"Najwinniejsi"
Polacy winni są konfliktu i basta! Polacy są winni, bo chcą dbać o swoją oświatę, chcą pisać imię i nazwisko poprawnie, chcą mieć nazwy ulic i miejscowości w swoim języku. Takie prawa w kraju zachodnim nie wywołują żadnych emocji czy zdziwienia. Na Litwie uznaje się je za działania wywrotowe, zakrawające o zdradę państwa.
Posłużmy się przykładem, aby zobaczyć skalę i różnicę w poglądzie.
Porównajmy jazdę samochodem w krajach zachodnich i na Litwie. Na zachodzie czujesz się jak w idealnym świecie: szacunek, kultura, sympatia. Wjeżdzając na Litwę - auta, ludzie, domy, przyroda wyglądają podobnie, a różnica „wychodzi z worka”, gdy zobaczymy zachowanie tych ludzi jeżdżąc autem. „Zachodniak” dostaje szoku i niedowierzania, bo jego ocena nie mieści się w jego skali wartości. Co może z tym zrobić? Nic, bo nie ma na to wpływu. Nie sprawi, że nagle wszyscy zaczną jeździć grzecznie, kulturalnie, szanując innych. To społeczeństwo musi dorosnąć, rozwinąć się, wyzdrowieć.
Zdrowe społeczeństwo okazuje szacunek, zrozumienie, sympatię mniejszościom narodowym. Taki szacunek i zrozumienie dla mniejszości narodowych jest zupełnie naturalny, gdy poziom rozwoju mentalnego narodu jest wysoki. Rząd litewski nie ma szacunku i zrozumienia dla Polaków na Litwie – to jasne jak słońce. Wszystkie te dążenia Polaków na Litwie są absolutnie zrozumiałe dla Litwinów tylko wtedy gdy dotyczą …. Litwinów zagranicą. Jadąc do Polski rząd litewski wspiera inicjatywy tego samego rodzaju, które wróciwszy na Litwę tępi i represjonuje.
Żadnym swoim zachowaniem nie sprawimy, że Litwini przestaną się bać agresji Polski na Litwę (w sensie terytorialnych pretensji) lub ogłoszenia przez Polaków na Litwie autonomii polskiej na Litwie. Jeśli ktoś ma taką fobię, to zazwyczaj nie daje się z tego wyleczyć, trzeba mieć nadzieję, że ta wada jest nie genetyczna. Wyrażam żal, bo ta „usterka” obiera im rozum, bo z tego rodzi się nacjonalizm. Jednak ubolewanie szybko mija, gdy tych ludzi popierają media, a ich tezy podtrzymuje sejm, premier, rząd i prezydent.
Wracając do premiera i jego oskarżenia. Otóż twierdzi on, że obie strony są winne, a że Polacy „winniejsi” - to powinni milczeć. Przypomina to przesłuchanie - przesłuchiwany może się odezwać, gdy przesłuchujący na to pozwoli. Czy jest to zwykła arogancja, do której już nas premier przyzwyczaił? Czy brak świadomości, szacunku, wiedzy, ale i przychylności czy sympatii?
Rząd zaatakował Polaków: zaczął od usunięcia języka polskiego z obowiązkowych egzaminów, od kar za używanie języka Polskiego, kar za tablice dwujęzyczne (w momencie, gdy de facto prawo ani tego, ani drugiego nie zabrania), dołożył ustawą o oświacie (w momencie, gdy w UE zakazane jest pogarszanie sytuacji mniejszości), o sprawie nazwisk nie wspomnę (która dotyczy też samych Litwinów).
Rząd swoim postępowaniem wzniecił antypolskie nastroje, rozpalił emocje, wywołał awanturę, a teraz oskarża, że to ofiara represji jest winna i nie chce rozwiązać „konfliktu rodzinnego”. (Tak się traktuje rodzinę wg premiera). Otóż jednoznacznie panie premierze można stwierdzić, że Polacy nie są i nie byli za karami za używanie języka polskiego, czy używanie tablic dwujęzycznych, nie są też przeciwko pisaniu nazwisk po polsku, nie są też przeciwko nauczaniu w szkołach wszystkich przedmiotów po wyłącznie po Polsku, więc nie wywołali i nie są winni tej awantury.
Porównam sytuację znów do sytuacji na drodze. Jedziemy grzecznie samochodem, zajeżdża nam drogę cham, powodując wypadek, ale to cham oskarża nas o spowodowanie wypadku. Idąc dalej, cham obwinia nas, że nie wyrażamy chęci rozwiązania sprawy z orzeczeniem o naszej winie i przyjęcia kosztów naprawy jego auta, a na dodatek nasza reakcja jest zbyt emocjonalna!
Polska i przedstawiciele parlamentu polskiego są tak samo (tak jak my) obwiniani za „zbyt emocjonalną” reakcję na wprowadzane zmiany. Jeśli więc rząd litewski wierzy, że polepsza sytuację Polaków na Litwie, powinien w ogóle kwestionować negatywną reakcję Polaków i Polski jako taką, i żądać pozytywnej reakcji. Przecież jeśli rząd sytuację ulepsza to musi być wszechobecna radość i oklaski Polaków i Polski, nie? Gdzie one są? Czy tępi Polacy w Polsce i Polacy na Litwie tego nie rozumieją?
Skromne grono przedstawicieli RP w końcu dotarło na Litwę, aby porozmawiać o zmienionej sytuacji mniejszości polskiej na Litwie „twarzą w twarz”. Jakież było ich oburzenie, gdy pojęli jaka jest rzeczywistość, choć i tak mniejsze od oburzenia Litwinów, którzy się zirytowali, że Polacy nie poklepali ich po ramieniu za „odwalenie dobrej roboty”.
Pewien pseudopublicysta na portalu internetowym twierdzi, cytuję: „wg psychologii oraz tzw. logiki życiowej, konflikt powstaje wtedy, gdy jedna strona odmawia bycia partnerem w sprawie rozwiązania konfliktu”. Odnosi się w ten sposób do niedawnego spotkania przedstawicieli RP, którym zarzuca ślepotę i głuchotę. "Łatwiej dostrzec źdźbło w oku bliźniego, niźli belkę we własnym".
Ubolewam nad takim poziomem logiki tego pana! Konflikt powstaje dużo wcześniej: wtedy gdy jedna strona atakuje drugą. Konflikt powinna rozwiązywać strona, która ten konflikt wznieciła i jest za niego odpowiedzialna, a nie strona zaatakowana i skrzywdzona. Konflikt zaś rozwiązuje się przyznając się do winy, wyrażając żal za popełniony czyn, naprawieniem krzywdy, zadośćuczynieniem i przeprosinami. Konfliktu nie rozwiąże oburzaniem się i oskarżaniem, że ofiara nie akceptuje agresji i ataków.