Przerwa na szwendanie się
Po raz pierwszy usłyszałam o tej publikacji w Ponarach. Skoro głowa państwa po raz drugi w ciągu kilku dni odwołuje się do „ABC…” to musi być coś na rzeczy. Idę więc tym tropem.
O „ABC…” mówi się i pisze wszędzie tam gdzie wspomina się życiorys polskiego prezydenta, chcąc podkreślić jego zaangażowanie i solidarnościową działalność. Sam prezydent w „Rzepie” tak mówi o piśmie: „(…) tym poglądom dawałem wyraz już w okresie stanu wojennego, współredagując podziemne pismo „ABC. Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne”. Poświęcone ono było między innymi wspólnej walce z komunizmem narodów tamtego regionu”.
Pismo "ABC" ukazywało się w podziemiu w latach 1985-1989. Obecny prezydent był swego czasu współredaktorem tego pisma. Mało oryginalny tytuł pochodził od skrótu słów: Adriatyk – Bałtyk – Morze Czarne. Pismo "ABC" wydawano w oczekiwaniu na bliski rozpad ZSRR. Wierzono, że należy rozwijać współpracę regionalną wymierzoną w komunizm i wszelkie dążenia imperialne.
Dorobek wydawców pisma był dosyć skromny: w ciągu 4 lat ukazało się zaledwie 8 numerów pisma. Objętość pisma prezentuje się lepiej: od około 70 stron do prawie 150.
I niby wszystko pięknie, ale samych publikacji głównego zainteresowanego jak na lekarstwo. W numerze 8 z 1989 odnajduję jedyną publikację podpisaną „Bronisław Komorowski”. To wywiad z księdzem Kazysem Vaičionisem, „Moja wiara nie jest ani polska ani litewska”. Pozwolę sobie zacytować ostatnie pytanie, bo wydaje się wciąż aktualne.
B.K.: Nasza rozmowa nastraja raczej pesymistycznie. Czy widzi Ksiądz możliwość złagodzenia konfliktu polsko-litewskiego?
K.V.: Tak, gdyż sądzę, że nie ma dla Polaków i Litwinów innego rozsądnego wyjścia. Stosunki polsko-litewskie muszą ułożyć się w przyszłości inaczej, lepiej niż w minionych kilkudziesięciu latach. Dotyczy to zwłaszcza kościoła litewskiego, dla którego Polska jest przecież Matką chrzestną, a matkę chrzestną trzeba szanować.
Być może, krótkie komentarze redakcyjne są autorstwa Bronisława Komorowskiego, ale tego bez bardziej dokładnych badań stwierdzić się nie da. Skoro jednak był współredaktorem, można sądzić, że istnieje takie prawdopodobieństwo.
Co ciekawe, w numerze 3 z 1986 roku w dziale „Poglądy” trafiamy na tekst Zygmunta Komorowskiego, ojca Bronisława, zatytułowany „ Św. Kazimierz a stosunki polsko-litewskie”. Autor zastanawia się on jak mogło dojść do waśni między Polakami i Litwinami, skądinąd bratnimi narodami. Jego zdaniem sprawa sięga pokładów tzw. osobowości społecznej. „Kryje się za nią długi łańcuch grzechów obopólnych, narastających jak lawina, gdy zło rodziło i potęgowało zło. Choć, my Polacy działaliśmy przeważnie mniej brutalnie, bardziej elegancko, chciałoby się powiedzieć po „inteligencku””. Ciekawe to stopniowanie zła. Eleganckie, inteligenckie zło, zawsze mnie to w Wolandzie ujmowało.
Obecnie wznowiono wydawanie pisma „ABC…”. Wydawcy, wyjaśniają przyczyny: „nasze struktury państwowe okazały się nie tylko nie zdolne do prowadzenia polityki wschodniej, ale przede wszystkim ich zainteresowanie współpracą regionalną nie wychodzi poza czcze deklaracje”. Były współpracownik prezydenta, obecny szef wydawnictwa Antyk, Marcin Dybowski, mówi: „Nie przypuszczałem, że tak bardzo się na nim [Bronisławie Komorowskim, przyp. er.] zwiodę. Komorowski był zwolennikiem Okrągłego Stołu, a potem jego beneficjentem”. Według niego Komorowski "zdradził ideały" pisma. „Po 1989 roku postawił na karierę” – dodaje Dybowski.
Poglądy M.Dybowskiego wyraźnie rozmijają się z poglądami obecnego prezydenta. Zdaniem M.Dybowskiego: „Zachód patrzy na nas albo przez pryzmat interesów Rosji i stosunków zachodnio-rosyjskich, albo interesów Niemiec, my zaś pozostajemy niezdolni do wyartykułowania własnego, solidarnego stanowiska. Niech o losie krajów położonych między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym nie decydują obce potęgi, lecz suwerenne państwa reprezentujące nasze narody”. Pozostaje pytanie, które należałoby postawić Panu Prezydentowi: "Czy Panskie poglady z czasów działalności w "ABC.." są nadal aktualne"?
Ze zdobywaniem wiedzy jest jak z podróżą do nieznanego miejsca. Niby warto się kierować przewodnikiem i „zaliczyć” to co najważniejsze, ale coś nowego masz szansę odkryć dopiero kiedy zwyczajnie się poszwendasz. Podczas pisania pracy magisterskiej moje szwędanie prowadziło poprzez strategię wejścia polskich firm na rynek wschodni, przez gazociąg północny, przez polsko-kazachskie stosunki gospodarcze, Szestowa, by ostatecznie zakończyć się na Sołowjowie. W przeddzień obrony mój promotor upewnił się: "Pani Ewelino, Bierdiajew, tak? Pani o Bierdiajewie pisała".