W średniowiecznych rytmach, zgodnie z etosem rycerskim


fot.: wilnoteka.lt
Przy trockim zamku na półwyspie swój obóz rozbili pasjonaci średniowiecza. Uzbrojeni mężczyźni toczyli boje na polu walki, kobiety gotowały na ognisku kawałki prosiaków i zupy bez glutaminianu sodu. Dzieci biegały boso i popijały wodę z glinianych naczyń. Na scenie wystąpiły zespoły odtwarzające muzykę średniowieczną... Troki na dwa dni stały się czternastowiecznym miasteczkiem. Okazało się, że dawne rytmy nadal mają moc porywającą ludzi do tańca, a rozrywki sprzed wieków nie straciły na aktualności.
Dawne życie 

Średniowiecze było epoką nauki i postępu. Znano wtedy ogrzewanie podłogowe, wynaleziono okulary, dokonano wielu przełomów w dziedzinie rzemiosła. Niestety romantycy ośmieszyli osiągnięcia wieków średnich. W efekcie do dzisiaj pokutuje stereotyp średniowiecza jako czasu ciemnoty i zacofania. Z tym nieprawdziwym wyobrażeniem walczą członkowie grup rekonstrukcyjnych, którzy jeżdżą po świecie w celu rozpropagowania kultury średniowiecza - zapraszają do zabawy, popularyzują etos rycerski i udowadniają, że życie bez komputera jest inne, ale niekoniecznie gorsze.

Przywrócić etos rycerski

Ruch rekonstrukcyjny przywędrował do Polski z Czech. Drużyny polskie stymulowały z kolei rozwój grup litewskich. Ważną rolę w tym procesie spełniły coroczne festyny w Trokach. Bractwo Rycerskie Zamku Olsztyn przyjeżdża tutaj już od 1999 roku. W kolejnych latach do rekonstruktorów z Polski dołączyli Litwini i Białorusini.

Jak zapewniają członkowie bractwa, średniowiecze może być źródłem pomysłów i autorytetów, nawet dla ludzi żyjących w XXI wieku. Odtwarzanie kultury średniowiecza jest sposobem na odcięcie się od problemów dnia codziennego. Dla wielu życie w obozie rycerskim to alternatywa dla urlopu nad morzem czy w górach. Już od wielu lat kręgi przyjaciół-rekonstruktorów spędzają swoje wakacje na Grunwaldzie. Przyjeżdżają tam całymi rodzinami, nawet na dwa tygodnie. Ograniczając kontakt ze światem, zyskują czas, który mogą poświęcić mężom, żonom, partnerom, przyjaciołom i dzieciom. Na takich średniowiecznych wakacjach nie ma gotowych atrakcji ani animatorów czasu wolnego. Wzmaga to kreatywność i zmusza do aktywności. Dzieci rekonstruktorów, bawiąc się w księżniczki i rycerzy, uczą się jednocześnie obowiązkowości - biorą udział w pilnowaniu ognia, przygotowaniu drewna i gotowaniu zdrowego jedzenia. Kiedy dzieci idą spać, dorośli rozpoczynają biesiady - spędzają czas przy smacznych trunkach w towarzystwie przyjaciół. W wolnych chwilach ćwiczą taktykę, reperują zbroje i wytwarzają przedmioty codziennego użytku.

Zawody dawne, ale nie wymarłe

Kunszt średniowiecznych mistrzów nie ma sobie równych. Nawet współcześnie, w dobie najnowszych technologii, średniowieczne patenty budzą podziw. Może ludzie urodzeni w XX i XXI potrafią świetnie obsługiwać komputery, ale zatracają powoli umiejętności manualne, które w średniowieczu były powszechne. Dlatego rekonstruktorzy korzystają ze zbroi i broni wytwarzanej ręcznie, tak jak w średniowieczu. Co ciekawe, w XXI wieku są ludzie, którzy wracają do starych zawodów. Znane są na przykład historie blacharzy, którzy po zafascynowaniu się średniowieczem przekwalifikowali się na płatnerzy.

Do boju

Centralnym elementem rekonstrukcji historycznej są pokazy walk. Podczas pokazów bractwa współpracują na polu walki, nie ma podziału na Litwinów, Białorusinów i Polaków - liczy się etos rycerski i oczywiście dobra zabawa. Wydaje się, że walka w pełnym uzbrojeniu, nawet z użyciem tępych narzędzi jest straszna i niebezpieczna, ale zapaleńcy średniowiecza wydają się nieustraszeni. Zapewniają, że porządna dawka adrenaliny nikomu jeszcze nie zaszkodziła. 
 
 

W średniowiecznych rytmach

Muzycy, którzy wystąpili na festynie w Trokach, przy pomocy średniowiecznych rytmów i brzmień pokazali, jak aktualna jest muzyka sprzed wieków. Na scenie wystąpiły dwa zespoły: polsko-ukraińsko-rosyjska "Tryzna" oraz białoruski "Lity Taler".

"Tryzna" wystąpiła w składzie: lira korbowa i dudy. Jak zapewniał prowadzący grupę Sebastian Wielądek, jest to tradycyjny zestaw instrumentów wykorzystywany do grania tańców. Co prawda zespół "Tryzna" specjalizuje się w literaturze średniowiecznej, ale muzycy przekonywali, że wykorzystywane przez nich instrumenty są obecne również we współczesnej muzyce. W wielu szerokościach geograficznych używa się obecnie elektroakustycznych lir czy całkowicie elektronicznych dud. Co ciekawe, wszystkie odmiany dud i lirę korbową łączy przynależność do grupy instrumentów burdonowych, w których długi, stały dźwięk lub dwudźwięk (kwinta czysta), stanowi podstawę harmoniczną. Taki akompaniament może trwać przez większą część utworu, a nawet cały czas jego trwania. To właśnie sprawia, że oba instrumenty wykorzystywane przez zespół "Tryzna" są wdzięcznymi towarzyszami tańca. Zarówno lira korbowa, jak i dudy należą do instrumentów temperowanych, więc grający na nich muzycy nie mają problemu z dostępem do nut. W dobie Internetu mogą korzystać z wielu źródeł. Jedynym utrudnieniem jest dokonanie transkrypcji z notacji średniowiecznej na współczesną.

"Lity Taler" z Mińska to 7-osobowy zespół, w którego skład wchodzą: bęben mały, bęben wielki, skrzypce, irlandzkie buzuki, sopilka (ukraińska piszczałka), dudy białoruskie i wokal. Grupa przyczyniła się do ocalenia od zapomnienia tradycyjnych białoruskich dud. Po II wojnie światowej instrument był praktycznie nieznany. Zostało dosłownie kilkoro dudziarzy, którzy potrafili na nim grać. Tradycja prawie zanikła, ale pojawili się pasjonaci, którzy wskrzesili białoruskie dudziarstwo. Jak mówi Denis Szmatko, jest wiele rodzajów dud, ale on, dla zasady, doskonali technikę gry wyłącznie na dudach białoruskich. Bez instrumentu czuje się jak bez powietrza.


Zdjęcia: Igor Konin
Montaż: Edwin Wasiukiewicz

Komentarze

#1 super impreza

super impreza

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.