Tomasz Bożerocki: „Nie widzę powodów do dalszego czczenia zbrodniarza”


„Nazwa Kaliningrad to jedynie produkt sowieckiej propagandy” – mówi dr Tomasz Bożerocki, fot. Marian Paluszkiewicz
Od 9 maja w języku polskim oficjalnie zmieniona została nazwa miasta Kaliningrad na Królewiec. „Nie widzę w tym nic dziwnego, że Polacy nie chcą oddawać czci człowiekowi, który jest współwinny zbrodni katyńskiej. Nazwy miejscowości, ulic to przecież jeden z wyrazów docenienia zasług danej osoby” — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” dr Tomasz Bożerocki.





O tym, jak dane miasto poza granicami kraju będzie nazywane w języku polskim decyduje Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami RP przy Głównym Geodecie Kraju. Do zadań komisji należy „opiniowanie wniosków w sprawie ustalenia oryginalnego brzmienia i pisowni nazw obiektów geograficznych położonych poza granicami Polski oraz opracowywanie wykazów tych nazw” a także „ustalanie brzmienia i pisowni polskich nazw obiektów geograficznych położonych poza granicami Polski”.

12 kwietnia na 125. posiedzeniu komisji uchwalono, że dla miasta o rosyjskiej nazwie Калининград (Kaliningrad) rekomendowane jest stosowanie wyłącznie polskiej nazwy Królewiec, natomiast obwód kaliningradzki ma być nazywany królewieckim. Zmiana obowiązuje od dnia ogłoszenia, czyli od wtorku 9 maja.

Zmiana nazwy pochodzącej od nazwiska zbrodniarza

Królewiec to miasto o wielowiekowych tradycjach związków z Polską, a jego historia powiązana jest ściśle z Prusami i ludnością niemieckojęzyczną. Miasto znalazło się w granicach ZSRS w wyniku konferencji poczdamskiej w 1945 r. 4 lipca 1946 r. jego nazwę zmieniono na Kaliningrad, na cześć zmarłego właśnie Michaiła Kalinina.

Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami RP w swojej uchwale zauważyła, że „miasto obecnie noszące rosyjską nazwę Kaliningrad znane jest w Polsce pod tradycyjną nazwą Królewiec”, a obecne rosyjska nazwa tego miasta jest sztuczna i „nie jest historycznie związana ani z miastem, ani z regionem”.

„Fakt nazwania dużego miasta położonego blisko granic Polski imieniem M.I. Kalinina, zbrodniarza współodpowiedzialnego m.in. wydania decyzji o masowym wymordowaniu Polaków (zbrodnia katyńska), ma w Polsce emocjonalny, negatywny charakter” — czytamy w komunikacie komisji.

Decyzja komisji nie jest niczym zaskakującym dla socjologa, historyka z Uniwersytetu Wileńskiego, dr. Tomasza Bożerockiego.

— Oczywiście, gdyby Rosja była państwem, z którym możliwy jest dialog, tego rodzaju sprawy warto byłoby omawiać wspólnie. Ale z Rosją dialog nie jest możliwy, tak jak nie są możliwe negocjacje z terrorystami. Po prostu w obecnych realiach rozmawiać nie ma sensu — mówi Bożerocki.

Historyk podkreśla, że zwłaszcza dla Polaków postać patrona miasta nie powinna budzić wątpliwości w ocenie „zasług”.

— Michaił Iwanowicz Kalinin był bolszewikiem odpowiedzialnym za masowe zbrodnie komunistyczne. Z polskiej perspektywy najważniejsze jest to, że jego podpis znajduje się na decyzji o zamordowaniu polskich oficerów w 1940 r. w Katyniu. Nazwy miast nie biorą się znikąd. W tym przypadku są dowodem na uznanie jego zasług. To właśnie na jego cześć Rosjanie przemianowali Królewiec na Kaliningrad. Nie rozumiem, dlaczego Polacy mieliby się godzić na sowiecką narrację i oddawać cześć zbrodniarzowi poprzez używanie nazwy, która go w jakiś sposób afirmuje — mówi Bożerocki.

Te same motywacje kierowały również komisją, która zaznaczyła, że nazwa miasta ma wymiar nie tylko identyfikacyjny, ale również symboliczny, a „obecna rosyjska nazwa miasta stanowi element przestrzeni symbolicznej Rosji narzucany także odbiorcom spoza granic tego kraju”, co ma szczególne znaczenie podczas toczącej się w Ukrainie wojny.

„Wydarzenia związane z rosyjskim napadem na Ukrainę, narzucanie tzw. ruskiego miru, prowadzenie przez Rosję wojny informacyjnej, każą inaczej spojrzeć na kwestię nazw narzuconych, budzących duże kontrowersje, niespotykających się w Polsce z akceptacją” — podano w oświadczeniu komisji.


9 maja w języku polskim oficjalnie zmieniona została nazwa Kaliningrad na Królewiec, fot. Wikipedia, A. Savin

Nazwa przeszkadzała także Rosjanom

Mówiąc o nazwie miasta warto zauważyć, że jeszcze niedawno przeszkadzała ona samym Rosjanom. Już w czasach pierestrojki, kiedy zaczęto nagłaśniać rolę Michaiła Kalinina w zbrodniach stalinowskich, dyskutowana była kwestia zmiany nazwy miasta. W 1988 zarekomendowano usunięcie z przestrzeni publicznej nazw upamiętniających go, w tym przywrócenie dawnych nazw miastom Królewiec, Twer oraz Koroliow, jednak do skutku doszły zmiany tylko tych dwóch ostatnich. Do sprawy powrócono w 2004 r. w czasie uroczystości 750-lecia założenia miasta. Ówczesny minister kultury Rosji Michaił Szwydkoj stwierdził nawet, że nikomu nie powinno przeszkadzać przywrócenie miastu historycznej nazwy oraz zapowiedział, że rozpoczęto planowanie całkowitej odbudowy zniszczonego w czasach sowieckich zamku królewskiego. Jeszcze w 2011 r. gubernator obwodu królewieckiego Nikołaj Cukanow, podczas posiedzenia komitetu współpracy parlamentarnej UE-Rosja, oświadczył, że nie wyklucza referendum na temat zmiany nazwy. Pod koniec 2012 r. lokalni aktywiści stworzyli petycję do władz obwodowych o zmianę nazwy miasta na Königsberg, powołując się na historyczne i kulturowe związki Rosji i Rosjan z Königsbergiem oraz podkreślając rolę Kalinina w zbrodniach stalinizmu. Pod petycją podpisało się 400 tysięcy osób z całej Rosji.

— To, że nie powrócono do historycznej nazwy miasta świadczy według mnie o tym, że Rosjanie nadal nie czują się pewnie na tym terenie. To miasto o ogromnym znaczeniu strategicznym, a jednak, nie oszukujmy, się, historycznie Rosja nie ma do niego praw — mówi Tomasz Bożerocki.

Historyk komentuje również wypowiedź Dmitrija Miedwiediewa, który po decyzji Polski napisał w mediach społecznościowych: „Cóż, w takim razie nie ma dla nich Krakowa tylko Krakau, nie Gdańsk tylko Danzig, nie Szczecin tylko Stettin, nie Poznań tylko Posin (tu znów popełnił błąd, bo Poznań to po niemiecku Posen — przyp. red) nie Wrocław tylko Breslau” — dodając, że lista mogłaby być o wiele dłuższa.

— Oczywiście różnica polega na tym, że zarówno Gdańsk jak i Danzig to nazwy historyczne, różni je tylko język. Kaliningrad to natomiast jedynie produkt sowieckiej propagandy. Na całej Litwie mamy maleńkie wsie, które mają swoje stare, polskie nazwy. O czym to świadczy? Na pewno nie o polskim imperializmie, ale o tym, że polsko-litewskie związki mają bardzo długie tradycje — mówi historyk.

Artykuł ukazał się na stronie internetowej dziennika „Kurier Wileński” www.kurierwilenski.lt w dniu 17 maja 2023 r.