Sojusz z Litwą, ale nie kosztem Polaków


Prezydent B. Komorowski na cmentarzu w Ponarach, fot. rp.pl
"Rzeczpospolita", 20.02.2011
Wciąż w relacjach polsko-litewskich drażni niezałatwiona sprawa pisowni polskich nazwisk i nazw miejscowości – mówi prezydent RP Bronisław Komorowski.
Jeden z pańskich doradców powiedział mi, że Litwa zmusza pana prezydenta do „prowadzenia wobec niej polityki sprzecznej z pańskimi genami”.

Bronisław Komorowski: Nie, bo byłem, jestem i będę zwolennikiem zacieśniania współpracy polsko-litewskiej. Moje poglądy na tę sprawę wynikają nie tylko z faktu, że darzę Litwę dużą sympatią i sentymentem (moja rodzina mieszkała tam ponad 300 lat), ale głównie z tego, że w taki właśnie sposób odczytuję współczesne interesy Polski. Mam satysfakcję, iż tym poglądom dawałem wyraz już w okresie stanu wojennego, współredagując podziemne pismo „ABC. Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne”. Poświęcone ono było między innymi wspólnej walce z komunizmem narodów tamtego regionu.

Ale...

Ale polityka ma swoje wymogi. Względy sentymentalne czy osobiste przekonania muszą czasami schodzić na plan dalszy. Sentymenty oczywiście mogą być pomocą, ale nie mogą stanowić fundamentu polityki państwa. Dlatego, jako państwo zainteresowane dobrymi relacjami z litewskim sąsiadem, upominamy się o kwestie istotne dla polskiej mniejszości na Wileńszczyźnie. Powołujemy się przy tym na niewykonywane przez Litwę zobowiązania zapisane w traktacie polsko-litewskim z 1994 roku. Tu także nie chodzi tylko o sentymenty i emocje związane z losem naszych rodaków, ale dążenie do uczciwego zamknięcia kwestii niepotrzebnie dzielących nas z Litwą.W niektórych punktach traktat pozostał tylko na papierze i wciąż w relacjach polsko-litewskich drażni niezałatwiona sprawa pisowni polskich nazwisk i nazw miejscowości. Nie doczekał się przyzwoitego załatwienia udział Polaków – obywateli państwa litewskiego – w reprywatyzacji.

Mam wrażenie, że sytuacja Polaków nie tylko się nie polepsza, ale wręcz pogarsza.

W Wilnie forsowany jest projekt reformy ustawy oświatowej, który zagraża polskim szkołom. Naszym celem jest to, aby warunki nauczania w języku polskim przynajmniej się nie pogorszyły. W środę odwiedziłem polską szkołę w Mejszagole pod Wilnem. Obok niej zbudowano właśnie nowoczesną szkołę litewską, która siłą rzeczy stanowi konkurencję dla polskiej placówki. Sądzę, że u nas, na przykład w zamieszkanym przez Litwinów Puńsku, nigdy coś podobnego nikomu nie przyszłoby do głowy. Pokazując zagrożenia, precyzujmy jednak, że na Litwie jest ponad sto szkół państwowych z językiem polskim, a na sąsiedniej Białorusi zaledwie kilka.

Czy w polityce wobec mniejszości Litwa powinna wzorować się na Polsce?

Trudno stawiać siebie samego jako przykład. Nikt tego nie lubi. Warto jednak razem z Litwinami przeanalizować w szerszym wymiarze modele polityki wobec mniejszości narodowych i ich skutki. Warto wzajemnie się przekonywać, że różnorodność nie jest wcale zagrożeniem. Jeszcze jako marszałek Sejmu proponowałem zorganizowanie wspólnej podróży przez polsko-litewskie zgromadzenie parlamentarne. Jej celem miało być pokazanie litewskim posłom, jak rozwiązywane są problemy mniejszości w Polsce. Nie tylko w zamieszkanym przez Litwinów Puńsku, ale także na terenach gdzie mieszkają Białorusini, Ukraińcy czy na Śląsku Opolskim. Tam widać, że przyznanie mniejszościom narodowym szczególnych preferencji wcale nie szkodzi spoistości narodu czy państwa. Wprost przeciwnie – służy rozładowaniu niepotrzebnych emocji.

W środę spotkał się pan z panią prezydent i z premierem Litwy.Jak reagowali na pańskie argumenty?

Nasi litewscy partnerzy najczęściej powołują się na sytuację wewnętrzną na Litwie. Realny układ sił w tym kraju jest taki, że i w zapleczu politycznym rządu znajdują się środowiska jawnie niechętne polskiej mniejszości. To zresztą problem nie tylko Litwy – problemy mniejszości w wielu krajach wywołują duże emocje. Ale na tym polega zadanie odpowiedzialnych, umiarkowanych polityków, żeby byli w stanie te radykalne siły okiełznać.

Litwini od 20 lat obiecują rozwiązanie problemów Polaków. Jak pan ocenia politykę Radosława Sikorskiego, który ostatnio ostro daje Wilnu do zrozumienia, że cierpliwość polskiego rządu się wyczerpała.

Trudno, przy postępie w wielu innych obszarach, przymykać oczy na niewykonywanie zapisów traktatowych. Ale rozczarowanie w kwestiach spraw ważnych dla polskiej mniejszości nie musi oznaczać zamrożenia współpracy na innych płaszczyznach, gdzie są istotne wspólne interesy obu państw.

Dlaczego właściwie Litwini tak bardzo boją się Polaków?

Ruch narodowy litewski w drugiej połowie XIX wieku powstawał w opozycji wobec polskiej dominacji, polskich wpływów na Litwie. Przeciwko polskiej kulturze, polskiej pozycji społecznej, gospodarczej, przeciwko polskim dworom. W efekcie odzyskiwanie niepodległości przez nasze narody w 1918 roku było niejako odzyskiwaniem niepodległości przeciwko sobie. Oba młode państwa podzielił zażarty spór o Wilno. Spór, który do dziś pozostawił głębokie rany i głęboko ukryte kompleksy po obu stronach.

Od tego czasu sporo się jednak wydarzyło.

Oczywiście, dlatego powinniśmy się odwoływać do tego, co nas łączy. Czyli wspólnego zwycięstwa nad komunizmem i drugiego odzyskania niepodległości w roku 1989 w Polsce i w 1990 roku na Litwie. Polska wykonała wówczas szereg ważnych gestów i działań wspierających Litwę. Wielu jej mieszkańców przekonało się wtedy, że Litwie sojusz z Polską po prostu się opłaca. Że leży w jej interesie, bo stał się między innymi ważnym elementem litewskiej drogi do NATO i UE. Niestety, są ciągle tacy, którzy kierują się dalej negatywnymi emocjami. Dotyczy to zresztą także Polaków. Nasi rodacy na Wileńszczyźnie niepodległość Litwy przyjęli z mieszanymi uczuciami. Część ją poparła, i to aktywnie, ale część przyjęła z niepokojem. Po prostu bała się tej zmiany, bała litewskiego nacjonalizmu.

Polacy i Litwini razem zdobywają niepodległość, ale także razem ją tracą.

Tak uczy historia. Kraje byłej Rzeczypospolitej to naczynia połączone. Tak było z Ukrainą. Gdy zniknęła Polska, zniknęła wolna Sicz Zaporoska. Gdy w 1939 roku zniknęła II RP, w 1940 roku zniknęła również niepodległa Litwa. Właśnie na tej wspólnocie losów powinniśmy budować nasze relacje z Litwinami.

Czy pamięta pan prezydent, ile razy był na Litwie?

Trudno byłoby to policzyć. Tych wizyt było naprawdę bardzo, bardzo dużo. Pierwszy raz pojechałem tam w latach 80. U nas system już się walił, a w Związku Sowieckim trwała pieriestrojka. Przyjechałem na Litwę na zaproszenie mojej ciotki Stefanii Romer, która zresztą mieszka tam do dziś. Nawiasem mówiąc to ta rodzina Romerów, z której wywodził się wybitny znawca prawa międzynarodowego profesor Michał Romer, który wywalczył dla Litwy Memel (dzisiejszą Kłajpedę). Był to brat mojej prababki. Wracając jednak do tamtej wyprawy – byłem pierwszym Komorowskim, który wrócił i pojawił się w Kowaliszkach. Po pół wieku od opuszczenia domu przez rodzinę.

Dwór w Kowaliszkach jeszcze stał?

Nie. Został rozebrany w 1982 roku, akurat w roku śmierci mojego dziadka, który w tym dworze się urodził. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat był tam „dom ludowy”. Gdy ja przyjechałem, na moich oczach buldożery równały pagórek, na którym stał niegdyś nasz rodzinny dom. Potem zbudowano na tym miejscu szkołę. Zachował się park, sad sadzony przez mego dziadka, staw. Jest także odryna, czyli – jak to Koroniarze nazywają – obora. Jest kuźnia i grób mojego pradziadka na kurhanie wśród pól.

A ludzie?

Ludzi, których znałem z opowieści dziadków, ojca i stryja już nie ma. Polaków, których poza dworami i miasteczkami było w okolicy zresztą bardzo niewielu, wyrzucili Sowieci. Żydów zamordowano. Wielu Litwinów po wojnie wywieziono zaś na Sybir lub wysiedlono do innych miejsc. W taki sposób rozbito, kształtującą się przez stulecia, wielonarodową mozaikę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Choć, tak jak powiedziałem, od tego czasu byłem na Litwie wielokrotnie, do dziś wizyty tam wywołują wielkie wrażenie. Przyznaję się do sentymentów, bo bez nich życie traci swój smak i koloryt.

Członkowie pańskiej rodziny przelewali również za tę ziemię krew.

Zawsze z dumą podkreślam, że topografię Wileńszczyzny znam głównie z opowiadań mojego ojca – Zygmunta Komorowskiego – partyzanta 6. Wileńskiej Brygady AK. Była to tzw. brygada dyspozycyjna, samodzielna. Nie była związana z żadnym konkretnym powiatem, ale krążyła wokół Wilna, walcząc ze wszystkimi: z bolszewikami, Niemcami oraz jednostkami litewskimi. W konspiracji był również mój stryj Bronisław Komorowski (to na jego pamiątkę nadano mi imię), którego współpracująca z Niemcami litewska tajna policja Sauguma aresztowała w 1943 roku z bronią w ręku. Został skazany na śmierć przez Niemców i rozstrzelany na Ponarach. Zawsze, gdy jestem na Litwie, staram się być na miejscu jego kaźni. Tak było i tym razem.

Rozmawiałem z mieszkańcami Mejszagoły, którzy czekali na pana prezydenta przed budynkiem szkoły. Powiedzieli, że liczą na pańskie wsparcie, bo jest pan – jak się wyrazili – „nasz”.

(śmiech) I tak właśnie się czuję. Choć urodziłem się pod Wrocławiem, to wychowano mnie w duchu miłości do ziem byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Moja rodzina pochodziła z samego jego północnego krańca, dzisiejszego pogranicza litewsko-łotewskiego, a więc niemal z Kurlandii. Ale sentyment dotyczył całego Księstwa. Żmudzi, skąd pochodzi babcia, i Wileńszczyzny, skąd pochodzi znaczna część rodziny mamy. Wszystkie gałęzie rodziny łączyło Wilno, stolica Księstwa. Rodzice przez całe życie powtarzali mi, że Wilno jest najpiękniejszym miastem na świecie. Zawsze uważałem, że to rodzaj sentymentalnej kreacji, wynikającej z tęsknoty za stronami ojczystymi widzianymi oczyma młodości. Ale gdy po raz pierwszy pojechałem do Wilna, przekonałem się, że ich opis nie był wcale sentymentalny, ale był bardzo prawdziwy. Wilno to rzeczywiście jedno z najpiękniejszych miast na świecie.

Komentarze

#1 Nie lubię megalomanii i

Nie lubię megalomanii i wysokiego mniemania o sobie: Moje IQ 145, mam zawsze racje,jestem naczelnym komentatorem Wilnoteki (taki samozwaniec !)

#2 Niech Litwini wypedzaja

Niech Litwini wypedzaja wszystkich polakow z Litwy i Good Bye !!!!! I no Problem !!!! Wszyscy wroca do Polski i No Commentaries !!!!!!!

#3 Kmicic: ty sie nie musisz ze

Kmicic: ty sie nie musisz ze mna zgadzac. Ja z moim IQ 145 zawsze mam racje. Pozdro. KBJ.

#4 Zgadzam sie z Tobą.Bez

Zgadzam sie z Tobą.Bez zrobienia czegoś "ponad" nic z tego nie będzie.

#5 I znów będzie jak polski

I znów będzie jak polski groch o litewską ścianę. Ja nie mam wątpliwości.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.