Święto Pieśni: dla ducha strawa jest, a dla ciała?


Święto Pieśni w Wilnie, fot. wilnoteka.lt/Waldemar Dowejko
Uczestników Święta Pieśni, którzy w miniony weekend zjechali do Wilna z całej Litwy i nie tylko, spotkało bardzo nieprzyjemne rozczarowanie związane z wyżywieniem. Część z nich nie otrzymała posiłków w ogóle, inni dostali bardzo skromne lub nieświeże porcje. Skandal wywołały również informacje dotyczące warunków, w jakich przygotowywane jest jedzenie przez głównego dostarczyciela – spółkę Bruneros. Z prośbą o pomoc w zorganizowaniu wyżywienia do dużych sieci handlowych zwrócił się mer Wilna Remigijus Šimašius.

Już na początku tygodnia w sieciach społecznościowych i w litewskich mediach zaczęły pojawiać się skargi na jedzenie przygotowane dla uczestników Święta Pieśni. Internauci publikowali zdjęcia, na których widoczne były zielone banany, rozgotowany makaron z parówką, niepełne miski zupy, etc. Przybyli relacjonują, że jedzenia nie tylko było mało i było niesmaczne, lecz także spóźniano się z jego dostarczeniem i często brakowało go dla części osób. „Ziemniaków nie wystarczyło nawet do połowy czasu trwania posiłku. Mięso to była słonina pływająca w tłuszczu. Zupa była smaczna, ale na dwa palce od dna” – skarżył się jeden z gości na portalu 15min.lt.

Mimo że dyrektor Święta Pieśni Saulius Liausa ogłodził dziś rano, że główne problemy związane z wyżywieniem dla uczestników wydarzenia zostały już rozwiązane i sytuacja jest pod kontrolą, w sieciach społecznościowych wciąż pojawiają się kolejne zdjęcia i skargi. Przetarg na wyżywienie uczestników Święta Pieśni wygrały trzy spółki: Riekė, Ovantis i Bruneros. Dwie pierwsze otrzymały kontrakty o wartości 154 tys. euro, trzecia (działająca wcześniej pod nazwą Kretingos maistas) – na 667 tys. euro.   

We wtorek, 3 lipca, Państwowa Służba ds. Żywności i Weterynarii otrzymała anonimową skargę od jednego z dostawców żywności – prawdopodobnie kucharza Bruneros – o możliwych nieprawidłowościach dotyczących warunków przygotowywania i dostarczania żywności uczestnikom festiwalu. Przedstawiciele urzędu potwierdzili, że inspektorzy odwiedzili wszystkie punkty gastronomiczne, ale istotnych naruszeń nie stwierdzili. Służba nie posiada także żadnych danych dotyczących zatruć pokarmowych wśród biorących udział w Święcie Pieśni.

Przedstawiciel spółki Bruneros, na którą skarżą się uczestnicy, Donatas Garbauskas twierdzi, że jedzenie „jest naprawdę jadalne”, a krytyczne głosy dotyczące wyglądu czy smaku posiłków są pojedyncze.

Do sytuacji odnieśli się krajowi politycy. Premier Saulius Skvernelis namawiał do „nielitewskiego zachowania”, czyli cieszenia się świętem, a sytuację obiecał rozwiązać później. „Po zakończeniu obchodów sprawdzimy, jak było naprawdę, ponieważ rządowi nie było łatwo rozmawiać z organizatorami. Cały czas poruszaliśmy kwestie także samego kosztorysu, finansowania. Zakończmy Święto Pieśni i wtedy ocenimy wszystkie plusy i minusy” – powiedział dziennikarzom S. Skvernelis.

Z kolei mer Wilna Remigijus Šimašius twierdzi, że to, co wydarzyło sie podczas festiwalu z wyżywieniem „przechodzi ludzkie pojęcie, poniża uczestników święta i burzy zaufanie do państwa”. Mer zwrócił się do sieci handlowych z prośbą i o pomoc. „Mamy bardzo mało czasu, dlatego zapraszam odpowiedzialnych przedsiębiorców i wszystkie instytucje do szybkiej pomocy przy zmianie tej haniebnej sytuacji. Dzieci w Wilnie nie będą głodować – zatroszczmy się o nie!” – głosi oficjalne oświadczenie mera stolicy.

Według szacunków samorządu przez ostatnie dwa dni Święta Pieśni (5 i 6 lipca) nakarmić trzeba będzie 16 tys. dzieci, przygotowując łącznie ok. 20 tys. posiłków. Na inicjatywę samorządu już odpowiedziały sieci sklepów Maxima, Lidl, Norfa, Iki oraz kilka spółek, m.in. Mantinga, Vilniaus duona, Grūstė, a także bar Piano Man i Meat Lovers Pub. Lista wspierających punktów z każdą chwilą sie wydłuża. Więcej informacji na temat akcji samorządu można znaleźć tutaj.

Jak informują litewskie media, problemy z żywnością to nie jedyny skandal, jaki wywołany został przez spółkę Bruneros. Portal delfi.lt donosi także o „niewolniczych warunkach pracy”, w jakich przebywają osoby zatrudnione przy przygotowywaniu posiłków. „Kucharki nigdzie się nie spieszą, pracują dniami i nocami, w ogóle nie śpią. Jak rzeczy przewożono nas z miejsca na miejsce i kazano robić czarną robotę – szorować pokój z lodówkami przy minusowej temperaturze, ciągnąć po schodach worki ziemniaków i pudła, podczas gdy mężczyźni, którzy dopiero co przywieźli jedzenie, tylko stali i nic nie robili” – napisała na Facebooku jedna z zatrudnionych do pomocy pracownic spółki. Z jej relacji wynika, że praca trwa po 16 godzin dziennie, ludzie śpią na podłodze, a umowy do tej pory nie zostały z nimi podpisane.

Szefowa Służby Zamówień Publicznych (VPT) Diana Vilytė mówi, że w umowach z dostawcami posiłków przewidziano kary w wysokości 8–10 tys. euro za dostarczenie jedzenia złej jakości lub opóźnienia w jego dostawie. Dodała, że spółka Bruneros należy do przedsiębiorcy Irmantasa Norkusa, który pośrednio zarządza również firmą Pontem – wpisaną na listę nierzetelnych dostawców i z tego względu niemogącą wziąć udziału w przetargu. Zastrzeżenia te, zgłaszane przez VPT, zostały jednak zakwestionowane w sądzie.   

Zdaniem D. Vilytė wątpliwości wzbudzała również spółka Kretingos maistas. Służba ds. Badań Przestępstw Finansowych stwierdziła uchybienia w płaceniu podatków – właściciele uniknęli co prawda kary, ponieważ zapłacili zaległe należności, a w maju br. zmienili nazwę na Bruneros.

Na podstawie: bns.lt, 15min.lt, delfi.lt, lrytas.lt