Rój meteorów w letnią noc


Henryk Sielewicz, fot. Archiwum H.Sielewicza
Apogeum roju Perseidów już za nami. W tym roku chmury, które rozciągnęły się nad Wileńszczyzną nie pozwoliły w nocy z 12 na 13 sierpnia obserwować wielkiego astronomicznego spektaklu w całej okazałości. Niemniej Henrykowi Sielewiczowi, astronomowi pasjonacie ze Słobody udało się zaobserwować Perseidy i zrobić zdjęcia.



W nocy z 12 na 13 sierpnia Ziemia znajduje się w chmurze drobin materii, pozostawionych przez kometę Swift-Tuttle. Właśnie wtedy możemy obserwować maksimum roju Perseidów. To meteory, nazywane potocznie spadającymi gwiazdami. O Perseidach mówiono już 2 tysiące lat temu – informacje o obserwacjach pochodzą z Dalekiego Wschodu.

„W 1859 roku dwóch astronomów Swift i Tuttle odnalazło nową kometę, jej okres – 133 lata. Po 133 latach w 1992 roku powróciła ona do słońca. Kiedy przybliża się do Słońca, jej jądro zaczyna parować i zostawiać po sobie szlak. Każdego roku w nocy z 12 na 13 sierpnia ma miejsce sam szczyt aktywności roju. Ziemia przecina ten rój, cząsteczki wylatują z szybkością 59 kilometrów na sekundę i spalają się w ciągu ułamka sekundy” – opowiada Henryk Sielewicz.



Na Wileńszczyźnie przez kilka nocy niebo było przysłonięte chmurami, ponadto księżyc był prawie w pełni, jednak w noc z 13 na 14 sierpnia Henrykowi Sielewiczowi udało się zaobserwować konstelację Wielkiej Niedźwiedzicy, Perseusza i Andromedy. Widoczne były także dwa spadające meteory, jeden przeleciał niedaleko Plejady i astronom zdołał zrobić zdjęcia. Jak mówi Henryk Sielewicz, szansa, że jeszcze w nocy z 14 na 15 sierpnia zobaczymy Perseidy nie jest duża. Ale już 21 października będzie można obserwować rój Orionidów. W grudniu miłośnicy astronomii mogą obserwować rój Geminidów i Drakonidów, ale w naszych warunkach klimatycznych szanse na to są również nieduże.



H. Sielewicz podkreśla, że spadające gwiazdy najlepiej jest obserwować w miejscu oddalonym od sztucznego światła, latarnie sprawiają, że na niebie widać znacznie mniej zjawisk. Warunkiem jest też dobra pogoda. Aby obserwować Perseidy na bezchmurnym nocnym niebie, nie potrzeba teleskopu i lornety.

 

Wileński astronom amator Henryk Sielewicz od lat bada niebo za pomocą własnoręcznie szlifowanych soczewek i coraz doskonalszych teleskopów swojej konstrukcji. Henryk Sielewicz jest odkrywcą nowego czerwonego karła. Odkrycia dokonał w prywatnym obserwatorium w Słobodzie koło Ławaryszek. Centralne Biuro Telegramów Astronomicznych z siedzibą w USA nadało nowej gwieździe nazwę „Sielewicz 1”.


Gwiazda „Sielewicz 1”


Obserwatorium Henryka Sielewicza w Słobodzie, fot. Henryk Sielewicz

Zdjecia: Mateusz Mozyro
Montaż: Aleksandra Konina