Ułani i rekonstrukcja: między mitem a rzeczywistością
Zygmunt Szeliga-Szafrański, rotmistrz 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich, niejednokrotnie podkreślał, że nie jest zwykłym kawalerzystą, lecz ułanem. Pewnego razu zapytany o różnicę pomiędzy jednym a drugim odpowiedział, że ułani to są jeźdźcy lekkiej kawalerii uzbrojeni w lance, szable oraz muszkiety i pistolety. Ich nazwa pochodzi od płk. Aleksandra Ułana i dowodzonego przez niego Pułku Tatarów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Później od jego nazwiska i ze względu na specyfikę dowodzonego przez niego pułku lekkozbrojną kawalerię zaczęto zwać ułanami.
Kawaleryjska cnota
Płk Leon Mitkiewicz pisał o kawalerii jak o czymś nadzwyczajnym. Duch kawalerii polskiej, według płk. Mitkiewicza, polegał na gorącym umiłowaniu ojczyzny, Rzeczypospolitej Polskiej, i na gotowości obrony jej praw do ostatniej kropli krwi. Ponadto był to duch wybitnie zaczepny, gotowy do wszystkiego, gdy chodziło o sprawy ojczyzny, a naczelną zasadą każdego polskiego kawalerzysty była wiara w swego konia i w swą szablę. Zaczepnie nacierać zawsze, raczej szarżować w konnym szyku – to kwintesencja przykazań kawalerii z końca XVIII w.
Po rozbiorach Rzeczypospolitej Polskiej większość starszyzny wojskowej uszła z Polski na emigrację. Powstały Legiony Polskie pod wodzą generała Wojska Polskiego Henryka Dąbrowskiego. Tam, w słonecznych Włoszech, narodziły się, a raczej utrzymały się, dawne tradycje wojskowe, dawny duch Wojska Polskiego.
Ułani Konopki, szwoleżerowie gwardii Napoleona, stali się kontynuatorami tradycji i ducha dawnej kawalerii polskiej, dawnej husarii polskiej. Okres napoleoński od 1792 do 1815 r. to najpiękniejszy rozkwit cnót kawaleryjskich polskich. Ułani polscy, strzelcy konni, huzarzy, kirasjerzy i szwoleżerowie gwardii za czasów Księstwa Warszawskiego i Napoleona to kwiat ducha i tradycji kawalerii polskiej. Pojawia się wtedy gorące przywiązanie do swego oddziału, do swego pułku, do jego barw jako do drugiej rodziny. Ta cnota kawalerzystów polskich pozostała na długie lata i później.
Ideał w konfrontacji z szarą codziennością
Życie kawaleryjskie przedstawione we wspomnieniach Szeligi-Szafrańskiego czy też Grzegorza Cydzika obfituje w opisy trudów służby ułańskiej oraz pozasłużbowych rozrywek. Wymienieni autorzy w swoich wspomnieniach pokazali, że służba była trudna i mało atrakcyjna, wypłaty nieproporcjonalnie małe, warunki ciężkie, a najbardziej lubianymi rozrywkami były alkohol, karty oraz przemiłe towarzystwo pięknych pań.
Wymowny jest fakt, że oficerowie musieli płacić za całe wyposażenie z własnej kiesy, dlatego też zdarzały się różnorodne nadużycia, dokonywane, aby uzupełnić własny budżet o dodatkowe środki. Sam Szeliga-Szafrański miał ich na swoim koncie niemało, za co później oczywiście musiał pokutować w dzisiaj już nieistniejącym więzieniu Garnizonu Wilno.
Nie zawsze łatwe sąsiedztwo
W Centralnym Archiwum Państwa Litewskiego znajdują się raporty posterunku Żandarmerii Wojskowej w Nowej Wilejce, który istniał tam od 15 maja 1925 r. do 21 listopada 1927 r. Komendant wspomnianego posterunku relacjonował dla komendanta Garnizonu Wojskowego w Nowej Wilejce: „Biorąc pod uwagę wyszczególnione wypadki w załączonym zestawieniu, oraz na podstawie własnych spostrzeżeń zaobserwowanych przy spełnianiu swych obowiązków służbowych, podaję, że ludność zamieszkująca obok koszar jest mi jedyną przeszkodą przy zwalczaniu przestępstw w tutejszym garnizonie, gdyż zdemoralizowany żołnierz, zapominając nieraz swej przysięgi wojskowej, wbrew rozkazom swych przełożonych wymyka się z koszar, wykrada różne przedmioty skarbowe, które unosi do sąsiadujących mieszkańców, gdzie znajduje rynek zbycia”.
W ten właśnie sposób do domów mieszkańców z okolic koszar trafiało drewno na opał koszar, spodnie drelichowe oraz sukienne, płaszcze, bluzy sukienne oraz drelichowe, koce, furażerki, swetry, buty żołnierskie, buty kawaleryjskie, spodnie sukienne kawaleryjskie, podkłady kolejki wąskotorowej, owies z furażu wojskowego, kożuszki kawaleryjskie, plecaki oraz chlebaki, wiadra brezentowe kawaleryjskie oraz wiele innych wojskowych rzeczy, które żołnierz usiłował wymienić na wiejskie przysmaki.
W ogóle stosunki wojska i mieszkańców Nowej Wilejki układały się bardzo różnie. Owszem, władze wojskowe organizowały różnego rodzaju imprezy, których celem było budowanie pozytywnego wizerunku Wojska Polskiego, jednak nie brakowało nieporozumień.
Jak wynika z kolejnego dokumentu, pisma dzierżawców drobnych działek majątku Renkaciszki, władze wojskowe na wszelkie sposoby usiłowały przejąć zamieszkane tereny na potrzeby garnizonu. Taka decyzja władz wojskowych była motywowana tym, że tereny zamieszkane przez cywilów są potrzebne, by rozszerzyć place ćwiczeń. Aby to potwierdzić, przytoczono fakty, które miały miejsce jesienią 1927 roku.
Aby się przekonać o dogodności tego terenu do ćwiczeń wojskowych, urządzono dwie próby. Przy pierwszej z nich okazało się, że próbne strzały wstrząsały pobliskimi ulicami Nowej Wilejki, przy drugiej zaś rozbito dom położony przy ul. Połockiej.
Rekonstrukcja historyczna nie jest czymś nowym na Litwie, ale rekonstrukcja międzywojennego Wojska Polskiego jest krokiem prowokującym, aczkolwiek potrzebnym. Moda na rekonstrukcję Wojska Polskiego polega na czynieniu z manier żołnierskich sposobu na uczczenie świąt oraz symboli narodowych. Wraz z omawianym zjawiskiem pojawił zwyczaj podkreślania przynależności do pułku. Rekonstrukcja jest to sposób na wychowywanie młodszego pokolenia w duchu wartości narodowych lub też – w tym konkretnym wypadku – promocji historii Wileńszczyzny.
Warto jednak pamiętać, że rekonstrukcja historyczna nie przedstawi w całości, czym było życie ułańskie, żołnierskie. Za pomocą rekonstrukcji można pokazać tylko małą, aczkolwiek ważną, część, w której akcentuje się przede wszystkim pojęcia patriotyzmu, poświęcenia się dla ojczyzny. Zdarza się, że niektórzy druhowie dochodzą wręcz do fetyszyzacji pułkowych tradycji. Tak na przykład przytrafia się, że duch kawaleryjski jest sprowadzany do banalnych dyskusji nad liczbą guzików w mundurze, przesadną służbistością wśród osobników niemających nic wspólnego z wojskiem, co więcej, nawet nieumiejących utrzymać się na koniu w taki sposób, aby nie kaleczyć siebie i konia.
Rekonstrukcja jest na pewno bardzo wymagającą formą spotkania z historią. Od pasjonata wymaga dużo czasu i niemało pieniędzy. Warto również pamiętać, iż aby poznać życie wojska w okresie międzywojnia, nie wystarczy mundur czy pokaz kawaleryjski. Nie da się tego zrobić bez lektury wspomnień z tego okresu, a także wizyty w archiwum, która czasem może się okazać bardzo zaskakująca. A jeśli okaże się, że nasi bohaterowie nie zawsze postępowali bez zarzutu? Będzie to okazją do nauki, że do wielkich ideałów dorasta się powoli i nie bez wysiłku.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego“ nr 8(22) 22-29/02/ 2020