LITEWSKA MENTALNOŚĆ, CZY NIEWYCHOWANIE?
Już ponad rok koledzy nazywają mnie ekspertem od komunikacji miejskiej. Czasami nawet mówią do mnie: „opowiedz nam, Elitko, co ci się przydarzyło dzisiaj w autobusie” albo też opowiadają własne doświadczenia z serii „w autobusie jak na polu bitwy”.
Dzisiaj opowiem jedną z takich mini-historyjek. Kilka dni temu jechałam trolejbusem linii Saulėtekis (Wschód słońca) – Dworzec. Ponieważ był to piątek, więc po trudnym tygodniu, z całą kupą rzeczy osobistych, wracałam do domku mojej mamusi. Na początku trolejbus nie był przepełniony, więc z całym swym „bogactwem”, szczęśliwa usiadłam na jednym z wolnych miejsc obok młodego chłopaka. Strasznie lubię obserwować ludzi w miejscach publicznych, więc niewiele trudu mi wymagało dostrzec, że jeszcze czterej młodzi panowie (w wieku mniej więcej 20 lat) zajmowali miejsca siedzące. O dwa rzędy ode mnie siedziała też para obcokrajowców (widocznie studenci na wymianie) i mile obcowali w języku angielskim. Z każdym następnym przystankiem robiło się coraz trudniej o miejsce siedzące.
Nagle, na jednym z przystanków wsiadły dwie niewidome dziewczynki. Na pierwszy rzut oka, nikt tego „nie zauważył”. Po chwili, obydwaj goście naszego kraju podnieśli się ze swoich miejsc i pomogli tym dziewczynkom usiąść. Od razu dało się poczuć różnicę kulturową.
Jeszcze dwa przystanki i do pojazdu wsiadło kilku seniorów oraz mężczyzna na kulach ortopedycznych. W trolejbusie w tej chwili już było ciasno. Przy mnie i trzech młodych panach stanęła urocza staruszka z pięknym, rudym kapelusikiem na głowie. Wnet pozbierałam swoje „bogactwa” w garść i podniosłam się mówiąc: „niech Pani usiądzie!”.
„Ależ... przecież tylu chłopców tu siedzi!” - odparła urocza dama w rudym kapelusiku.
Odpowiedziałam jej, że pewnie nie dam rady ich podnieść i jest mi dużo lżej samej ustąpić dla niej miejsce. Panowie w tej chwili nawet nie mrugnęli. Jeden odwrócił głowę w stronę okna, drugi „wpakował się” w telefon, trzeci po prostu udawała, że nic nie widzi, nie słyszy i w ogóle jest nie z tego świata. Groźnie spojrzałam na jednego z niewychowanych kawalerów i pomyślałam: „pewnie mu w membranie ucha stoi „babcio-ignorator””.
Zbliżając się do przystanku Króla Mendoga młody „pan” widocznie poczuł, że on już się zmęczył siedzieć, bo boli go miękkie miejsce i postanowił wysiąść z pojazdu. Dama w rudym kapelusiku lekko schwyciła go za rękę i próbowała zawstydzić, ale ten tylko złośliwie ją od siebie odepchnął.
Po tym całym piątkowym doświadczeniu, chce mi się powiedzieć tylko jedno: mamy drogie, zajmijcie się wreszcie wychowywaniem swoich synów (córek oczywiście też)! A szkoda, że nie ma dwuletniej armii poborowej.. .
ZDJĘCIE: autorka
Komentarze
#1 "wracalam do domku mojej
"wracalam do domku mojej mamusi" - ?????
#2 Jet też normalna młodzież i
Jet też normalna młodzież i chamskie staruszki uważające, iż wszystko się im należy, a już krew mnie zalewa jak jakaś młoda dziewczyna w zaawansowanej ciąży stoi, a wszystkie 'kulturalne staruszki wygrały wojnę o wolne miejsca'.
#3 nic szczególnego, normalna
nic szczególnego, normalna sprawa jak dla postowieckiego chorego społeczeństwa.
Nie można od chorego wymagac aby zachowywal sie jak zdrowy.
#4 Generalnie, pani Elito nie
Generalnie, pani Elito nie może być pani pewna, ze to byli 100% Litwini. Może któryś był nawet Polakiem. W Polsce młodzież jest jeszcze bardziej niewychowana. Nie wiem czy to nie jedna z "urban legends" ale słyszałem o takiej sytuacji: siedzi sobie gość oparty o szybę, z nogami wyciągniętymi na przejście. Do autobusu wchodzi staruszka i staje przy tym gościu. Gość nie ustępuje miejsca i przez kilka przystanków staruszka kiwa się stojąc przy nim. Wreszcie wywiązuje się dialog typu:
- może byś chłopcze ustąpił starszej kobiecie miejsca.
- a co nóżki bolą?
- a bolą.
- to se, ku**a stań na rękach.
To jest mistrzostwo świata w dobrym wychowaniu. A takich coraz więcej.