Szlakiem Narbutta


Mogiła i pomnik Ludwika Narbutta w Dubiczach, fot. M. Wołłejko
Legenda Powstania Styczniowego towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Mogę właściwie powiedzieć, że etos walk 1863 r. miał istotny wpływ na kształtowanie się mojej dziecięcej osobowości i zapewne późniejsze, dojrzałe już wybory oraz postawy. Stało się tak przede wszystkim za sprawą mojej prababki Marii, urodzonej w drugiej połowie XIX w., dla której z kolei pamięć powstania była żywa i przeplatała się z obrazami jej dzieciństwa i rodziców. Pamiętam dokładnie wielkie wrażenie, jakie wywarły na mnie opowieści, które snuła w kuchni - przy węglowym piecu - w czasie mroźnej zimy. Wsłuchany wówczas w jej słowa i wpatrzony w zawsze smutne, niebieskie oczy, dowiedziałem się po raz pierwszy o powstańczym Naczelniku Ziemi Lidzkiej - Ludwiku Narbucie - i jego wiernym podkomendnym, a moim prapradziadku Stefanie Hubarewiczu.
Obu łączyła idea, która pchnęła ich do walki z Moskalami, potem wspólne niedole partyzanckiego życia, a w końcu połączyła tych dwóch dzielnych ludzi także śmierć. Nim po nich przyszła - zostali zdradzeni. Wydał ich niejaki Bazyli Karpowicz. Polegli razem, próbując wyrwać się z rosyjskiego okrążenia. Zginęli, przedzierając się przez rojsty Puszczy Nackiej, w miejscu, które kiedyś tutejsza ludność nazywała Świętym Błotem. Było to 5 maja 1863 r. - kilka kilometrów od wioski Dubicze.

Droga do Dubicz wiodła Ludwika Narbutta i jego powstańców przez lasy, wioski i zaścianki Ziemi Wileńskiej. Kroczyli nią dumnie, odnosząc szereg spektakularnych zwycięstw nad Rosjanami. W pole wyszli jako jedni z pierwszych, bo już w połowie lutego 1863 r. Przez niespełna trzy miesiące oddział (wówczas mówiło się „partia”) stoczył dziewięć większych bitew. Rozpoczęło się od brawurowego zatrzymania pociągu pod Marcinkańcami i odbicia rekrutów, powołanych do carskiej armii. Następnie bili Narbutowcy Moskali m.in. pod Rudnikami, nad Mereczanką, w okolicach Piłowni czy w lesie koło wioski Kowalki.

Krążąc po wsich, chutorach i zaściankach, „buntowszczycy” ogłaszali manifest Rządu Narodowego. Dodajmy, że rządu z Warszawy! To tam było kierownictwo powstania i oni, podobnie jak powstańcy z Mazowsza, ze Żmudzi czy z błot poleskich, wiedzieli, że tam jest ich przywództwo i tam jest owa moralna siła, która pchała ich do walki o świętą sprawę Rzeczpospolitej. O sprawę polską po prostu! Za nią poszli „w bój bez broni” i za nią ginęli. I jest to przypomnienie ważne, właśnie obecnie, gdy zryw powstańczy jest segmentowany: gdy mamy już niemal kilka powstań z 1863 r. - polskie, litewskie, a nawet białoruskie.

Wraz z Ludwikiem Narbuttem poległo 12. jego żołnierzy[*]. Z rozkazu gubernatora Murawiowa zwanego „Wieszatielem” ich grób został zniszczony, a na jego miejscu zasiano brzozy. Zburzono również kościół w Dubiczach. Jednak miejsce, w którym spoczęły ich doczesne szczątki, było znane miejscowej ludności. Rodzina jednego z poległych postawiła tam nawet głaz z inicjałami zabitego powstańca. Przez 70. lat był to jedyny znak pamięci o nich. Przyszła niepodległa Polska. Z inicjatywy mieszkańców Ziemi Lidzkiej i z ich składek ufundowano wspaniałą mogiłę, gdzie prochy powstańców spoczywają po dziś dzień. Stożkowy pomnik zaprojektowało
dwóch wybitnych artystów i profesorów historii sztuki z Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie: Ferdynand Ruszczyc i Bolesław Bałzukiewicz. Ich drugi pogrzeb odbył się 5 maja 1933 r. A kim byli? Niepokornymi buntownikami, którzy chcieli wolności. Byli równi sobie w boju, a dziś są równi wobec Boga. Pochodzili w większości z Ziemi Lidzkiej, choć wczytując się w inskrypcję nagrobną, odnajdziemy też studenta z Krakowa i obywatela Ziemi Pińskiej na Polesiu. Razem spoczęli w kresowej ziemi, o którą - ramię w ramię - walczyli. Wspólną mieli miłość i cel … wspólnie Bogu o tym zameldowali: ziemianie, szlachta zaściankowa, mieszczanie, chłopi. 

Wspomniałem wyżej moją prababkę i o tym, jak zaczęła się dla mnie ta tradycja powstańcza. Nieco później, już w wieku młodzieńczym, za sprawą dziadków, w duszę moją wbiła się druga tradycja insurekcyjna - historia Armii Krajowej i niezłomnej postawy kresowych żołnierzy po 1944 r. Tych, którzy broni nie złożyli za „drugiego Sowieta”. Często, w domowych rozmowach opowiadano mi o poruczniku Janie Borysewiczu, pseudonim „Krysia”. Znał go dobrze jeden z moich dziadków. Mieszkali blisko siebie, w okolicy Wasiliszek - niedaleko Lidy. W czasie okupacji wspólnie konspirowali. Później „poszli do lasu”. Jeden trafił do „Szczerbca” i jego III wileńskiej brygady, a drugi - „Krysia” - sam został dowódcą partyzanckim. Najpierw dowodził batalionem, a następnie całym akowskim zgrupowaniem. Po powtórnym zajęciu Kresów przez bolszewików w 1944 r. „Krysia” broni nie złożył. Odpłacał im za terror, który stosowali wobec ludu kresowego. Brał na nich bezwzględny odwet, tak jak wcześniej dzielnie bił Niemców, Litwinów i czerwoną partyzantkę z Puszczy Rudnickiej.

Właściwie po latach uświadomiłem sobie,  jak wiele jest symbolicznych podobieństw pomiędzy Narbuttem i „Krysią”. Obaj pochodzili z Lidzkiego. Byli zdolnymi, charyzmatycznymi dowódcami. W imię tej samej sprawy poszli w bój i obaj polegli niemal w tym samym miejscu. Padli z rąk ludzi mówiących po rosyjsku…

„Krysia” poległ w nocy 21 stycznia 1945 r., a więc niemal dokładnie w rocznicę Powstania Styczniowego. Zginął na zasypanym śniegiem polu obok wioski Kowalki. Jakieś 5 km od miejsca śmierci Narbutta. Dowodził swymi żołnierzami, którzy podobnie jak Narbuttowcy, kilkadziesiąt lat wcześniej, próbowali się wyrwać z obławy. I jednych i drugich wcześniej zdradzono. (Według dokumentów NKWD miejsce pobytu oddziału „Krysi” ustalono w wyniku pracy operacyjnej agentury).

W zgrupowaniu, którym dowodził „Krysia”, wydawano pismo dla żołnierzy i konspiratorów. Nosiło tytuł „Szlakiem Narbutta”. Ostatni jego numer został odbity na powielaczu  - już po śmierci komendanta - w piwnicy plebanii w Dubiczach. Budynek ten stoi do dziś. Ledwie 20 m od niego spoczywają prochy powstańców z 1863 r. Czy mogli się oni spodziewać, że historia zatoczy koło i w tak tragicznie symboliczny sposób splecie ich losy?
 
Nie mogli, choć dla mnie każda rocznica Powstania Styczniowego, to rocznica podwójna. I tak już zostanie.

 

[*] Polegli w Dubiczach:
adiutant Leon Kraiński, dr Aleksander Brzozowski - lekarz oddziału i jego brat Leon Brzozowski, Kazimierz Gremza - chłop z wioski Lipkunce, Stefan Hubarewicz, były oficer armii rosyjskiej i ziemianin z majątku Hołowiczpol, Jan Jodko z zaścianka Pietraszuńce, Józef Pokempinowicz, student z Krakowa, Włodzimierz Popławski, ziemianin z majątku Kopciuchy, Tomasz Skirmunt pochodzący z okolic Pińska na Polesiu, Ignacy Taraszewicz, mieszczanin z Lidy, Władysław Żakowski z folwarku Lack oraz Adam NN.

Na zdjęciu po prawej: Jan Borysewicz, pseudonim 
„Krysia”, zdjęcie z lat 30. XX w.

Komentarze

#1 Panie Michale, dziękuję za

Panie Michale, dziękuję za przywracanie do życia naszej narodowej pamięci. Teraz, kiedy amnezja w modzie, szczególnie potrzebnej......

#2 Piekne wspomnienia, ciekawe

Piekne wspomnienia, ciekawe przemyslenia. Dziekuje i prosze o wiecej

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.