Waldemar Wołkanowski
Waldemar Wołkanowski |
29.11.2014 - 19:28
Za kilka miesięcy w Wilnie odbędą się pierwsze bezpośrednie wybory mera. W grupie ubiegających się o to stanowisko będzie także reprezentant społeczności polskiej. Powtarzamy czasem, iż historia kołem się toczy, gdyż pewne wydarzenia w naszych dziejach mają po upłynięciu pewnego czasu swoją drugą lub kolejną odsłonę. W 2015 roku przypada 110 rocznica pierwszych wolnych wyborów do samorządu Wilna i - o czym niewielu pamięta - wybrania pierwszego Polaka na prezydenta miasta (burmistrza, mera - jak kto woli). Działo się to wszystko w cieniu potężnego wstrząsu, jaki naruszył porządek społeczny Imperium Rosyjskiego, w tym także ówczesnej guberni wileńskiej...
Waldemar Wołkanowski |
19.11.2014 - 16:55
Za kilka miesięcy w Wilnie odbędą się pierwsze bezpośrednie wybory mera. W grupie ubiegających się o to stanowisko będzie także reprezentant społeczności polskiej. Powtarzamy czasem, iż historia kołem się toczy, gdyż pewne wydarzenia w naszych dziejach mają po upłynięciu pewnego czasu swoją drugą lub kolejną odsłonę. W 2015 roku akurat przypada 110 rocznica pierwszych wolnych wyborów do samorządu Wilna i - o czym niewielu pamięta - wybrania pierwszego Polaka na prezydenta miasta (burmistrza, mera - jak kto woli). Działo się to wszystko w cieniu potężnego wstrząsu, jaki naruszył porządek społeczny Imperium Rosyjskiego, w tym także ówczesnej guberni wileńskiej...
Waldemar Wołkanowski |
11.07.2014 - 15:39
Biały, surowy i zupełnie nieciekawy gmach na ulicy Subocz prawie nie zwraca uwagi. Zapewne dlatego, że wzrok przyciąga kościół Misjonarzy, który znajduje się tuż obok. Miejsce, o którym mowa, jest cudownie położone na wzniesieniu. Roztacza się z niego wspaniała panorama Wilna. Dziś budynek jest opuszczony i cichy, zapomina się powoli o wypełniającym go przez dziesięciolecia gwarze, krzyku, płaczu i śmiechu tysięcy dzieci, dla których był domem rodzinnym. Tylko nie z ich woli.
Waldemar Wołkanowski |
04.05.2014 - 21:18
Arbon to, Arbon tamto, Arbon siamto…. Ileż to razy wilnianie słyszeli tę nazwę w ciągu całego roku 1931. Arbon to coś, co miało być panaceum na rozwiązanie problemów komunikacji miejskiej w Wilnie. Sprawa jej ustanowienia z pomocą szwajcarskiej firmy miała wiele wątków. Zapraszamy na drugą część opowieści, która choć nie dotyczy całości zagadnienia, to objaśnia okoliczności, w jakich zaczęły kursować pierwsze regularne wileńskie linie autobusowe.
Waldemar Wołkanowski |
18.04.2014 - 15:18
Arbon to, Arbon tamto, Arbon siamto…. Ileż to razy wilnianie słyszeli tę nazwę w ciągu całego roku 1931. Arbon to coś, co miało być panaceum na rozwiązanie problemów komunikacji miejskiej w Wilnie. Sprawa jej ustanowienia z pomocą szwajcarskiej firmy miała wiele wątków. Artykuł nie dotyczy całości zagadnienia, lecz jedynie okoliczności, w jakich autobusy się pojawiły i zaczęły kursować.
Waldemar Wołkanowski |
31.03.2014 - 12:02
Automobiliści, którzy łączyli prowadzenie samochodów z pasją sportową, prędzej czy później kierowali się w stronę lotnictwa. Włodzimierz Kurec, dzięki przyjaźni z Nielubszycem, zaczął bywać na lotnisku w podwileńskim Porubanku. Zetknął się tam z grupą młodych zapaleńców, którzy byli członkami Aeroklubu Wileńskiego. Dowiedział się, że oprócz wojskowych lotnisk w Porubanku i Lidzie, Wileńszczyźnie brakuje ośrodka do prowadzenia kursów szybowcowych. Było to problemem wobec zwiększającej się liczby członków Aeroklubu. Wołodia wziął sobie tę sprawę do serca, tym bardziej że trwały poszukiwania odpowiedniego terenu na szybowisko. Zajmowali się tym bardzo doświadczeni piloci: rekordzista Polski Mieczysław Jonikas i Kazimierz Markiewicz.
Waldemar Wołkanowski |
06.03.2014 - 15:06
Ryk małego odkrytego Forda A w ciasnych uliczkach Wilna przyciągał na początku lat trzydziestych dziesiątki ciekawych oczu. Rozpoznawano kierowcę, którego pucułowata i radosna twarz w lotniczej skórzanej pilotce rozdawała na lewo i prawo uśmiechy. Elegancki samochód budził zawsze zainteresowanie, bowiem w latach dwudziestych na Wileńszczyźnie aut nie było za dużo. Trochę ponad trzysta, w tym około stu pięćdziesięciu zdezelowanych mocno tzw. dorożek automobilowych, czyli taksówek. Zaledwie kilkadziesiąt prywatnych pojazdów osobowych należało do najbogatszych. Auto „panicza z Grzegorzewa”, jak go nazywano, wzbudzało wśród młodych tęskne westchnienia i zazdrość. Wilnianie przyzwyczajeni byli do widoku Grzegorza Kureca, który przyjeżdżał do Wilna w licznych interesach. Odkąd jego syn Włodzimierz skończył prywatne gimnazjum Wellera w 1929 roku, zaczęła się jego kariera w zupełnie innej sferze niż kręgi przemysłowe.
Waldemar Wołkanowski |
14.02.2014 - 10:29
Kiedy jestem w Wilnie, nie wiadomo który raz, gdyż dawno straciłem rachubę, przyszedł czas, gdy trochę mniej zwracam uwagę na budynki. Znam je doskonale od lat, znam ich historię, obserwuję zmiany w wyglądzie. Potrafię powiedzieć, co się w nim kiedyś znajdowało i jakie miały numery z nazwą ulicy w różnych czasach. Zacząłem spacerować po ulubionych ulicach z głową zadartą do góry lub nisko w dół. Szukam mniej mi znanych śladów z przeszłości Wilna, na które dotąd nie zwracałem uwagi. Ślady przeszłości w postaci włazów do kanalizacji z napisami: Вильнo, Wilno, Вильнюс, Vilnius znajdziemy w mieście wiele. Mnie zaintrygowała natomiast czerwonawa cegła, jaką wyłożona jest nawierzchnia kilku uliczek odchodzących od Zamkowej i Wielkiej. Postanowiłem poszukać informacji na ten temat.