Minister energetyki Litwy, Arvydas Sekmokas, odbył kolejną serią rozmów z Amerykanami na temat poszukiwania i eksploatacji litewskich pokładów gazu łupkowego. Litwa w tej kwestii zachowuje się podobnie jak Polska. Ma jednak znacznie gorszy start, co usprawiedliwia Wilno, a powinno niepokoić w stosunku do Warszawy.
Rozmowy tym razem toczyły się na Litwie (kilkanaście dni temu do USA udał się Sekmokas) i dotyczyły nie tylko wydobycia litewskiego gazu (to perspektywa co najwyżej średnioterminowa), ale przede wszystkim dostaw z USA. Aby możliwa była realizacja obydwu przedsięwzięć, Litwini muszą wybudować w Kłajpedzie terminal, który byłby technologicznie zdolny do przyjmowania gazu łupkowego. Jest to inwestycja tak znaczna, że państwo litewskie, nawet przy wsparciu prywatnych inwestorów, nie byłoby w stanie jej zrealizować. Potrzebne są więc technologia i doświadczenie, które posiadają firmy z USA. Jak zwykle w takich przypadkach, w sprawę zaangażował się rząd amerykański, chętnie łączący projekty biznesowe ze wzmacnianiem swej obecności w ważnych dla niego rejonach świata.
Litwini zdają sobie sprawę z tego, że terminal to dla nich jedyna realna (biorąc pod uwagę koszty) szansa na choćby częściowe uniezależnienie się od dostaw rosyjskich. Jeśli okaże się, że Amerykanie wyrażą zgodę na tak niską cenę gazu, by w połączeniu z kosztami transportu nie przekraczała ona cen Gazpromu, cała inwestycja będzie wielkim sukcesem Wilna. Taki scenariusz nie jest niemożliwy lub szalenie trudny do realizacji, ponieważ Litwini płacą jedną z najwyższych stawek w Europie za gaz z Rosji.
Terminal ma powstać w 2014 roku. Do tego czasu wiele może się jednak zmienić w energetycznym układzie sił. Dużo do powiedzenia ma Polska, która stara się rozbudować system interkonektorów gazowych i intensywnie poszukuje inwestorów, którzy chcieliby podzielić się z nią technologią wydobycia łupków i eksploatowania znacznych pokładów gazu w Polsce. Jeśli się to uda, możliwość zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Litwy będzie kusząca - zwiąże wszak Wilno z Warszawą bardziej niż jakiekolwiek deklaracje polityczne. Ma to znaczenie szczególnie teraz, gdy napięcie w stosunkach dwustronnych wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie.
Ważna jest także reakcja Gazpromu. Jeśli jego szefowie w porę przyznają, że wysokie ceny gazu dla Litwy mogą doprowadzić do utraty tego rynku zbytu i osłabienia wpływów Rosji w regionie, być może obniży cenę surowca. Wydaje się mało prawdopodobne, by odwiodło to rząd litewski od robienia interesów z Amerykanami. Będzie to wtedy podwójny sukces, który wyjdzie Litwinom na dobre bardziej niż można by się spodziewać. Polska zaś nie powinna się tak spieszyć z wydawaniem koncesji eksploatacyjnych i oddawaniem złóż firmom zagranicznym. Dla Warszawy priorytetem powinno być pozyskanie technologii i kapitałów, bo nasi lokalni gracze z pewnością poradzą sobie z resztą sami. Zamiast stawiać się w roli, jaka przypadła w udziale wielu państwom południowoamerykańskim i afrykańskim, powinniśmy wykorzystać łupki jako podstawę swej niezależności energetycznej, a nie jako gazową odskocznię od Moskwy wprost w objęcia Waszyngtonu. Tylko w takim wypadku będziemy mogli stać się atrakcyjnym partnerem w dziedzinie energetyki dla naszych sąsiadów.
Litewski sejm przyjął ustawę o zmianie prawa oświatowego. Przedstawiciele mniejszości narodowych argumentują, że nowe przepisy doprowadzą do zamknięcia wielu szkół, w których treści nauczania przekazywane są w językach mniejszości.
Rząd Andriusa Kubiliusa argumentował, że podstawowym celem nowej ustawy jest lepsze opanowanie przez młodzież z mniejszości narodowych języka litewskiego. Według sondaży przeprowadzonych na zlecenie rządu, mniejszości niedostatecznie znają jedyny oficjalny język na Litwie, co utrudnia im znalezienie dobrze płatnej pracy, a także ogólnie obniża ich poziom przystosowania do życia w państwie. Przepisy stanowią, że jeśli w danej miejscowości działają dwie szkoły, np. litewska i polska, a w szkole mniejszości narodowych uczniów jest niewielu, placówka ta zostanie zamknięta, a uczniowie będą uczęszczać do szkoły litewskiej. Według szacunków AWPL, spowoduje to zamknięcie połowy ze 120 szkół, w których naucza się po polsku.
Problem ten jest o tyle palący i uderzający w podstawy prężnej działalności kulturalno-oświatowej litewskich Polaków, że wielu z nich mieszka we wsiach i miasteczkach. To rozdrobnienie przekłada się na wiele szkół (właściwie szkółek) z niewielką liczbą uczniów. Działacze polscy uważają, że to poważny krok na drodze ku lituanizacji mniejszości narodowych.
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że widmo ustawy, tak często prezentowane w polskich mediach, oddala się, ponieważ rząd Litwy przekazał projekt nowego prawa "do konsultacji" polskiemu MSZ-owi. Audronis Azubalis oświadczył jednak, że celem jego resortu były nie "konsultacje", ale "zakomunikowanie" zmian. To doprawdy dosyć mętne tłumaczenie. Jeśli miało służyć jedynie poinformowaniu Warszawy, rząd mógł zostawić tę kwestię i poczekać, aż parlament przegłosuję nową ustawę oświatową. Co to za różnica, czy Polska dowie się o niej ante czy post factum, skoro rezultat będzie taki sam?
By weszła w życie, ustawa musi zostać podpisana przez prezydent Grybauskaite. Zapowiedziała ona, że uczyni to tylko wtedy, gdy będzie miała pewność, że nowa ustawa nie upośledza uprawnień litewskich Polaków w porównaniu do tych, jakimi cieszą się polscy Litwini. Niektórzy uznali te słowa za zapowiedź weta. Sugeruję jednak poczekać, gdyż trudno jest przewidzieć decyzję pani prezydent. Nie zmienia to wszakże faktu, że Litwini po raz kolejny pokazują, jak wielki mają kompleks wobec Polaków i nie tylko (chodzi przecież także o Rosjan). Mały naród w środku Europy (o tak, wystarczy wybrać się na wycieczkę z Wilna do Uteny i ujrzy się znak - my mamy swój środek, Białorusini swój, więc i Litwini nie powinni udawać, że to oni nie mają racji) maluje wszystkie swoje traumy pędzlem tak grubym, że zamazuje nawet te momenty w historii, w których nikt Litwinów nie zmuszał np. do polonizowania się. Po raz kolejny zapominają, że w XIX wieku znalazła się grupa intelektualistów, którzy arbitralnie orzekli, że chłopa spod Kowna należy uznać na esencję litewskości. Nie winię ich za to, ponieważ w podobny sposób tworzono i inne narody w XIX wieku (nie tylko małe, ale i bardzo liczne, np. włoski). To, że pół wieku po rozpoczęciu forsownej rusyfikacji sprawę tożsamości trzeba było nakreślić bardzo jasno na zasadzie kontrastów, nie oznacza, że teraz nadal trzeba wierzyć w uniwersalność dziewiętnastowiecznych środków.
Przykład Litwinów bojących się szkolnictwa mniejszościowego powinien uzmysłowić wielu polskim politykom (i nie tylko im), że dramat dziejów Europy Środkowej polega na tym, że każdy z tutejszych narodów dał sobie wbić do głowy niemiecki rodzaj nacjonalizmu, zasadzający się na języku i ostrych podziałach etnicznych. Było to rozumowanie trafne, gdy trzeba było walczyć w sposób oczywisty o utrzymanie odrębności. Teraz jednak czas uświadomić sobie, że model taki dawno przekwitł i nie zanosi się na to, by musiał wybujać na nowo. Mamy szansę budować patriotyzm nowoczesny, oparty na pracy i poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę - słowem, patriotyzm zachowań i postaw codziennych. Co więcej, winien być to patriotyzm myślenia: "wiem, skąd jestem i wiem, skąd są oni". "Oni" to także Litwini.
Możemy różnić się pod wieloma względami. Możemy mieć całkowicie odmienne spojrzenie na niektóre wydarzenia o znaczeniu przełomowym dla regionu, ale wbijmy sobie do głowy, że lęki w rodzaju Niemca z pikielhaubą niosącego aryjską wyższość nabitą na bagnet lub polskiego szlachcica wymachującego koncerzem i krzyczącego "tu jest wszędzie Sarmacja" to intelektualna błazenada.
Bracia Litwini, nigdzie nie znajdziecie lepszego przyjaciela niż tu, nad Wisłą.
We czwartek, 10 października, odbędzie się uroczyste posiedzenie Senatu Uniwersytetu Wileńskiego, podczas którego zostanie nadany tytułu doktora honoris...
Nauczycielka ekspert muzyki w Gimnazjum im. Władysława Syrokomli w Wilnie Renata Juzokienė znalazła się w gronie laureatów nagrody „Wileński Nauczyciel...
We czwartek, 10 października, w akademickim kościele św. Janów w Wilnie odbyło się uroczyste posiedzenie Senatu Uniwersytetu Wileńskiego, podczas którego...
Japońska organizacja Nihon Hidankyo, domagająca się likwidacji broni jądrowej, została w piątek, 11 października, laureatem tegorocznej Pokojowej Nagrody...
Publikacje wyrażają jedynie poglądy autorów i nie mogą być utożsamiane z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie"