Jak nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego zawędrowało z Wilna do Ameryki
![](http://wilnoteka.lt/files/imagecache/240x180/images/profile/field_picture/faustyna.jpg)
Święta Faustyna Kowalska (1905-38) w 1933 r. z polecenia przełożonych znalazła się w Wilnie, a spowiednikiem jej został ks. Michał Sopoćko. Jemu to wyznała, że od 22 lutego 1931 r. ukazuje się jej Pan Jezus w białej szacie, a z rany Jego serca spływają dwa promienie: czerwony i blady, które oznaczają krew i wodę, jakie wypłynęły z Jego boku po przebiciu serca na krzyżu przez żołnierza. Pan Jezus żąda od niej, aby wymalowała taki Jego obraz i starała się o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego.
Ksiądz Sopoćko, po dokładnym zbadaniu sprawy objawień, zaangażował malarza Eugeniusza Kazimierowskiego i uzyskał od przełożonych s. Faustyny zgodę na to, aby mogła ona udawać się do tegoż malarza w celu dawania mu wskazówek, by obraz był zgodny z objawieniami. Dzieło zostało ukończone w lipcu 1934 r. i umieszczone na pewien czas w Ostrej Bramie. Potem ks. Sopoćko przechowywał obraz w ciemnym korytarzu kościoła św. Michała, którego był rektorem. W marcu 1936 r. s. Faustyna została przeniesiona z Wilna do Walendowa pod Warszawą, a po dwóch miesiącach do Krakowa.
Ksiądz Sopoćko zajął się nie tylko wymalowaniem obrazu, ale także wydaniem modlitw, jakie znajdowały się w “Dzienniczku” s. Faustyny; wydrukowano je w Krakowie w 1937 r. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Wilna we wrześniu 1939 r. abp Jałbrzykowski zezwolił na kolportowanie owych modlitw, a 7 maja 1940 – na ich ponowne wydanie drukiem.
Obraz Miłosierdzia Bożego, znajdujący się już wówczas w kościele św. Michała, był tłumnie nawiedzany przez wiernych; w 1941 r. miał 135 wot za otrzymane laski. Rozwój nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego był bardzo utrudniony z powodu wojny i okupacji. Mimo to objęło ono całą Polskę, szczególnie Kraków i Warszawę. Uciekinierzy zaś i zesłańcy polscy roznosili je do miejsc swojej zsyłki na Sybirze i w Kazachstanie, a nawet do innych części świata.
Jednym z wygnańców, który stał się szczególnym “kurierem” Miłosierdzia Bożego i przeniósł tę nową formę nabożeństwa do Ameryki, był marianin ks. Józef Jarzębowski (1897-1964).
Po wybuchu wojny w 1939 r., wobec zb1iżania się wojsk niemieckich do Warszawy, na wezwanie władz cywilnych grupa księży i kleryków mariańskich opuściła 6 września Bielany i podążyła na wschód do klasztoru mariańskiego w Raśnie, a następnie na północ do Drui nad Dźwiną. Ostatecznie znaleźli się na Litwie, uchodząc przed bolszewikami. Ksiądz Jarzębowski, który znajdował się w tej grupie, został opiekunem duchowym internowanych polskich żołnierzy w Wiłkomierzu. W obozie wiłkomierskim zetknął się po raz pierwszy z nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego, według objawień s. Faustyny. Jednak na początku nie przejął się nim ani nie zachwycił.
Po włączeniu Litwy do Związku Radzieckiego sytuacja zupełnie się zmieniła – rozpoczęła się walka z re1igią i duchowieństwem. Niektórzy marianie postarali się o wizy amerykańskie i włoskie, także ks. Jarzębowski, ale żadne państwo nie chciało im udzielić tranzytu. W tym czasie ks. Józef stał się gorliwym czcicielem Miłosiernego Zbawiciela. W połowie lipca 1940 r. usunięto marianów z ich mariampolskiego klasztoru. Wówczas ks. Jarzębowski wraz z klerykami rozpoczął modły do Miłosierdzia Bożego. Rozszerzały się aresztowania i wywózki Polaków. Ksiądz Józef postanowił szukać moż1iwości wyjazdu. Pod koniec 1940 r. pojechał w pielgrzymce do Wilna. Odprawił Mszę św. u Matki Boskiej w Ostrej Bramie i w koście1e św. Michała, gdzie znajdował się obraz Miłosierdzia Bożego. Tam zobaczył, że nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego jest szeroko znane, i wiele osób przybywa modlić się przed obrazem Jezusa Miłosiernego. Spotkał się też z ks. Sopoćką, a do Kowna powrócił z obrazkiem i modlitwami do Miłosierdzia Bożego.
Ksiądz Jarzębowski poczuł wewnętrzne przynaglenie, aby starać się o wyjazd. Nie była to jednak sprawa łatwa, a raczej beznadziejna. Wizę amerykańską miał przedawnioną, tranzytu też nie miał. Potrzebował pieniędzy na opłacenie podróży, a czasu na załatwienie formalności było niewiele. Sprawy wyjazdu załatwiało NKWD, a ono najczęściej kierowało interesantów na Sybir, nawet z wizą amerykańską w paszporcie; doświadczyli tego niektórzy klerycy mariańscy. Ksiądz Józef czuł jednak ciągle coraz większe przynaglenie wewnętrzne do załatwienia sprawy wyjazdu z Litwy. Udał się więc do Kowieńskiego NKWD z przedawnioną wizą amerykańską i obrazkiem Miłosiernego Zbawiciela.
Nazajutrz ks. Jarzębowski znalazł swoje nazwisko umieszczone na liście wyjeżdżających. To już bardzo wiele. Nie miał jednak ani wizy tranzytowej, ani pieniędzy na podróż. Napisał do franciszkanów w Nagasaki z prośbą, by mu załatwili wizę tranzytową, a do ks. prowincjała Łuniewskiego w Ameryce – o pieniądze na podróż. Odmawiał cięgle nowenny do Miłosierdzia Bożego. Kiedy już kończył mu się termin ważności przepustki, ks. Józef otrzymał pieniądze na podróż i promesę wizy tranzytowej japońskiej. Przedstawił to w NKWD i pojechał znów do Wilna, gdzie modlił się przed obrazem Miłosierdzia Bożego i w Ostrej Bramie. Spotkał się też z ks. Sopoćką, który wręczył mu swój traktat teologiczny o Miłosierdziu Bożym, obrazek oraz modlitwy i prosił go, by to wszystko przewiózł do Ameryki i wydał drukiem. Stał się więc ks. Józef posłańcem Miłosierdzia Bożego i jego apostołem. Będąc jeszcze w Wilnie, otrzymał informację o terminie odjazdu pociągu transsyberyjskiego z Kowna do Władywostoku. “Około 2 w nocy poszedłem przed Ostrą Bramę pożegnać się z Matką Boską”. Wrócił do Kowna. “Obiad pożegnalny w stołówce sióstr skrytek plateranek. Rozdałem moje rzeczy. Ubrałem się po świecku, w krawat. Na dworzec. Pożegnanie. Pociąg wyjechał z Kowna przez Wilno o 3 po południu w Popielec 26 lutego 1941 r.”.
Do Władywostoku ks. Jarzębowski przybył 9 marca. Czekały go jeszcze kłopoty z dotarciem do japońskiego konsulatu i odprawa celna. Jednak celnik nie chciał kontrolować jego torby z traktatem, obrazkiem i modlitwami do Miłosierdzia Bożego. Japoński konsul badał pieczęć na przedawnionej wizie amerykańskiej, nie wypowiadając sądu o jej ważności, i przystawił japońską wizę tranzytową.
Dnia 13 marca 1941 r. znalazł się ks. Jarzębowski w japońskim porcie Jokohama. Przebywał tam przez 2 miesiące w oczekiwaniu na amerykańską wizą wjazdową, duszpasterzując w tym czasie wśród japońskiej Polonii. Uzyskawszy wizę, przybył do Seattle 18 maja i udał się do mariańskiego klasztoru w Waszyngtonie. Od dnia przybycia zlecano mu zajęcia duszpasterskie w polskich parafiach.
Ksiądz Jarzçbowski ślubował na Litwie, że przez cale życie będzie szerzyć nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, ale marianie polscy w Ameryce nie mieli wówczas funduszy na drukowanie książek. Pierwszą broszurkę o Miłosierdziu Bożym, autorstwa ks. Jarzębowskiego, w nakładzie 2 tys., wydały drukiem siostry felicjanki w Enfield w stanie Connecticut, dla których ks. Józef prowadził rekolekcje. Pierwszy obraz Miłosiernego Zbawiciela namalowała siostra Fabia, felicjanka z Livonia, stan Michigan, w 1943 r. Kiedy ks. Jarzębowski od stycznia do lipca 1943 r. był redaktorem pisma Sodalis w seminarium polskim w Orchard Lake, to z funduszy ks. Waleriana Jasińskiego MIC wydano drukiem dzieło ks. Sopoćki De misericordia Dei eiusdem festo istituendo. Rozesłane biskupom i seminariom duchownym w Stanach Zjednoczonych, nie wzbudziło większego zainteresowania. Natomiast nakład broszurki szybko się rozszedł i trzeba było drukować następne, co przejęli już Księża Marianie. Ludzie informowali o uzyskaniu łask, zaczęli przesyłać ofiary na szerzenie tego nabożeństwa. Do odpowiadania na listy zaangażowano świeżo wyświęconego ks. Władysława Pełczyńskiego MIC. I to stało się zaczątkiem specjalnego biura, nazwanego później “Apostolatem Miłosierdzia Bożego”, który szerzył nabożeństwo na wielką skalę i w różnych językach.
W tym samym czasie ks. Jarzębowski, w czerwcowym numerze redagowanego przez siebie pisma Sodalis, opublikował artykuł zatytułowany “Jezu, ufam Tobie”, w którym szerzy to nabożeństwo z wielkim zaangażowaniem. Powtórnie wydano go w Jerozolimie w wydawnictwie biskupa polowego w tymże 1943 r.
W listopadzie ks. Jarzębowski wyjechał do Meksyku, aby w Santa Rosa objąć duchową opiekę nad grupą 1600 Polaków, przeważnie dzieci i kobiet uratowanych z Syberii. I tam szerzył na wszelki sposób nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, słowem mówionym i drukowanym. A gdy po 7 latach opuszczał Meksyk, ponieważ obozy polskie uległy likwidacji, napisał: “Jeden promienny ślad pozostawią po sobie w Meksyku wygnańcy polscy: będzie to kult Miłosierdzia Bożego, który z nami przywędrował z Wilna poprzez śniegi Sybiru, Iran, Indie, Pacyfik. Coraz bardziej zyskuje na sile i zdobywa dusze katolickiego Meksyku tym krótkim wezwaniem: >>Jesus in ti confio”<< – >>Jezu, ufam Tobie<<. Oby tak było”.
Na rok przed śmiercią, w pierwszej swojej rozmowie z kard. Stefanem Wyszyńskim w maju 1963 r. w Rzymie powiedział: “Chcę powiedzieć, czego doznałem od Miłosierdzia Bożego w 1940 i 1941 r. w Meksyku, w Anglii i obecnie w tej chorobie. To, że tu jestem i mówię z Eminencją, to łaska Bożego Miłosierdzia [...] może to jest misją narodu naszego, by przypominać i szerzyć nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego”.
ks. Jan Bukowicz MIC
http://tadeuszczernik.wordpress.com/2011/04/08/jak-nabozenstwo-do-milosi...