“Ozłoceni” rodzice
W tym roku rodzice pierwszaków, którzy oddali swoje dzieci do polskich szkół otrzymali wsparcie od Rzeczpospolitej Polskiej w kwocie jednego tysiąca złotych. Rodzice nie wiedzieli, że dostaną jakąkolwiek pomoc, bo dzieci swoje zapisywali hen jeszcze przed latem. Oddali swoje dzieci do polskiej szkoły, bo sami są Polakami, bo chcą, aby ich dzieci też na Polaków wyrośli i mentalność polską nabyli właśnie w szkole.
Kiedy informacja o wsparciu została podana przez polskie media, wszyscy byli skłonni raczej uznać to za odgłosy kampanii wyborczej niż za pewnik. A jednak w błyskawicznym tempie pieniądze znalazły się u rodziców czy opiekunów pierwszoklasistów.
Sam fakt wsparcia bezpośredniego dla rodzin pierwszaków jest niezwykle miłym precedensem. Być może zadziałała tu kontrreakcja w odpowiedzi na ogromne działania antypolskie, których autorem jest rząd litewski razem ze swoimi pomagierami mediami litewskimi.
Oczywiście, że taka pomóc kłuje w oczy mediom i politykom litewskim. Już pojawiły się opinie, że pieniądze są po to, aby skusić rodziców do zabrania swoich dzieci ze szkół litewskich w imię tysiąca złotych. Jeśli ktoś z Polaków zdecydował się na szkołę litewską, to na pewno nie przekona go ten tysiąc złotych (najczęstsze miesięczne wynagrodzenie na Litwie). Ale jeśli politycy wierzą, że etniczny Litwin miałby z tego powodu zapisać swoje dziecko do polskiej szkoły, to są bardzo niskiego zdania o swoim narodzie.
Polacy już dawno się przyzwyczaili do takich i jeszcze gorszych steków bzdur, które pojawiają się w mediach litewskich z ust polityków lub głoszących „jedyną obiektywną prawdę” dziennikarzy. Litewscy politycy raczej powinni dziękować Polsce, bo oto sąsiednie państwo wspiera obywateli litewskich, którzy to przecież te pieniądze wydadzą na Litwie. Blisko milion złotych, ok 170 tysięcy litów samego podatku VAT. Polska pomagając bezpośrednio odciąża rząd litewski choćby w skali mikro, ale jednak. Parafrazując premiera Litwy: „prędzej Litwin zgodzi się, aby mu chata spłonęła, ale racji Polakom nie przyzna”. Niedziwota bo cele Polski i Litwy są zupełnie przeciwstawne.
Media już straszą sankcjami prawno-finansowymi, bo oczywiście odpowiednia instytucja sprawdzi czy ci, którzy ten tysiąc złotych otrzymali, automatycznie nie utracą prawa do innych socjalnych zapomóg. Zapomogi socjalne są wypłacane tylko gdy, na jedną osobę w rodzinie przypada kwota nie większa niż przewidziana ustawą określona suma. Myślę, że dziennikarze już rozpoczęli polowanie. Jakaż będzie satysfakcja i radość, jeśli uda się ogłosić choćby i dezinformację, że „Polska swoją pomocą zaszkodziła, a nie pomogła”. Tak, jak w przypadku Karty Polaka, gdzie absurdalnie zarzucano dyskryminację obywateli litewskich przez Polskę (Karta Polaka uprawnia to zniżek np. podróżując koleją). Ważne, że informacja idzie w świat i tak sprostowania nikt nie zażąda. Powoli, mozolnie buduje się atmosferę nieufności, podejrzliwości, różności, podziału.
Kto państwu litewskiemu zabrania pomagania swojej mniejszości litewskiej w jeszcze większym wymiarze niż robi to Polska? Bycia wzorem do naśladowania? I dlaczego Litwie jest bardziej na rękę, aby Polska wspierała szkoły, a nie samych Polaków bezpośrednio. Od lat 90 tych Polska i różne samorządy nieustannie wspierają Polskie szkoły na Litwie odnawiając, remontując, wyposażając je, gdyż owe zupełnie nie obchodzą litewskich władz. Jestem pewien, że gdyby nie polskie fundacje, polskie samorządy i senat i inne instytucje, to Polskie szkoły na Litwie wyglądałyby gorzej niż tragicznie. Nader często zdarzały się przypadki, że zgodnie z umową Litwa musiałaby w udziale 50% lub mniejszym współfinansować modernizację swoich przecież szkół czy przedszkoli (połowę lub większą część pokrywała strona polska), ale nie robiła tego, w imię pryncypialnej polityki litewskiej. Strategia jest prosta - skierować pomóc wyłącznie na szkoły litewskie, by różnica wyposażenia i wyglądu była skrajnie różna na korzyść szkół litewskich i w ten sposób zachęcić rodziców, aby wybierali szkoły litewskie. Nic dziwnego, że pomoc Polski Litwie była i jest odbierana jak wyrządzanie szkody takim działaniom. Zamiast więc „dziękuję” litewscy politycy chętni powiedzieliby „wypchajcie się”.
Polska czy poszczególne samorządy polskich miast często pokrywały 100% inwestycji. Rząd litewski przemyślał sprawę i zaczął zacierać ręce, odkrył, że może mieć za darmo wyremontowane szkoły, w których wystarczy zmienić język nauczania na litewski i sukces murowany. Jak? Łatwe. Odpowiednimi ustawami.
Powróćmy jednak do meritum. Co jest najważniejsze w tej pomocy bezpośredniej? Otóż najważniejsi są uczniowie klas pierwszych, którzy poszli do polskich szkół, do których nauczyciel mówi po polsku, gdzie między sobą też mogą mówić po polsku, bo to jest język ich ojczysty.
To wsparcie udzielone przez Polskę, to bez wątpienia pieniądze samych pierwszoklasistów. Oni mają skorzystać najbardziej. Mam nadzieje, że rodzice właśnie tak do tego podejdą i nie wydadzą tego wsparcia na cele niezwiązane albo mało związane z potrzebami ucznia. Wiadomo, że w każdej rodzinie jest cała lista spraw, która czeka na taki zastrzyk gotówki, ale to priorytety dziecka i jego rozwoju muszą być na samej górze tej listy.
Pamiętajmy, że to są całe pierwsze klasy, a więc być może warto też grupowo do tego podejść. Jakiś sprzęt audiowizualny, ksiązki, płyty, przeróżne pomoce dydaktyczne, grupowa wycieczka, zajęcia pozalekcyjne - będą czymś niezwykle pożytecznym. Może też warto parę litów zostawić w samej szkole, bo wtedy skorzystają nie tylko pierwszacy. Zawsze efekt synergii da dużo bardziej spektakularny wynik. Super, że jest taki komfort wyboru.
Komentarze
#1 Otóż to Panie Zbigniewie -
Otóż to Panie Zbigniewie - kto zabrania Litwinom pomagać swojej mniejszości w Polsce ? Ja uważam, że pomoc Polakom na Litwie to OBOWIĄZEK Polski a jeżeli w trudnych sytuacjach Polska nie będzie Wam pomagać to nie chcę być Polakiem. Pomoc dla Was to Nasz OBOWIĄZEK.