Stało się. Nowa litewska ustawa oświatowa
![](http://wilnoteka.lt/files/imagecache/240x180/imagefield_default_images/default_article_image_1.png)
Rząd Andriusa Kubiliusa argumentował, że podstawowym celem nowej ustawy jest lepsze opanowanie przez młodzież z mniejszości narodowych języka litewskiego. Według sondaży przeprowadzonych na zlecenie rządu, mniejszości niedostatecznie znają jedyny oficjalny język na Litwie, co utrudnia im znalezienie dobrze płatnej pracy, a także ogólnie obniża ich poziom przystosowania do życia w państwie. Przepisy stanowią, że jeśli w danej miejscowości działają dwie szkoły, np. litewska i polska, a w szkole mniejszości narodowych uczniów jest niewielu, placówka ta zostanie zamknięta, a uczniowie będą uczęszczać do szkoły litewskiej. Według szacunków AWPL, spowoduje to zamknięcie połowy ze 120 szkół, w których naucza się po polsku.
Problem ten jest o tyle palący i uderzający w podstawy prężnej działalności kulturalno-oświatowej litewskich Polaków, że wielu z nich mieszka we wsiach i miasteczkach. To rozdrobnienie przekłada się na wiele szkół (właściwie szkółek) z niewielką liczbą uczniów. Działacze polscy uważają, że to poważny krok na drodze ku lituanizacji mniejszości narodowych.
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że widmo ustawy, tak często prezentowane w polskich mediach, oddala się, ponieważ rząd Litwy przekazał projekt nowego prawa "do konsultacji" polskiemu MSZ-owi. Audronis Azubalis oświadczył jednak, że celem jego resortu były nie "konsultacje", ale "zakomunikowanie" zmian. To doprawdy dosyć mętne tłumaczenie. Jeśli miało służyć jedynie poinformowaniu Warszawy, rząd mógł zostawić tę kwestię i poczekać, aż parlament przegłosuję nową ustawę oświatową. Co to za różnica, czy Polska dowie się o niej ante czy post factum, skoro rezultat będzie taki sam?
By weszła w życie, ustawa musi zostać podpisana przez prezydent Grybauskaite. Zapowiedziała ona, że uczyni to tylko wtedy, gdy będzie miała pewność, że nowa ustawa nie upośledza uprawnień litewskich Polaków w porównaniu do tych, jakimi cieszą się polscy Litwini. Niektórzy uznali te słowa za zapowiedź weta. Sugeruję jednak poczekać, gdyż trudno jest przewidzieć decyzję pani prezydent. Nie zmienia to wszakże faktu, że Litwini po raz kolejny pokazują, jak wielki mają kompleks wobec Polaków i nie tylko (chodzi przecież także o Rosjan). Mały naród w środku Europy (o tak, wystarczy wybrać się na wycieczkę z Wilna do Uteny i ujrzy się znak - my mamy swój środek, Białorusini swój, więc i Litwini nie powinni udawać, że to oni nie mają racji) maluje wszystkie swoje traumy pędzlem tak grubym, że zamazuje nawet te momenty w historii, w których nikt Litwinów nie zmuszał np. do polonizowania się. Po raz kolejny zapominają, że w XIX wieku znalazła się grupa intelektualistów, którzy arbitralnie orzekli, że chłopa spod Kowna należy uznać na esencję litewskości. Nie winię ich za to, ponieważ w podobny sposób tworzono i inne narody w XIX wieku (nie tylko małe, ale i bardzo liczne, np. włoski). To, że pół wieku po rozpoczęciu forsownej rusyfikacji sprawę tożsamości trzeba było nakreślić bardzo jasno na zasadzie kontrastów, nie oznacza, że teraz nadal trzeba wierzyć w uniwersalność dziewiętnastowiecznych środków.
Przykład Litwinów bojących się szkolnictwa mniejszościowego powinien uzmysłowić wielu polskim politykom (i nie tylko im), że dramat dziejów Europy Środkowej polega na tym, że każdy z tutejszych narodów dał sobie wbić do głowy niemiecki rodzaj nacjonalizmu, zasadzający się na języku i ostrych podziałach etnicznych. Było to rozumowanie trafne, gdy trzeba było walczyć w sposób oczywisty o utrzymanie odrębności. Teraz jednak czas uświadomić sobie, że model taki dawno przekwitł i nie zanosi się na to, by musiał wybujać na nowo. Mamy szansę budować patriotyzm nowoczesny, oparty na pracy i poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę - słowem, patriotyzm zachowań i postaw codziennych. Co więcej, winien być to patriotyzm myślenia: "wiem, skąd jestem i wiem, skąd są oni". "Oni" to także Litwini.
Możemy różnić się pod wieloma względami. Możemy mieć całkowicie odmienne spojrzenie na niektóre wydarzenia o znaczeniu przełomowym dla regionu, ale wbijmy sobie do głowy, że lęki w rodzaju Niemca z pikielhaubą niosącego aryjską wyższość nabitą na bagnet lub polskiego szlachcica wymachującego koncerzem i krzyczącego "tu jest wszędzie Sarmacja" to intelektualna błazenada.
Bracia Litwini, nigdzie nie znajdziecie lepszego przyjaciela niż tu, nad Wisłą.
Autor mieszka w Warszawie.
Komentarze
#1 Czy mógłby Pan pisać
Czy mógłby Pan pisać częściej? Świetny tekst, ciekawe refleksje. Bardzo ciekawe. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.
Polska zawsze szanowała i lubiła Litwinow. Ale im ostatnio mózgi powykrecało. Albo ktoś im powykręcał. Kto? Chyba znamy odpowiedź. Ale to oni sami są odpowiedzialni za własne decyzje i własne wybory.
Szkoda mi Litwy, szkoda mi Litwinów. Już nie jest Litwą. Szkoda mi oczywiście litewskich Polaków. Nie zasłużyli na takie traktowanie. Również ze strony rządu polskiego.
#2 Trudno się nie zgodzić, bo
Trudno się nie zgodzić, bo przez Litwinów przemawiają argumenty zupełnie nieracjonalne. Zamiast prezentować nacjonalizm w iście XIX-wiecznym stylu, powinni zrozumieć, że nikt z Polaków - ani tych mieszkających na Litwie, ani tych w Polsce - nie zamierza podważać ich państwowości i prawa rządzenia we własnym kraju. Polacy na Litwie prezentują bardzo specyficzny typ mentalności, która wpisuje się w tradycję wielokulturowości Litwy. Zamiast z tego korzystać, wielu Litwinów się temu sprzeciwia.
#3 Jedyny sposob na to zeby
Jedyny sposob na to zeby Lietuvisy opamietali sie w swoich zapedach, to jest walniecie ich mlotem po glowie, inaczej moga daleko pojsc. Taka terapija szokowa. Bo nie maja granic i nikt i nic ich nie powstrzyma. Ponad 60 000 ludzi zostalo na lodzie, co oni maja teraz robic?, ich odrzucono. Jak oni maja teraz zyc wsrod Lietuvisow? To nie zarty. I co teraz z tymi podpisami, do smietnika? Bo tak to wyglada. To tak jak by ktos tych ludzi odtracil, wykasowal z spoleczenstwa obywateli. Moja babcia mowila mi, jesli ktos bardzo, bardzo prosi cos, to trzeba to zrobic obowiazkowo, inaczej bedzie niezgoda. Madra, co? A na to sie zanosi ze bedzie niezgoda...