Wilno i wilnianie w 1920 r. (10) Bitwa Warszawska - przełom pod Radzyminem


Rozkaz łomżyńskiego rewkomu. Źródło: album "Rok 1920 w obrazie i dokumencie"
Na przedmościu warszawskim szykowano cztery linie obrony. Do prac zaangażowani byli żołnierze oraz cywilna ludność stolicy. Cały kraj ogarnęła fala patriotyzmu. Do zaciągu ochotniczego wzywały obwieszczenia w prasie, a z murów domów, wystaw sklepowych i słupów ogłoszeniowych plakaty. Organizowano odczyty, wiece i pochody z transparentami zachęcającymi do walki oraz loterie i zbiórki na rzecz wojska. Teatry wystawiały sztuki ukazujące tradycje powstańcze i znaczenie walki zbrojnej. W dni „kwiatki dla tchórza” dziewczęta wręczały na ulicach nieumundurowanym młodzieńcom kwiatki symbolizujące brak odwagi.
„Na ulicach Warszawy pełno było wojska, żadnej paniki. Ludzie wciskali żołnierzom papierosy, cukierki. Nikt nie wiedział co przyniesie następny dzień. Bolszewicy ciągle szli naprzód. Jechaliśmy przez błonie na Wyszogród. Kobiety żegnały nas znakiem krzyża i kwiatami, które zatykaliśmy za kabury siodeł, a potem zjadały je konie” (Ze wspomnień Tomasza Zana).
Polski plakat z 1920 r. Źródło: Domena publiczna
Aby osłabić działanie bolszewickiej propagandy powołano centro - lewicowy Rząd Obrony Narodowej na czele z ludowcem Wincentym Witosem. Podstawowym celem rządu było pomyślne zakończenie wojny z Rosją Sowiecką oraz realizację zapowiedzianych reform.
Pośpiesznie tworzone nowe formacje oczywiście nie były wystarczające do obrony Warszawy. Dopiero wycofaną z frontu po ciężkich bojach nad Narwią i Bugiem 1. Dywizję Litewsko-Białoruską skierowano 12 sierpnia do obrony przedmościa Warszawy. Tam nastąpił kolejny krwawy sprawdzian.
Wygląd, maszerujących przez Warszawę żołnierzy, po pięciotygodniowych odwrotowych walkach, ukazywał nie tylko przemęczenie, godne pożałowania były umundurowanie i ekwipunek, które uległy zniszczeniu - "Toteż u spokojnego mieszczucha budził zgrozę widok zasmarowanych, szczerniałych i bosych żołnierzy, ciągnących za długimi kolumnami podwód, powożonych przez brodatych mużyków znad Berezyny." (B. Waligóra "Dzieje 85 pułku strzelców wileńskich"). Początkowo te pułki rozlokowały się w rejonie Kobyłka-Pustelnik dla chwilowego odpoczynku, uporządkowania wyposażenia, sprowadzenia uzupełnień.
Artyleria 1. D L-B, gdzie też służyli wilnianie, tymczasem znajdowała się na stanowiskach na przedpolach Warszawy. 1. dywizjon pułku artylerii polowej por. Romiszewskiego otrzymał rozkaz zajęcia pozycji pod Radzyminem. Rosyjskie "trzycalowe" zużyte w walkach działa, zastąpiono francuskimi 75 mm. Odbywały się intensywne szkolenia młodych żołnierzy z uzupełnień.
Ogólnie w obronie przedmościa Polacy skupili znaczą ilość artylerii - 36 baterii. Jednak w początkowej fazie bitwy jej rola nie była znaczącą, ponieważ za mało było stanowisk obserwacyjnych oraz bardzo szwankowała łączność. Gen. Żeligowski sytuację określił: "Nie było tam bowiem punktów obserwacyjnych z powodu płaskości terenu, balonów na uwięzi nie mieliśmy, a nasze młode lotnictwo nie było jeszcze wdrożone do kierowania ogniem artylerii. W następstwie tego artyleria nasza nie odegrała większej roli. (...) Cała bitwa opierała się na ogniu karabinów maszynowych i broni ręcznej". Poszczególne baterie jednakże skutecznie przykrywały oddziały polskie w czasie odwrotu czy ataku, a najbardziej pracę artylerzystów dało się odczuć podczas przygotowania artyleryjskiego przed natarciem 15 sierpnia wieczorem.
Stanowiska polksiej artylerii. Źródło: domena publiczna
Aby zdobyć Warszawę i pokonać Polskę, Tuchaczewski 4. i 15. Armie skierował na północ, aby w okolicach Płocka i Włocławka przejść Wisłę, odciąć Polaków od połączenia z Gdańskiem i zajść Warszawę od zachodu. Jednocześnie duże siły atakowały Warszawę od wschodniej strony - od Pragi, ponieważ tam się schodziły linie komunikacyjne: szosy z Brześcia i Białegostoku, a zwłaszcza, że od tej strony nie było żadnych terenowych ani sztucznych umocnień. Tworzone w pośpiechu linie obrony w wielu miejscach nie były ukończone lub przygotowane słabo.
13 sierpnia rozpoczęła się Bitwa Warszawska atakiem bolszewickim na Radzymin. Ten odcinek broniła 11 Dywizji Piechoty, niedawno uzupełniona bojowo nastawionymi, ale nieostrzelanymi ochotnikami oraz żołnierzem pozbieranym z rozbitych oddziałów, który zwykł się już z cofaniem. Taki skład dywizji, po za tym słabo uzbrojonej w cekaemy, nie sprawdził się podczas intensywnych walk.
Skoncentrowane bolszewickie natarcie (12 pułków strzeleckich) trafiło na 46 pułk piechoty z 11 DP, rozciągnięty na dwunastokilometrowej linii frontu. Pewni zwycięstwa czerwoni ruszyli przy dźwiękach orkiestr wojskowych, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim. Pod naporem wroga polska obrona pękła. Bataliony 46 p.p. rozpoczęły bezładny odwrót. Przeciwnik zdobył polskie okopy pierwszej linii i znalazł się pod Radzyminem. Za piechotą posuwała się kawaleria, taczanki z ckm i wozy taborowe. Obserwatorzy polscy z wieży kościoła w Radzyminie zauważyli przełamanie obrony i atakujące tyraliery wroga i skierowali na nie ogień swych baterii. Jednak nie z każdą było połączenie telefoniczne i ogień nie był skuteczny, więc stanowiska musiano opuścić. Pierwszego dnia bitwy Radzymin utracono.
Następnego dnia, nie wypoczętą i nie uzupełnioną jeszcze Dywizję Litewsko-Białoruską rzucono do podtrzymania frontu. Gen. Rządkowski prowadził do walki nie tylko swoją, ale i 11 DP. Przed natarciem zagrzał żołnierza przemówieniem zakończonym słowami: "Chłopcy - Warszawy nie damy!".
Dowódca grupy operacyjnej gen.Jan Rządkowski (trzeci od lewej) pod Radzyminem. Źródło: album "Rok 1920 w obrazie i dokumencie"
Atak wilniuków plastycznie opisał por. Zdzisław Kowalewski: "Wysypywały się żwawo z cienia lasu nasze postacie, rozwijały się sprawnie w linie tyralierskie i ruszały naprzód. Szedł w pierwszym szeregu nieustraszony major Bobiatyński, utykając lekko na nogę, a podpierając się laską robił wrażenie gospodarza idącego czynić swe żniwo. (...) Długi wąż strzelców posuwał się w kurzawie ognia spokojnie, miarowo, jak na paradzie. A tych co patrzyli, duma jakaś wzięła, pobiegli na skraj lasu i z lornetkami w ręku nas podziwiali i "braves polonais" nazywali, w ręce z uciechy klaszcząc. Pamiętacie! Nikt z nas nie zatrzymał, chyba, że dostał kulą w głowę, pierś lub serce. I wtedy krzyżem na ziemię padł, by bronić sobą chociaż piędzi ziemi ...".
Przed wsią Cegielnia pozostawał ostatni rzut. "Ogień krasnoarmiejców stawał się coraz bardziej gwałtowny, szybki i niespokojny. I kiedy gromkie "hura" wydarło się z naszych piersi, a bagnety zakołysały się niwą stalową i opuściły ku dołowi, by szukać brzucha wroga, ten zabłysnął gardzielą luf swoich w bezładnej gorączkowej strzelaninie i ogarnięty niepojętą trwogą na widok tych ludzi, co szli przez morze stali i ognia - pierzchnął w popłochu" (por. Zdzisław Kowalewski). Po zdobyciu Cegielni impet ataku zachowano i niedługo pułk wileński, razem z resztkami 46 Pułku, nowogródzkim i grodzieńskim pułkami piechoty na skrzydłach wdarli się do Radzymina.
To silne natarcie wileńskiego pułku wbiło się ostrzem w pozycje wroga, co też zmusiło 81 brygadę sowieckiej piechoty zrezygnować z natarcia na zachód i uderzyć na flankę polskiego natarcia. Oskrzydlającym manewrem po zaciętych walkach przeciwnik zmusił Polaków do cofnięcia się na pozycje wyjściowe. W czasie odwrotu bohatersko zginął kpt. Downar-Zapolski. Nie załamało to jednak morale żołnierza, co podkreśla we wspomnieniach por. Kowalewski: "Nieudany jednak atak nie złamał nas na duchu, przeciwnie, każdy czuł, że jeszcze taka bitwa, a hordy bolszewickie skruszą się o pierś tych dzieci kresowych, jak zburzone morskie odmęty o brzeg granitowy". Nawet po północy ścierały się patrole i w nocy nareszcie przybyło uzupełnienie do wileńskiego pułku - dwie kompanie marszowe.
Schemat walk pod Radzyminem 13 - 14 sierpnia. Źródło: Wikipedia
15 sierpnia obydwie walczące strony szykowały się do decydującego starcia. Tragizm sytuacji w swojej książce przekazuje gen. Żeligowski: "Istniało, jak widzieliśmy, bardzo duże napięcie sił materialnych, a szczególnie moralnych obu armii. Rosjanie widzieli przed sobą swój cel prawie osiągnięty. Z pozycji ich było widać ognie i światła Warszawy. My broniliśmy naszej stolicy już z rozpaczą. Walczyły nie tylko armaty, karabiny i bagnety, ale serca i psyche obu armii."
U bolszewików nastąpiła nawet pewna rywalizacja o palmę pierwszeństwa w zdobyciu Warszawy między 3. Armią Łazarewicza a 16. Armią Sołłohuba. To na jakiś czas wywołało zamieszanie, kiedy na teren operacyjny 27 dyw. z 16. Armii weszła 21 dyw. z 3. Armii. Ogółem pod Radzyminem walczyły 2., 21. i "żelazna" 27. dywizje bolszewickie (ok. 15 tys.), wsparte kilkoma samochodami pancernymi z prawie dwukrotną przewagą w ckm; przeciw polskim 10., 11. i 1 L-B dywizjom (ok. 17 tys.) z niedużą przewagą w artylerii oraz wsparciem plutonu czołgów. Wszystkie trzy dywizje polskie do walki wprowadzone zostały dopiero 15 sierpnia.
Po południu 14 sierpnia na linię walki przybyli dowódca frontu gen. Haller i dowódca armii gen. Latinik. Po niepowodzeniach 13-14 sierpnia do bitwy wprowadzono 10 DP, kierownictwo nad całością przekazując generałowi Żeligowskiemu, który później bitwę opisał w książce "Wojna w roku 1920": "Dowiedziałem się od nich [oficerów francuskich z misji], że dywizja litewsko - białoruska zdobyła Radzymin w godzinach porannych. Lecz atakowana ze skrzydeł i mając zagrożone tyły, musiała się cofnąć, ponosząc dotkliwe straty. Jednocześnie nieprzyjaciel przełamał drugą linię obronną w Wólce Radzymińskiej i posunął się w kierunku na Izabelin i Aleksandrów. Odwodów 1. Armia już nie posiadała. Druga linia obronna nie była obsadzona. Użycie odwodu frontu stało się nieuniknione".
Gen. Lucjan Żeligowski, w dniach 14 - 16 sierpnia dowodził 10 DP, 11 DP, 1 DL-B podczas bitwy pod Radzyminem. Źródło: Wikipedia
Żeligowski pewny był swojej 10 DP, o innych pisze we wspomnieniach: "Mniej ufałem 11. Dywizji Piechoty. Losy jej były ciężkie w czasie wojny. Częsta zmiana dowództw oraz wielkie straty, poniesione w czasie odwrotu, nie sprzyjały wyrobieniu dobrego ducha w tej dywizji. (...) Natomiast bardzo liczyłem na 1. Dywizję litewsko-białoruską. Dzielna ta bojowa jednostka, składająca się przeważnie z ochotników z kresów Wschodnich, dowodzona przez doświadczonego, wytrawnego żołnierza, generała Rządkowskiego, była jedną z najbardziej solidnych i doświadczonych dywizji. Stanowiska dowódców zajmowali w niej Kresowcy, ludzie wytrwali i silni duchem, oraz bojowo doświadczeni. Szczególnie wybitną osobowością był dowódca brygady podpułkownik Rybicki, znany ze swego męstwa i talentu wojennego. Większość tych ludzi znałem osobiście i wiedziałem o ich wielkiej wartości bojowej".
Gen. Żeligowski zamierzał najpierw całkowicie odzyskać drugą linię obronną: "Natarcie w tym celu wykonać miała 10. Dywizja, podczas gdy zadaniem 1. Dywizji litewsko-białoruskiej było utrzymać za wszelką cenę swe lewe skrzydło na wysokości wsi Słupna i wcielić nocą przybyłe uzupełnienia". Do odzyskania pierwszej linii, co oznaczało wykonanie postawionego przez Marszałka zadania obrony stolicy, Żeligowski zaplanował akcję na wieś Mokre, na tyłach Radzymina - "W czacie tej operacji 1. Dywizja litewsko-białoruska będzie atakować Radzymin, unikając jednak wszelkiej koncentracji w rejonie tego miasteczka. Inicjatywa bitwy ma należeć do 10. Dywizji, 1. litewsko-białoruska zaś wraz z resztkami 11. Dywizji ma współdziałać z 10.". Udany manewr na Mokre miał zadecydować o pomyślności bitwy, a wilniukom ponownie przypadło zadanie odbicia Radzymina.
Żołnierze polscy na pozycji w bitwie pod Radzyminem. Źródło: album "Rok 1920 w obrazie i dokumencie"
Przed świtem ruszyło natarcie i do 5 godz. odzyskano i okopano się na drugiej linii. Natarcie wileńskiego pułku na Radzymin wbiło się klinem w pozycje bolszewików, kiedy sąsiednim oddziałom z różnych przyczyn nie udało się ruszyć z miejsca. Straty były duże, zwłaszcza wśród kadry dowódczej, ponieważ oficerowie dawali przykład żołnierzom, zwłaszcza młodym z uzupełnień - "Przez chwilę zachwiały się tyraliery pułku, bowiem świeżo przybyły ochotnik nie był otrzaskany w boju i pierwszy ogień, świst i trzask kul wywierały na nim widoczne wrażenie". (B. Waligóra). Uderzono atakiem na bagnety, który przeciwnik nie przyjął i rozpoczął odwrót. Wilnianie ponownie zdobyli Cegielnię i przy wsparciu 3 czołgów (dwa inne czołgi Renault FT - 17 utknęły z powodu usterek i niedogodnego terenu) w południe po raz drugi opanowali Radzymin.
Jednakże wróg 79 brygadą i 21 dywizją jednocześnie zaatakował miasto prawie ze wszystkich stron. Nastąpił kryzys. Ogień trzech czołgów okazał się mało skuteczny, a garść piechoty przy wozach pancernych przeciwnik szybko wybił. Przy kończącej się amunicji, nasi walczyli jeszcze na bagnety, ale w końcu zmuszeni byli wycofać się, co było trudne w zacieśniającym się pierścieniu okrążenia. Na bolszewickie wezwania do poddania się odpowiadano coraz rzadszym ogniem. Ociekających krwią rannych ułożono na pancerzach czołgów, a gdy jednej z maszyn zgasł silnik, inny czołg ciągnął go holując w stronę polskich pozycji w Cegielni. "Strzelać, strzelać. Górą wileński pułk. I takżeśmy szli wolno przy czołgach, odgryzając się na wszystkie strony ostatnimi ładunkami, jak wilki obskoczone przez psiarnię. Droga nie miała końca, podobnie jak droga skazańca. Już bielmo omdlenia padało na oczy nasze , lśniące niesamowicie, już wargi szczerniałe, wyrazy pożegnania z życiem, zaczęły wątpić, gdy nagle krzyknął mi ktoś w ucho? Nasi idą!" (por. Zdzisław Kowalewski).
Porucznik Zdzisław Kowalewski, uczestnik bitwy pod Radzyminem, w której został ranny. Źródło: B. Waligóra "Dzieje 85 pułku strzelców wileńskich"
Ostatecznie przy osłonie cofających się czołgów i odsieczy udało się przebić i obsadzono pozycje pod Cegielnią i Ciemnem. Kompanie zostały ujęte energiczną ręką mjr. Bobiatyńskiego, który pomimo rany bez przerwy pozostawał w szeregu. Dalszy napór bolszewików został zatrzymany.
10 DP Żeligowskiego działała zbyt ostrożnie i do ataku na wieś Mokre ruszono z opóźnieniem dopiero o 10 godzinie. Żeligowski relacjonuje: "O godzinie 15 Mokre zostało zdobyte. Teraz już bardzo celowe stawało się natarcie 1. Dywizji litewsko-białoruskiej na Radzymin., gdyż trzymało ono w napięciu dywizje sowieckie 27. i 2., podczas gdy pułki nasze 28. i 29. krwawiły się o Mokre, stanowiące klucz taktyczny całego pola bitwy. Klucz ten 21. Dywizja sowiecka nieustannie usiłowała wyrwać im z rąk". Wilnianie Radzymin zdobyli jeszcze przed południem, ale skoro przeciwnik skupił na nim uwagę, o 15 godz. to miasto było już utracone.
Pomimo dużych strat i wycofaniu się z Radzymina, bilans walki 15 sierpnia był korzystny Polakom. Odzyskano część terenu, zadano duże straty przeciwnikowi, polepszyły się morale w Wojsku Polskim, a u bolszewików odwrotnie. Bolszewicki dowódca W. Putna w książce "K Wiśle i obratno" napisał: " W oddziałach naszych zaznaczył się przełom i przejście od aktywności do pasywności. Pułki, z powodu strat w ostatnich dniach gwałtownie topniały. Ludzie szli do ostatecznego znużenia. Nastąpił moment, kiedy nie tylko pojedyncze jednostki, lecz cała masa traci wiarę w skuteczność walki z nieprzyjacielem. Nadeszła reakcja psychologiczna. Masa przestała być zdolna do ataku. Struna, którą naciągaliśmy od Bugu, pękła." Inicjatywa przeszła w polskie ręce, a tego dnia to jeszcze nie był koniec walki.
Schemat walk pod Radzyminem 15 - 16 sierpnia, ukazujaca położenie wojsk w godzinach 13-14. Źródło: Wikipedia
Kolejne natarcie polskie nastąpiło wieczorem o 19 godz. Poprzedzony silnym ogniem artylerii atak piechoty był ostatecznie uwieńczony sukcesem. Wówczas Dywizja Litewsko-Białoruska z kilkoma czołgami skutecznie atakowała mocne ugrupowanie wroga na południe od Radzymina w kierunku wsi Ciemne. Walka właśnie toczyła się do późna, a atak na bagnety nastąpił już w ciemnościach. Bolszewicy go jednak nie przyjęli i wycofali się ze wsi.
Dwukrotny szturm Radzymina i walki na flankach zmusiły bolszewików do przegrupowania się, utworzenia nowej linii do działań. Obawiając się okrążenia wróg opuścił Radzymin prawie bez walki i wieczorem do zrujnowanego miasta weszła kompania piechoty z 30. pułku Strzelców Kaniowskich.
W monografii "Dzieje 85 pułku strzelców wileńskich" oficer tego pułku mjr Bolesław Waligóra podaje: "Skąd inąd już wiemy, że nieprzyjaciel sam opuścił miasto i odszedł na północ. Tak więc, Radzymin, który wileński pułk tyle krwi kosztował, wpadł w polskie ręce prawie bez walki".
16 sierpnia sowieci ponowili próby wydarcia utraconych pozycji, natomiast Polacy dążyli do całkowitego odzyskania pierwszej linii obronnej. Bataliony grodzieńskiego pułku starły się pod Dybowem nie tylko z piechotą, ale też z samochodami pancernymi. Wówczas to nastąpiła walka pancerna, kiedy sprowadzony polski czołg celnym trafieniem w pojazd wroga, zmusił bolszewickie pancerki do wycofania się. Chociaż 37 mm kalibru armatka nie przebijała pancerza, ale mogła wóz uszkodzić, co powodowało polską dominację w kilku pancernych starciach w okolicy Dybowa.
Czołg Renault FT - 17, użyto je w bitwie pod Radzyminem. Źródło: album "Rok 1920 w obrazie i dokumencie"
Tym czasem wileński pułk strzelców atakował utraconą 13 sierpnia linię okopów między Helenowem i Kraszewem. O świcie i pod osłoną mgły natarcie było udane. Zaskoczony wróg uciekał, nieraz w popłochu. Potem bolszewicy bez skutku kilka razy ponawiali próby odbicia pozycji. Natomiast nie zorientowana sukcesem wilniuków polska artyleria dwukrotnie ostrzelała pozycje swoich. Na szczęście obeszło się bez strat.
Do wieczora 16 sierpnia Polacy odzyskali całą pierwszą linię obrony stolicy. Wyczerpane nieskutecznymi atakami wojska czerwonych rozpoczęły odwrót. Walcząc pod Warszawą Wileński Pułk poniósł duże straty. 3/4 stanu oficerów - poległo lub zostało rannych. 17 sierpnia w Radzyminie pogrzebano 43 poległych szeregowych. Na pamiątkę zwycięskiej bitwy, 15 sierpnia obchodzone jest Święto Wojska Polskiego. 15 sierpnia stało się też Świętem Pułkowym Pułku Strzelców Wileńskich, który tego dnia wyróżnił się walcząc o Radzymin, a wyrazami szczególnego uznania było wręczenie wilnianom sztandaru powstańców z 1863 r.
Zwyciężono! Chociaż walki o Radzymin to tylko epizod Bitwy Warszawskiej, ale niezwykle istotny. Podsumował to Bolesław Waligóra: "Nastąpił kryzys bitwy warszawskiej. Nieprzyjaciel "odłożył" zdobycie Warszawy. Bowiem 16 sierpnia grupa uderzeniowa znad Wieprza, pod osobistym dowództwem Marszałka Piłsudskiego, rozpoczęła natarcie rozstrzygające, wpadając na flankę i tyły 16 armii, stojącej pod murami Warszawy, niszcząc kolejno dywizje sowieckie. Po rozgromieniu 16 armii masa uderzeniowa zmusiła pozostałe armie Tuchaczewskiego do odwrotu, w którym poniosą ciężką klęskę".