Znane polskie rody na Wschodzie Rzeczypospolitej: Wiśniowieccy, cz. 3
Dmytro Antoniuk, 19 września 2017, 14:51
Zespół klasztorny oo. bernardynów w Zbarażu (fot. Dmytro Antoniuk)
Kontynuujemy prezentację świątyń Wołynia, które szczodrze fundował ród Wiśniowieckich, wygasły w połowie XVIII wieku... Rodowym gniazdem rodu była miejscowość Wiśniowiec. Zakonnicy karmelici bosi przybyli tu w 1644 roku na zaproszenie wojewody ruskiego Jeremiego Wiśniowieckiego, który w ciągu najbliższych dziesięciu lat wystawił dla nich murowaną świątynię św. Anny.
Zarówno kościół, jak i drewniany pierwotnie klasztor spaliła ukraińska ludność Wiśniowca już w 1655 roku. Zakonników wymordowano. Nową fundacje przekazał zakonnikom syn Jeremiego, późniejszy król Polski, Michał Korybut. Niestety budowy nie ukończono, ponieważ Turcy dwukrotnie (w latach 1672 i 1675) niszczyli zabudowania. Karmelici z trudem wiedli swój zakonny żywot w drewnianych zabudowaniach, do chwili, gdy wielki hetman litewski Michał Serwacy Wiśniowiecki powrócił z zesłania i ufundował dla zgromadzenia murowaną świątynię. Jak podają historycy Krywenko i Kryszczenko, Wiśniowieckim karmelitom ofiarowano cudowną ikonę Matki Boskiej, którą Wiśniowiecki przywiózł z Kostromy na początku XVII wieku. Projekt kościoła przygotował francuski architekt Jakub Depre Blangen, który zmarł w trakcie budowy świątyni i został pochowany w jej krypcie. Konsekracja kościoła pw. św. Michała Archanioła odbyła się dopiero w 1740 roku. Nowe zabudowania klasztorne składały się z trzech skrzydeł i tworzyły z kościołem zamknięty dziedziniec. Na zewnątrz kościół był dość skromnie udekorowany, ale wewnątrz świątyni umieszczono liczne portrety dobrodziejów, fundatorów, męczenników z braci karmelickiej i biskupów.
W 1745 odbyła się tu "najwspanialsza ceremonia pogrzebowa XVIII wieku" - reżyserowany pogrzeb Michała Serwacego Wiśniowieckiego, którego autorem był nadworny architekt jezuitów Paweł Giżycki. Kościół został udekorowany karmazynowym adamaszkiem i złocistym jedwabiem, na dekoracji zawieszono 12 portretów przodków zmarłego. Do istniejących 10 ołtarzy dodano jeszcze 27 (!), przy których odprawiało modły 40 księży. Uroczystości pogrzebowe trwały 4 dni, a na zakończenie nad złożoną w krypcie trumną Michała Serwacego został rozbity jego herb rodowy - na znak wygaśnięcia rodu.
Pozostałości wiśniowieckiego klasztoru (fot. Dmytro Antoniuk)
Po wielkim pożarze, który w 1763 roku mocno uszkodził świątynię, karmelici, wspierani już przez nowych właścicieli Wiśniowca Mniszchów, szybko odbudowali zniszczony kościół i klasztor. Teraz kościół stał się jedną z najświetniejszych świątyń Wołynia. Do końca wieku zakonnicy zasadzili wokół park, na którego tarasach ustawili altanki, by podczas modlitwy móc podziwiać widoki okolicy. Całość otoczono murem, wjazd odbywał się przez kutą bramę, podobną do bramy wjazdowej do pałacu. Zakonnicy prowadzili tu szkołę i utrzymywali szpital.
Władza carska po upadku powstania listopadowego skasowała zakon, a kościół przekazała pod świątynię prawosławną. W 1863 roku z niewiadomych przyczyn żona ówczesnego proboszcza świątyni Subotowicza podpaliła dach kościoła i klasztoru, przez co zabudowania bardzo ucierpiały.
Kolejny właściciel Wiśniowca rosyjski generał Paweł Demidow zapragnął przywrócić dawną świetność rezydencji i klasztorowi. Zaproponował władzom cerkiewnym, że wykupi klasztor, ale te zażądały niewspółmiernie wysokiej ceny. W tym czasie (początek XIX wieku) wandale powyciągali pochówki z krypt, porozbijali trumny w poszukiwaniu kosztowności i porozrzucali szczątki w świątyni. Demidow nakazał zebrać wszystkie szczątki i przenieść je na cmentarz katolicki, gdzie przy dźwiękach salw armatnich zostały ponownie pogrzebane. Miejsce pochówku udekorowano dwoma obeliskami. Szczęśliwie zachowały się do dziś. Na jednym są trzy płaskorzeźby ze scenami Męki Pańskiej. Przypuszczalnie mogły pochodzić jeszcze z kościoła św. Anny. Demidow przeniósł też do pałacowego parku rzeźbę św. Michała Archanioła i wielką tablicę fundacyjną, która niegdyś zdobiła fronton kościoła.
Dopiero w 1917 roku władze cerkiewne rozpoczęły remont kościoła, podczas którego chcieli pozbawić budowlę jakichkolwiek cech kościoła katolickiego. Opracowano w tym celu prymitywny projekt, według którego połączono obie wieże (stały one nie na fasadzie, a nad prezbiterium) i ustawiono w tym miejscu cebulowatą kopułę. Po tej modernizacji kształt świątyni przypominał walizkę. Nie trwało to jednak długo, bo w 1921 roku Wiśniowiec znalazł się w obrębie Rzeczypospolitej i kościół rewindykowano, przywracając mu prawie oryginalny wygląd. Po dziesięciu latach powrócili tu karmelici bosi.
Historia świątyni zakończyła się krwawą tragedią. W lutym 1944 roku, gdy tereny te opuściły wojska niemieckie i węgierskie, do Wiśniowca, w przebraniu rosyjskiej partyzantki, weszli upowcy. Wymordowali wszystkich Polaków, którzy schronili się w klasztorze. Zginęło wówczas około 300 osób, wśród nich również przeor karmelitów o. Kamil Gleczman. Banderowcy podpalili kościół i pałac.
Urzędnicy sowieccy z czasów Chruszczowa uznali na początku lat 60., że świątynia zbyt mało ucierpiała, więc ruiny rozebrano, a krypty zamurowano. W ocalałych zabudowaniach klasztornych otwarto internat, który działa tam do dziś. Ze starych elementów pozostały jedynie sklepienia korytarzy i cel. Przetrwały resztki ogrodów, murów z wieżą i wspomniana już brama.
Do Zbaraża, odległego o 36 km od Wiśniowca, bernardynów zaprosił ostatni z rodu książąt Zbaraskich - Jerzy. Za jego rządów klasztor był drewniany. Jego następca Janusz Wiśniowiecki z żoną ufundowali dla zakonu murowane zabudowania klasztorne i takiż kościół św. Antoniego z Padwy. Podczas oblężenia Zbaraża przez kozaków Chmielnickiego klasztor był zniszczony, zginęło wówczas sześciu księży i jeden brat zakonny. Potem w 1675 roku Turcy zamordowali trzech bernardynów. Ostatecznie dzieła zniszczenia dokonały na początku XVIII wieku wojska rosyjskie, które ogniem i mieczem przeszli przez tereny przeciwników promoskiewskiego króla Augusta II.
W 1720 roku wojewoda kijowski Józef Potocki rozpoczął odbudowę klasztoru, ale prawie już ukończony gmach kościoła zaczął pękać i musiano go rozebrać. Syn Józefa, Stanisław Potocki, wojewoda poznański, wybudował w tym miejscu istniejący do dziś kościół, który w 1755 roku konsekrował biskup łucki Antoni Wołłowicz. Jego autorem jest śląski architekt Johann Gans. Wraz z kościołem wybudowano olbrzymi klasztor z zamkniętym dziedzińcem. Wnętrze kościoła iluzjonistycznymi freskami pokrył Ignacy Baszta. Świątynię zdobiło 14 ołtarzy autorstwa mistrza ze Lwowa Antoniego Osińskiego. Kościół słynął z cudownego XVI-wiecznego obrazu Matki Bożej Zbaraskiej, który od 1945 roku znajduje się w kościele w Prałkowcach pod Przemyślem.
Podobnie, jak w Wiśniowcu, urządzono w Zbarażu wspaniały pogrzeb fundatorowi świątyni Stanisławowi Potockiemu, zmarłemu w 1760 roku. Szwajcarski (w innych źródłach - włoski) architekt Jan Columbani udekorował w tym celu kościół oraz przygotował ozdobny katafalk castrum doloris (zamek żałobny) i kryptę.
Klasztor był jednym z najbardziej znanych ośrodków w ruskiej prowincji zakonu. Od 1768 roku był tu czynny szpital dla ubogich, a po dziesięciu latach otwarto szkołę i gimnazjum łacińskie. Przez jakiś czas mieściło się tu seminarium i dzięki temu Austriacy nie zlikwidowali klasztoru, który był czynny do 1946 roku. Uczniami tutejszego gimnazjum byli przyszły marszałek polskiego Sejmu Ignacy Daszyński i biskup Ignacy Tokarczuk. Podczas prac nad „Trylogią” klasztorne archiwa studiował tu Henryk Sienkiewicz.
Klasztor był jednym z najbardziej znanych ośrodków w ruskiej prowincji zakonu. Od 1768 roku był tu czynny szpital dla ubogich, a po dziesięciu latach otwarto szkołę i gimnazjum łacińskie. Przez jakiś czas mieściło się tu seminarium i dzięki temu Austriacy nie zlikwidowali klasztoru, który był czynny do 1946 roku. Uczniami tutejszego gimnazjum byli przyszły marszałek polskiego Sejmu Ignacy Daszyński i biskup Ignacy Tokarczuk. Podczas prac nad „Trylogią” klasztorne archiwa studiował tu Henryk Sienkiewicz.
Podczas I wojny światowej rosyjscy wojacy zarekwirowali wszystkie dzwony kościelne, które udało się odzyskać za sumę 25 tys. marek. Ostatnie nabożeństwo odbyło się tu w maju 1946 roku, po czym zakonnicy wyjechali do Polski. Do klasztoru w Leżajsku udało im się zabrać niektóre rzeźby z ołtarza głównego, reszta trafiła do magazynów Lwowskiej Galerii Sztuki w Olesku. Znaczna jednak część wystroju kościoła, w tym ołtarz główny i freski, zostały zniszczone, gdy w murach klasztornych umieszczono szpital, a następnie fabrykę "Kwantor" produkująca elementy dla wojska.
Wnętrze kościoła bernardynów (fot. Dmytro Antoniuk)
Kościół został zwrócony wiernym w 1989 roku i dziś znów opiekują się nim bernardyni. Dziwnym zrządzeniem losu ocalały cztery boczne ołtarze barokowe Antoniego Osińskiego, ambona i prospekt organów, bez piszczałek. Obecnie trwa ich remont. Zachowała się też część fresków. Większość z nich, niestety, została zamalowana lub całkowicie zniszczona. Zachowała się również tablica pamiątkowa, poświęcona Adamowi Mickiewiczowi i nieczytelne epitafium na fasadzie.
Niedawno odnowiono wieże. W klasztorze mieści się urząd pracy i biblioteka. Można tam zobaczyć jeszcze sklepione korytarze, na jednym z nich zachował się skromny kominek. Ostatnią, dość ważną częścią całego kompleksu jest nadbramna dzwonnica, która zachowała się do naszych dni bez zmian.
Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 17 (285) 12-28 września 2017 rody magnackie