Konwent wyborczy wileńskiego oddziału AWPL


Podczas konwentu wyborczego AWPL, fot. wilnoteka.lt
W Domu Kultury Polskiej w Wilnie odbył się konwent wyborczy kandydatów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie do Rady Samorządu Miasta Wilna. W uroczystości wręczenia kandydatom legitymacji uczestniczyli członkowie dzielnicowych komisji wyborczych, prezesi kół i członkowie wileńskiego oddziału AWPL. Po zakończeniu oficjalnej części spotkania wszyscy zostali zaproszeni na zabawę zapustową. Podobne, przedwyborcze spotkania odbyły się również w innych samorządach, w których przedstawiciele partii walczą o mandaty radnych.
Jak poinformował Waldemar Tomaszewski, przewodniczący AWPL, poseł do Parlamentu Europejskiego, w Wilnie wspólna lista AWPL i Aliansu Rosjan jest jedna z najliczniejszych. Spośród 739 kandydatów ubiegających się o mandaty radnych stołecznego samorządu, 101 osób stanowią kandydaci Bloku Waldemara Tomaszewskiego. "Cieszymy się, że nasza lista jest "kobieca" i młoda. Kobiety są ważnym ogniwem w naszej działalności, są aktywne - mężczyźni mogliby się od nich tego uczyć. Mamy też sporo młodych osób, co też cieszy, bo to oznacza, że jesteśmy organizacją z perspektywami. Na liście są przedstawiciele 7 narodowości. Przeważają Polacy, ale są również Rosjanie, Litwini, Białorusini, Tatarzy" - w rozmowie z Wilnoteką powiedział Waldemar Tomaszewski.

"Rozumiemy, że w Wilnie stoczy się podstawowa batalia. Naszym celem jest powtórzenie wyniku sprzed czterech lat, kiedy w Wilnie uzyskaliśmy 15 procent głosów i zdobyliśmy 11 mandatów. Powtórzenie tego sukcesu jest możliwe" - powiedział Waldemar Tomaszewski. Przewodniczący AWPL, który jest szefem sztabu wyborczego partii, nie ukrywał, że koalicja AWPL i Aliansu Rosjan walczy o głosy wyborców ze Związkiem Rosjan, który również wystawił swoją listę w Wilnie. "Musimy przekonać wyborców, że bardziej skuteczne jest łącznie sił, a nie ich rozbijanie" - zaznaczył. 

Podczas konwetu głos zabrał wicemer Wilna Jarosław Kamiński, który w skrócie przedstawił wyniki pracy reprezentacji AWPL w stołecznej Radzie podczas mijającej kadencji. Jego zdaniem, była to kadencja owocna. "Udało się załatwić wiele spraw. Przede wszystkim w dziedzinie oświaty, rozwoju infrastruktury i ochrony dziedzictwa kulturowego. Jeśli chodzi o oświatę, to powstało 3,5 tys. nowych miejsc w przedszkolach, ponad 20 mln litów przeznaczyliśmy na renowację szkół i przedszkoli. Przygotowane zostały plany inwestycyjne i projekty teczniczne doprowadzenia sieci wodociągowych do dzielnic na obrzeżach miasta. Ponad 1,5 mln litów zostało przeznaczonych na uporządkowanie cmentarza na Rossie, został przygotowany również plan renowacji cmentarza parafialnego św.św. Piotra i Pawła. Wyborcom spojrzeć w oczy nie jest wstyd, bowiem program, przyjęty przed ubiegłymi wyborami został w miarę sprawnie wykonany" - powiedział Wilnotece Jarosław Kamiński. 

1 marca, podczas wyborów samorządowych w dzielnicowych komisjach wyborczych, będzie pracowało około tysiąca przedstawicieli AWPL. Waldemar Urban, członek Głównej Komisji Wyborczej, podczas konwentu mówił o tym, na co powinni oni zwracać uwagę podczas głosowania i liczenia głosów, by zapobiec nadużyciom i fałszowaniu wyników. 

Waldemar Tomaszewski wręczył kandydatom na radnych legitymacje kandydata. Od chwili wręczenia legitymacji do zamknięcia lokali wyborczych w dniu wyborów przysługuje im immunitet. 

Na podstawie: Inf.wł. 

Komentarze

#1 NA PORTALU ZW UKAZAŁ SIĘ

NA PORTALU ZW UKAZAŁ SIĘ KOLEJNY OSZCZERCZY ARTYKUŁ NA TEMAT POLAKÓW NA LITWIE AUTORSTWA MIROSLAWA CZECHA, UKRAIŃCA I PUBLICYSTY GAZETY WYBIÓRCZEJ, SKANDAL!!! KIM JEST CZECH? PRZECZYTAJCIE:

Zatrzymamy się chwilkę na Mirosławie Czechu, czołowym podżegaczu, nawołującym od lat do skłócenia Polski z Rosją, piętnującego środowiska kresowe za kultywowanie pamięci o zbrodniach UPA, oskarżającego tych Polsków, którzy się tym zajmują o uleganie Moskwie bądź nawet o pełnienie roli „agentury Moskwy”. To tenże Czech w 70. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu przekonywał na łamach organu Michnika, że to „Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu”. W ostatnim numerze GW szydzi zaś z Henry Kissingera, który na łamach „Washington Post” nawołuje do rozsądku w sprawie Krymu i Ukrainy. Czech uważa, że jego propozycje to „naftalina” i dodaje: „Tezy Kissingera oddają cele, jakie sobie postawią Rosjanie, gdy wreszcie zasiądą do rozmów z Ukraińcami. Dziś szanse na to są niewielkie, bo z głów rosyjskich wielkorządców nie wyparował jeszcze imperialistyczny szał”. Tak oto i stary Henry Kissinger jest podejrzany o uleganie Moskwie.

Czech to działacz Unii Wolności, partii, która zajmowała sie przed lata zwalczaniem „polskiego nacjonalizmu” i „ksenofobii”. Jednak to ten Czech, atakując posła Wadima Kolesniczenko z Krymu podczas jego pobytu w Polsce, użył sformułowanie, że nie jest on „prawdziwym Ukraińcem”. Przyznajmy, że to szokujące stwierdzenie stoi w całkowitej sprzeczności z głoszonymi na gruncie polskim hasłami i postulatami. Czy gdyby ktoś u nas powiedział, że Myrosław Czech, aktywista Związku Ukraińców w Polsce, obrońca UPA i jej wyczynów, nie jest prawdziwym Polakiem – „Gazeta Wyborcza” siedziałaby cicho?

Ale Czech to tylko jeden z elementów tej układanki – inny, to Miron Sycz, poseł PO, śmiejący się w kułak podczas sejmowej debaty o ludobójstwie na Wołyniu, reprezentujący Polskę podczas różnych wizyt na Ukrainie, „doradzający” prezydentowi RP jak rozminować minę pod nazwą „obchody 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu”. Pewny siebie i szyderczy, bo ma wpływ na premiera i prezydenta, bo to jego słuchają, a nie Kresowiaków pukających od lat do tych urzędów i spławianych pod byle jakim pozorem. To Sycz decyduje jak państwo polskie ma obchodzić te rocznice, a nie środowiska kresowe. Premier rządu RP nie wykazał żadnej aktywności podczas obchodów 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, nie był w ogóle obecny, tak jakby ta sprawa w ogóle go nie dotyczyła, ale kiedy tylko wybuchła „sprawa ukraińska” jego aktywność i podniecenie sięgnęły zenitu, tak jak wtedy, kiedy storpedował polsko-rosyjskie wstępne porozumienie w sprawie gazociągu Jamał II, bo – jak to uznał – nie będziemy się przyczyniać do „dewastowania polsko-ukraińskich relacji”.

Wracajmy do Ukraińców w Polsce – nie jest tajemnicą, że są obecni w mediach, na uczelniach, w IPN i agendach rządowych (także w dyplomacji). Wiadomym jest to, że mimo wielokrotnych monitów organizacji kresowych państwo polskie hojnie dotuje tak Związek Ukraińców w Polsce, jak i jego oraz „Nasze Słowo”, uprawiający od lat, bezkarnie i bezczelnie, antypolską propagandę i wychwalający wyczyny UPA. Nigdy nie spotkało się to z jakąkolwiek ingerencją państwa polskiego. Dlaczego? Skąd ten ochronny parasol, ta niesłychana tolerancja i pobłażliwość? Pytanie retoryczne.

Odnosi się tez wrażenie, że ci Ukraińcy obecni w polskich instytucjach mają wpływ na ich działanie. IPN próbuje od lat lansować tezę o polsko-banderowskiej wspólnocie antykomunistycznej czego wyrazem było wliczenie w jednym wydawnictw ofiar poniesionych przez formacje UPA po 1944 roku do ofiar polskiego podziemia zbrojnego. Ideologiczny antykomunizm i kwestionowanie prawomocności PRL jest bardzo wygodne dla postbanderowskiej wizji historii, pozwala zaliczyć ofiary po stronie UPA jako ofiary „totalitarnego państwa”, choć wiadomo, że banderowskie podziemie zwalczałoby zbrojnie każde państwo polskie. To samo odnosi się do akcji niszczenia pomników pod pozorem zwalczania „pozostałości państwa komunistycznego”. Niejako „przy okazji” niszczy się pamięć po polskich formacjach zbrojnych w czasie II wojny światowej, o 1. i 2. Armii Wojska Polskiego. Konsekwentnie próbuje się ustawić Polskę niemal jako sojusznika III Rzeszy, po tej samej stronie, po której długo walczyła UPA. Przy okazji – czy sprawa pomnika gen. Czernahowskiego w Pieniężnie, to nie jest czasem inicjatywa ukraińska, wiadomo przecież, że mieszka tam spora liczba Ukraińców przesiedlonych w czasie Akcji „Wisła”.

Podczas jednego z wieców jakie się odbyły się w tych tygodniach w Polsce, a konkretnie w Łodzi, ukraińska studentka (jedna z 13 tysięcy studentów ukraińskich w Polsce) – wznosiła banderowskie hasła wykrzykując na koniec „Smert woroham”. Obok stał europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Nie było żadnej reakcji, żadnej refleksji. To było symboliczne wydarzenie pokazujące stopień upadku elit politycznych w Polsce.

Suwerenne państwo polskie, mające reprezentować interesy narodu polskiego, nie może być zakładnikiem koncepcji politycznych jednej z mniejszości narodowej, zamieszkującej to państwo. Nie może być tak, że ta mniejszość recenzować zaczyna zachowania polskich obywateli, którzy mają odmienne od niej poglądy, nie może być tak, że może ona wskazywać palcem tych Polaków jako „agentów Moskwy”. Pewne granice przyzwoitości zostały już dawno przekroczone, mniejsza z tym, że przy akceptacji dużej części pseudoprawicowych „patriotów”, pełniących raczej rolę pożytecznych idiotów, niż świadomych i poważnych reprezentantów narodu polskiego.

Magda Braun

#2 No to alleluja i do przodu po

No to alleluja i do przodu po jak najlepszy wynik w wyborach!!

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.