Zespół Łałymka z Białej Waki promuje wileński folklor


Gustaw Juzala i Loreta Grygorowicz, fot. wilnoteka.lt
Kolorowe stroje, bogactwo piosenek i zwyczajów – wszystko to charakteryzuje folklor Wileńszczyzny. Zespół Łałymka z Białej Waki pielęgnuje tradycje i stara się dzielić nią z innymi. Trwające obecnie w Wilnie Święto Pieśni to doskonała okazja do tego, by promować autentyczną polską kulturę Wileńszczyzny. O tym, co jest w niej najciekawsze i dlaczego warto poznawać własne dziedzictwo opowiedzieli Wilnotece kierownicy zespołu Loreta Grygorowicz i Gustaw Juzala.


W niezwykle bogatym programie Dnia Folkloru wystąpił polski zespół Łałymka z Białej Waki, który na tle litewskich grup okazał się zupełnie niepowtarzalny. Łałymka zgłosiła się do castingu nie bez obwaw o to, jak zostanie odebrany jej polski program. Tymczasem, za jej największy atut uznano wykonanie polskojęzyczne. Dla Litwinów możliwość usłyszenia piosenek z terenów Wileńszczyzny, które śpiewane są w innym języku niż ich ojczysty, miała dużą wartość poznawczą.

„Dla tych, którzy lubią etnografię, (Litwini – przyp. red.) nie robią tego podziału. Dla nich wszystko jest ciekawe; najciekawsze swoje, ale poznawanie innych (kultur – przyp. red.) też jest ciekawe” – mówi Loreta Grygorowicz, kierowniczka zespołu Łałymka. W trakcie Święta Pieśni dokonał się swego rodzaju barter pomiędzy polskim zespołem a pozostałymi litewskimi uczestnikami. Łałymka razem z Litwinami wykonała kilka litewskich piosenek, po czym rozdała przybyłym tekst polskiej przyśpiewki, którą zaśpiewali wszyscy razem.  

Współzałożyciel zespołu i etnomuzykolog dr hab. Gustaw Juzala przez wiele lat chodził po wsiach i zaściankach, dzięki rozmowom z miejscowymi mieszkańcami poznawał pieśni, tradycje, obyczaje i obrzędy. Zbierał i zapisywał piosenki, które jeszcze pozostały w pamięci mieszkańców. Dziś już niewiele osób je pamięta, dlatego zespół Łałymka stara się je zachować poprzez wspólne śpiewanie ich i przypominanie. Jak mówi Loreta Grygorowicz, utwory te, choć śpiewane po polsku, mają wiele wspólnego z tradycyjną muzyką litewską.

Osobną kwestię stanowi bogactwo wzorów i materiałów wileńskiego regionu. Jak mówi Loreta Grygorowicz, stroje były na ogół tkane na krosnach. Tkaczki były wszędzie, ponieważ niemal każda kobieta umiała tkać. Problem polegał jednak na założeniu wzoru, bo w tym specjalizowały się już tylko nieliczne. To właśnie one chodziły po wsiach i „zakładały krosna”. Dlatego też nie ma właściwie jednego typu stroju Wileńszczyzny.

Ponadto należy podkreślić, że mowa tu jest o strojach ludzi mieszkających na wsiach. „Czy może być różnica, jeżeli na naszej wileńskiej wsi mieszkali razem Polacy, Białorusini, Litwini? Nie było przecież widać, że tu idzie Litwin, a tu Polak. Dlatego musieliśmy po prostu znaleźć wzory z naszego regionu” – opowiada Loreta Grygorowicz.

Stroje Lorety Grygorowicz i Gustawa Juzali na tle pozostałych zespołów pojawiających się tego dnia w Parku Dolnym były rzeczywiście oryginalne. Niektórzy, jak mówili, dostrzegali w nich litewskie wpływy. Loretę Grygorowicz bardzo to złości. „To nie litewskie, to regionalne stroje, stąd, z naszego regionu. Nie dzukijskie, tylko nas, litewskich Polaków, my tu przecież od wieków mieszkamy. Chcemy to pokazać” – tłumaczy.   

Ważnym elementem każdego stroju ludowego jest nakrycie głowy. Tylko dziewczyny, panny, mogły sobie pozwolić na warkocze i wianki. Latem, kiedy kwiaty były świeże, popularne były szczególnie piwonie, które pachniały bardzo intensywnie. Tym zapachem często przesiąkały wówczas wiejskie kościoły.

„Wileńszczyzna charakteryzuje się tym, że mamy ogromne bogactwo tkanin” – mówi Gustaw Juzala. Większość strojów kobiety szyły bądź tkały same. Wynikało to z jednej strony z zamożności, z drugiej – z gospodarności. Jak mówi etnomuzykolog, przed ślubem każda panna w posagu otrzymywała skrzynię wypełnioną materiałami, co było dowodem jej pracowitości. Dla samych młodych żon z kolei było to okazją do popisania się własną kreatywnością i umiejętnościami.

Loreta Grygowicz i Gustaw Juzala mogą godzinami opowiadać o bogactwie folkloru Wileńszczyzny – nie tylko przed kamerą, lecz także podczas prób, warsztatów i pogadanek. Jak zgodnie podkreślają, rodzimy folklor jest pasjonujący, a jego znajomość w dużym stopniu przyczynia się do umacniania własnej tożsamości i przynależności narodowej.



Zdjęcia: Edwin Wasiukiewicz