Filozofia biegania
Uwielbiany przez wielu Haruki Murakami popełnił kiedyś książkę „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”. Dostało się mu i to zdrowo od krytyki literackiej za tą autobiografię. Niektórzy mówili, że wyszło szydło z worka i wyszła "kupa mięsa" zamiast "oczytanego literata". Krytykowali jednak Ci, którzy sami nie biegają.
Historia samego Murakamiego, opisana w książce, pokazuje nam pisarza, zaczynającego od prowadzenia baru w Tokio. Dobija do trzydziestki. Wieku kiedy człowiek czuje, że "albo teraz coś zmieni albo już popłynie, lepiej albo gorzej, ale już tym strumieniem". Murakami z dnia na dzień napisał powieść, którą wysłał na konkurs dla debiutantów i zapomniał o całej sprawie. Książka jednak konkurs wygrała i została wydana. Haruki napisał więc kolejną, trzecią jego powieścią była „Przygoda z owcą”. Można ją uznać za przełomowe dzieło zarówno dla samego Murakamiego, jak i jego literackiego dorobku. Tak oto stał się pisarzem, umocnił się w przekonaniu, że chce pisać zawodowo. Co więcej uświadomił sobie, że chce się pozbyć baru, rygorystycznie uporządkować życie, rzucić palenie i zacząć biegać.
Wczoraj zadecydowałam, że chcę otworzyć bar, jakiego Wilno jeszcze nie widziało. Zaczęłam znowu palić, moja filozofia "zysków i strat" i równowagi życiowej podpowiedziała mi: nie biegasz-nie palisz, biegasz-no przecież coś Ci się należy od życia, by organizm nie przeżył szoku od nadmiaru "poprawności". Wymyśliłam to w kolejce w supermarkecie, była długa, a mój wzrok zatrzymał się na półce z papierosami. Pani w kolejce przede mną zablokowało kartę, więc czekaliśmy, a czekając w kolejce w supermarkecie, kiedy wiesz, że tracisz czas, wiesz, że życie upływa, a ty jak kretyn czekasz w kolejce po konsumpcję, z którą chcesz walczyć, jedyne co dobrego można zrobić, to pomyśleć nad życiem. Z takich supermarketowych rozważań rodzą się dziwne filozofie.
W supermarkecie odkryłam jeszcze więcej, także pseudoanalogie do Murakamiego, podobnie jak on piszę, co prawda licencjat, ale niemniejszym wysiłkiem. Biegam od zawsze, tym różnimy się. Biegania nauczył mnie mój tato, zawsze biegaliśmy. Zaczynaliśmy przed wielu laty, kiedy w Krakowie nie biegały jeszcze całe Błonia. To był nasz elitarny sport. Brali nas za dziwaków, którzy kopiują amerykańską modę. Ale to było i jest dla nas coś więcej niż hobby, nałóg czy sposób spędzania czasu. Ocieramy się tu o pewną życiową filozofię. Biegnąc doświadczamy zdystansowania wobec siebie i świata. Biegnąc, zabrzmi jak tandetny poradnik, można zrozumieć siebie, doświadczyć pewnej kontroli nad życiem. Prostego w tym sensu nie ma, jest jakiś pokrętny. Ale jest.
Murakami ma w sobie coś z Coelho. Nie lubię ich obu. Książki o bieganiu również. Co nie zmienia faktu, że zgadzam się, gdy mówi, że bieganie to nie tylko pasja, ale i droga do hartowania ducha. Widzi on analogię pisania i biegania. I tak jak bieganie, samotne i w koncentracji, pisanie jest dla niego czynnością o charakterze ekspiacyjnym, możliwością nawiązania dialogu z samym sobą, próbą charakteru i mierzeniem się z samotnością, będącą dla Murakamiego stanem koniecznym do tego, by świadomie przeżyć własne życie.
Widzę analogię biegania i życia jako całości. Biegnąc przez życie można wiele osiągnąć, będąc stale w drodze do czegoś. Zdobywanie jest celem, a każda meta kolejnego biegu jednocześnie następnym startem i wyzwaniem.
Po co to wszystko, po co biegnę? Czasem dlatego, że wyznaczyłam sobie cel. Jakiś czas temu będąc w Gruzji dowiedziałam się o Kazbegi Marathon. Wspólnie z moim tatą spojrzeliśmy na trasę i powiedzieliśmy jednocześnie: "Jedziemy!". Dzień później zarejestrowaliśmy się, jeszcze bilety i 10 września pobiegniemy. Lubię takie spontaniczne decyzje, bo zawsze udaje się je zrealizować.
[Polecam: www.kazbegi-marathon.com]