Wiosna! O poranku (było prawdopodobnie południe) budzą mnie kościelne dzwony (urok mieszkania kamienicę obok Ostrej Bramy) i... słońce! Otwieram okno, by posłuchać miasta. "..ale ciepło, nareszcie, tak wymarzliśmy tej zimy, będzie już wiosna? -Aaa tak, mocno świeci, będzie, będzie wiosna!" Jak co dzień dyskusje pod moim oknem, niezmiennie o pogodzie. Dzisiaj jednak wyjątkowo, wszystkie bez wyjątku, po polsku. Jak w domu. (fot. er, "Śniadanie")
Ze śniadaniem wychodzimy na balkon, nasz skład: Francuzka, Litwinka, Łotysz, Polka i gościnnie Francuz...a i kot, to przykład zgodnego współżycia międzykulturalnego. Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że mamy podobne poglądy i we wszystkim się zgadzamy. O nie! Płaszczyzna porozumienia powstała jednak na bazie naszego podobnego podejścia do życia.
W Krakowie tracimy masę czasu na gadanie, omawianie spraw, zastanawianie się, planowanie, zanim przejdziemy do działania, o ile w ogóle dojdziemy do tego etapu. Żyjemy w świadomości nieograniczonej potencjalności swoich sił i możliwości. Jesteśmy pewnie siebie, czasem nazbyt, zarozumiali wręcz, ale bez słów tolerujemy to u siebie nawzajem. Potrafimy pięknie żyć, paląc sziszę w Czajowni, pijąc kawę na Brackiej, wygrzewając się przed Alchemią na Kazimierzu, targując na Kleparzu, kłócąc się nocami czy grupa czy jednostka jest ważniejsza, tańcząc na Szerokiej podczas żydowskiego festiwalu, godzinami pracując nad czymś zupełnie niepotrzebnym, etc etc. Po mistrzowsku potrafimy tracić czas. Tego brakuje mi w Wilnie, czasem.
Tak, tęsknie za Krakowem. Bo Kraków to Kraków.
Przeważnie po kilku miesiącach przebywania w innym kraju dochodziłam do etapu: "wszędzie dobrze, ale w Krakowie najlepiej". Dzisiaj jednak Wilno wydało mi się aż tak moje, krakowskie. Aż miło.
Nieraz pada pytanie dlaczego przyjechałam do Wilna: ciekawość miejsca. Dlaczego zostałam: ciekawość ludzi. Czasem wystarczy tylko tyle.
Subiektywny przegląd newsów. Każdego dnia czytamy pozornie tylko ważne informacje. Ucieka nam cały smak i smaczek. Oto wydarzenia o których mogliby Państwo się nie dowiedzieć.
Numer 1. Nie zapomnij wziąć papieru!
Załatwianie codziennych spraw fizjologicznych uczniów jednego z LO w Słupsku nigdy nie było tak trudne. Dyrektor szkoły uznał, że papier toaletowy to towar deficytowy i należy go...wydzielać uczniom. Kolejność jest więc następująca: najpierw do pani woźnej po wydzieloną ilość papieru toaletowego, a następnie do łazienki. Dlaczego skomplikowano życie biologiczne uczniów? Winni są uczniowie, którzy z szarych rolek zaczęli robić m.in. wodne bomby.
Numer 2. Wygraj swój pochówek!
Lokalne radio Galaxy w Bawarii przygotowało dla swych słuchaczy niezwykły konkurs. Najciekawsza jest nagroda, można wygrać... zwrot kosztów swojego pogrzebu. Jak mówią radiowcy pomysł miał pomóc przełamać tabu jakim jest temat śmierci. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagrody: 3 tysięcy euro na pochówek, już jutro.
Numer 3. Takie rzeczy tylko w Stanach!
Ślub-najważniejszy moment w życiu. W Kalifornii młodzi państwo wpadli na pomysł, że tą uroczystośc można urozmaicić i sakramentalne "tak" powiedzieli sobie poprzez... komunikator Skype. Żadna fanaberia: talu, ona w Samuel - Pan Młody przebywał w izolatce z powodu infekcji płuc, więc nie mógł spotkać się ze swoją wybranką - Helen. On był więc w szpitalu, ona w pobliskim kościele.
Numer 4. Jeśli być kobietą to tylko na Białorusi!
Świętowanie 8 Marca na Białorusi rozpoczęto już w weekend. Dzień Kobiet jest dniem wolnym od pracy, w tym roku także i dzień poprzedzający święto – poniedziałek, był wolny. Milicjanci z drogówki zatrzymywali samochody i wręczali kobietom za kierownicą kwiaty. W zakładach pracy z okazji 8 Marca panie dostały premie, organizowano koncerty, a życzenia można było składać za pośrednictwem gazet zakładowych. Żyć nie umierać!
Numer 5. Plastelina dla prezydenta!
Poszczególne polskie ministerstwa ogłosiły przetargi na materiały biurowe. Na liście zakupów pojawiła się również plastelina, a dokładnie 20 opakowań 6-kolorowej. Prócz niej zamawiane są również typowe akcesoria i przybory biurowe. Choć wymagania poszczególnych ministerstw z każdym rokiem rosną. Oto temperówki dla ministerstwa sportu muszą być koniecznie w kształcie klina i ze stopu magnezu. Długopisy dla ministerstwa kultury koniecznie muszą wyciągać co najmniej półtora kilometra linii ciągłej…a najlepiej 3 kilometry. Koń by się uśmiał!
Numer 6. Pomysłowość przemytnika bez granic!
Na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Terespolu policja zatrzymała Białorusinkę, która starała się przemycić zegarki warte 200 tysięcy złotych. Nic nadzwyczajnego? O nie! Rzeczona Pani ukryła swoje skarby termosie z herbatą, kanapkach z salami, cześć łupu zatopiona była w jogurtach, bigosie i galaretce wołowej a także… w biustonoszu. Nagrodzić za pomysłowość!
Numer 7. Na łowy do supermarketu!
Naukowcy z University od Michigan donoszą, że w centrach handlowych na całym świecie konsumenci kontynuują pierwotne zwyczaje polowania i zbieractwa. Naukowcy, przyglądając się zwyczajom zakupowym dostrzegli wyraźną analogię do zwyczajów przodków. Wyprawy do centrów handlowych przypominają wyprawy łowieckie i zwyczaj zbieractwa, stanowiące podstawę utrzymania społeczeństw pierwotnych.
Numer 8. Rugbista na Dzień Kobiet!
Na nietypowy pomysł uczczenia święta kobiet wpadli gdańscy rugbiści. Postanowili pokazać więcej niż widać podczas meczu, i nie tylko podczas meczu… Prezentem świątecznym była naga galeria zawodników gdyńskiej drużyny. Panowie wystąpili osłonięci jedynie ręcznikami lub piłkami do rugby. Pomysł pochodzi z... zajęć PR-owskich na uniwersytecie, w któych uczestniczył jeden z zawodników. To sposób, by wynagrodzić obecne fanki i przyciągnąć nowe. Ile nowych fanek przybędzie?
Numer 9. Ślizg na bosaka!
Meksykański biznesem Fernando Reina Iglesias jest od dziś najszybszym człowiekiem, który ślizga się na wodzie na bosych stopach. Nowy rekord świata wynosi 246 kilometry na godzinę. Jazda na wodzie na bosych stopach to nie lada wyzwanie. Choć na pierwszy rzut oka przypomina jazdę na nartach wodnych, to na tym podobieństwa się kończą. W tej dyscyplinie narty zastępują bose stopy, a uczestnicy liną przypięci są do helikoptera nie do motorówki.
Numer 10. Hot news!
W godzinach wieczornych grupa pracujących do późna dziennikarzy Wilnoteki wzięła udział w prezentacji unikalnych kursów wychodzenia z nałogów metodą Gienadija Szyczko. Prezentacja odbyła się w wileńskim DKP. Mimo późnych godzin uczestnicy spotkania z uwagą wysłuchali prelekcji a także wzięli udział w zajęciach praktycznych dotyczących wychodzeniu z nałogu alkoholowego, nikotynowego i innych uzależnień. Choć sama tematyka kursu jest odległa dziennikarzom, to z entuzjazmem i żywym zainteresowaniem postanowili zgłębić tajniki tej tematyki. Przeć dobry dziennikarz powinien znać się na wszystkim!
Własny samochód – to skarb. Nie powinno się ciągle dostosowywać do rozkładu jazdy autobusów (szczególnie, jeśli się mieszka daleko od miasta), jedzie się dokąd chce i jak chce (wyjątkiem jest tu przestrzegania znaków drogowych), z włączonym radyjkiem, które gra wyłącznie ulubione piosenki i ogrzewaniem, dostosowanym do własnego zapotrzebowania. A że na dzień dzisiejszy nie posiadam samochodu, to ciągle siebie pocieszam tymi słowami: „Uwielbiam jeździć komunikacją miejską. To najlepsze miejsce do uzbierania ciekawego materiału dziennikarskiego!” W rzeczywistości jest to mało zgodne z prawdą.
Już ponad rok koledzy nazywają mnie ekspertem od komunikacji miejskiej. Czasami nawet mówią do mnie: „opowiedz nam, Elitko, co ci się przydarzyło dzisiaj w autobusie” albo też opowiadają własne doświadczenia z serii „w autobusie jak na polu bitwy”.
Dzisiaj opowiem jedną z takich mini-historyjek. Kilka dni temu jechałam trolejbusem linii Saulėtekis (Wschód słońca) – Dworzec. Ponieważ był to piątek, więc po trudnym tygodniu, z całą kupą rzeczy osobistych, wracałam do domku mojej mamusi. Na początku trolejbus nie był przepełniony, więc z całym swym „bogactwem”, szczęśliwa usiadłam na jednym z wolnych miejsc obok młodego chłopaka. Strasznie lubię obserwować ludzi w miejscach publicznych, więc niewiele trudu mi wymagało dostrzec, że jeszcze czterej młodzi panowie (w wieku mniej więcej 20 lat) zajmowali miejsca siedzące. O dwa rzędy ode mnie siedziała też para obcokrajowców (widocznie studenci na wymianie) i mile obcowali w języku angielskim. Z każdym następnym przystankiem robiło się coraz trudniej o miejsce siedzące.
Ostatnio bardzo modne stało się w polityce słowo parytet.
Parytet czyli zrównanie określonych warunków społeczno-bytowych określonej grupy społecznej.
Zasada parytetu definiowanego przez nauki społeczne (socjologia, politologia) - polega na ustalaniu administracyjnym kwot rezerwowanych i przydzielanych zdefiniowanym grupom społecznym określanym przez płeć, rasę, przynależność partyjną, czy inne kryterium w instytucjach państwowych, przedsiębiorstwach, uczelniach (inaczej kwotowanie), które ma gwarantować zasadę równości reprezentacji. A jakie są „kwoty” reprezentacji Polaków na Litwie a Litwinów w Polsce?
Na Litwie z parytetem obecnie wiąże się sprawy polskiej mniejszości narodowej.
Premier stwierdza (jak już wiemy „niepartyjna” prezydent ma identyczną miarkę), że w sprawach mniejszości będzie się kierował parytetem. Jak się okazuje parytetem tzw. „litewskim” „premierowo-prezydentowym” w wersji wykrzywionej, pozbawionym logiki i sprawiedliwości. Ważne, aby do europy płynął zakłamany sygnał, że Litwa w trosce o mniejszości narodowe przestrzega wszelkich norm i konwencji europejskich.
Litwini w Polsce mogą zachować swoje nazwiska, Litwini w Polsce mogą mieć swoje nazwy na ulicach i miejscowościach, nie jest pogarszana sytuacja Litwinów w Polsce. Dlaczego tych spraw parytet nie dotyczy? Parytet ma dotyczyć oświaty, ale innych spraw NIE. Skoro Litwa nie pozwala na nazwy ulic i miejscowości oraz nie zezwala na polskie nazwiska to odpowiednio kierując się parytetem Polska również mogłaby tego zabronić.
Na Litwie nakłada się kary pieniężne za napisy polskie i używanie języka polskiego. A czy ktoś słyszał, aby wymierzono karę za napis rosyjski czy angielski? Chociażby dla zmylenia Europy Litwa mogłaby ukarać też Rosjan albo Litwinów którzy używają publicznie napisów po rosyjsku lub angielsku. Ale nie – wypada gnoić tylko Polaków.
Wróćmy do parytetu i kwot.
Skoro parytet opiera się na sprawiedliwości i porównaniach, to porównajmy to, co jest wymierne i wymowne.
Otóż w Polsce wg spisu narodowego z 2002 roku mieszkało ok. 5,9 tysięcy Litwinów. Aktualnie ambasada Litwy w Polsce podaje, że ogółem w Polsce mieszka nawet 15 tysięcy Litwinów. Inne dane mówią o 10 tysiącach. I to może być stan faktyczny na 2010, choć dziwnie, że w spisie wyszło tak mało. Litwini twierdzą, że Polaków na Litwie jest tylko 200 tysięcy. Organizacje Polskie na Litwie wiedzą, że Polaków jest nawet 350 tysięcy. Do obliczeń załóżmy, że tylko 250 tysięcy.
Na jednego Litwina w Polsce przypada więc nawet 25 Polaków na Litwie. (10tyś do 250tyś)
W Polsce procent Litwinów do ogółu ludności wynosi 0,026% (10tyś. do 38 mln.).
Na Litwie procent Polaków do ogółu ludności wynosi 7,01% (250tyś. do 3,5mln.).
Udział Polaków na Litwie jest więc 270 razy większy niż udział Litwinów w Polsce. To, przecież żaden argument dla premiera czy pani prezydent.
Polska więc ma u siebie znikomy procent Litwinów, a pozwala na zachowanie tradycji, szkół, nazw miejscowości i ulic, nazwisk, oświaty, w żadnym razie nie pogarsza istniejącego stanu mniejszości litewskiej. Litwa posiadając u siebie 25-krotnie większą mniejszość - drwi, karze, dręczy, promuje wrogość i agresję, ogranicza prawa, zastrasza, nie zwraca ziemi, zabrania nazwisk, szkodzi szkołom i ogólnie pogarsza warunki funkcjonowania Polaków na Litwie. To jest właśnie różnica pomiędzy Polską a Litwą. Tak wygląda parytet polsko – litewski.
Litwa wie, że Litwinów w Polsce jest maleńko, a mają prawa lepsze niż Polacy na Litwie i to właśnie Litwini mówią o parytecie i sprawiedliwości. To jest nic innego jak obrazowe określenie bezczelności i tupetu. Jak zrozumieć Litwinów? Pani Beata Naniewicz pisała, że kluczem jest zrozumienie mentalności litewskiej. Ja zaś uważam, że nie trzeba żadnego klucza, każdy jest człowiekiem i przede wszystkim ludzkość zawsze obowiązuje.
Litwa celowo niszczy polską mniejszość bo wie, że tak naprawdę nic jej za to nie grozi oprócz krzyków, protestów, apeli Polski czy miejscowych Polaków – a to niewielki koszt - przyznacie. Litwę nie obchodzi jej status i opinie zagranicą, najważniejsze, aby pozbyć się mniejszości – bo to strategiczny cel, a dla celu strategicznego poświęca się mniej istotne sprawy bieżące, opinie, stosunki między państwami. Te się przecież później da naprawić, a zrodzić na nowo mniejszość narodową już nie.
Takie działania są godne pogardy i obrzydzenia, gdyż Litwa nie musi dławić polskiej mniejszości, może zostawić mniejszość Polską w spokoju i przynajmniej nie pogarszać jej sytuacji. Jednak Litwa chce pogarszać i pogarsza sytuację Polaków na Litwie, równolegle powołując się na parytety i zapewniając, że dba o tę mniejszość. Premier chwali się w Europie, że polska oświata na Litwie jest najlepsza na świecie i równolegle planuje ją pogorszyć i pogarsza dbając o parytety. Gdzie więcej oszukać obłudy?
Człowiek dobry, prawy i sprawiedliwy może powoływać się na sprawiedliwość, ale żeby na sprawiedliwość powoływał się nikczemnik, dręczyciel i wyrządzający krzywdę? Odbiera mowę.
Powstały w 1952 roku film "W samo południe" jest najbardziej znanym amerykańskim westernem wszech czasów. W Polsce film ten jest często nierozumiany i traktowany jako kiczowaty western.
W wieleńskiej wersji przyjaciele nie opuścili szeryfa Willa Kane, razem z nim byli podczas walki w wyborach. Byli wraz z nim także i wczoraj, w samo południe. Wspólnie modlili się, dziękując za zwycięstwo. Czytam doniesienie: "Msza święta dziękczynna w Kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej za zwycięstwo AWPL zgromadziła kilkaset osób". I cisza. Żadnego komentarza, żadnej kąśliwej uwagi.
W 2008 roku, gdy AWPL startowało z listy numer 8, kierujący partią wierzyli, że będzie to szczęśliwa liczba, bo dla mieszkańców Wileńszczyzny ósemka jest kojarzona z 8 września - świętem Narodzenia Najświętszej Marii Panny, a 8 grudnia z świętem Niepokalanego Poczęcia NMP. Być nie może - to przeszło bez echa i jakiegokolwiek komenatrza?! Dalej: po wyborach 2008 - msza dziękczynna za sukces AWPL. W 2009 roku w 15-lecie partii w 2009, jak należy, uroczysta msza święta. I teraz, pod koniec stycznia 2011 początek kampanii AWPL - na mszy św. w kościele św. Piotra i Pawła, zabrzmiało: ”Będziemy prosić Pana Boga o wsparcie i zawierzymy się Opatrzności Bożej".
"W Polsce to by nie przeszło" - ciśnie mi się na usta. Doświadczam zagubienia i dezorientacji, ogrania mnie ten sam stan jak po oglądnięciu kabaretu "Blok wyborczy CHATA Lewickiego". Zwerbalizowana reakcja, to samoczynnie podnoszące się brwi, wykrzywiające się usta mówiące: "Ale o co chodzi?". W libretto tego muzyczno-słownego dramatu wyjaśnia mi się, że to "specyficzny humor maestro", będącego "pierwszą "skrzypką" Litwy". Być może obecna w obu przypadkach "specyficzność" nie pozwala mi przyjąć i zrozumieć jak wszyscy dookoła. Odnośnie do mszy za/od partii i kabaretu, mogę wypowiedzieć się łącznie, dla mnie to kiczowaty western. Próżno szukać na Wileńszczyźnie podzielających me odczucia.
Naturalny mój odruch: pięknie to wyreżyserowane! Idealnie zgadza się z wszystkimi zasadami prowadzenia skutecznych kampanii wyborczych. Analizując wspólnie z W.Jabłoński specjalistą od marketingu politycznego ostatnie wybory w Polsce byliśmy w stanie przewidzieć co się stanie w kolejnych dniach kampanii - co powiedzą szefowie i jak zareagują ludzie. Wydawało mi się wtedy, że wszystkie te pseudo tanie sztuczki marketingowe nie mają racji bytu, że nikt się na to nie nabierze. A jednak działało i działa nadal! Swego czasu uświadomiono mi, że w kampanii wyborczej to te czytelne hasła, proste przekazy, jasno określony przeciwnik (najlepiej wróg, atakujący nas) przeciwko któremu łączymy się we wspólnej walce i emocje decydują o skuteczności, sukcesie i ostatecznym zwycięstwie w wyborach. Choć z pozoru wydają się być zbyt czytelne, przejaskrawione i kiczowate. Jeden z kierujących komunikacją medialną w wyborach parlamentarnych PO (abstrahując już od sympatii politycznych) powiedział mi kiedyś: "To że ty się nie nabierasz i widzisz, że król nie ma szat, nie oznacza, że ludzie się nie nabiorą". Europoseł dla którego pracowałam kiedyś ujął to jeszcze bardziej dobitnie: "Panujesz nad emocjami-wygrywasz. Spróbuj zagrać kościołem, to zawsze się sprawdza".
Podstawowym celem funkcjonowania partii politycznych jest zdobycie władzy i utrzymanie jej. Nie zapominajmy o tym. Jestem gorącą zwolenniczką oddzielanie działalności partii politycznych i polityki jako całości, od Kościoła.
Bynajmniej nie chodzi mi o prostą krytykę AWPL.
Zdążyłam już zauważyć, że na Wileńszczyźnie vsio po drugomu. Jeśli szukać gdzieś niezmąconej wiary w ideały, romantycznej nadziei na lepsze jutro to tylko tutaj. AWPL to jak rodzina, nie ma negatywnych konotacji, nie ma krytyki. Jest wiara w czynione dobro, sympatia, pozytywne emocje i aura partiotyzmu unosząca się nad wszystkim. AWPL to taki potencjalny pierwszy element platońskiego państwa idealnego. Niepasujący do reszty, bo to fragment zupełnie innej układanki.
Brak alternatywy to stan najgorszy z możliwych. Tylko zdrowa konkurencja rodzi coś dobrego. Tylko kiedy mamy z czego wybierać , kiedy możemy porównać do czegoś podobnego, tego samego typu, wtedy mamy faktyczny ogląd na sprawę. Krytyka (choćby komentarz!) jest równie ważnym mechanizmem funkcjonowania władzy publicznej jak wszystkie inne demokratyczne instrumenty. Tylko że, w przypadku AWPL , krytykując nie pozostawiamy sobie żadnej alternatywy. Głupie byłoby zamurowanie drzwi wejściowych, kiedy nie mamy wyjścia awaryjnego.
Niesłychana rzecz mi się wczoraj przytrafiła. Wybierałam mamie na urodziny nowy telefon komórkowy. Obsługuje mnie młodzian.
Fot. Marian Paluszkiewicz
Pytam, czy menu aparatu jest dostępne w języku polskim. No bo mama ma taką potrzebę. Patrzy na mnie tak dziwnie i mówi: „Ale jesteśmy na Litwie, tu język litewski jest promowany”. Zatkało mnie, choć nieczęsto się to zdarza. Taki młody, a już….
Wybory, które się odbyły i pokazały coś co zawsze trzeba będzie udowadniać wszem i wobec. To, że Polacy na Litwie silni są i basta.
Wynik wyborów na pewno jest nie w smak większości litewskiej, a szczególnie fanatycznym politykom, nastawionym agresywnie przeciwko mniejszości polskiej na Litwie. Jednak to jest fakt, który jeśli nie oni, to następne pokolenie zaakceptuje zupełnie naturalnie. Gdyż w następnym pokoleniu prawdopodobnie nie będzie takich brutalnych fanatyków litewskich. Z drugiej strony z samej natury rzeczy nigdy nie będzie takiego okresu dla mniejszości polskiej na Litwie, kiedy będzie mogła ona odetchnąć z ulgą i odpocząć. Marginalizacja fanatyków litewskich przez samych Litwinów byłaby najlepszym lekarstwem dla społeczeństwa litewskiego jak również dowodem i oznaką tego, że Litwini jako naród stają się silni, pewni, bez bzdurnych obsesji, strachów i kompleksów polskich. To jednak dopiero za 50 i 100 lat, a co dziś?
Wynik wyborczy bardzo cieszy i powinien cieszyć. To nie jest jednak kres możliwości AWPL, bo pomimo iż udało się powiększyć „poprzedni stan posiadania” jest jeszcze sporo rezerwy, a to bardzo budujące. Ważne jest to, że AWPL zadziałała tam, gdzie wcześniej nie była aktywna. Decyzja bardzo dobra i prawidłowa, gdyż nawet w trudnych lub wątpliwych dla AWPL miejscach wystawiać swoich kandydatów bezwzględnie trzeba. Co pokazały wybory, mogą one być bardzo ważne kreując kluczową wartość dodaną dla AWPL. Co dalej?
Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że przed sobą AWPL ma większe wyzwanie - wybory do sejmu. Trzeba zbudować silniejsze struktury partyjne w obwodach, w których już udało się po raz pierwszy zdobyć mandaty. Przy wyborach parlamentarnych to może mieć ogromne znaczenie i może być tym najważniejszym czynnikiem, który przeważy przyprzekroczaniu progu wyborczego. Wiemy dokładnie ile jest Polaków na Litwie i nasza reprezentacja w sejmie litewskim jest dalece nieproporcjonalna do logicznego stanu, który być powienien. I to jest fakt, który trzeba zmienić bezdyskusyjnie już w nadchodzących wyborach. O tym od dziś trzeba mówić na wszelkich spotkaniach, wydarzeniach, imprezach. To jest kluczowa sprawa. I trzeba się do zacząć przygotowywać jak najwcześniej - już dziś.
Kolejna ważna sprawa wg mojego uznania, to zbudowanie grona osób tak samo wpływowych i ważnych jak Tomaszewski. Jest za duży dystans pomiędzy Tomaszewskim, a pozostałymi osobami w partii. Wiemy, że w każdej partii na świecie jest lider i reszta. Jednak im większe, solidniejsze i silniejsze jest grono w partii tuż za liderem, tym lepiej dla partii i wyborców. Fachowcy i znawcy z ekonomii, socjologii, rolnictwa, finansów, ubezpieczeń, polityki zdrowotnej, komunikacji rozpoznawalni, promowani przez własną partię, staną się silnym trzonem partii. Jak w każdej partii tak i pewnie w AWPL jest walka konkurencyjna (normalna i potrzebna) między kandydatami na miejsce na Litwie, a ich obecny status najczęściej określa obecne miejsce na liście wyborczej. I czasami moim zdaniem na dalszych miejscach listy wyborczej byli ludzie, którzy byli zdecydowanie za daleko ze swoimi umiejętnościami i potencjałem. Czy coś w tej liście zmieniać i zacząć promować nowe twarze kierownictwo powinno zdecydować juz dziś.
Większość ludzi ma bardzo, złą opinię o politykach, polityce i panujących tam zasadach. Wiele osób zupełnie naturalnie nie chce brać w tym udziału. Stąd czasem znajdują się w partiach ludzie przypadkowi, którzy wtedy bardziej szkodzą niż pomagają. Apeluję więc do osób, którzy czują się, że mogą zdziałać wiele, ale również są obiektywnie profesjonalni i wykształceni by angażowali się w działalność AWPL. Jest to ogromne ważne, aby partia ceniona za polskość byłaby postrzegana też jako partia fachowców i polskiej elity.
Co my możemy wymagać od siebie jako społeczności? Otóż społeczeństwo polskie na Litwie, również powinno wykonać zryw do przodu. Mam wrażenie, że często Polacy na Litwie są jakby niedookreśleni. Czasem jestem Polakiem, a czasem nie jestem. Czas się jednoznacznie określić. Bez kompromisów. Jeśli jestem Polakiem, to kupuję i czytam też prasę polską, słucham też polskiego radia, oglądam też telewizję po polsku, dbam i uczę się polskiego, mówię do Polaków po polsku, oddaję dzieci do polskiego przedszkola i polskiej szkoły, chodzę na polskie imprezy, żyję po polsku. Aktywnie wspierając się nawzajem osiągniemy więcej. Mobilizacja powinna być nie tylko na wybory, ale i w życiu codziennym. Taki jest los mniejszości.
Historia odnoszenia się do sprawy mniejszości narodowych na Litwie przez Pana Wysokiego Komisarza OBWE ds. Mniejszości Narodowych Knuta Vollebaeka ma długą i obfitującą w liczne zwroty akcji historię. Wydaje się, że problem tkwi w tym, że sam Pan Komisarz nie wie jak rozwiązać sprawę, by nie naprzykrzyć się którejkolwiek ze stron. Jak to w polityce międzynarodowej bywa, dobry (ale nie bardzo dobry) dyplomata musi być jak kogut na wietrze, ładnie się prezentować, z łatwością i zgrabnością otwierać się na nowe wiatry.
Odsłona 1. „OBWE: Ingerować”. Latem 2009 roku Vollebaek przyjechał do Wilna na sesję OBWE. Choć problemy polskiej mniejszości były podejmowane jedynie (albo „aż”. Historia pokazuje, że w kuluarach niejednokotnie załatwia się sprawy szybciej i skuteczniej) w kuluarach, jednoznacznych wypowiedzi, wręcz deklaracji wysokopostawionych nie brakowało. Wysoki Komisarz stanął po stronie mniejszości narodowych mieszkających na Litwie, poparł dążenia litewskich Polaków do uprawomocnienia pisowni nazwisk polskich w dokumentach litewskich. Wyraźnie podkreślił, że „Litwa nie powinna bać się polskich nazw ulic i pisowni polskich nazwisk”. Zaproponował, by w litewskich miejscowościach, gdzie większość stanowią przedstawiciele mniejszości narodowych, zezwolić na zamieszczanie dwujęzycznych tablic z nazwami ulic, na przykład w językach litewskim i polskim. Cieszono się, że komisarz wypowiada się w kwestii pisowni, jak to ujął ówczesny szef polskiej delegacji parlamentarnej OBWE P.Poncyliusz: „dosyć jasno”. "Zalecamy używanie dwujęzycznych tablic z nazwami ulic. Są różne możliwości rozstrzygania tego problemu”. Być może mnogość tych „możliwości rozstrzygnięcia sporu” i zajęcia przez OBWE jednoznacznego stanowiska, doprowadziło do ostatecznej niemocy w tej sprawie?
Odsłona 2. „OBWE: Nie ingerować”. Jesień 2010, na Litwę ponownie przybywa Vollebaek. I tym razem celem wizyty było omówienie sytuacji mniejszości narodowych w regionie OBWE (także ocena przygotowań Litwy do przewodniczenia tej organizacji w 2011 roku). Zdaniem Wysokiego Komisarza problemy z używaniem języka mniejszości każdy kraj powinien rozwiązywać we własnym zakresie. Zaproponował nawet litewskim władzom kilka skuteczny propozycji rozwiązań, ograniczając się jednak do luźnych i ostrożnych sugestii. Komisarz OBWE powiedział też, że "integracja jest kwestią obustronną". "Są na przykład pewne prawa mniejszości, które powinniśmy uwzględnić, takie jak prawo do nauki w języku ojczystym" - podkreślił. Jednocześnie zwrócił uwagę, że "należy przypomnieć mniejszościom, iż żyjąc w społeczeństwie, mają też pewne obowiązki, jak na przykład nauczenie się języka państwowego". W rozmowie z mediami litewskimi komisarz stwierdził, że sytuacja mniejszości narodowych na Litwie jest dosyć dobra w kontekście innych krajów europejskich. Według urzędnika Litwa nie jest krajem, na którym OBWE się koncentruje, ponieważ w innych krajach europejskich istnieje więcej problemów. I pięknie. Rączki czyste. Wasz problem - sami więc go rozwiążcie.
Odsłona 3. „OBWE: A co nam się opłaci bardziej?”. Luty 2011, na Litwę przybywają zwiadowcy Vollebaeka: Vincent de Graaf i Jennifer Croft. Podczas poprzedniej wizyty Wysoki Komisarz nie spotykał się z przedstawicielami mniejszości narodowych na Litwie, w tym ze reprezentantami społeczności polskiej, co zostało mu wytknięte. Błąd postanowił naprawić wysyłając swych doradców. Jak Bóg przykazał, spotkali się z przedstawicielami mniejszości. Pierwsze spotkanie, prosto po przyjeździe z lotniska odbyło się w siedzibie Rady Wspólnot Narodowych. Prezes Rady Mahir Gamzajey nalegał, żeby na spotkanie z przedstawicielami OBWE byli obecni również przedstawiciele innych wspólnot narodowych Litwy. Tak też się stało. Spotkanie było o tyle ważne, że przedstawiciele wysokiego komisarza mogli poznać opinię mniejszości narodowych na temat przestrzegania ich praw. Ja odniosłam wrażenie, że choć przejawiali wszystkie zasady aktywnego słuchacza, mimo wszystko opierali się na dostarczonym im bezpośrednio przed lotem konspekcie i wytycznych. Sami zaś wiedzy rozeznania w temacie nie mieli. Trudno ich oskarżać, nie mogą znać się na wszystkim przeć. Niezmordowani doradcy Wysokiego Komisarza jeszcze tego samego dnia (choć wcześniej narzekali na zmęczenie i opóźniony lot) spotkali się z przedstawicielami Związku Polaków na Litwie oraz Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”. Wszystkie te spotkania i wysłuchania posłużą do sporządzenia raportu końcowego dla Wysokiego Komisarza.
Bardzo optymistyczne, ale i naiwne byłoby trwanie w przeświadczeniu, że wizyta przedstawicieli OBWE podważa stanowisko litewskiego szefa MSZ A. Ažubalisa (który nota bene przewodniczy obecnie OBWE), mówiącego, że „mniejszości narodowe na Litwie nie mają problemów”. Jeszcze większą naiwnością sądzenie, że ta wizyta coś zmieni. Dyplomaci nie działają doraźnie, nie rozwiązują tutaj i teraz problemów. Nie przyjeżdżają na Litwę z myślą: „wysłuchamy, porozmawiamy, dowiemy się jak naprawdę sprawa wygląda – i zadziałamy jak należy”. Doskonale znają uwarunkowania międzynarodowe, liczą się z politycznymi zależnościami i długofalową strategię. Niczym lekarze, zadziałają przede wszystkim tak by nie zaszkodzić. Sobie przede wszystkim.
Warto przy tym pamiętać, że system OBWE opiera się na przekonaniu, że osiąganie konsensusu przez wszystkich członków organizacji jest skuteczniejsze niż narzucone regulacje, które w praktyce są nieefektywne. Dokumenty OBWE, odnoszące się do praw mniejszości narodowych, jak Rekomendacje z Bolzano czy Haskie Rekomendacje zalicza się do tak zwanego soft law. Ten typ quasi-prawa posiada wymiar polityczny i właściwie pozbawiony jest mocy prawnie wiążącej. Europejskie instytucje, także OBWE nie są zbyt chętne, by egzekwować prawo w sytuacji, jeśli nie dotyczy to interesów największych państw członkowskich. Ograniczają się zatem zaledwie do stonowanego odnoszenia się do sprawy.
Ostatnio w jednej z audycji w Radiu Swoboda na temat demokracji padła taka oto myśl: „Demokracja, czy nie-demokracja? Jaka różnica? Najważniejsze myśmy rozumieli zasady gry”. Wydaje się, że w przypadku OBWE i skutecznego działania na szczeblu międzynarodowym najważniejsze jest zrozumienie zasad gry. W dyplomacji, po pierwsze nikt nigdy się nie spieszy (przypomina mi się, mądrość życiowa, którą usłyszałam pracując w polskim MSZ: „Pani Ewelino, proszę się tak nie spieszyć, spieszą się mniej inteligentni. Ludzie mądrzy mogą sobie pozwolić na spokojną pracę, z szacunku do swojego potencjału intelektualnego – proszę się nie spieszyć”), po drugie nikt nie działa pochopnie, po trzecie nikt nie działa samodzielnie, bez powiązania i odniesienia do czegoś/kogoś innego. Wielka pajęczyna powiązań i zależności. W skuteczności przekazu najważniejsze są kanały dotarcia. Czasem skuteczniejsze są te poboczne i mniej formalne i oficjalne.
Jak nie lubię pana posła Artura Górskiego za jego dramatyczny głos i histeryczne wręcz podejście do spraw Polaków na Litwie, to być może pisząc list do OBWE, proroczo wręcz przewidział zwycięstwo i skutki jakie może za sobą ponieść sukces w wyborach samorządowych przez AWPL. „Tylko kontrola samorządów Wileńszczyzny przez Polaków daje jakąkolwiek szansę, że mimo pogarszającej się sytuacji polskiej mniejszości, przetrwa ona na swojej rodzinnej ziemi”. Nie liczmy na rozwiązanie sytuacji przez unijne instytucje, przez OBWE. Miejmy je na uwadze. Działajmy jednak sami, lokalnie.
Nie prośmy, by się nami zainteresowano, działajmy na tyle efektownie i skutecznie, by nie można było się niezainteresować.
Jest to wg mnie jeden z najpiękniejszych i najmądrzejszych tekstów jaki powstał w ostatnim okresie.
Pytasz mnie: „Co to jest Patriotyzm?
Na co komu potrzebna Ojczyzna?…”
Roztapiamy się w tyglu Europy,
A ja tylko o ranach i bliznach…
Dziwisz się, po co ten cały bagaż:
Hymn, sztandary, historia i wiersze…
Jak wyjaśnić to komuś, kto chętnie
Czyta tylko instrukcję playstation?…
Wiem… Nie było już dawno tu wojen…
Jest internet, McDonalds i stringi…
Mądrych ludzi obrzuca się błotem…
Na przywódców ogłasza castingi…
Rządzą chłopcy w przykrótkich spodenkach,
Chleb drożeje, tanieją igrzyska…
Rozszczekała się w mediach nagonka;
Lepkie kłamstwo wylewa się z pysków…
Złodziej dzierży dziś klucze do banku…
Błazen mieni się dumnie Stańczykiem…
„Autorytet” wystawię na sprzedaż
Swe poparcie – za euro-srebrniki…
Mówisz mi: „To jest chyba normalne!
Cały świat przecież „jedzie po bandzie”…
Dla nas liczy się, wiesz… Tu i teraz…
Taki czas… Bawmy się w Eurolandzie!”
„Wolność mamy… Więc „róbta co chceta!”
Kto nie umie się bawić, niech spada!…”
Ja coś mówię o tańcu Chochoła,
Ty nie kumasz nic z tego, co gadam…
Masz licencjat, brak zasad i power.
(Chamski Pi-aR pozwoli wyjść z cienia) …
Nauczyli cię prawie wszystkiego,
Odebrali zaś zdolność myślenia…
„Miałeś, chamie, złoty róg, (…)
ostał ci się ino sznur”
„A mury rosną, rosną, rosną…
Łańcuch kołysze się u nóg…”
Pytasz mnie: „Co to jest PATRIOTYZM?”…
Wielu mędrków wciąż nad tym się trudzi…
Patriotyzm na dziś – to mieć dzieci…
I wychować je… Na dobrych ludzi…
Tutaj wspaniałe wykonanie tego utworu przez barda Lecha Makowieckiego (na tle filmu, który przedstawia okolicznościowe uroczystości, jakie odbyły się w środę 21 lipca 2010 w trakcie pieszej pielgrzymki Suwałki - Wilno - http://www.youtube.com/watch?v=KGsqQo9FYAE ):
Minister Spraw Zagranicznych Litwy Audronius Ažubalis, był uprzejmy ostatnio oznajmić, że “mniejszości narodowe na Litwie, w tym mniejszość polska, nie są dyskryminowane, a stosunki polsko-litewskie należy budować na zasadach partnerstwa strategicznego”.
Oczywiście o tym, że na Litwie żadnej dyskryminacji mniejszości narodowych nie ma i wszystko jest w najlepszym porządku, wiemy od litewskich polityków, nie od dziś. Te wszystkie narzekania, o pisownię nazwisk, o posługiwanie się językiem polskim, o szkolnictwo, to rzecz jasna, zdaniem przedstawicieli władz Litwy, tylko wymysły niektórych przedstawicieli polskiej mniejszości. Słowem, nijakiej dyskryminacji mniejszości na Litwie nie ma i nie było.
No niech tam, co w gruncie rzeczy mogą władze zrobić innego, niż bronić swojego stanowiska, nawet jeśli robią to wbrew oczywistym faktom. Taka już widać uroda władzy.
Atoli pojawia się tutaj pewna logiczna sprzeczność. Skoro bowiem stosunki polsko litewskie mają być i strategiczne, i partnerskie, to i polska mniejszość na Litwie powinna być strategicznie i partnersko potraktowana. Tymczasem trudno dopatrzyć się takiego traktowania, zwłaszcza w świetle obowiązujących w Europie standardów, jakoś odmiennych od tych obowiązujących na Litwie. Wystarczy przecież przejechać przez granicę, skręcić na Puńsk i zobaczyć, że coś, co z perspektywy Wilna jest nie do pomyślenia, z perspektywy Warszawy wydaje się czymś zupełnie normalnym. Niedowiarkowie mogą pojechać jeszcze dalej, może pod Opole, a może nawet do takiej Wenecji Euganejskiej, Południowego Tyrolu, czy południowej Słowacji. Tak się składa, że jakoś nikt w Budapeszcie i Bratysławie nie krzyczy o strategicznym partnerstwie węgiersko – słowackim, wręcz przeciwnie, ale te kilkaset tablic węgierskich udało się jakoś postawić na słowackiej ziemi, a i szkolnictwo węgierskie też jakoś funkcjonuje niezagrożone.
Może zatem zamiast dąć w surmy o strategicznym partnerstwie, władze litewskie postarają się, żeby było po prostu normalnie. Może zamiast wielkich słów, władze powinny dostrzec tych kilka, czy kilkanaście procent swoich obywateli, którzy chcą zachować swoją tożsamość? Może wezmą przykład ze Słowaków,Włochów, czy takich Finów?
Bo jeśli Litwie przychodzą te drobne w sumie ustępstwa z taką trudnością, jeśli się tej polskości tak obawia, to niechże nie zawraca głowy z partnerstwem i to jeszcze strategicznym. Bo takie deklaracje trudno inaczej potraktować jak tylko grę. Zresztą mało wyrafinowaną.
Praktycznie wszystkie duże markety w tym roku w Boże Narodzenie i Sylwestra, 25 grudnia i 1 stycznia nie będą czynne, a w okresie świątecznym - 24, 26 i...
Film „Plica Polonica” Agaty Tracewicz został najlepszym litewskim filmem krótkometrażowym na zakończonym w niedzielę, 19 listopada, w Wilnie 21. Forum...
Litewski Związek Tłumaczy Literackich tegoroczną swoją Nagrodę Przyjaciół (Bičiulių premiją) przyznał Instytutowi Polskiemu w Wilnie – poinformowano we...
Na prośbę lekarzy papież Franciszek odwołał swoją podróż do Dubaju na konferencję klimatyczną ONZ w dniach 1-3 grudnia - poinformowało biuro prasowe...
Publikacje wyrażają jedynie poglądy autorów i nie mogą być utożsamiane z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie"