„Wilia” w kolebce kultury europejskiej


ZAPiT „Wilia” w Atenach, fot. P. Miechowiczius
Na ten wyjazd z niecierpliwością czekaliśmy od zimy. I oto nastał ten dzień, w którym wyruszyliśmy w upragnioną podróż. Naszym celem była Grecja - kolebka kultury europejskiej! Czekał nas występ na I Międzynarodowym Festiwalu Folklorystycznym w Paralii, a po drodze - mnóstwo atrakcji.
Wyruszyliśmy wieczorem 17 sierpnia, tradycyjnie od Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Po 18 godzinach podróży - Budapeszt. Tu - odpoczynek. Następnego dnia rano mieliśmy zwiedzanie stolicy Węgier. Miasto - przepiękne, widoki z Góry Gellerta - niepowtarzalne. Skwar lał się z nieba, ale naprawdę warto było poświęcić swój czas, by przynajmniej w części poznać to miasto. Plac Wolności, imponujący budynek Parlamentu - symbol nie tylko Budapesztu, ale i całych Węgier, bazylika św. Stefana - największa budowla sakralna miasta, cytadela i ekspozycja armat… To zaledwie niektóre punkty naszej budapeszteńskiej wycieczki. A było jeszcze Muzeum Marcepanu. Warto je odwiedzić nie tylko ze względu na oferowane tu słodkości, ale przede wszystkim, by podziwiać wspaniałe dzieła artystów-cukierników, którzy z marcepana jak z plasteliny potrafią zrobić najprzeróżniejsze rzeczy, m.in. zabytki Budapesztu czy, na przykład, moskiewski Kreml. Stwierdziliśmy, że warto tu wrócić i poznać to miasto jeszcze bardziej.

Wieczorem wyruszyliśmy bezpośrednio w kierunku Grecji, do celu naszej podróży - miasteczka Paralia w regionie Pieria. Jest to największy kurort tzw. Riwiery Olimpijskiej. Rozpościera się stąd bowiem widok na góry Olimpu. Natychmiast po zakwaterowaniu wybraliśmy się nad morze, zrelaksować się po długiej podróży!

We środę, 21 sierpnia, już po śniadaniu udaliśmy się na wycieczkę do Meteorów. Meteory - to masyw skalny. Na jego szczytach mieści się zespół prawosławnych klasztorów. Działają dotychczas. Cztery męskie i dwa żeńskie. Opowiadano nam, że początkowo wszystkie materiały potrzebne do budowy i życia mnichów wciągano na linach, również odwiedzający mogli dostać się tam jedynie w ten sposób. Obecnie część monastyrów udostępniona jest zwiedzającym i dla ich wygody wybudowano schody i pomosty. Zwiedziliśmy Wielki Meteor lub inaczej Klasztor Przemienienia Pańskiego. By zwiedzić ten, jak i inne klasztory, obowiązkowy jest odpowiedni strój - długie spodnie dla mężczyzn, spódnice do kolan i zakryte ramiona dla kobiet.

Na pamiątkę po wycieczce w Meteorach zostaną nam zdjęcia zapierających dech w piersiach widoków.

Następnego dnia mieliśmy relaks - od rana do wieczora. Oczywiście nad morzem. A nazajutrz czekała nas zaplanowana zawczasu wycieczka do Aten! Wyjechaliśmy późnym wieczorem, żeby pod 7 godzinach podróży przybyć do stolicy Grecji. Z panią przewodnik spotkaliśmy się przy Akropolu. Tym prawdziwym! Obejrzeliśmy m.in. ruiny Teatru Dionizosa - największego niegdyś teatru greckiego. Byliśmy przy Partenonie - ruinach słynnej świątyni Ateny na wzgórzu Akropolu. Opowiedziano nam legendę o nazwie miasta. Otóż, greccy bogowie Atena i Posejdon walczyli o zwierzchnictwo nad miastem. Patronem miał być ten, który podaruje miastu najwspanialszy prezent. Posejdon - władca mórz - uderzył mocno skałę, aż wytrysnęło z niej źródło wody. Atena zaś dotknęła ziemi i wyrosło z niej piękne drzewo oliwne z mnóstwem oliwek. Ateńczycy bez wahania wybrali na patronkę miasta właśnie Atenę.

Obejrzeliśmy Stadion Olimpijski. To tu odbywały się igrzyska zarówno w starożytności, jak też te pierwsze ery nowożytnej. Stąd wyruszyliśmy przed siedzibę parlamentu Grecji na Placu Sindagma, czyli Placu Konstytucji. Mieści się przed nim Grób Nieznanego Żołnierza. Pełnią tu wartę żołnierze z reprezentacyjnej jednostki wojskowej. Ubrani są w tradycyjne stroje - plisowane krótkie spódniczki, a na głowie noszą czerwone czapki z frędzlami, na nogach - białe getry i podkute trzewiki z pomponami. Zmiana warty - to prawdziwa atrakcja turystyczna. Wartownicy się zmieniają tak, jakby tańczyli.

Wrażeń w Atenach było co niemiara.

W sobotę, 24 sierpnia, mieliśmy czas wolny w Paralii. A już następnego dnia, 25 sierpnia, czekał nas pierwszy występ na festiwalu folklorystycznym (w miejscowości Vrountou). Wzięły w nim udział, również zespoły z Polski, Łotwy, Kanady, Bułgarii, Rumunii, Finlandii i z Grecji - oczywiście. Jako polski zespół z Litwy zatańczyliśmy Krakowiaka i litewską polkę. W poniedziałek, 26 sierpnia, wystąpiliśmy na terenie starożytnego miasta Dion, u stóp Olimpu, dokąd wyruszyliśmy z wycieczką juz następnego dnia
(oczywiście nie na sam szczyt), skąd podziwialiśmy wspaniałe widoki.

Wieczorem tego samego dnia były otrzęsiny dla nowych członków aktualnego składu. Było nas takich 15 osób. Wszystko się odbywało nad brzegiem morza. Był Zeus, było jego wojsko, no i byliśmy my. Nowi w podstawowym składzie zespołu. Każdy z piętnastu „fuksów” musiał wybrać sobie nowe imię. A skoro byliśmy w Grecji, to i imiona były odpowiednie - greckie lub a lá greckie. Była więc Atena, ale był też Tomatos. Dla siebie wymyśliłem imię Kaminstos.

Dzielnie przeszliśmy wszystkie próby, złożyliśmy swoistą przysięgę na wierność „Wilii” i czujemy się dumni, że jesteśmy w reprezentacyjnej grupie.

Czas naszego niepowtarzalnego pobytu w Grecji dobiegł końca, wrócilismy pełni wrażeń i pomysłów na kolejne wyjazdy. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni naszym paniom kierowniczkom - Renacie Brasel i Marzenie Suchockiej za zorganizowanie tej podróży. Dziękujemy Samorządowi m. Wilna, Frakcji AWPL, ZPL, Spółce Akcyjnej ARDENA oraz Czesławowi Okińczycowi za wsparcie finansowe naszego wyjazdu.

A przed nami kolejne koncerty. Już w ten weekend wystąpimy na „Dniach Wilna w Gdańsku”. Będziemy mieli aż trzy występy!