Wilno i wilnianie w wojnie 1920 r. (8). Dzień chwały 13. Pułku Ułanów Wileńskich


Szwadron Dywizjonu Jazdy Wileńskiej, wiosna 1919 r. Fot: por. Andrzej Brochocki (maszynopis „Wspomnień")
"Nieliczni jeńcy-kozacy twierdzili, że ze strony przeciwnika brała udział [w walkach] 15-a Dywizja Konna; reszta korpusu konnego nie była wprowadzona w bój w obawie spotkania się z większemi jednostkami kawalerii polskiej. Jeńcy objawiali zdziwienie, że ze strony naszej walczył tylko jeden pułk, gdyż sądząc z przebiegu boju byli pewni poważniejszych naszych sił" - pisał o bitwie pod Janowem jej uczestnik por. Stanisław Aleksandrowicz.

Krótka i nieskuteczna obrona Grodna przyniosła Wojsku Polskiemu kolejne straty w ludziach i sprzęcie, co gorsza - zmuszeni byli ponownie cofać się przed niespodziewanie szybkim atakiem 3. Konnego Korpusu Gaja. Nie powiodły się próby odbicia miasta.

Wilnianie również brali udział w obronie tego miasta. Najbardziej skuteczny był 4.-ty Szwadron 13. Pułku Ułanów Wileńskich. O wiele gorzej powodziło się innej jednostce, która była utworzona w Grodnie w ciągu trzech dni przy szwadronie zapasowym 13. Pułku Ułanów Wileńskich. W swojej krótkiej historii zaistniała jako 113. Zapasowy Pułk Uła­nów lub 113. Ochotniczy Pułk Ułanów. Do walki wszedł bez uprzedniego rozpoznania i przyparty większymi siłami bolszewików poniósł duże straty podczas przeprawy przez Niemen. Ocalałych 200 jeźdźców wcielono do macierzystego 13. Pułku, co znacznie wzmocniło uszczuplony podczas walk odwrotowych pułk.


Szkic bitwy nad Niemnem i Szczarą. Po niej cofającą się z Grodna na Sokółkę i Białystok
polską piechotę osłaniał 13. Pułk Ułanów. Źródło: Wikipedia

Trzynastacy jako ostatni opuszczali Grodno. Niemen musieli przebyć wpław, gdyż przed czasem wysadzono most. Ułan Stefan Szyłkiewicz wspominał: „Nieprzyjemne uczucie, jak człowiek coraz bardziej pogrąża się w wodzie. Woda sięga mi po pachy. Gdy fala nadejdzie, to gwałtem spycha z konia, a ratując się, człowiek pochyla się w przeciwną stronę, tracąc równowagę. I tak fala po fali, czeka się tylko, która zmyje. Trzyma się kurczowo grzywy konia. Nareszcie brzeg. Był stromy, lecz jakoś wygramoliłem się.”

Po walkach o Grodno w 13. Pułku jeszcze bardziej uwydatnił się pewien kryzys. Żołnierze, a szczególnie oficerowie, narzekali na swego dowódcę pułkownika Ślaskiego, za złe mu mając brak zaczepnego charakteru walki, z czego ten pułk wcześniej słynął. Nawet nie szedł w porównanie z braćmi Dąmbrowskimi, dzięki którym pułk ułanów wileńskich powstał i zyskał sławę.


Płk Eugeniusz
Ślaski (5-ty w trzecim rzędzie) z kadrą oficerską pułku oraz żonami oficerów
i przedstawicielkami Koła Polek, wiosna 1920 r.
Źródło: maszynopis por. Andrzej Brochocki „Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich”

Dzieje pułku sięgają Samoobrony Wileńskiej, powołanej jesienią 1918 r. na Kresach do obrony przed bolszewikami. Oczywiście, lżej wówczas było zorganizować oddziały piechoty, lecz dzięki staraniom Władysława i Jerzego Dąmbrowskich oraz wsparciu okolicznych ziemian rozpoczęto tworzyć kawalerię. 22 grudnia pod Wilnem, w majątku Aleksandrowiczów Pośpieszka (obecnie okolice dzielnicy Saulėtekio), skoncentrowały się konne oddziały Samoobrony i powołano 1 Pułk Ułanów Wileńskich.

W końcu grudnia pułk, w liczbie kilkudziesięciu oficerów i 220 ułanów, z czterema karabinami maszynowymi, przeszedł do koszar na Antokolu. Dowódcą był rtm. Władysław Dąmbrowski, zastępcą - podrotm. Jerzy Dąmbrowski, którego stopień w Wojsku Polskim był odpowiednikiem rotmistrza. Do dziś trudno wyjaśnić podział ról między braćmi. W Samoobronie, bądź później w innych formacjach Wojska Polskiego, dowódcą zawsze był Władysław, chociaż we wspomnieniach podwładnych braci Dąmbrowskich opisywany jest przede wszystkim Jerzy przezwany "Łupaszką". Możliwie, Władysław był lepszym organizatorem, do boju jednak najczęściej prowadził starszy brat.

Zanim żołnierze stanęli do walki, na placu Łukiskim miała miejsce prowizoryczna rewia, o której później dużo mówiono i którą opisał żołnierz „Łupaszki”, późniejszy ksiądz, Walerian Meysztowicz: „I oto widzimy go - w ostatnich dniach kończącego się 1918 roku - na placu Łukiszskim, przyjmującego rewię swoich kilkudziesięciu podkomendnych. Na dzielnym kasztanie, przed front jako tako wyrównanej konnej zbieraniny wysadził się Jerzy Dąmbrowski. Chudy, świetnie wrośnięty w siodło, sprężyście zgięty na tańczącym kasztanie, z wydatnym nosem, krzywą głową, sterczącymi uszami, wysadzonymi oczami - wysoko podniósł szablę, konia osadził - i palnął niezapomnianą przemowę z trzech słów: „Chłopcy - Ojczyzna - Bolszewicy” i dodał trzy słowa po rusku - zaraz po nich komendę: „Od prawego, trójkami, stępa marsz”. Jakie były te „trzy ruskie słowa” we wspomnieniach nie podaje, ale musiały być to mocne, wręcz wulgarne, żołnierskie słowa skierowane do wroga i przede wszystkim wskazanie „chłopcom” o co mają walczyć. Krótkie i dobitne przemówienie dowódcy.   

Kawalerzyści na przełomie 1918/1919 r. walczyli przeciw Armii Czerwonej pod Niemenczynem i Nową Wilejką oraz w szyku pieszym brali udział w zdobyciu tzw. „wroniego gniazda”, miejsca koncentracji bolszewickiej Rady Robotniczej w wileńskiej kamienicy przy ulicy Wroniej (obecnie Jakšto), która planowała przejąć władzę w Wilnie i oczekiwała nadejścia większych sił sowietów.

Na jakiś czas wroga powstrzymano, jednak po kilku dniach walki z przeważającym przeciwnikiem trwały już na obrzeżach Wilna i 5 stycznia Polacy zmuszeni byli opuścić swe miasto. W okolicach Landwarowa znaleźli się między nacierającymi bolszewikami a powoli wycofującymi się wojskami niemieckimi, które zażądały złożenia broni, co też uczyniła piechota.


Dowództwo Oddziału Wileńskiego w Prużanach 1919 r. Siedzą: mjr Władysław Dąmbrowski
i rtm. Jerzy Dąmbrowski, stoją: por. Barski, kpt Zahorski, por. Nieciecki, adiutant ppor.Fiedorowicz.
Źródło maszynopis por. Andrzej Brochocki „Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich”

„Ale dowódcy kawalerii, rtm. Władysław Dąmbrowski i brat jego podrotm. Jerzy, późniejszy słynny partyzant, nie wykonali rozkazu złożenia broni. Na czele dwóch szwadronów i batalionu piechoty - o bardzo słabym stanie liczebnym - wyruszyli w stronę Grodna. Zwyczajem przejętym od bolszewików, sadzali swą piechotę do rekwirowanych sań i tak wieźli ją za kawalerią. Był to oddziałek przypominający archaiczne pospolite ruszenie. W kawalerii byli wyłącznie ziemianie i szlachta zaściankowa na własnych koniach o najrozmaitszych siodłach i najrozmaitszej broni; było tam około siedmiu typów karabinów i wydawano siedem typów ładunków. Piechota składała się z uczniów gimnazjalnych i z robotników wileńskich” - pisał po latach w swojej „Historii Polski” uczestnik marszu Stanisław Cat-Mackiewicz.

Według różnych danych około 500 żołnierzy, z tego gdzieś 200 konnych, ruszyło na południowy zachód, w celu połączenie się z polską armią. Staczając potyczki z Niemcami lub bolszewikami przebyli szlak bojowy: Biała Waka - Popiszki - Rudniki - Ejszyszki (tam dołączyła Samoobrona Ejszyska) - Zabłocie - Nowy Dwór - Jeziory - Szczuczyn (Tam dołączyła Samoobrona Lidzka i Szczuczyńska) - Orla (dołączyło 12 konnych Waleriana Meysztowicza z okolic Poniewieża, którzy dłuższy czas jechali tropem oddziału Dąmbrowskich) - Dereczyn - Różany - Prużany - Linów - Żabinka, aż ostatecznie zdobyty był Brześć Litewski.

Walerian Meysztowicz rajd i połączenie się z Wojskiem Polskim posumował: „... tu nastąpiło ostatnie w dziejach spotkanie pospolitego ruszenia z Litwy z pospolitym ruszeniem Korony. (...) Ten zimowy marsz Dąmbrowskiego, na czele nie poddającej się Samoobrony Wileńskiej, odpowiadał oczekiwaniom opinii polskiej i nadawał się do stworzenie legendy, bez względu na rzeczywiste osiągnięcia dowódcy i towarzyszy. Nie były one małe” - kiedy dowódca świecił przykładem wytrwałości, opanowania i bitności.    
  

Sztandar 13. Pułku Ułanów Wileńskich, po naprawie i przeróbce na pocz. lat trzydziestych.
Źródło: maszynopis por. Andrzej Brochocki „Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich”

Już jako regularna jednostka Wojska Polskiego oddział Dąmbrowskich otrzymał nazwę Dywizjonu Jazdy Wileńskiej, a od czerwca 1919 r. numerację 13. Pułk Ułanów. Pod dowództwem braci wyróżnił się podczas walk o Berezę Kartuską, Baranowicze; rajdem na zaplecze wroga przyczynił się do zdobycia Pińska. Nieco później trzynastacy zdobyli Lidę, kolejnym udanym zagonem na Mołodeczno wpłynęli na zajęcie Mińska i jako pierwszy polski oddział osiągnęli linię rzeki Berezyny, którą bronili do końca 1919 r.

Wzrok ich dumny, mina pańska,
To trzynastka jest ułańska.

Brzmiała żurawiejka tego pułku, w którym wielu ułanów pochodziło ze znanych i zamożnych rodów: książę Konstanty Drucki - Lubecki, hrabia Jan Tyszkiewicz, hrabia Walerian Meysztowicz. W dość niezwykły sposób i na krótko do tego pułku trafił również książę Eustachy Sapieha, który był jednym z inicjatorów nieudanegozamachu stanu w styczniu 1919 w celu obalenia rządu Moraczewskigo.  „Zamachowcy zostali zwolnieni pod warunkiem nieopuszczania Warszawy. Wszyscy zniknęli poza głównym organizatorem, to jest moim ojcem., który siedząc w areszcie domowym, postanowił z paroma przyjaciółmi wstąpić do wojska. Wystawił własnym sumptem oddziałek kawalerii (trzydziestu ludzi), z którym dołączył do trzynastego pułku ułanów Dąbrowskiego (zalążek przyszłego trzeciego szwadronu), i z nim, jako prosty ułan, poszedł na front. Po paru miesiącach Piłsudski mianował go, prosto z okopów, pierwszym posłem polskim w Anglii” - pisał po latach jego syn w książce „Tak było ... Niedemokratyczne wspomnienia”.


Ułani wileńscy, 1919 r. Drugi od lewej stoi pchor. Jan Tyszkiewicz,
trzeci od lewej siedzi kpr. Walerian Meysztowicz. Źródło: domena publiczna

W wojsku jednak zacierały się różnice stanowe, liczyły się patriotyzm, przyjaźń i odwaga. Ostatniego właśnie brakowało pułkownikowi Eugeniuszowi Ślaskiemu. Dobry organizator w czasie pokoju nie sprawdzał się w działaniach bojowych. Ułani zdecydowani byli na czyn, a pułkownik unikał większego starcia z wrogiem.

W czasie odwrotu 13. Pułk Ułanów podporządkowany był dowodzącemu 8. i 10. dywizją gen. Lucjanowi Żeligowskiemu. Wysłany do niego z meldunkiem por. Andrzej Brochocki opisał później rozmowę z generałem, która mogła mieć wpływ na zmianę dowódcy pułku. Przed wyjazdem adiutant pułku por. Fedorowicz prosił go zwrócić się do Żeligowskiego - „Powiedz Generałowi, że o ile chce mieć pułk, na który może liczyć, że będzie wykonywał jego rozkazy, to niech zmieni dowódcę pułku”. Po wręczeniu pisma i otrzymaniu zadania dla pułku por. Brochocki przekazał słowa por. Fedorowicza, czym zaskoczył generała, ale wytłumaczył ogólną opinię o płk Ślaskim: „Pierwsze kilka kul i już pułk. Ślaski siedzi na koniu z książką do nabożeństwa i zarządza odwrót. Ułani śmieją się z niego, a wykonanie zadania idzie do kosza”. Na zapytanie generała - kto zastąpi? Zasugerował, że doskonali są płk Kaczkowski i ppłk Butkiewicz, ale drugi u oficerów ma lepszą opinię. „Generał nic nie odpowiedział, ale wiedziałem, że zna dobrze ppułk. Butkiewicza jeszcze z przemarszu z Odessy do Polski” - podsumował we wspomnieniach por. Brochocki.

Ppłk Mścisław Butkiewicz znany był w pułku jako doskonały dowódca i gorący patriota. Doświadczenie bojowe zdobywał w wojnach rosyjsko-japońskiej i I światowej. Kiedy w Rosji zaczęto organizować polskie legiony, w 1915 r. wstąpił do Legionu Puławskiego, a później do I Korpus Dowbora-Muśnickiego. Po marszu z Odessy do Polski, w styczniu 1919 r., znalazł się w Wojsku Polskim, a po roku w 13. Pułku Ułanów. Dowódcą 13. Pułku został mianowany 7 sierpnia, ale już w bitwie pod Janowem dowodził właśnie on.


Konno od lewej: adiutant ppor. Józef Fiedorowicz i ppłk Mścisław Butkiewicz, 1920 r.
Źródło: maszynopis por. Andrzej Brochocki „Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich”

Po opuszczeniu Grodna obowiązkiem ułanów wileńskich była osłona lewego skrzydła cofającej się polskiej piechoty z Sokółki na Białystok, zabezpieczając przed kolejnym manewrem Korpusu Konnego Gaj-Chana.

„Zadanie, które przywiozłem, kierowało pułk dalej na lewe skrzydło naszego frontu do Janowa, leżącego na pół drogi mniej więcej między Grodnem, a Osowcem. Trafiliśmy, jak się jeszcze tegoż dnia okazało, znowu na kierunek marszu 3 -go korpusu Gaja. Był to dzień 25 lipca, wyruszyliśmy rano z Sokółki i w marszu szwadrony porządkowały swój nowy stan liczebny po przydzieleniu popełnienia, przybyłego z kadry w Grodnie” - wspominał por. Brochocki.

Tego dnia poszczególne szwadrony na postój stanęły w Janowie i okolicznych wsiach: 1 -szy w Kuplisku, 2 -gi w Janowie, 3 -ci oraz pluton ckm w Trofimówce. Szwadron 4 -y z taborem jeszcze był w drodze do Wyłudek.

Późnym popołudniem na obrzeżach Janowa ukazały się pierwsze bolszewickie patrole. Niedługo później w innym miejscu zza pagórków niedaleko Kupliska wynurzyła się z lasów ława bolszewickich kozaków. Rozpoczęła się bitwa. Spieszony 1 -y szwadron, wsparty ogniem karabinów maszynowych i armaty, zmusił jednak atakującego wroga do zatrzymania się.

We wszystkich szwadronach ułani zostali postawieni w stan pogotowia, do ppłk Butkiewicza spływały kolejne meldunki: do Janowa wkraczał już drugi pułk bolszewickiej kawalerii, a od strony północnej niedaleko Kizielan ukazał się trzeci. Działali ostrożnie nie znając ilości polskich żołnierzy, ale polski dowódca zorientował się, że celem wroga jest obustronne oskrzydlenie.


Mapa bitwy pod Janowem. Oznaczone miejsca: 1 - pierwszego starcia z bolszewikami, kiedy siłą ognia
na jakiś czas powstrzymano wroga; 2 - pierszej szarży ułanów; 3 - drugiej i trzeciej szarży ułanów

W takiej sytuacji ppłk Butkiewicz wydał rozkaz wycofania się szwadronów za rzekę Kamionkę w rejon wsi Wyłudki. W czasie wykonywania tego manewru w dolinie rzeczki Kamionki ukazali się atakujący czerwoni kozacy. Niezwłocznie przeciw nim do szarży ruszyły trzy szwadrony (1., 2., 3.) wsparte ogniem cekaemów. Ułanów osobiście poprowadził do boju ppłk. Butkiewicz, a na czele dwóch brygad bolszewickich z 15. dywizji atakował dowódca Ujedinow. Przy pierwszym starciu podpułkownik skutecznie ciął szablą bolszewickiego komandira, co wywołało zamieszanie u czerwonych i odwrót do Trofimówki. Polski pościg powstrzymał dopiero ogień karabinów maszynowych z taczanek.

W czasie pościgu zabawny moment dosłownie rozśmieszył szarżujących ułanów, kiedy "... ppułk. Butkiewicz rzucił się na dowódcę sotni, który miał czerwoną czapkę. Ten zaczął uciekać, zaś ppułk. Butkiewicz, na lepszym koniu już go dopadał. Wpadli do wsi, gdzie bolszewik, widząc, że nie ucieknie ześliznął się z konia i przez parkan zaczął uciekać. Ppułk. Butkiewicz chwycił rewolwer, lecz ten zaciął się, więc rzucił z całej siły tym rewolwerem w bolszewika, który zdążył schować się w krzakach ogrodu między chałupami" (Por. Andrzej Brochocki „Wspomnienia Wojenne z 13 -go Pułku Ułanów Wileńskich”).

Po zwycięskiej szarży wszystkie polskie szwadrony zebrały się na północ od wsi Wyłudy, koncentrację ubezpieczały ustawione na wzgórzach karabiny maszynowe. Natomiast w bolszewickiej 15. dywizji nie było koordynacji działań. Po zadanej klęsce jeden z pułków pozostał w okolicy Trofimówki, inny, idący od południa, na nocleg rozlokował się w Zabrodziu. Natomiast trzeci, w promieniach zachodzącego słońca, wyszedł do szarży od strony Rykaczewa na polską lewą flankę. Przeciw niemu ppłk. Butkiewicz pchnął 1. szwadron. W boju na szable i lance ułani ponownie odrzucili bolszewików. W czasie tej szarży wyróżnili się ułan Kaboś i st. ułan Sawlewicz, odznaczeni za bitwę Krzyżem Virtuti Militari.


Odznaka oficerska 13. Pułku Ułanów Wileńskich. Fot. ze zbiorów Autora

Przy zapadającym zmroku była jeszcze trzecia polska szarża. Skoro od południa bolszewicy już nie zagrażali, ppłk Butkiewicz do walki rzucił pozostałe (2., 3., 4.) szwadrony pod Rykaczewo. Przed całkowitym rozbiciem swego pułku bolszewicy ratowali się wycofaniem do Kizielan, chociaż poszczególne grupy kozaków jeszcze pozostawały w polu i ostatecznie trafili do niewoli.

Polskie straty były znaczne, o czym też wspominał porucznik Aleksandrowicz - "Po trzygodzinnej walce na białą broń, starcie przybrało charakter walki indywidualnej, którą przerwała zapadająca noc. Obydwie strony walczące cofnęły się. Przykładem zaciętości walk wręcz może posłużyć czyn ułana Kabosia, który lancą obezwładnił 8 jeźdźców przeciwnika, zaś dowódca brygady sowieckiej padł ranny z ręki dowódcy 13 -go pułku ułanów. Pułk w tym boju poniósł ciężkie straty". Dowodzący 4. bolszewicką armią Siergiejew pisze "o 200 porąbanych ułanach", co jest przesadą, ponieważ trzynastacy po wykonaniu zadania, zabraniu rannych i jeńców, w ładzie wycofali się na nowe pozycje i kolejne dnie znów skutecznie stawiali opór.


Pomnik bitwy pod Janowem ustawiony w Kizielanach nieopodal Janowa w stulecie bitwy.
Źródło: isokolka.eu

Sprawne dowodzenie i osobista odwaga ppłk Mścisława Butkiewicza - panowanie nad sytuacją i szybkie reagowanie na zmieniające się okoliczności, pozwoliło jednemu pułkowi stawić czoło kilkakrotnie liczniejszej kawalerii wroga. W tej bitwie ułani wileńscy całkowicie wykonali rozkaz gen. Żeligowskiego. Polska piechota spokojnie wycofała się na kolejne rubieże obrony. Nasi ułani nie tylko zadali dotkliwe straty 15. dywizji bolszewickiej, ale o 2 -3 dnie opóźnili marsz na Warszawę 3. Konnego Korpusu Gaja.


Uczestnicy obchodów 100-lecia bitwy pod Janowem, Kizielany 25 lipca 2020 r. Źródło: isokolka.eu

Na pamiątkę bitwy pod Janowem, w 13. Pułku Ułanów Wileńskich, 25 lipca obchodzono Dzień Święta Pułkowego. Tradycja ta jest pielęgnowana w Kieleckim Ochotniczym Szwadronie Kawalerii im. 13. Pułku Ułanów Wileńskich i Wileńskim Klubie Rekonstrukcji Historycznej Garnizon Nowa Wilejka.

CDN