Ważny ślad pamięci – pomnik Józefa Montwiłła w Wilnie


Pomnik J. Montwiłła przy kościele franciszkańskim w Wilnie, fot. ze zbiorów autora
Dzieje pomników w Wilnie to szeroki temat, złożony z wielu zagadnień. Każdy z pomników - istniejących oraz tych, które zniknęły z przestrzeni miasta - stanowi osobną historię i podejmując się ich omówienia, należy brać pod uwagę zmienność czasów, w których się pojawiały lub były likwidowane. W okresie międzywojennym najwięcej emocji budziła sprawa pomnika Adama Mickiewicza, ale niejako obok ożywione dyskusje toczyły się także przy okazji innych upamiętnień. Nie inaczej było z pomnikiem Józefa Montwiłła. 20 lutego minęła 110. rocznica jego śmierci, co stanowi okazję do przypomnienia okoliczności wzniesienia mu kamiennego posągu.
Jeżeli pominiemy kościelne i cmentarne pomniki, to wśród posągów stojących w różnych częściach Wilna dwoma najstarszymi są: popiersie Stanisława Moniuszki[1] i całopostaciowy pomnik Józefa Montwiłła, bankiera, filantropa, działacza społecznego i politycznego.


Józef Montwiłł – fotografia z ok. 1895 roku (atelier A. Strausa w Wilnie)

Józef Montwiłł był postacią wielowymiarową i za taką uważa się go nadal, gdy czasami przypomina się o jego działalności na wielu polach. Zmarł w Wilnie w 1911 roku i prawie natychmiast powstał plan, aby uhonorować go pomnikiem. Akcję zainicjował Stefan Okulicz i spotkała się ona ze zrozumieniem i poparciem licznego kręgu osób, dla których zmarły był symboliczną wręcz postacią. Na wniosek Okulicza, projekt pomnika wykonał Bolesław Bałzukiewicz. Kierujący akcją zaczęli starać się o zgodę gubernatora na wzniesienie pomnika: „gdzieś na mieście”. Władze carskie sprzeciwiły się zdecydowanie i planu nie udało się zrealizować.


Projekt pomnika Józefa Montwiłła, dłuta Bolesława Bałzukiewicza z 1911 roku (niezrealizowany).

Inna sytuacja była z pomnikiem nagrobnym filantropa na Rossie. Trzy lata później (w 1914 r.) udało się natomiast wznieść pomnik na grobie Montwiłła na cmentarzu Rossa. Ozdobiony został piękną rzeźbą przedstawiającą figurę kroczącego anioła z pochodnią. Posąg umieszczony został na dwustopniowym cokole w opasce oraz rytym napisem: „Niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”. Powstała ponadto płycina z dwoma aniołkami i medalion z płaskorzeźbą zmarłego. Autorem całości był warszawski artysta rzeźbiarz Zygmunt Otto, a odlewy z brązu wyszły z zakładu Leona Krantza.


Pomnik anioła i medal na grobie Józefa Montwiłła na Rossie. Fot. ze zbiorów Autora

Przenieśmy się w czasie o kilkanaście lat później, aby znaleźć się w pokoju gościnnym mieszkania Ludwika Ostrejki (ulica Tatarska 1 m 12). To tutaj od 1925 roku spotykali się inicjatorzy ponownej akcji, której celem znów było wystawienie pomnika Józefa Montwiłła. Pierwsze zebranie odbyło się tym razem z inicjatywy właścicieli domów w Kolonii Montwiłłowskiej na Łukiszkach. Wśród nich byli m.in.: przyszły prezydent Wilna Józef Folejewski oraz Witold Abramowicz i Adam Piłsudski. Zwrócili się oni do Ostrejki, jako człowieka który był przyjacielem i współpracownikiem Montwiłła, a który miał także rozległe kontakty i był świetnym organizatorem. Zebrani podkreślali, że chodzi im o godne uhonorowanie „wielkiego – Kraju i Miasta obywatelowi” i dodawali, iż chcą w ten sposób „spłacić dług wdzięczności Wilna” wobec niego. Przypominano, iż Józef Montwiłł był założycielem ponad dwudziestu instytucji społecznych, którymi bezpośrednio lub pośrednio kierował[1].

Gospodarz podjął się zadania i dzięki jego staraniom sprawą zajęło się Wileńskie Towarzystwo Popierania Pracy Społecznej im. Stanisława i Józefa Montwiłłów (WTPPS)[2]. Czesław Jankowski wspierający czynnie akcję apelował tymczasem szerzej, pisząc: „Wystarczy przypomnieć, ile mu obowiązani są ci, co dzieciństwo sieroce spędzili pod dachem tak licznych filii Montwiłłowskiego Towarzystwa Opieki nad Dziećmi; ile zawdzięczają wileńskie rękodzieła […]. Niech przyłożą ręce do uczczenia jego pamięci wszyscy, którzy, w ciągu tylu lat: bądź w powołanej przez niego do życia «Lutni» udział brali w jej oświatowo-artystycznej działalności, bądź z tej działalności korzystali; małoż to jeszcze w Wilnie urzędników i robotników, którzy z ciepłem w sercu uczuciem wspominają Józefa Montwiłła? Inne jakie miasto dawnoby się zdobyło na odruch słusznego i szlachetnego pietyzmu względem pamięci obywatela, którego osobiste zasługi i przymioty pozostały na zawsze chlubą – Wilna i naszego kraju”.

Dalsze kroki związane z pomnikiem zaczęto szczegółowo planować, zwłaszcza zagadnienia realizacji artystycznej i architektonicznej całości. Pierwotny plan zakładał, iż wykorzystane zostanie popiersie Montwiłła, wykonane niegdyś przez rzeźbiarza Józefa Noworytto (wg maski pośmiertnej, zdjętej przez tegoż artystę). Drugim zagadnieniem było miejsce, w którym pomnik powinien stanąć. Podczas dyskusji, przedstawiciele Towarzystwa zaproponowali, aby był to tzw. Park Montwiłła przy ulicy Witebskiej 21 w pobliżu Kolonii Mieszkaniowej (Bankowej) na Rossie. Od kilkunastu już lat stała tam niewykorzystana betonowo-kamienna konstrukcja z cokołem/kolumną, na której stanąć miało kiedyś popiersie Adama Mickiewicza.


Popiersie J. Montwiłła dłuta J. Noworytto i cokół w Parku Montwiłłowskim. Fot. ze zbiorów Autora

Część osób (w tym sam Ostrejko) uznała jednak, iż zaniedbany park na Rossie, położony z dala od centrum miasta nie jest miejscem dobrym na uczczenie pamięci wybitnego człowieka. Przedstawiciele zarządu Banku Ziemskiego zadeklarowali wobec tego, iż instytucja odda pod pomnik część należącego do niej placu. Był to skwer obok Teatru „Lutnia”. Znajdował się on w głębi dziedzińca, na który prowadziło przejście od strony ulicy Mickiewicza. Zgodnie z tym planem stanąć tam miały: kolumna przeniesiona z „Parku Montwiłła”, a na niej popiersie. Wskazane miejsce jednak także nie wszystkim odpowiadało. Uważano, że „plac bankowy przy Lutni, jest zbytnio schowany przed oczami mieszkańców Wilna". Nie osiągając porozumienia, podczas jednego z kolejnych spotkań tego samego roku, postanowiono wreszcie zwrócić się w tej sprawie z prośbą do władz miasta. Komitet chciał uzyskać zgodę na ustawienie pomnika na którymś z placów miejskich położonych gdzieś w centrum.

Magistrat początkowo nie zamierzał przekazać żadnego z placów, ale zaoferował udzielenie pomocy przy realizacji pomnika obok „Lutni” (miasto miało sfinansować demontaż i przewiezienie kolumny z Rossy, przekazać cement na wykonanie fundamentu itp.). Ostrejko wraz z kilkoma osobami nie poddawał się i rozmowy z miastem toczyły się nadal. Wreszcie udało się przekonać wiceprezydenta Wilna, Jana Łokuciewskiego, który obiecał, że sprawę przydziału miejsca na pomnik wniesie pod obrady Rady Miasta.

Od początku 1927 roku, sprawę pilotował dalej komitet "pomnikowy" wyłoniony z grona inicjatorów. Do komitetu weszli m.in.: główni członkowie WTPPS (z Ostrejką na czele), delegaci zarządu Banku Ziemskiego, prezydent Wilna – Witold Bańkowski, wiceprezydent Jan Łokuciewski oraz Ferdynand Ruszczyc i prezes sądu administracyjnego Lucjan Bochwic. Ruszczyc zaproponował, aby pomnik stanął na placu przy zbiegu ulic Bonifraterskiej z Ludwisarską (miejsce, w którym obecnie stoi pomnik Wawrzyńca Gucewicza). Rozpatrywano także (lecz dość luźno) miejsce przed gmachem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w pobliżu Zielonego Mostu. Podczas omawiania kwestii zdobycia funduszy na realizację pomnika, „bankowcy” zadeklarowali przeprowadzenie zbiórki wśród swoich pracowników.

Pod wpływem kolejnej sugestii Ruszczyca, zmieniła się także całkowicie koncepcja przyszłego pomnika. Popiersie dłuta Noworytty zaczęto uważać za zbyt małe. Obawiano się - zresztą słusznie - że projekt będzie „ideowo” zbytnio zbliżony do monumentu z popiersiem Moniuszki, stojącym przy kościele Św. Katarzyny. Komitet zdecydował ostatecznie, aby zlecić wykonania projektu całkiem nowego pomnika. Jeden z przedstawicieli komitetu udał się w tej sprawie do Warszawy. Prowadził tam rozmowy m.in. z rzeźbiarzem Zygmuntem Otto (autorem rzeźby na pomniku nagrobnym Montwiłła na Rossie) oraz Józefem Makowskim. Artyści odmówili jednak przyjęcia zlecenia, gdyż pochłonięci byli w tym czasie realizacją innych projektów.

Wszystko zaczęło iść od tej pory bardzo powoli. Nie było projektu, nie było pomocy Magistratu i nadal nie było porozumienia odnośnie lokalizacji. Jesienią 1927 roku podczas jednego ze spotkań komitetu padła propozycja, aby pomnik stanął na skwerze przy ulicy Trockiej, między kościołem Franciszkanów, a kaplicą Suzinowską. Wiadomo było powszechnie, iż dawny klasztor franciszkański był miejscem, w którym: „działalność obywatelska Montwiłła pozostawiła najtrwalsze oraz najokazalsze pamiątki i ślady”. Tym razem prawie jednomyślnie zaakceptowano tę propozycję. Ponieważ plac był w tym czasie własnością miasta, wobec czego zwrócono się do Magistratu o zgodę na realizację.

Członkowie komitetu zaakceptowali również propozycję Ruszczyca, aby twórcą nowego pomnika został artysta rzeźbiarz Bolesław Bałzukiewicz, który drugi raz gotów był podjąć się tego zadania. Walerian Charkiewicz podkreślał symboliczny wymiar tej kandydatury, bowiem Bałzukiewicz był niegdyś pierwszym z uczniów Szkoły Rysunkowej, który został stypendystą Montwiłła.

Sprawa na pewien czas znów przycichła i Cz. Jankowski martwił się, aby nie utknęła ona w martwym punkcie jak inne pomnikowe plany Wilna, choćby Mickiewicza czy Syrokomli[4]. Napisał o tym artykuł i obok wyrażenia swoich obaw, nakreślił także w skrócie założenia ideowe, jakimi kierowali się inicjatorzy upamiętnienia działacza: „Będzie pomnik Montwiłła przypominać potomności, jak my tu pod takimi przewodnikami stali u pracy u podstaw – jak na szańcach, co nie dały się zrównać z ziemią. […] Nie byłoby gdzie tu nawet przysiąść do roboty panom regionalistom, jeśliby tacy, jak Józef Montwiłł nie uratowali, choć piędzi gruntu dla polskiej nogi”.

Wreszcie jesienią 1928 roku Bałzukiewicz przedstawił komitetowi model pomnika Montwiłła, który docelowo zrealizowany miał zostać z brązu (postać) i kamienia (podstawa). W grudniu profesor informował jeszcze, iż w rozwinięciu swojego projektu założył wraz z architektem, że przy podstawie kolumn będzie rodzaj kamiennych ramion ze stopniami i ławami, na których można będzie usiąść. Zaznaczał, że rozwiązanie takie było modne zagranicą w przypadku pomników filantropów i działaczy społecznych. Warto pamiętać o tej propozycji złożonej pod koniec 1928 roku, gdy dojdziemy już do ostatniego etapu sprawy pomnika. Projekt wszystkim się podobał i został zaakceptowany.

Kiedy nadal nie było decyzji odnośnie miejsca, Ferdynand Ruszczyc i Juliusz Kłos zgłosili tymczasem członkom komitetu, iż ich zdaniem, znacznie lepszą lokalizacją dla pomnika będzie niewielki skwer na rogu ulic Zawalnej i Trockiej (przy zachodniej ścianie domu margrabiny Janiny Umiastowskiej). Łatwo policzyć, że była to już piąta propozycja „pomnikowego” miejsca. Praktycznie wszyscy przyjęli tę propozycję i złożony został wniosek do władz miasta o udzielenie tego placu. Prezydent Wilna, podejmując przedstawicieli komitetu, zapewniał, że radni prośbę rozpatrzą pozytywnie. Poprosił jednocześnie, aby przez obradami rady przekazać mu całościowy projekt zagospodarowania wskazanego placu.

Znów minęło jednak kilka miesięcy, podczas których nic się działo. Dopiero w maju 1929 roku, sprawa lokalizacji pomnika trafiła na posiedzenie komisji urbanistycznej przy Magistracie. Nowy wiceprezydent Wilna (był nim w tym czasie Witold Czyż) zaprosił na obrady L. Ostrejkę, przewodniczącego Komitetu Budowy Pomnika. Po wysłuchaniu jego wyjaśnień zebrani zgodzili się, że założenie ideowe i projekt Bałzukiewicza nie budzą żadnych obiekcji, lecz sprawę przyznania placu należy jeszcze raz rozważyć. „Urbaniści” mieli o tym zdecydować mając na uwadze dwie zgłaszane wcześniej lokalizacje: skwer franciszkański i plac przy domu Umiastowskiej od strony ulicy Zawalnej. Przed ostateczną decyzją, Ostrejko miał dostarczyć szkice i rysunki orientacyjne dla każdego z tych miejsc. Miały one uwzględniać kompozycję pomnika z otoczeniem.

Nieco zaskakującą sprawą był list, jaki na swój adres otrzymała w tym czasie siostrzenica J. Montwiłła. Prezydent Wilna zapewniał w piśmie, że do dyspozycji komitetu będzie plac na rogu Zawalnej i Trockiej i treść korespondencji odebrano jako wstępną zgodę. Komitet zdecydował się wobec tego na pokrycie kosztów opracowania ostatecznego kosztorysu i szczegółowego planu dopasowanego tylko do tego miejsca. Wydawało się, że jest już blisko końca uzgodnień i nawet margrabina Janina Umiastowska zadeklarowała, że zasili fundusz budowy kwotą 1500 zł, pod warunkiem jednak, że pomnik faktycznie stanie na placu przy jej domu.


Mały plac na styku ulic Zawalnej i Trockiej, który rozpatrywano jako miejsce wzniesienia pomnika (po prawej stronie dom margrabiny Janiny Umiastowskiej)

Miejsce podobało się praktycznie wszystkim. Dalsze kroki zapowiadały się dobrze, lecz oto: „jak to w sprawie pomników wileńskich, tradycyjnie już wręcz”, musiał i tym razem wybuchnąć skandal. Otóż sprzeciwili się przyznaniu tego miejsca radni. Odmowę przegłosowali mimo rekomendacji komisji urbanistycznej i obietnic prezydenta, że będzie to już tylko formalność. Wiadomość o odmowie: „najniespodziewaniej spadła na spokojnych mieszkańców Wilna, jak piorun z pogodnego nieba. Bo jakże tu pracować wytrwale i szczerze dla miasta, które żałuje skrawka ziemi dla człowieka takiej miary jak śp. Józef Montwiłł. […] Nic dziwnego, że boli każdego rdzennego wilnianina taki fakt, iż miasto, dla którego ten człowiek najwięcej zużył swych sił, odmówiło mu skromnego kącika”. Pojawiły się przy okazji głosy, iż w tle tej sprawy była polityka. Ten i ów mówił, ż „socjalistycznemu” zarządowi miasta nie podobały się idee przyświecające niegdyś działalności Montwiłła, a on sam uważany był do tego za przedstawiciela tzw. „klasy posiadającej”. Trzeba również dodać, że dochodziły do tego sprawy jakichś osobistych urazów, gdyż we władzach miasta były osoby, które dawniej nie miały dobrych relacji z Montwiłłem.
Zaraz po otrzymaniu negatywnej decyzji L. Ostrejko zwołał nadzwyczajne posiedzenie Komitetu, które w trybie nagłym zająć się musiało nową sytuacją[5]. Mimo przeciwności członkowie byli zdeterminowani, aby dzieło doprowadzić do końca. Wszyscy byli przekonani, że pomnik stanie, mimo iż nie było nadal wiadomo gdzie. Ostrejce doprawdy należała się chwała, iż podczas obrad potrafił załagodzić oburzenie zgromadzonych i doprowadzić zebranie do konstruktywnego końca. Efektem było nowe pismo do Magistratu, które zawierało dwa punkty:

a) skoro nie ma zgody na plac przy ulicy Zawalnej, to prosimy wskazać inne miejsce,

b) komitet proponuje od siebie trzy miejsca:

- ponownie skwer franciszkański przy Trockiej,

- miejsce w Ogrodzie Zamkowym „Cielętniku” (w którym nie został zrealizowany pomnik Syrokomli)

- lub nowo powstający skwer vis à vis kościoła św. Anny.

Poproszono też, że jeżeli Magistrat miałby inną propozycję, to miejsce to powinno spełniać warunki jego „pryncypialności”. Przygotowując się do dalszej „walki” komitet postanowił ponadto „wzmocnić” się udział osób o uznanym autorytecie. Zaproszenie do wejście do komitetu otrzymali: minister Aleksander Meysztowicz, poseł Jan Piłsudski oraz wykładowca USB inż. arch. Jan Borowski.  

Magistrat zupełnie się jednak nie przejął apelem i nadal działał w tej sprawie opieszale. Minęło kilka kolejnych miesięcy i nadal nie było decyzji. Komitet po kilku naradach zamierzał starać się już tylko o skwer przed kościołem franciszkanów. Zarząd Banku Ziemskiego potwierdził, że w razie niepowodzenia nadal jest gotów oddać plac przy „Lutni”. Ustalono wreszcie, iż kluczowym terminem do dalszych działań powinien być 1931 rok, gdyż przypadała wówczas 20 rocznica śmierci Józefa Montwiłła. Sprawa miejsca wyjaśniła się wreszcie w lipcu 1930 roku. Magistrat wydał wówczas oficjalną zgodę na „plac franciszkański” (ówczesny adres Trocka 14-16). Komitet chciał rozpocząć prace prawie od razu, lecz nie miał dostatecznych funduszy. Okazało się, że wszelkie zbiórki przy niepewności lokalizacji nie były tak efektywne jak oczekiwano.

*     *     *

Przy okazji wspomnianej sprawy dawniejszych relacji niektórych osób z J. Montwiłem, dodać można ciekawe uwagi do „sprawy pomnikowej”, jakie wniósł w tym czasie Zygmunt Nagrodzki. Uważał on, że gdyby od początku komitet nastawił się na wzniesienie pomnika w „ogródku bankowym” przy „Lutni”, od dawna nie byłoby wszystkich problemów. „Prywatny” teren banku oznaczał bowiem „prywatną” decyzję zarządu, do której – jak pisał – „nikomu się wtrącać”. Włączenie do zagadnienia władz miasta i próba zdobycia publicznego placu spowodowały niepotrzebne analizowanie politycznej przeszłości Montwiłła. Zdaniem Nagrodzkiego: „wlokła się ona teraz niczym smuga dymu”. Sięgano rzecz jasna do czasów carskich i przypominano między innymi o perturbacjach Montwiłła z nominacją na prezydenta Wilna, gdy nie został on zatwierdzony przez władze mimo wygrania wyborów. Nieprzychylne osoby pisały także o okresie, gdy Montwiłł był posłem do Dumy Państwowej w Petersburgu. Nagrodzki szczerze przyznawał, że dla niego i wielu jego znajomych, zmarły jako zdeklarowany legalista: „papieżem nie był”. Napisał też o tym, że miał żal za postawę Montwiłła w okresie twardego kursu rusyfikacyjnego władz. Jako dyrektor Banku Ziemskiego w imię ochrony instytucji przed możliwymi restrykcjami, miał zabronić swoim urzędnikom dofinansowywania akcji nielegalnego druku i czytelnictwa polskich książek, czym zajmował się właśnie Nagrodzki.

Dla równowagi przytoczmy inne głosy. Kilka miesięcy wcześniej Czesław Jankowski (był przyjacielem Montwiłła), pisał o nim, iż nie był nigdy: „ciasną prowincjonalną głową”, lecz człowiekiem o niezwykle rozwiniętym zmyśle regionalnym, doskonale rozumiejącym sytuację w której nie można się było (Polakom) dać zrównać z ziemią. Dzięki różnorodnym zabiegom i wybiegom należało docenić, że Montwiłł był współtwórcą fundamentów na których można było po Wielkiej Wojnie budować nową erę dla rodzinnego kraju.

Eliza Orzeszkowa z 1910 roku, pisząc list z okazji imienin Montwiłła, wyraziła obok życzeń swój podziw i uwielbienie dla niepospolitego działacza. Natomiast Helena Romer dodawała: „Montwiłł miał za życia i ma nieprzyjaciół dotąd […] jednak pod płaszczem ugodowości, lojalności był największym wrogiem rządu rosyjskiego, najzajadlejszym bojownikiem o wszystko, co rząd ów chciał w naszym kraju zniszczyć”.

„Ugodowość (Montwiłła) nie była w kolizji z pojęciem polskości. Przeciwnie, była ona w ówczesnych warunkach może jedyną furtką, pozwalającą wychodzić z impasu i omijać wszystkie przeszkody w postaci reakcyjnego prawodawstwa rosyjskiego. Taka ugodowość była prawdopodobnie zwykłym manewrem politycznym, a do jakiego stopnia opłacała się, najlepiej świadczy zamykanie oczu ze strony rządu na zamaskowany rozwój szkoły polskiej w Wilnie i innych placówek polskich. […] Był więc Montwiłł niewątpliwie typem ugodowca w dodatnim tego słowa znaczeniu. […] Wniosek prosty: ugodowość Józefa Montwiłła miała swoje usprawiedliwienie” – napisał w 1932 roku dla „Przeglądu Wileńskiego” autor podpisujący się pseudonimem „Narrans”[6]. Dodajmy na koniec, iż owa różnorodność ocen działalności Montwiłła, nie miała już żadnego wpływu na dalsze działania komitetu związane z pomnikiem jaki miał stanąć w Wilnie.

*     *     *

W marcu 1931, Wilno „społeczno-filantropijne” obchodziło „uświęcony tradycją dzień imienin jałmużnika wileńskiego, niezapomnianego dobroczyńcy ś.p. Józefa Montwiłła”. Pomnika nadal nie było, wobec czego Komitet Budowy Pomnika, znów ograniczyć się musiał jedynie do udziału w nabożeństwie żałobnym za jego duszę i było to „niezwykle przykrą okolicznością”. Dopiero pod koniec sierpnia Ludwik Ostrejko mógł zebranym członkom komitetu oraz przedstawicielom prasy ogłosić, że sprawa jest na ostatnim etapie. Zaznaczał wtedy, że nie będzie kolejny raz opowiadać o wszystkich trudnościach jakie przez szereg lat opóźniały realizację projektu. Profesor Ruszczyc (przewodził sekcji artystycznej) mimo dawniejszych opcji uważał, że skwer przy kościele franciszkanów był miejscem wybitnie dogodnym. Pomnik stanąć miał nieco oddalony od ciągu ulicznego, a to zapewniać miało możliwość: „kontemplacyjnego obcowania z historią i upamiętnionym człowieku”.

Ostrejko informował czytelników, że komitet otrzymał znaczne wsparcie finansowe od ziemian z Kowieńszczyzny, z której pochodził Montwiłł. Pieniądze zebrane tam zostały podczas dobrze zorganizowanej akcji składkowej. Drugim największym źródłem budżetu pomnikowego od początku był Bank Ziemski, szereg wpłat wpłynęło wreszcie od „ludzi dobrej woli”. Przewodniczący mówił, że do potrzebnej kwoty 30 tysięcy złotych, komitetowi jeszcze trochę brakowało, lecz wszyscy byli dobrej myśli, licząc na hojność i zrozumienie wilnian. Przypominał znane powiedzenie Montwiłła, który powtarzał często: „pokażcie waszą dobrą robotę, a pieniądze zawsze się znajdą”.

Uroczystość położenia kamienia węgielnego z poświęceniem miejsca budowy pomnika odbyła się 3 września 1931 roku. Mszę w kaplicy Franciszkańskiej odprawił ksiądz Gerard Domka, gwardian zakonu oo. franciszkanów. Na uroczystości zjawili się: arcybiskup Romuald Jałbrzykowski, wojewoda wileński Zygmunt Beczkowicz, prezydent Wilna Józef Folejewski, prezes Banku Ziemskiego Aleksander Meysztowicz i wielu innych gości. Akt erekcyjny umieszczony został w cynowej puszcze. Włożono do niej również egzemplarz gazety „Słowo” z 3 września. Puszka zatopiona została na dnie fundamentu, który rozpoczęto kłaść zgodnie z projektem na placu między kościołem, a kaplicą Suzinowską.

Odsłonięcie gotowego pomnika zaplanowane było na 19 marca 1932 roku, a więc na dzień imienin Montwiłła. Akces do pomocy przy realizacji projektu zgłosiła cała sekcja artystyczna komitetu (prof. Ferdynand Ruszczyc, inż. Jan Borowski, konserwator wojewódzki Stanisław Lorentz, prof. Juliusz Kłos i arch. Stefan Narębski). Od razu dodam, że niestety termin i tym razem musiał być przesunięty.

Ruszczyc, który doglądał pracę Bałzukiewicza uważał, że powstaje dzieło wybitne. Wiosną 1932 roku pomnik wykonywany przez artystę w glinie stawał się już wyraźniejszy. Rzeźbiarz usuwał drobne uchybienia, na które zwrócili mu uwagę członkowie podkomisji. Tydzień za tygodniem zbliżała się chwila ukończenia posągu i jego bryła gotowa do wykonania formy. Postać Józefa Montwiłła przedstawiona została w pozycji siedzącej (odlana następnie z brązu, ważyła 700 kilogramów).


Bolesław Bałzukiewicz podczas końcowych prac przy glinianym modelu pomnika

Posąg osadzany był na rozbudowanym szerzej kamiennym piedestale, którego poszczególne elementy wykonane zostały z polnego, ciosanego kamienia. Dolną część tworzyły stopnie i ławę świetnie harmonizującą z całością pomnika. Jan Borowski który zaprojektował ostateczną wersję podstawy dopilnował, aby roboty kamieniarskie ukończono w sierpniu. Pod posągiem było miejsce na płytę z wyżłobionym, lakonicznym napisem „Józef Montwiłł”. Całość montowano na skwerze przez kilkanaście wrześniowych dni.


Pomnik w trakcie ostatnich prac montażowych. Fot. ze zbiorów Autora

Uroczystość odsłonięcia pomnika odbyła się 9 października 1932 roku i zgromadziła, jak pisano „tysięczny tłum ludzi”. Ceremonię poprzedziło nabożeństwo celebrowane w kaplicy oo. Franciszkanów przy ulicy Trockiej 14 przez arcybiskupa metropolitę wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego. Następnie kazanie wygłosił biskup Kazimierz Michalkiewicz. Wśród wielu przemówień, uwagę zwróciły zwłaszcza mowy L. Ostrejki, S. Bochwica (w imieniu zarządu Banku Ziemskiego), Walerii Tomaszewskiej (szefowej Stowarzyszenia Żeńskiej Służby Domowej im. św. Zyty) i Stanisława Montwiłła – synowca filantropa. Uroczystość transmitowana była na całą Polskę przez wileńskie radio. Na koniec u podstawy pomnika złożono kilkadziesiąt wieńców, a wieczorem po uroczystości był on iluminowany reflektorami.


Jedna z pamiątkowych fotografii wykonana po odsłonięciu pomnika. W centrum widoczni:
arcybiskup R. Jałbrzykowski, biskup K. Michalkiewicz, prezes komitetu L. Ostrejko,
wojewoda wileński Zygmunt Beczkowicz, ławnik dr Aleksander Safarewicz i B. Bałzukiewicz



Pomnik Józefa Montwiłła w kadrze Henryka Poddębskiego (1937 r.)


Pomnik Józefa Montwiłła kadrowany w stronę ulicy Trockiej. Po lewej stronie widoczna kaplica Suzinowska

*     *     *

W drugiej połowie lat trzydziestych w wyniku wyroku sądu, po wielu latach starań kościół i klasztor wracał do prawowitych właścicieli, czyli do franciszkanów. Sprawiedliwości stawało się zadość, ale Helena Romer, przypominając dzieje tego miejsca, napisała między innymi, iż był taki czas gdy: „mury Franciszkańskie, ów olbrzymi kompleks budynków, stał pustką. Wdarł się do nich rzec można, zręczną polityką dyrektor J. Montwiłł i uczynił z nich coś w rodzaju eksterytorialnego państewka, wolnego od rosyjskich rządów i ingerencji. Błyskawicznie powstały tam przeróżne organizacje społeczne, zmieściły się, schowały i przytuliły ochrony, tajne polskie szkółki, kursy srodze zakazane, zaroił się cichy zarośnięty trawą dziedziniec wesołą dziatwą, gimnastykującą się i śpieszącą na obiady”. Wymieniła następnie rozliczne inicjatywy (np. wystawy, pokazy), które organizowane były w tym miejscu. 

Pomnik przez kilka lat wkomponował się w otoczenie i stał się ulubionym miejscem dla przychodzących tu wilnian. Zgodnie z założeniem artystyczno-architektonicznym swobodny dostęp i stopnie stanowiące rodzaj ławeczek były okazją do „kontemplacyjnego” zetknięcia się z uhonorowaną postacią.


Pamiątkowa fotografia grupy abiturientek jednego z wileńskich gimnazjów (rocznik matury 1930)


Kościół Franciszkanów i pomnik J. Montwiłła podczas jednej z niedzielnych mszy

*     *     *

Dosyć niespodziewanie dla społeczeństwa wileńskiego w lipcu 1939 roku, franciszkanie wystąpili z wnioskiem o usunięcie pomnika z ich skweru. Na skwerze ustawiony był już wtedy krzyż misyjny, pod którym odbywać się zaczęły różnego rodzaju uroczystości religijne. Sprawę przenosin pomnika traktowano zupełnie poważnie i nawet pojawiła się propozycja, aby przenieść go na plac przed frontem ratusza, który po ukończonym remontem szykowany był do roli muzeum miejskiego. Trudno powiedzieć, co by się dalej działo, zanim bowiem cokolwiek w tej sprawie zdecydowano, wybuchła wojna, która temat zamknęła. Pomnik Józefa Montwiłła na skwerze przy ulicy Trockiej przetrwał do dzisiaj cały szereg zmian polityczno-społecznych i tylko pamięć o roli, jaką dla Wilna odegrała uhonorowana w brązie postać wraz z pokoleniami jest coraz słabsza. Chociaż należy przyznać, że choćby z racji istnienia w mieście kilku kolonii mieszkaniowych jest szansa, aby owa pamięć była nadal trwała.






[1] Popiersie Stanisława Moniuszki stanęło na skwerze w pobliżu kościoła św. Katarzyny przy ulicy Wileńskiej w 1922 roku. Całość założenia zaprojektował inż. Ludwik Piegutkowski, wykorzystując do tego celu odlew popiersia dłuta Bolesława Bałzukiewicza i cokół po wywiezionym przez Rosjan w 1915 roku pomniku Puszkina, który stał w pobliżu katedry. Skromny postument wystawiony został z wielkim trudem przy braku finansów i wśród wielu osób spotkał się z krytyką. Niektórzy nazywali go nawet „kałamarzykowym monumentem”.


[2]
Były wśród nich: Towarzystwo „Lutnia", Szkoła Rysunkowa, Szkoła Organistów, Miejskie Kuratorium nad Biednymi, Giełda Pracy, Bazar Rzemieślniczy, Towarzystwo Opieki nad Dziećmi, Towarzystwo Urządzeń Mieszkań, Towarzystwo Popierania Pracy Społecznej, Towarzystwo Przyjaciół Nauk, „Kropla mleka", „Stowarzyszenie Sług św. Zyty”, „Towarzystwo św. Wincentego a Paulo”, szkoła slojdu (robót ręcznych) dla dzieci i trzynaście ochronek w kilku miejscach miasta. Był ponadto zaangażowany z sprawę budowy Elektrowni Miejskiej, inicjował budowę czterech kolonii mieszkaniowych

[3] Jako stowarzyszenie zarejestrowana została przez władze carskie w 1908 roku i działające nadal po śmierci Józefa Montwiłła. Po zmianach statutu w 1921 i 1928 roku, organizacja funkcjonowała jako Fundacja im. Stanisława i Józefa Montwiłłów dla Rozwoju Prywatnych Instytucji Dobroczynnych i Użytku Ogólnego.

[4]
Sprawa perturbacji związanych z pomnikiem Mickiewicza w Wilnie jest dość dobrze znana, gdyż doczekała się wielu artykułów. O pomniku Syrokomli wiemy znacznie mniej, dodam więc, iż komitet który się tym zajmował, zdołał w 1927 roku ustawić drewnianą makietę cokołu w Cielętniku, w miejscu, w którym stał przed I wojną pomnik z popiersiem Puszkina. Makieta stała przez pewien czas, ale komitet nie mogąc zgromadzić środków się rozwiązał i sprawa upadła. W Wilnie stanąć miały także pomniki: Jagiełły i Jadwigi na placu Katedralnym, Kacpera Bekiesza u podnóża góry jego imienia, Stefana Batorego i Piotra Skargi na dziedzińcach uniwersyteckich, a po 1935 roku również Józefa Piłsudskiego w pobliżu katedry (mniej więcej w tym miejscu gdzie obecnie stoi pomnik Gedymina). Do wybuchu II wojny wszystkie te plany nie doczekały się realizacji.

[5] Kilka dni wcześniej zmarł Czesław Jankowski, gorący orędownik wzniesienia pomnika Montwiłła.

[6] Z całości tekstu wynika, iż autorem raczej nie był znany po tym samym pseudonimem Stanisław Krzemiński, literat zmarły w 1912 roku.