Tragedia pod Smoleńskiem oczyma polskiego studenta


Flagi przy Domu Kultury Polskiej w Wilnie
Tragiczny wypadek w Smoleńsku, w którym zginęła elita naszego kraju, wstrząsnął całym światem. Polacy wciąż ubolewają nad tym wydarzeniem. Cały naród łączy się w bólu i cierpieniu, na ulicę wychodzą ludzie, by razem, solidarnie, uczcić pamięć zmarłych pasażerów TU-154. Nie inaczej jest poza granicami Rzeczypospolitej. Oto kilka refleksji i krótkich wspomnień polskiego studenta, któremu te tragiczne chwile przyszło spędzić w Wilnie.
W sobotę od rana, jak zwykle, prowadzę zajęcia dla polskich przedszkolaków. Właśnie wtedy, podczas pierwszej części zajęć dochodzi do nas SMS o treści: „Polski Tupolew z parą prezydencką na pokładzie rozbił się w Rosji!”. Pierwsza reakcja to zaskoczenie, niechęć uwierzenia w treść wiadomości, a przede wszystkim pytanie – czy Prezydent i jego Małżonka przeżyli? Niestety, odpowiedź wyjaśniła wszystko. Para Prezydencka oraz 94 inne osoby zginęły. Większość nich to ludzie, którzy w najbliższym czasie mogą się okazać niezastąpieni.

Drugą reakcją, a właściwie odruchem, była chęć podzielenia się wiadomością z pozostałymi nauczycielami. Jak się okazało, wielu z nich już wiedziało. Lekcje zostają  przerwane na kilka minut. Większość pedagogów nie jest w stanie poprowadzić zajęć przez następne kilka minut, więc dzieci mają niespodziewaną przerwę. Mimo to, po otrząśnięciu się po tej informacji, trzeba wrócić do klas. Lekcje kończą się zgodnie z planem. Rodzice, którzy przychodzą po swoje najmłodsze pociechy, pytają nas, czy już wiemy? Niestety tak.

Po powrocie do akademika sprawdzamy portale informacyjne. We wszystkich niepodzielnie dominuje smutna wiadomość o śmierci najważniejszych osób w państwie. Dzięki portalowi wilnoteka.lt dowiadujemy się o mszy w intencji ofiar katastrofy. Bez zastanowienia udajemy się więc pod Ostrą Bramę, by razem z rodakami, w nienajlepszej pogodzie, oddać hołd ludziom, którzy umarli na służbie. 


Flagi Litwy na ulicach

Pod Ostrą Bramą doznajemy pierwszego zdziwienia. Spodziewaliśmy się większej liczby Polaków, choć nie można powiedzieć by frekwencja była mała. Zaskakują także słowa księdza. Cieszy natomiast fakt, że wśród zgromadzonych uczestników widzę twarze polityków, wykładowców, a przede wszystkim studentów. Cieszy również, że w owej mszy świętej udział wzięli ludzie wyznający różne religie, co dało się zauważyć podczas ceremonii.

Zaraz po mszy, już nieco większą grupą, udajemy się pod konsulat. I tu kolejne niemiłe zaskoczenie. Ludzi niestety niewielu, zniczy jeszcze mniej. Głowy studzi nam nieco świadomość, że to dopiero 4 godziny od tragedii.

Dla Polaka na obczyźnie przeżywanie takiej narodowej tragedii to podwójna męka. Dostęp do informacji – ograniczony, możliwość przeżywania we wspólnocie – ograniczona, zrozumienie wśród otaczających ludzi – ograniczone. 

Konsulat

Większość studentów, którzy w ramach wymiany studenckiej i programu "Erasmus" przebywa w Wilnie, zamyka się w swoich pokojach i w ciszy przegląda nadchodzące z Polski informacje. Od czasu do czasu przechodzimy z jednego pokoju akademika do drugiego, by dzielić się nowościami, których inni mogli nie zauważyć.
Wieczorem po raz kolejny, tym razem ze zniczami w rękach, postanawiamy wybrać się pod konsulat. I nie jesteśmy już niemile zaskoczeni. Inni ludzie również potrzebują poczucia wspólnoty i znajdują je właśnie pod konsulatem. Widać także, że Polacy - czy to w kraju, czy na obczyźnie - potrafią się zjednoczyć i najtrudniejsze chwile przeżywać razem.

Bardzo pozytywnie odebrałem fakt, że flagi Litwy przy Pałacu Prezydenckim w Wilnie zostały od razu opuszczone do połowy, i że nie czekano z tym aż do ogłoszenia żałoby.

Drugi dzień to kolejne rozczarowania. W trakcie polskich mszy nie wspomina się o katastrofie. Niestety, nie potrafię zrozumieć, co dla Polaków było ważniejsze przez ostatnie 24 godziny. Informacji w Internecie pojawia się coraz mniej, co nie dziwi, ale przygnębia. Smuci również reakcja niektórych studentów z innych krajów, którzy pytają, czy nie wyjdziemy z nimi na imprezę. Gdy pytamy, czy wiedzą, co się stało, odpowiadają że tak, ale przecież nie musimy się bawić.


Flagi, znicze i kwiaty pod DKP

Trzecia doba od tragedii nie dostarcza nam już tylu emocji. Do ludzi powoli dociera, co tak naprawdę się wydarzyło. Na Litwie ogłoszono żałobę narodową, co da się zauważyć na ulicach. Wszędzie wiszą narodowe flagi z kirem. To miłe uczucie dla Polaka, że obcy kraj tak bardzo solidaryzuje się z jego ojczyzną. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie również, że znicze są pod Domem Kultury Polskiej w Wilnie. Oprócz świec leżą też kwiaty, a nad nimi trzepocą na wietrze flagi Polski i Litwy. Obie „ozdobione” kirem. 

Ile otuchy dodaje to, co zastaję w redakcji naszego portalu. Zaraz po wejściu, w oczy rzuca się polska flaga z kirem. To kolejny gest, niby oczywisty, który napełnił moje serce radością i dumą, że jestem Polakiem. Nawet w tak trudnych chwilach.

Redakcja portalu Wilnoteka.lt

To zaledwie niektóre emocje, których jako polscy studenci doświadczyliśmy od soboty. Prawdziwych emocji nie da się opisać słowami. "Żal", "smutek", "uczucie osierocenia" - nie mogą oddać poczucia pustki, jakie zrodziło się w naszych sercach. 

Jak to jest przeżyć taką tragedię na obczyźnie? Dziwnie. Bardzo dziwnie. Spodziewaliśmy się większego rozgłosu sprawy w Wilnie. Większej integracji Polaków w tym trudnym czasie. Przede wszystkim mieliśmy nadzieję, że nie zabraknie działań polskich polityków w Wilnie. Działań, które mogłyby pokazać, że my Polacy przeżywamy tragedię, i że w tak trudnym czasie potrafimy się zjednoczyć i razem trwać w żałobie.

Komentarze

#1 Dość smutna twoja relacja

Dość smutna twoja relacja rodaku. :(

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.