia Polaków na Litwie.
Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz
Montaż: Bartosz Frątczak
Współpraca: Mateusz Mozyro