Zwycięstwo PiS - Polska i Samodzielnie?


Ostateczne wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce AD 2015. Fot. TVP.INFO
Jeżeli potwierdzą się wstępne wyniki wyborów do Sejmu i Senatu RP, będzie to największy sukces prawicy. Partia Prawo i Sprawiedliwość zdobyła ok. 37,7 procent głosów i 232 mandaty w 460-osobowym Sejmie, czyli może samodzielnie powołać rząd większościowy. Jak dotychczas żadne ugrupowanie polityczne w III RP nie miało jeszcze takiego luksusu, a do tego poparcia Prezydenta - Andrzej Duda jako jeden z pierwszych złożył gratulacje Jarosławowi Kaczyńskiemu i Beacie Szydło. Poprzednio (w 2011 r.) rządząca przez dwie kadencje w Polsce Platforma Obywatelska zdobyła nawet większy odsetek poparcia (39,18 proc.), jednak inny rozkład mandatów dał im zaledwie 207 miejsc w Sejmie, czyli do teoretycznej większości (231 posłów) potrzebny był koalicjant. Dziś na PO oddało swe głosy zaledwie 23,6 proc. wyborców, którzy przyszli do urn, a frekwencja sięgnęła 51,6 proc. uprawnionych do głosowania.
Wpływowym nowicjuszem w nowym Sejmie będzie Paweł Kukiz, którego ugrupowanie Kukiz`15 zdobyło 8,7 proc. głosów (trzeci wynik w tych wyborach), natomiast po raz pierwszy najprawdopodobniej w polskim parlamencie zabraknie przedstawicieli lewicy - Zjednoczona Lewica zdobywa zaledwie 7,5 proc. głosów, a koalicje w Polsce obowiązuje 8-(a nie 5-)procentowy próg wyborczy. Lepiej od szerokiej, lewicowej koalicji wypadł nawet Ryszard Petru i jego .Nowoczesna, która zdobyła 7,7 proc. głosów, uszczkniętych przede wszystkim Platformie Obywatelskiej.

Na granicy progu wyborczego balansuje współrządzące z PO Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) - 5,2 proc. poparcia to także porażka w porównaniu z 8,36 proc. przed czterema laty. Kciuki wciąż zaciska także Janusz Korwin-Mikke - wstępne sondaże dają jego ugrupowaniu KORWiN 4,9 proc. poparcia, więc tu nawet 0,11 proc. może zadecydować o wejściu do parlamentu jeszcze jednego ugrupowania - wówczas PiS będzie musiał szukać koalicjanta. Oficjalne wyniki wyborów zostaną ogłoszone w najbliższy wtorek.

Zwycięstwo prawicy i porażka liberalnej PO od dawna były do przewidzenia, najważniejszą intrygą tych wyborów pozostawała kwestia rozmiaru owego zwycięstwa i nowego układu sił. Wyniki sondażu exit poll niewiele różnią się od ostatnich badań przedwyborczych, zresztą tym razem chyba po raz pierwszy pomimo ciszy wyborczej aż tak szeroko w polskim internecie pojawiały się "przecieki" z sondaży - już w niedzielne popołudnie można było je znaleźć pod przykryciem np. "cen na bazarku": "najdroższe" były "pistacje" lub "kaczki" (PiS), za "okazyjną" cenę można było nabyć "ośmiorniczki" lub "pomidory" (PO), na trzecim miejscu od początku były "ciasteczka" (z angielska "cookies"...). Dla chętnych podawano także ceny "umywalek" (od skrótu ZLew - Zjednoczona Lewica), "muszek" (kto kiedy widział Korwina bez muszki?), "jabłek" lub "koniczyny" (wiadomo - PSL), której nie wolno pomylić z "pietruszką"(.Nowoczesna i Petru). W niedawnych wyborach prezydenckich brylowały dla odmiany kiełbasy: "podwawelska" (wszak wiadomo, kto jest z Krakowa!) i "myśliwska" (a jakże, wszak z Litwy, to musi polować).

Większość obserwatorów polskiej sceny politycznej podkreśla, że taki wynik wyborów nie świadczy o radykalizacji, czy też ostatecznym przesunięciu się na prawo sympatii politycznych Polaków, tylko o pragnieniu głębokich i poważnych zmian zarówno w elitach kraju, jak i w systemie sprawowania władzy. Frustracja wyborców i niezadowolenie ze sposobu zarządzania koalicji PO-PSL, wspieranej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego dały szansę zaistnienia w polityce całkiem nowym ugrupowaniom, ale też umocniły pozycję PiS-u, który w ostatnich latach włożył sporo wysiłku w budowę całkiem nowego wizerunku. To właśnie Beata Szydło i Andrzej Duda pokonali Ewę Kopacz i PO pomimo europejskiego sukcesu Donalda Tuska, dobrych wyników polskiej gospodarki oraz imponującego rozwoju infrastruktury.

Nowe autostrady i dopłaty unijne wyprowadziły Polskę dosłownie w pole, ponieważ grupą zawodową, która najbardziej poparła PiS okazali się... rolnicy - ponad połowa z nich (53,3 proc.) głosowała właśnie na PiS, a nie na ludowe PSL (zaledwie 18,3 proc.). Drugim filarem nowej partii rządzącej okazali się emeryci i renciści (49,3 proc.). Tym razem nie było już haseł w stylu "schowaj babci paszport" nawet wśród młodzieży - prawie 25 proc. uczniów i studentów także głosowało na PiS (dla porównania - po ok. 21 proc. na Kukiza i Korwina, a tylko 13 proc. młodzieży głosowało na PO). 

W jaki sposób władająca Polską PO potrafiła w ciągu czterech lat utracić prawie połowę swego elektoratu? Z tych, którzy w poprzednich wyborach oddali swój głos na Platformę tylko niespełna 52 proc. minionej niedzieli głosowało tak samo, czyli prawie połowa z nich zawiodła się na PO. Być może zawiniły nie tylko kolejne afery i skandale, ale też słaba komunikacja, zbytnia pewność siebie oraz elitaryzm? Najwyraźniej Polacy ostatnio przestali rozumieć własną władzę, bo 56 proc. wyborców z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym oraz 53 proc. - z zawodowym i zasadniczym głosowało właśnie na PiS. Wśród wyborców z wykształceniem średnim i pomaturalnym poparcie dla zwycięskiej partii spada już do niespełna 40 proc., a wśród wykształconych (licencjat i studia wyższe) - do 30 proc.


Ostateczny układ mandatów w nowym Sejmie RP. Infografika: TVP.INFO
 
Tak pewne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w Europie zostało przyjęte z mieszanymi uczuciami - na Zachodzie, a przede wszystkim w Niemczech, już słychać obawy przed "orbanizacją" Polski - polska prawica nie kryje fascynacji premierem Węgier Viktorem Orbanem, ale też nie może mu darować promoskiewskich sympatii. Dla Litwy w zasadzie powrót PiS-u nie zapowiada jakichkolwiek zmian w relacjach polsko-litewskich poza większym zrozumieniem litewskich obaw przed Rosją i poparciem dla wzmocnienia bezpieczństwa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Spadkobiercy ś.p. Lecha Kaczyńskiego z pewnością będą pamiętali afronty, jakimi Litwa odwdzięczyła się za prolitewskie sentymenty tragicznie zmarłego Prezydenta i jego Małżonki (przypomnę, że rodzice ś.p. Marii Kaczyńskiej pochodzili z Wilna!). Jakichkolwiek złudzeń litewskich przywódców pozbawił już prezydent Andrzej Duda, który nawet w długoterminowej perspektywie nie planuje wizyty na Litwie.

Polacy na Litwie z powrotem Prawicy do władzy w Macierzy wiążą oczywiście duże nadzieje, ale kwestią nr 1 pozostaje pytanie: czy będzie utrzymywany dotychczasowy pat w relacjach polsko-litewskich, ochłodzonych już maksymalnie na wszystkich szczeblach władzy, czy też PiS znajdzie wreszcie sposób na rozładowanie napięcia pomiędzy Wilnem a Warszawą z jednoczesnym rozwiązaniem problemów Polaków na Litwie? Dziś wygląda na to, że ani po jednej, ani po drugiej stronie Niemna nikt nie ma pomysłu (ani ochoty?), jak wyjść z zaistniałej sytuacji "z twarzą".

Dla polityków litewskich "ugięcie się" pod naciskiem polskich żądań jest nie do przyjęcia, dla polityków PiS-u litewska "gra na nosie" (i na czasie) w dłuższej perspektywie także będzie plamą na honorze, wszak niejednokrotnie z prawej strony padały zarzuty pod adresem PO, że nie potrafi skutecznie bronić interesów rodaków na Wschodzie (jak zresztą i na Zachodzie). Warto przypomnieć, że także poprzednie polskie ekipy rządzące - zarówno lewicowe, jak i prawicowe - dawały się wodzić za nos litewskim politykom, hojnym na obietnice bez pokrycia. Może więc w obecnej, odnowionej ekipie Jarosława Kaczyńskiego ktoś wreszcie napisze bezcenny poradnik dla przyszłych pokoleń "Jak skutecznie negocjować z Litwinami"?