Vive la Pologne 2016!!!


Feta po zwycięstwie na Stadionie Narodowym, fot. Autora
Po golach Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego Polska pokonała w Warszawie Irlandię 2:1. Dzięki temu zwycięstwu biało-czerwoni zagrają w przyszłorocznych finałach piłkarskich mistrzostw Europy, które odbędą się we Francji. Pomeczową konferencję prasową szczęśliwy selekcjoner polskiej kadry Adam Nawałka opuścił żegnając się słowami "To był piękny wieczór, a teraz czeka nas wspaniała noc!". Cała Polska szalała - jest to drugi awans biało-czerwonych do najważniejszych rozgrywek Starego Kontynentu. Po raz pierwszy Polakom udało się to w 2008 r., w 2012 Polska zagrała na EURO jako jeden z gospodarzy (nie musiała walczyć w kwalifikacjach), tak więc piłkarze z orłem na piersi w przyszłym roku we Francji zagrają na EURO po raz trzeci z rzędu!
Eksplozja radości, jaka ogarnęła Stadion Narodowy w Warszawie wraz z końcowym gwizdkiem tureckiego sędziego, zdawała się nie mieć końca. Piłkarze z całym sztabem szkoleniowym krążyli wokół boiska, dziękując kibicom. Ci na trybunach wpadali sobie w ramiona, wiwatowali, mimo przenikliwego chłodu zdzierali gardła gromkim „dzię-ku-jemy, dzię-ku-jemy!”. Zawodnicy długo nie schodzili z murawy, a jak już ją w końcu opuścili, w kuluarach rozpoczął się ciąg dalszy fety. Zabawa była tak przednia, że gdy w drzwiach polskiej szatni stanął przybyły z gratulacjami Prezydent Rzeczpospolitej Andrzej Duda, obrońca Artur Jędrzejczyk akurat tańczył break dance’a w rytm popularnej piosenki disco polo "Ona tańczy dla mnie". 
  
Polska, zakochana w futbolu niczym Litwa w koszykówce, potrzebowała sukcesu piłkarzy niczym kania dżdżu. Po boleśnie przegranym na własnych stadionach EURO`2012 i klęsce w kwalifikacjach do brazylijskiego mundialu Adam Nawałka przejął kadrę po Waldemarze Fornaliku wraz z presją olbrzymich oczekiwań. Potrafił ją udźwignąć. Zbudował zespół wokół Roberta Lewandowskiego, dziś być może najlepszego napastnika świata, ale u zarania kadencji Nawałki piłkarza, któremu dość powszechnie zarzucano, że w narodowych barwach pokazuje jedynie skrawki tego, co na boiskach niemieckiej bundesligi. Z kapitanem Lewandowskim biało-czerwoni przed rokiem, na starcie eliminacji sensacyjnie pokonali 2:0 mistrzów świata Niemców i wydawało się, że droga do Francji stać będzie otworem. Okazało się, że czekały na niej pot i ból. W silnej, wyrównanej grupie Irlandia i Szkocja ani myślały szybko spasować. Walka o przepustki do Francji toczyła się do ostatniej kolejki. W kończącym kwalifikacje meczu z Irlandią Polacy do awansu potrzebowali zwycięstwa lub remisu nie wyższego niż 1:1. Każdy inny wynik promował przybyszów z Zielonej Wyspy.
 
 
Zaczęło się znakomicie, bo po niespełna kwadransie i pięknym strzale Krychowiaka Polska prowadziła 1:0, ale nim trybuny zdążyły ochłonąć, Irlandczycy wywalczyli karnego i po chwili był remis. Tuż przed przerwą Lewandowski wspaniałym strzałem głową znów dał biało-czerwonym prowadzenie. Na marginesie: był to jego trzynasty gol w eliminacjach, którym wyrównał rekord eliminacji ME. O wynik drżeć trzeba było jednak do końca, bo ewentualny kolejny gol Irlandczyków grzebał polskie marzenia. Tak naprawdę jednak poza sytuacją, w której 10 minut przed końcem Łukasz Fabiański w sobie tylko znany sposób złapał piłkę na linii bramkowej, gościom nie udało się specjalnie zagrozić polskiej defensywie.

"Dzisiaj jedynym atutem Irlandii była gra długą piłką. Musieliśmy się temu przeciwstawić i to się nam udało. Graliśmy piłką i byliśmy dzisiaj lepsi. Jestem dumny z chłopaków, bo przez całe eliminacje graliśmy dobrze. Wierzyłem w tych chłopaków, wierzyłem, że uda nam się awansować" - oceniał po meczu rozradowany Lewandowski. "Zawodnicy wykonali fantastyczną pracę. To jest ich zasługa, że jedziemy do Francji. A ten awans to nie jest jeszcze ostatnie słowo tej drużyny" – podsumował selekcjoner Adam Nawałka
Losowanie grup finałowych EURO`2016 już 12 grudnia w Paryżu. Litwa, która nie ma szans na awans, w poniedziałkowy wieczór na zakończenie eliminacji zagra w Wilnie na Lipówce z awizującą mocno rezerwowy skład Anglią.
 
Jarosław Tomczyk, Warszawa