W strasznym miejscu, jakim był KL Stutthof, najważniejsze było pogodzenie więźniów z Panem Bogiem


Ksiądz Alfonsas Lipniūnas na zdjęciu z 27 sierpnia 1935 r. oraz na portrecie obozowym , fot. archiwum Elżbiety Grot i muzeum Stutthof
Ksiądz Alfonsas Lipniūnas znalazł się w grupie 46 Litwinów, którzy w 1943 r. trafili do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Tam posługiwał wśród więźniów, sprawował sakramenty i niósł pocieszenie duchowe. O jego postaci, dziś kandydata na ołtarze, a także o postaci dominikanki s. Julii Stanisławy Rodzińskiej z Wilna, „Kurier Wileński” rozmawia z historyk Elżbietą Grot, autorką książek, artykułów naukowych, publikacji, długoletnią kierownik działu naukowego Muzeum Stutthof.



Przez Stutthof, niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny utworzony na anektowanych terenach Wolnego Miasta Gdańska, w miejscowości Sztutowo, przeszło ok. 110 tys. więźniów z 28 krajów. Jak to się stało, że zwróciła Pani wśród nich uwagę na ks. Alfonsasa Lipniūnasa?

W 1998 r. w Polsce trwały przygotowania do beatyfikacji 108 męczenników II wojny światowej, wśród których znajdowali się więźniowie obozu Stutthof, księża z Gdańska: bł. ks. Franciszek Rogaczewski, bł. ks. Bronisław Komorowski, bł. ks. Marian Górecki, dwaj werbiści – Stanisław Kubista SVD i Alojzy Liguda, z Warmii ks. Władysław Demski. 108 męczenników Jan Paweł II beatyfikował 13 czerwca 1999 r. w Warszawie. Tydzień wcześniej, w Toruniu 7 czerwca, Ojciec Święty Jan Paweł II beatyfikował ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego. W tym momencie przygotowywałam niewielką książeczkę i wystawę o błogosławionych. Ważne było, aby podać informację, że dwaj litewscy więźniowie, ks. Alfonsas Lipniūnas i inż. Antanas Sapalas, zostali umieszczeni na liście męczenników II wojny światowej, których nazwiska miały być odczytane w Koloseum w Rzymie w 2000 r. Na wystawie i w książeczce znalazło się miejsce na temat dwóch Litwinów. O postawie ks. Lipniūnasa i jego znaczeniu opowiedział jeden z więźniów litewskich, Michał Peczeluna, który mieszkał w Gdańsku.

Dlaczego ks. Lipniūnas znalazł się wśród 46 Litwinów, którzy 23 marca 1943 r. trafili do tego obozu?

Prof. ks. Alfons Lipniūnas był opiekunem młodzieży litewskiej, wywierał na nią duży wpływ. W momencie akcji poboru młodzieży do formacji Waffen SS miał odwagę głosić w kościele akademickim św. Jana w Wilnie bardzo odważne kazania, aby zapobiec poborowi. Ksiądz zagrażał więc interesom Rzeszy Niemieckiej.


Ksiądz Alfonsas Lipniūnas na zdjęciu z 27 sierpnia 1935 r. oraz na portrecie obozowym, fot. archiwum Elżbiety Grot i muzeum Stutthof

Jak wyglądało jego życie w obozie? Czy wyróżniał się spośród innych więźniów?

Po przekroczeniu bramy obozowej esesmani potraktowali 46 Litwinów w taki sam sposób, jak wszystkich innych więźniów dotąd osadzanych w KL Stutthof. Wszyscy zostali poddani brutalnej procedurze przyjmowania do obozu. Nowo przybyłym odebrano rzeczy osobiste, pieniądze, kosztowności, ubrania i buty. Po kąpieli w obozowej łaźni i dezynfekcji wydano im obozową bieliznę, marynarki i spodnie oraz czapki uszyte z materiału w pasy niebiesko-szare oraz drewniane chodaki. Poddano ich dotkliwemu zabiegowi golenia włosów. Następnie wydawano im paski materiału z czerwonym trójkątem w środku z literą L i numerem obozowym. Czerwony trójkąt oznaczał status więźniów politycznych. Ks. prof. Lipniūnas, który przybył do obozu 26 marca 1943 r., otrzymał numer 21 332.

Okres kwarantanny to rejestracja więźniów w biurach obozowych, dotkliwa nauka rygorów obozowych i musztry. Początkowo grupa litewska mieszkała w baraku nr 2 w Starym Obozie. Po zakończonej kwarantannie ksiądz z pozostałymi Litwinami zostali w kwietniu 1943 r. przeniesieni do baraku 6 w Starym Obozie, znajdującym się pod zarządem blokowego, Polaka Wacława Kozłowskiego, znanego z wyjątkowego okrucieństwa i mordowania współwięźniów. Represje ze strony blokowego nie ominęły ks. Lipniūnasa, którego blokowy pobił i stłukł mu okulary. Po tym incydencie z szacunku dla księdza polscy więźniowie z własnej inicjatywy naprawili jego okulary.

Następnie Litwini zostali przeniesieni do baraku 8b. Pierwszy okres pobytu w obozie dla księdza i jego towarzyszy okazał się dotkliwy z powodu głodowych racji żywnościowych i braku paczek. Więźniom wydawano niskokaloryczne posiłki trzy razy dziennie. Na śniadania i kolacje otrzymywali przydział składający się z pół litra namiastki kawy zbożowej i kawałka chleba, kawałeczka margaryny i marmolady oraz w porze obiadowej pół litra zupy gotowanej najczęściej z ziemniaków, brukwi, kapusty. Więźniowie zmuszani codziennie do ciężkiej fizycznej pracy szybko tracili siły. Brak paczek żywnościowych przysyłanych do obozu przez rodziny i znajomych, ciepłej odzieży i lekarstw pogarszały sytuację wygłodzonych więźniów, którzy nie zawsze mieli okazję do „organizowania” dodatkowej żywności w miejscach pracy.

Ks. Lipniūnas, podobnie jak inni więźniowie, zaczął chudnąć i źle wyglądać. Jego towarzysze nazywali go „Smutkiem”. Ciężka praca pod nadzorem esesmanów i kapo, długotrwałe stanie na apelach na placu obozowym bez względu na warunki atmosferyczne, choroby, epidemia tyfusu plamistego, życie w obozie w ciągłym stresie i poniżeniu spowodowane terrorem, szykanami, biciem, złe warunki higieniczne i mieszkalne w barakach, brak ciepłej odzieży oraz możliwości utrzymania czystości osobistej i prania ubrań, niedostateczna opieka lekarska przyczyniały się do wyczerpania sił fizycznych i psychicznych poszczególnych więźniów, a w końcowym etapie prowadziły do przedwczesnej śmierci. Bez pomocy z zewnątrz więzień w ekstremalnych warunkach mógł przeżyć zaledwie kilka miesięcy. Spośród 46 Litwinów w okresie od 14 kwietnia do 15 maja 1943 r. zmarło 9 osób.

Sytuacja pozostałych przy życiu 37 Litwinów uległa zmianie, kiedy kierownik administracyjny obozu, Theodor Meyer, 31 maja 1943 r. oświadczył zebranym przed barakiem, że został im nadany status więźniów honorowych Ehrenhäftlinge. Decyzja taka musiała zapaść w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy prawdopodobnie po licznych interwencjach członków rodzin. Nie oznaczała ona uwolnienia więźniów z obozu, lecz ich pobyt w obozie koncentracyjnym na czas nieokreślony. Nadanie nowej kategorii postawiło tę grupę w sytuacji uprzywilejowanej w stosunku do pozostałych więźniów. Od 31 maja 1943 r. zostali zwolnieni z przymusu pracy, nie musieli nosić numerów obozowych i regularnie golić włosów. Musieli nadal nosić spodnie pasiaki oraz żółtą opaskę na ramieniu. Odtąd mogli co tydzień pisać listy do rodziny i znajomych oraz otrzymywać od nich paczki. Dostali pozwolenie na korzystanie z biblioteki SS i słuchanie radia z głośnika zainstalowanego w ich baraku. Obowiązywał ich zakaz spotkań i kontaktów z pozostałymi więźniami. Za naruszenie tego zakazu groziło odebranie im statusu więźniów honorowych. 28 września 1943 r. przeniesiono Litwinów do tzw. nowego obozu, do wydzielonej części w 11. baraku. Było to, jak scharakteryzował je Balys Sruoga: „Pomieszczenie maleńkie: te same drewniane trzypiętrowe prycze, tyle że każdy ma swoje łóżko, To dużo znaczy. Są dwa koce i nie dokuczają wszy. Ulokowano tu wyłącznie Litwinów. Nie ma nie tylko obcokrajowców, ale nawet władzy. Nawet blokowy, zasłużony kat – profesjonalista Zimmermann, mieszkał oddzielnie z innymi więźniami i prawie nie wtrącał się do naszych spraw”.


Ks. Alfonsas Lipniūnas z więźniami przy bloku nr 6. Rysunki obozowe są dziś ważnym źródłem historycznym

Ks. Lipniūnas nawiązał w obozie kontakty także z polskimi więźniami, w tym też duchownymi. Jak się one rozwijały?

23 czerwca 1943 r. ks. Lipniūnas odprawił pierwszą swoją mszę świętą jeszcze w tzw. starym obozie. W sierpniu nawiązały z nim kontakt polskie więźniarki polityczne, które pragnęły rozszerzenia praktyk religijnych w obozie. Ksiądz udzielał im absolucji i przekazywał komunikanty, które pozwoliły na kontynuowanie życia religijnego w obozie do 25 stycznia 1945 r. Po przeniesieniu 28 września 1943 r. Litwinów do nowego obozu ks. Lipniūnas odprawiał codziennie msze święte o świcie w maleńkim pomieszczeniu gospodarczym w baraku nr 11, w asyście jednego lub dwóch ministrantów. Wiadomo, że funkcję ministrantów pełnił początkowo Litwin Pylipas Žukauskas (Narutis). W 1944 r. włączyli się polscy więźniowie polityczni: Maksymilian Deyna i Albin Makowski, który po raz pierwszy spotkał się w obozie z ks. Lipnūnasem 16 stycznia 1944 r. Podczas spaceru odbył swoją pierwszą spowiedź w obozie, a kilka dni później przyjął potajemnie komunię świętą.

W swoich wspomnieniach Makowski opisał spotkanie z ks. Lipniūnasem: „1 października 1943 r. utworzyliśmy z 15 kolegami obozowymi »Żywą Różę«, aby jeszcze gorliwiej poświęcić się modlitwie różańcowej, która okazywała się coraz skuteczniejsza, wywierając na nas swój zbawienny wpływ. A niedzielne kwadransy ewangeliczne jeszcze bardziej pogłębiały życie duchowe, uodparniając i zabezpieczając nas przed skutkami obozowego piekła. Ale w pełni byłem zadowolony dopiero w dniu 16 stycznia 1944 r., gdy spotkałem ks. Lipniūnasa, Litwina, profesora Wyższego Seminarium Duchownego w Wilnie. Słabo mówił po polsku. Ale od czegóż była pomoc języka łacińskiego, względnie francuskiego. Skorzystałem z niej skwapliwie, byleby się w pełni porozumieć. Dzięki temu spotkaniu odbyłem pierwszą obozową spowiedź świętą w formie wspólnej, niepozornej przechadzki po obozowym terenie. A nieco później przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności przyjąłem potajemnie komunię świętą, pierwszą po 14-miesięcznej przerwie przymusowej powściągliwości. Trudno opisać ogrom duchowych przeżyć w takiej okrutnej sytuacji życiowej”.

13 lutego 1944 r. Albin Makowski zdecydował się po szczególnych przeżyciach duchowych poprosić księdza o kilka komunikantów z myślą o swoich najbliższych kolegach z baraku. Od tego czasu zaczął pełnić rolę szafarza. Z komunikantami docierał do coraz większej grupy wtajemniczonych więźniów. W styczniu 1945 r. z jego rąk przyjęło komunię świętą 490 więźniów. Po raz ostatni rozniósł komunikanty tuż przed rozpoczęciem ewakuacji więźniów z obozu, 25 stycznia 1945 r.

Dzięki wspomnieniom Makowskiego znane są przygotowania do odprawiania mszy świętych w 11. baraku w nowym obozie. „U ks. Lipniūnasa byłem częstym gościem, a korzystając z jego życzliwości, uczyłem go w zamian języka polskiego, którym coraz lepiej władał. O ile to możliwe, odprawiał w niedzielę wczesnym rankiem w małej komórce mszę świętą, w której uczestniczyłem w roli ministranta. Jeden z kolegów z Torunia był generalnym dostawcą komunikantów. A mój ojciec przysyłał mi w paczce rodzynki, które służyły do wyrobu wina mszalnego, przechowywanego w małej buteleczce szklanej. Za kielich mszalny służył mu kieliszek. Paliły się też dwie świece, które oświetlały bezokienną komórkę. Za ołtarz służyła nieco wysunięta szersza półka, na której składano naczynia po spożyciu posiłków. Za mszał służył łacińsko-polski mszał rzymski, wydanie belgijskie z 1931 r. Nader skromna była to kaplica, w której z trudem zmieścili się kapłan i dwaj uczestnicy – ministranci. Szaty liturgiczne były jeszcze uboższe, bo składały się ze zwykłego pasiaka oraz małej stuły, jedynej zewnętrznej odznaki kapłaństwa”.

Ks. Lipniūnas odprawiał codziennie o świcie potajemne msze święte, wieczorami modlił się w baraku wspólnie ze więźniami, układając specjalnie dla nich modlitwy. Znajomość kilku języków ułatwiała mu pełnienie powinności kapłańskich również wobec więźniów narodowości łotewskiej, czeskiej, niemieckiej, polskiej i innych. Zwracającym się do niego więźniom udzielał wsparcia duchowego, słuchał spowiedzi, udzielał absolucji. Przekazywał wino mszalne, hostie, modlitewniki i inne potrzebne paramenty polskim księżom, których Niemcy osadzili w KL Stutthof w 1944 r. za działalność w polskich organizacjach podziemnych: w Armii Krajowej i Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. O współpracy z litewskim księdzem wspominali m.in. w swoich relacjach polscy księża: ks. Józef Bystroń, ks. Franciszek Grucza, ks. Kazimierz Zwolenkiewicz, ks. W. Prądzyński. Dzięki tym kontaktom polscy księża mogli prowadzić tajną działalność duszpasterską wśród więźniów, słuchając spowiedzi i udzielając komunii świętej na terenie nowego obozu.

Polski ksiądz Kazimierz Zwolenkiewicz wspominał o mszach świętych potajemnie odprawianych osobiście oraz przez ks. Walentego Putza i ks. Franciszka Gruczę, które były odprawiane od wiosny 1944 r., przed południem w każdą niedzielę w 9. baraku w nowym obozie, dzięki użyczonym paramentom przez litewskiego księdza. Szczególną opieką księża starali się otaczać skazanych na śmierć, do których przychodzili, aby wysłuchać spowiedzi. Ks. Józef Bystroń wspomniał też o mszach świętych wspólnie odprawianych przez polskich księży z ks. Lipniūnasem w 11. bloku w nowym obozie. Znany jest fakt udzielania ostatniego błogosławieństwa przez księży litewskich i polskich więźniom skazanym na śmierć przez powieszenie na szubienicy lub prowadzonym do komory gazowej. Na przykład 26 lipca 1944 r. Polak ks. Bartnik udzielił ostatniego błogosławieństwa skazanym na śmierć więźniom z transportu warszawskiego z Pawiaka. Ks. Yla słuchał spowiedzi świętej i udzielał rozgrzeszenia swoim rodakom, z którymi przebywał w szpitalu dla więźniów podczas epidemii tyfusu.

Potajemna działalność duszpasterska oraz współpraca litewskich i polskich księży w KL Stutthof była prowadzona aż do chwili rozpoczęcia ewakuacji więźniów z obozu 25 stycznia 1945 r. Krzysztof Dunin-Wąsowicz, jeden z więźniów politycznych przybyłych do KL Stutthof 24 maja 1944 r. z Pawiaka, świadek działalności ks. Lipniūnasa w KL Stutthof, po wojnie w swojej książce napisał o znaczeniu życia religijnego: „Organizowanie życia religijnego mimo zakazów hitlerowskich podtrzymywało wielu więźniów na duchu, wytwarzało w nich poczucie wspólnoty, wiarę w zwycięstwo, wiarę w blisko nadchodzącą wolność. Były to czynniki psychologiczne niezwykle istotne, pomagające w zachowaniu człowieczeństwa, w zachowaniu tych wszystkich wartości, które starał się zdeptać i zniszczyć system hitlerowski w obozach koncentracyjnych. Dlatego też uważamy, że organizowanie życia religijnego w obozach było też formą ruchu oporu, formą masowej walki psychologicznej, często skutecznej”.


Na zdjęciu: dzieci kolonijne i szkolne z siostrami dominikankami z Wilna, zdjęcie sprzed wojny. Wśród nich bł. s. Julia Stanisława Rodzińska, późniejsza więźniarka KL Stutthof

Wśród więźniów obozu była również dominikanka z Wilna, siostra Julia.

Niektórzy z duchownych, tak jak polski ks. Franciszek Grucza, używając najróżniejszych forteli, docierali nawet do obozu żydowskiego, do 27. baraku, w którym przebywała dominikanka s. Julia Stanisława Rodzińska, przywieziona w transporcie kobiet z obozu karnego w Prawieniszkach do KL Stutthof 9 lipca 1944 r. i zarejestrowana pod numerem 40 992. Przedtem siostra Julia przebywała rok w izolatce w więzieniu Gestapo na Łukiszkach w Wilnie, oskarżona o współpracę z Armią Krajową i udzielanie pomocy polskim księżom. W baraku nr 27, w którym przebywały więźniarki narodowości: polskiej, rosyjskiej, litewskiej, łotewskiej, niemieckiej i żydowskiej, miała odwagę prowadzić wspólne modlitwy, dając współwięźniarkom przykład pobożności, dodając otuchy i wiary w przetrwanie. Siostra Julia otaczała szczególną troską i opieką matki, na których powrót do domu czekały ich dzieci, w okresie epidemii tyfusu plamistego – Żydówki gromadzone w baraku nr 30, w którym pozbawione żywności i wody masowo umierały.


Na zdjęciu: bł. s. Julia Stanisława Rodzińska, zdjęcie z młodości

Ks. Lipniūnas nie zginął w obozie, ale zmarł w czasie jego ewakuacji. Marsze śmierci to chyba jedno z najbardziej niezrozumiałych wydarzeń w czasie II wojny światowej. Dlaczego wycofujący się przed Armią Czerwoną Niemcy decydowali się na wyruszenie wraz z więźniami z obozów?

Powody zarządzenia ewakuacji więźniów z KL Stutthof były co najmniej dwa. Niemcy zamierzali wyprowadzić z obozu więźniów, potencjalnych świadków zbrodniczej działalności esesmanów, dalej na zachód od Armii Czerwonej. Stąd rozkaz strzelania do każdego więźnia pozostającego z tyłu kolumny. Był też drugi powód ewakuacji. Niemcy myśleli jeszcze o wykorzystaniu siły roboczej. Ks. Lipniūnas w wyniku męczeńskiej drogi stracił siły żywotne organizmu, w wyniku czego zmarł zarażony w obozie ewakuacyjnym w Gęsi tyfusem plamistym i dodatkowo chory na zapalenie gardła i płuc.

Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny ks. Lipniūnasa. Czy w obozowych archiwach są jakieś materiały, które w szczególny sposób ukazują jego osobistą drogę wiary? Jakie przesłanie po sobie pozostawił?

Dokumentów jest niewiele w Archiwum Muzeum Stutthof. Zachowała się lista transportowa 46 więźniów dostarczonych do KL Stutthof przez Gestapo z Kowna, karta obrachunkowa oraz świadectwo śmierci ks. Lipniūnasa z Pucka. Najważniejsze są relacje byłych więźniów, pamiątki i rysunki świadczące o postawie ks. Lipniūnasa. Sądzę, że chciał powiedzieć więźniom, że w tym strasznym miejscu, jakim był Stutthof, najważniejsze było pogodzenie więźniów z Panem Bogiem, przyjęcie przez nich komunii świętej, będącej pocieszeniem duchowym dla zrozpaczonych więźniów i idących na śmierć. Przyjmowanie sakramentów świętych podtrzymywało więźniów w nadziei na przetrwanie i doczekanie wyzwolenia. 

Fot. archiwum Elżbiety Grot i muzeum Stutthof

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 13(38) 01-07/04/2023