Restauracje międzywojennego Wilna. Ludzie, miejsca, historie (3)


Hotele "St. Georges" i "Bristol" przy ulicy Świętojerskiej
Restauracje działające przy hotelach nie zawsze podmiotowo powiązane były ściśle z ich funkcją. Działalność gospodarcza restauratorów stanowiła czasami osobny rozdział i na nim skupimy się w kolejnej części artykułu. Jeden z „żagarystów” Alfred Kolator pisząc swoje wspomnienia o różnych lokalach gastronomicznych Wilna, podał o nich nieco informacji, ale należy brać pod uwagę, iż jego krótkie opisy prowadzić mogły do tworzenia stereotypów. Każda z restauracji miała swoją historię. Zmieniali się jej właściciele i okoliczności, dlatego uwagi Kolatora odnosić można jedynie do pewnego etapu związanego z działalnością omawianych lokali.

Restauracje przy hotelach (Niszkowski, Europejski, Bristol, Italja)

=  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =  =

Restauracja przy hotelu „Niszkowski”
Hotel „Niszkowski” na rogu ulic Bakszta i Łotoczek był jednym z najstarszych w Wilnie. Pokoje gościnne przygotowane zostały w 1787 roku i od tej pory liczona była historia hotelu. Kamienica krawca P. Niszkowskiego, a następnie jego sukcesorów (w tym profesora Jana F. Niszkowskiego), powstała na bazie rozbudowanego parterowego domu. W hotelu była izba jadalna dla gości, która z czasem przekształcona została w szynk (właściciel niejaki Antokolski), a później w restaurację (do 1860 prowadził ją Józef Żmurkiewicz). Murowany, dwukondygnacyjny budynek, jaki znamy do dzisiaj powstał w latach 1879-1881 roku, gdy kupiony został przez bankiera Aleksandra Heimana (przebudowę wykonał architekt inż. płk Władimir Bykowski). Hotel należał wówczas do rzędu pierwszorzędnych.

Elewacja hotelu „Niszkowski” przy ulicy Bakszta (rysunek z 1881 roku)

Budynek z hotelem przechodził później jeszcze kilka razy z rąk do rąk, będąc obciążony długiem w Wileńskim Banku Ziemskim. Na początku XX wieku, kupił go ziemianin Józef Korwin-Kurkowski, właściciel majątku Podolce w powiecie święciańskim. Zlecił rozbudowę kompleksu, dodając większe skrzydło mieszkalne od strony ulicy Łotoczek. Będąc właścicielem hotelu zachował jego pod nazwę „Niszkowski”. Czasami we wspomnieniach osób odwiedzających w tym czasie Wilno, spotkać można opinię, iż było tam brudno. Wiosną 1928 roku hotel został decyzją władz zamknięty, za antysanitarny stan i brak elementarnych wygód dla gości. W 1932 roku dom kupiła Józefa Maria Parczewska, która zamknęła ostatecznie hotel. Przerobiła wnętrza na tzw. „pokoje umeblowane”, szereg mieszkań pod wynajem i lokale na działalność gospodarczą. Parczewska była właścicielką do 1940 roku, gdy cała posesja została znacjonalizowana.

W drugiej połowie XIX wieku, restauracja przy hotelu „Niszkowskiego” oferowała menu „stół a la carte” oraz wyżywienie miesięczne za tzw. biletami lub kontrmarkami, zarówno dla gości jak klientów z miasta. Można było również zamówić pakiet zimnych zakąsek na wynos dla wyjeżdżających i niedzielnych wycieczkowiczów. Na początku XX wieku, restauracja wciąż cieszyła się dobrą opinią. Oferowana tam kuchnia nie ustępowała innych pierwszorzędnym lokalom. Od strony dziedzińca do sali restauracyjnej przylegała weranda wychodząca na ogródek. Podczas obiadów i kolacji gościom przygrywała orkiestra. Specjalnością kuchni były bliny.

Korwin-Kurkowski oddał prowadzenie restauracji innym przedsiębiorcom. Lokal mimo dobrego położenia nie miał jednak szczęścia do właścicieli, którzy zmieniali dość często. Od 1913 roku, zarząd nad restauracją przejęła grupa osób ze stowarzyszenia kelnerów i kucharzy, którzy odnowili lokal nadając mu większy komfort. Podczas trudnego okresu pierwszych lat okupacji niemieckiej (1915-1917) restauracja „Niszkowski” stała się jadłodajnią dla inteligencji, jako „Kuchnia nr 234” - oferującą tanie obiady domowe i reklamując się, jako „Obiady Zdrowia”. W 1917 ponownie nastąpiła zmiana właścicielska, kiedy lokal przejęło grono kupców i przemysłowców. Tak pod adresem Bakszta 2 zaczęła działać restauracja pod nazwą „Nasza Gospoda”. Menu obejmowało m.in. barszcz z gałkami, bulion z jarzynami, kołduny, kiełbasę z kapustą, pieczeń baranią i wieprzową, gęś z jabłkami oraz zakąski, ciastka i napoje podawane w bufecie.

Krótko po wyzwoleniu Wilna w 1919 roku, restaurację objął Bronisław Kulaszyński znany w Wilnie przedsiębiorca branży gastronomicznej. Prowadził wcześniej m.in. wytwórnię czekolady i cukiernię przy ulicy Wielkiej. Lokal restauracji został odnowiony, zatrudniono nowy zespół muzyczny i zachęcano klientów niższymi niż gdzie indziej cenami. Po zaledwie dwóch latach restaurację objęła czwórka nowych właścicieli, którzy zarejestrowani byli, jako spółka pod nazwą „Restauracja przy Hotelu Niszkowskiego Warszawskich Pracowników Kulinarno-Gastronomicznych”. „Niszkowski” reklamował się nowym wystrojem, odnowionymi gabinetami, kuchnią pod nadzorem kuchmistrza z Warszawy oraz występami muzyka jazzowego z Gdańska. Przedsięwzięcie się jednak nie powiodło i już po trzech miesiącach na wiosnę 1923 roku, ogłoszono bankructwo. Komornik zajął całe wyposażenie restauracji i kuchni.

Niebawem lokal objęły inne osoby zrzeszone w Warszawie, które wykupiły dług, ale im również nie poszło dobrze. Na początek działalności zastrajkowali im pracownicy, a wkrótce jeden ze wspólników z powodu choroby szukał kupca na swoje udziały w spółce. Doszło w końcu do pełnej zmiany udziałowców, których było odtąd dwóch nowych, a następnie jeszcze pięciu innych. Przeprowadzili oni remont i zaczęli działalność lokalu na nowo. Szefem kuchni został były kuchmistrz z przedwojennej restauracji „Szumana” w Ogrodzie Botanicznym. Mimo wszystko nie poszło dobrze i na początku 1926 roku, właściciel hotelu „Niszkowskiego” ponownie szukał chętnych do wzięcia w dzierżawę restauracji.

Budynek w którym mieścił się hotel i restauracja „Niszkowski” (foto: M. Sakalauskas ok. 1980)

Kolejną spółką, która objęła lokal kierował Stanisław Lubelski. W maju uroczyście otwarta została restauracja pod nazwą „Oaza”. Zakładano, że doświadczeni restauratorzy (Michał Dauksza oraz bracia Bujko) tworzący spółkę wznowią świetną tradycję „Niszkowskiego”. S. Lubelski był znanym impresario i jak pisano: postawił „Oazę” na odpowiednim poziomie artystycznym. Główną atrakcją lokalu były wieczory muzyczno-wokalne. Angażowani byli artyści z Warszawy, występował zespół cygański, jazz-band, baletnice i girlsy. Program wodewilowy, taneczny i kabaretowy zmieniał się dość często. Każdego wieczoru goście restauracji otrzymywali sporą dawkę atrakcji.

Po administracyjnym nakazie zamknięcia hotelu w 1928 roku, restauracja funkcjonowała nadal, ale ponownie zmienił się jej zarząd. Na czele nowej spółki „Oazy” stał Marian Gołąbek, jeden z najbardziej znanych kelnerów wileńskich. Uroczyste poświęcenie i huczne otwarcie po odnowienie lokalu nastąpiło w maju tego roku. Nazwa lokalu oficjalnie została zmieniona na „Restauracja-Kabaret Oaza”, co wskazywało na jej rozrywkowy charakter. Restauracja na Bakszcie wciąż wyróżniała się częstą zmianą „nowych sił artystycznych”.

Od 1929 roku, restaurację objął jednak znów nowy dzierżawca. Zlikwidowano nazwę „Oaza”, przywracając jej historyczną „Niszkowski”. Remont, „nowe siły zarządzające” i nadzieje na dobre funkcjonowanie. Salonowa orkiestra, tancerki, kuplecistki, subretki i pieśniarki oraz prawie całonocne dancingi – nadal przyciągały towarzystwo do lokalu o rozrywkowym charakterze. Pisano wówczas, iż u „Niszkowskiego” odbywało się „wesołe rendez vous śmietanki wileńskiej”. Tłumy przychodziły, aby zobaczyć m.in. liliputa-karła Ferdka, reklamowanego, jako najniższego artystę w Polsce, taneczno-wokalny duet murzynów, kilku humorystów-kabareciarzy, zaangażowane zostały także fordanserki.

Przykładowy program „Oazy” w 1928 roku

Powtarzające się pijackie ekscesy z interwencją policji, okradanie klientów i niemoralne występy tancerek obnażających piersi, to wszystko doprowadziło do zerwania umowy właściciela domu z dzierżawcami restauracji. W 1930 roku zakończyły się dzieje lokalu pod nazwą „Niszkowski”. Jesienią urządzenie sali jadalnej, kuchni i ogródka z werandą objęły osoby ze Związku Rodzin Katolickich. Założona przez nich gospoda, bez odwoływania się do dawnej nazwy oferowała całodzienne, tanie posiłki i dodatkową obsługę uczniów i wycieczek. Obiad złożony z dwóch dań kosztował w gospodzie 80 groszy, z czterech 1,50 zł. Do korzystania z lokalu zachęcało wileńskie duszpasterstwo i organizacje parafialne. W jednym z największych gabinetów urządzona została czytelnia z pismami katolickimi. Urządzane czasami zabawy taneczne miały charakter na wskroś moralny.

Józefa Parczewska, właścicielka domu przy Bakszcie 2, po likwidacji hotelu, pozostawiła część pomieszczeń, jako „pokoje umeblowane”. Wydzierżawiła także największe pomieszczenie na piętrze na urządzenie Resursy Rzemieślniczej. Pod koniec lat trzydziestych jadłodajnię Związku Rodzin Katolickich przejął przedsiębiorca Jan Szaszkin i prowadził ją do wybuchu wojny.

*     *     *

Restauracja przy hotelu „Europejskim”

„Europejski” to jeden z ważniejszych hoteli dawnego Wilna. Stał na rogu ulic Niemieckiej i Dominikańskiej (carska Błagowieszczańska) w miejscu domu pijarów, a następnie profesora architektury Michała Szulca i jego spadkobierców. Hotel otwarty został w 1861 roku przez ówczesnego właściciela domu Arona Lebensona. Ok. 1882 roku czterokondygnacyjny budynek został przebudowany (arch. Iwan Lewicki). Przez pewien czas budynek z hotelem był najwyższym w tej części Starego Miasta.

Hotel miał 64 pokoi dla gości, dwa wejścia i restaurację od strony Dominikańskiej. Zasilanie elektrycznością pochodziło z własnego agregatu, a we wnętrzu budynku zamontowana została winda osobowa. Lepsze pokoje miały ciepłą wodę i wanny. Pod koniec XIX wieku właścicielką hotelu była Helena Mandelsztam. Ponowną przebudowę i odnowienie wnętrz przeprowadzono w 1906 roku. Jeszcze do wybuchu I wojny światowej właścicielem domu został Mieczysław Bohdanowicz, ziemianin i przemysłowiec. Miał kilka majątków (m.in. Stajki, Maćkowce, Zaciemienie) i dużą fabrykę tektury „Rajówka” w miejscowości Krasne[1].

Po zakończeniu Wielkiej Wojny, hotel przez dłuższy czas nie był czynny. M. Bohdanowicz miał tam biuro tekturowni, ale sam mieszkał we własnej kamienicy przy ulicy Biskupiej (obecny „Hotel Kempinski”, Universiteto g. 14). Po przeprowadzeniu remontu gości zaczęto przyjmować ponownie dopiero w 1923 roku. Liczba pokoi numerowany zmniejszona została do siedemdziesięciu. Część pokoi oddawana była w długoterminowy wynajem.

Ulica Dominikańska. Po prawej stronie skrzydło hotelu „Europejskiego” z restauracją (fotografia z 1916 roku)

Restauracja hotelowa mieściła się na parterze w skrzydle od strony ulicy Dominikańskiej, wychodząc dużymi oknami na gmach Zarządu Miasta (Magistratu). Do sali głównej przylegało drugie, duże pomieszczenie na bale i wesela, było także kilka gabinetów. Lokal reklamował się piwnicą bogatą w zagraniczne trunki. Od godzin obiadowych przygrywała orkiestra. Właściciele hotelu wydzierżawiali restaurację i zarządzał nią zawsze doświadczony gastronom, m.in. Franciszek Kowalski (od 1907), a nieco później Bolesław Wieliczko. Po gruntownym remoncie w 1910 roku, „Europejską” zaliczano do największych i najbardziej komfortowych lokali w Wilnie.

Fragment sali w restauracji „Europejskiej” (fotografia z 1906 roku)

Kolejny remont M. Bohdanowicz zlecił w 1913 roku. Hotel liczył odtąd ponad sto pokoi numerowanych. Zmiany objęły też wtedy restaurację. Pierwszy raz w mieście lokal tego rodzaju w dzierżawę brała spółka licząca czternaście osób, którą zarejestrowano, jako „Towarzystwo kucharzy i kelnerów”. Zarząd zakontraktował orkiestrę damską i zachęcał do wynajmowania sali balowo-weselnej, gwarantując profesjonalną obsługę. Wytrawny kuchmistrz polecał jednocześnie dania kuchni europejskiej i lokalnej. Kulebiak, kołduny oraz flaki znajdowały się w podstawowym menu obiadowym. Rok później, ta sama spółka wydzierżawiła jeszcze restaurację „Sielanka” w Werkach.

Restauracja „Europejska” przy ulicy Dominikańskiej. Fragment fotografii Jana Bułhaka z 1917 roku

W okresie okupacji niemieckiej lokal służył głównie urzędnikom oraz wojskowym i znacznie obniżył się jego poziom. Dopiero w połowie 1922 roku, kiedy hotel był jeszcze w trakcie remontu, restauracja „Europejska” został otwarta ponownie. Objęła ją „Spółka Kuchmistrzów Wileńskich”. Podkreślano, że lokal stał się „wybitnie placówką polską”. Prezesem spółki był Wiktor Szniolis (zmarł w 1931), skarbnikiem M. Durasewicz, a sekretarzem J. Kukiel.

Gruntownie odnowione wnętrze lokalu ponownie sprawiało na gościach miłe wrażenie. Na samym początku kuchmistrze w białych ubraniach, którzy przygotowywali urozmaicone potrawy i zakąski, sami obsługiwali klientów, co miało świadczyć o chęci zaspokojenia najwybredniejszych wymagań smakoszy. Zarząd restauracji współpracował z najlepszymi dostawcami produktów, aby otrzymywać świeże mięso, ryby, warzywa i nabiał.

Kiedy tylko powstała możliwość w sali górnej „Europejskiej” urządzano dancingi z tańcami przy „efektach świetlnych”. Zgodnie z przepisami bawić można się było do godziny trzeciej w nocy. Zaangażowany został najpierw kwartet smyczkowy, a później damskie trio przygrywające gościom podczas obiadów i kolacji. Dwa lata później grywał także jazzowy „Silvanee Band”, kontraktowano ponadto popularnych piosenkarzy, piosenkarki oraz tancerki. Prze pewien czas sporą popularnością cieszył się przybyły z Warszawy konferansjer-komik, aktor i reżyser Teofil Ordoński, który wraz z towarzyszącym zespołem tworzyli program pod nazwą „Rewia humoru”. W kolejnych latach do największych atrakcji należały występy grupy tancerek, wśród których była mulatka, jako sensację reklamowano też śpiewającego „oryginalnego murzyna”. Stali bywalcy doskonale wiedzieli, kiedy w programie artystycznym będą występy roznegliżowanych „młodych girlsek”. Według źródeł w dniach występów, kolacja złożona z czterech dań kosztowała w „Europejskiej” pięć złotych, natomiast po godzinie 9 rano, w okresie najmniejszej frekwencji, za śniadanie z kieliszkiem wódki lub szklaną piwa zapłacić trzeba było 75 groszy.   

Ze względu na dym papierosowy i zapachy kuchenne, lepsze restauracje odnawiały swoje wnętrza, co dwa, trzy lata. Sala „Europejskiej” wraz z gabinetami przeszła, więc kolejny remont w połowie 1928 roku, a ponowne prace należało wykonać trzy lata później po pożarze wywołanym wadliwym przewodem dymowym. Na szczęście żywioł nie objął wtedy całego hotelu.

Następny duży remont przeprowadzony został w 1932 roku i przyniósł on różnorodne unowocześnienia. Uruchomiona została m.in. kuchnia parowa, zapewniająca szybsze przygotowanie podstawowych dań śniadaniowych. Sala restauracyjna zyskała nowe dekoracje i nowe okna, dające więcej światła. Gości zachęcały miłe logie, codzienne świeże kwiaty, a także poszerzone menu – zwłaszcza o szereg wyszukanych deserów. Poświęcenie i otwarcie lokalu po tym remoncie odbyło się z wielką pompą. Podkreślano, że „Europejska” ma jedno z najsympatyczniejszych wnętrz spośród zakładów gastronomicznych w Wilnie. Interesy nie szły jednak tak, jak sobie życzyli dzierżawcy. Aby zachęcić klientów i obniżyć cenę obiadów zarządzający wówczas restauracją Wincenty Andrzejewski, zrezygnował z zespołu muzycznego przygrywającego podczas posiłków.

Dużym zaskoczeniem mimo wszystko była informacja, że ledwie rok po owym „nowym otwarciu”, całe wyposażenie restauracji zajęte zostało przez komornika. Dług lokalu urósł do takich rozmiarów, że urząd skarbowy zlecił windykację. Prawie natychmiast jednak zawiązała się nowa grupa osób, która zawarła umowę na dzierżawę. Na czele czteroosobowej spółki stał Charyton Minicz. Przed ponownym otwarciem w sali głównej zainstalowano basen z żywymi rybami. „Nowość – pierwszy raz w Wilnie” – głosiła reklama, a klienci mogli wybrać sobie rybę, która następnie trafiała do kuchni. Potrawy rybne stały się odtąd wizytówką lokalu. Zjeść można było karpia, lina, sandacza, sielawę, węgorza czy szczupaka przyrządzane na różne sposoby, a także świeżo gotowane raki. Ryby pochodziły w większości z jezior trockich oraz Narocza. Wznowiono dancingi i zatrudnione zostały nowe fordanserki, powiększona została również oferta bufetu. Urządzono przy sali tzw. grill-room bar oraz wydzielono część kawiarnianą.

Problemy finansowe pojawiły się znów po 1935 roku, co spowodowało ograniczenie działalności restauracji. Nie było występów i dancingów. Lokal nastawiony został na obsługę gości hotelowych oraz wycieczek turystycznych i zaliczany był odtąd do drugorzędnych. Formę taką utrzymano do czerwca 1940 roku, kiedy lokal przejęty został przez litewską firmę „Valgis” z Kowna[2].

Zniszczony pożarem w 1944 roku budynek hotelu „Europejskiego” (fotografia Jana Bułhaka)

Budynek na rogu ulic Niemieckiej i Dominikańskiej, w którym mieścił się hotel i restauracja ”Europejska” został uszkodzony w 1944 roku. Kilka lat po wojnie został zburzony wraz z pozostałymi budynkami, tworzącymi dawniej parzystą pierzeję ulicy Niemieckiej. Obecna narożna, blokowa zabudowa (Vokiečių g. 15/Dominikonų g. 1) w pewnym tylko stopniu pokrywa się z miejscem nieistniejącego hotelu.

*     *     *

Restauracja przy hotelu „Bristol”

Opisywany w poprzednim odcinku hotel „St.Georges” przy Prospekcie Świętojerskim 20, pozostawał bez sąsiedztwa tylko przez kilka lat. Działkę obok zakupił w 1899 roku, Izaak Samuel Smażeniewicz, jeden z bardziej znanych wówczas w Wilnie „spekulantów” nieruchomościami. Właściciel zlecił opracowanie projektu dużego gmachu, w którym pomieścić się miał m.in. hotel. Projekt opracował inż.arch. Konstanty Korojedow. Plan zakładał wybudowanie kompleksu złożonego z dwóch zamkniętych członów z dziedzińcami oraz łącznika, w którym pomieścić się miała sala teatralno-koncertowa.

Wznoszenie kompleksu naznaczone było pewnego rodzaju fatum. Najpierw, bowiem doszło do katastrofy budowalnej, gdy zawalił się sufit i ściany w jednym z większych pomieszczeń. Sprawa doprowadziła do procesu, a Korojedow i Smażeniewicz skazani zostali na kilkutygodniowy areszt. Budowa czterokondygnacyjnego budynku trwała ostatecznie do 1902 roku. Ceremonia otwarcia przyciągnęło szereg znaczących osób z władz gubernialnych i miejskich. Hotel zlokalizowany był w lewym członie. Sala teatralna mieściła się na pierwszym piętrze, a pod nią przebiegał pasaż-galeria handlowa, nazywany potocznie „tunelem”.

Restauracja hotelowa znajdowała się na pierwszym piętrze. W zamyśle właściciela miał to być lokal reprezentacyjny, podobnie jak w przypadku „Żorża”. Aby zapewnić profesjonalne zarządzanie, pierwsza umowa na dzierżawę restauracji i sali koncertowej zawarta została z Iwanem Szumanem, właścicielem znanego lokalu w Ogrodzie Botanicznym. Sala restauracyjna i pięć gabinetów było luksusowo urządzone z wydzieloną częścią dla niepalących. Kuchnia oddana była pod kierownictwo „wybitnego kuchmistrza”. Specjalnością były m.in. serwowane codziennie bliny. Szuman sprowadzał zespoły muzyczne i trupy teatralne, gdyż nie było stałego zespołu. Sala koncertowa nazywana „Teatrem Wielkim”[3] pomieścić mogła kilkaset osób. 

We wrześniu 1904 roku wybuchł wielki pożar, który doszczętnie strawił salę koncertową oraz część hotelową. Straty były ogromne. Bezpowrotnie zniszczony został m.in. olbrzymi żyrandol zdobiący wnętrze teatru. Jego wartość oceniano na 10 tysięcy rubli. Mimo, że I. Smażeniewicz ubezpieczył kompleks na 600 tysięcy rubli, podczas odbudowy zwrócił się do miasta o pomoc przy remoncie sali koncertowej. Remont prowadzony był w dwóch etapach, przy czym część kompleksu przeznaczono na urządzenie apartamentów mieszkalnych. Pracami kierowali inż. Paweł Marti, a później architekt Michał Prozorow. Niebawem kompleks zmienił właściciela, gdyż od Smażeniewicza gmach kupiła rodzina Arseniusza i Bazylego Pimonowych.

Hotel „Bristol” przy Prospekcie Świętojerskim (kolorowana pocztówka z 1907 roku)

Zarządzającym hotelem był dzierżawca Zelik Kowarski. Pod koniec 1906 roku poszukiwano dzierżawcy na prowadzenie restauracji. Wtedy też pojawił się dokładny opis lokalu. Kompleks pomieszczeń był: „obszerny, komfortowo wykończona sala w stylu dekadenckim, ściany z lustrami, siedem dużych oddzielnych gabinetów, wygodnie urządzona kuchnia, rezerwuary, specjalne lodownie, dwa paradne wejścia, oświetlenie elektryczne z własnej stacji. Położenie hotelu i restauracji najlepsze w mieście, w pobliżu wszystkich instytucji rządowych i zakładów naukowych, władz sądowych i banków. Hotel gruntownie odnowiony, winda”. Nowa umowa na prowadzenie restauracji zawarta została na początku  1907 roku, z przedsiębiorcą, który dotąd zarządzał bufetem na stacji kolejowej w Koziatynie. Początek jego działalności był zachęcający, dosyć tanie obiady spożyć można było przy dźwiękach włoskiej orkiestry. Umowa została wkrótce zerwana i jeszcze w tym samym roku nowym zarządzającym został Stanisław Mrok, kuchmistrz cechowy z Warszawy. Jego kompetencje potwierdzał medal otrzymany na wystawie kucharskiej. Restauracja dostała się jak pisano w „polskie ręce” i urządzona została na „swojski sposób”.

Bywalcy wileńskich lokali gastronomicznych z czasem zaczęli dostrzegać jednak różnorodne braki, co tłumaczono małym doświadczeniem kolejnych dzierżawców. Już rok później, Kowarski poszukiwał „nowych sił” do prowadzenia restauracji. Od czerwca grupę kuchmistrzów i kelnerów poprowadził Antoni Rodzewicz. Oferta to: posiłki przygotowywane z najlepszych i świeżych produktów, bogato zaopatrzona piwnica w wina, koniaki i nalewki marek krajowych i zagranicznych. Wśród zespołów muzycznych grających gościom na zmianę były: kwartet warszawski, orkiestra damska oraz włoska, kapela cygańska, śpiewacy operetkowi. Nowością było przyjmowanie zamówień „na miasto”, rodzaj ówczesnego cateringu. Wyznaczona ekipa z „Bristolu” obsługiwała przyjęcia organizowane w innych salach oraz dostawę do domów. Od 1909 roku, po gruntownym remoncie restauracja zapraszała do wynajmu osobnej sali na wesela, wieczory towarzyskie i inne przyjęcia.

Hotel „Bristol” w 1909 (fragment pocztówki)

Kompleks przy Świętojerskiej 22 posiadał liczne lokale przeznaczone pod działalność gospodarczą. W pasażu pod salą koncertową działało kilka sklepów oraz kawiarnie. Od 1910 roku, na kawę i ciastka przyjść można było do „Grand Caffe Torvirt”[4], a od września 1912 roku, swoją filialną kawiarnię-cukiernię otworzyła firma „K. Sztrall”[5]. Ze względu na kolor tapet, lokal wszedł do historii pod potoczną nazwą „Zielony Sztrall”.

Trzy lata przed Wielką Wojną, restaurację „Bristol” objęła spółka „Wileńskie Towarzystwo Kucharzy i Kelnerów”. Zapewniano znakomite jedzenie oraz obsługę wraz z zamawianymi przyjęciami. Restauracja nie wytrzymała trudności okupacji niemieckiej. Lokal został w pewnym momencie zamknięty i wykorzystywano go na organizację loterii. Zajmowała się tym głównie Maria Jeleńska, gromadząc pieniądze na pomoc dla biednych i na dzieci.

Po dłuższej przerwie spółka ogłosiła w grudniu 1918 roku, że ponownie otwiera restaurację. W „Bristolu” znów grać zaczęły orkiestry, a klientom zapewniano „wykwitną i zdrową kuchnię oraz pierwszorzędne wina”. Działalność lokalu przerywana była wypadkami wojennymi wraz z następstwami w 1919 i 1920 roku. Wznowienie normalnego funkcjonowania wiąże się z datą 13 lutego 1922 roku. Lokal objęła spółka z ograniczona odpowiedzialnością zarejestrowana, jako „Restauracja Bristol”, przy ulicy Mickiewicza 22. Spółkę tworzyło piętnastu udziałowców, wśród których byli handlowcy, przedsiębiorcy, kucharze i kelnerzy. Kierownikiem lokalu został Michał Dauksza, doświadczony kuchmistrz i zarządca.

Pierwszy okres nowego etapu działalności był trudny. Kłopoty ze zdobywaniem produktów miały wpływ na oferowane menu. Osobna sala na przyjęcia (nazywana „Palais de Dance”) bardzo często stała pusta, chociaż zatrudniono zawodowych tancerzy. Skład udziałowców „Bristolu” podlegał, co pewien czas zmianom i z każdym rokiem poprawiała się sytuacja finansowa firmy. Salę górną wynajmowano na organizację m.in. „Szopki akademickiej”, odczyty oraz spotkania towarzyskie, bale i zabawy karnawałowe.

Od 1924 restauracja miała nowy zarząd. Nowa, piętnastoosobowa spółka, w której nie było już Daukszy, wyremontowała lokal. Zachęcano zdecydowanie bardziej urozmaiconym menu. Wśród dań były m.in.: solanka moskiewska (zupa) z pierogiem (rastiegaj), kasza guriewska, gulasz po węgiersku, jaja a la pompadour, dania z drobiu (np. indyk z borówkami, antrykot z kury) i rybne (sandacz, sielawa, szczupak) w tym grillowane, bigos myśliwski, pieczeń po huzarsku, mózg po wiedeńsku, flaki po polsku, bliny i wiele innych.

Spółka podjęła starania o zgodę na organizację dancingów, o co w tym okresie nie było łatwo ze względu na ograniczenia, jakie narzucił komisariat rządu, stanowiący wtedy odpowiednik władz wojewódzkich. „Bristol”, jako jeden z pierwszych lokali dostał zgodę, pod warunkiem ścisłego przestrzegania zasad, aby na zabawy nie uczęszczała młodzież. Pierwsze dancingi odbywały się jedynie do godziny pierwszej w nocy. Tańczono w sali górnej, którą nazywano „Salą Napoleona”, ze względu na charakterystyczne elementy zdobień. Gości karnawału 1924/25 przyciągnąć miały niezwykłe atrakcje w postaci zespołów muzyczno-tanecznych, wśród których byli murzyni i ponętne tancerki wykonujące „nowożytne tańce”. Zakontraktowano także jazz-band po kierownictwem mulata Felixa Verne’a. Bywało, iż popularna wówczas melodia „Shimmy” porywała do tańca wiele młodych par. „O słodkie Shimmy, kto nie zna ciebie, ten jest stary grat!. Shimmy tyś zwyciężyło świat! Świat!...”. Na dancingach w „Bristolu” bawiło się różnorodne towarzystwo. Od bankowców, prezesów, urzędników „różnego kalibru”, oficerów pułków stacjonujących w Wilnie, aktorów i aktorek, po studentów USB i uczennice „starszych klas”. Jeden z bywalców zapisał, że: „W sali było gorąco i duszno. Perfumy, pot, alkohol, dym papierosowy i inne wręcz niemożliwe do rozpoznania zapachy odurzały”. Zespół powtarzał po kilka razy melodię: tanga, foxtrota i two-stepa. Zarząd „Bristolu” urozmaicił program artystyczny o konkursy tańców towarzyskich.

Niebawem część byłych udziałowców doprowadziła do likwidacji spółki „Bristol”, przejmując dzierżawę restauracji. Nową spółkę założyła grupa kuchmistrzów pod nazwą „Gastronomia”. Kierował nią Jan Bortkiewicz. Brak porozumienia między byłymi udziałowcami doprowadził, że z powodu długów, duża część wyposażenia lokalu zajęta została przez komornika. Nowa spółka spłaciła tylko część długu i rozpoczęła funkcjonowanie restauracji, ale co pewien czas pojawiali się urzędnicy komornika. Trwający zatarg wynikł z tego, że właściciele restauracji, w obliczy bankructwa nie wypłacali gaży personelowi. Sprawy nie załatwiono polubownie i trafiła do sądu, ciągnąc się kilka miesięcy. W grudniu 1925 roku, restauracja została definitywnie zamknięta. Zlicytowane zostało prawie całe mienie ruchome.

Pimonow zdecydował, że sala restauracyjna od frontu zostanie podzielona na trzy mniejsze części, tworzące lokale sklepowe z magazynami. Prace budowlane rozpoczęły się natychmiast. Pod koniec grudnia 1925 roku, otwarty został pierwszy sklep. Dobra lokalizacja i dotychczasowa renoma lokalu spowodowała, że o jego dzierżawę wystąpiła nowa grupa ludzi. Szesnastu „pracowników restauracyjnych” postanowiło odtworzyć tradycję pod nazwą „Bristol”. Na czele spółki stanęli: Marian Gołąbek[6], Antoni Łaganowski[7], Jan Maj i Kazimierz Zenonowicz. Urządzona na nowo restauracja zajmowała dawną salę dancingową obsługiwała początkowo gości hotelowych[8], ale oferta się poszerzała. Ponownie pojawiło się bogate menu, zagrała muzyka. Do dyspozycji klientów były gabinety, sala zebrań towarzyskich, fachowo prowadzony bufet, a nawet specjalny samochód do dyspozycji gości. Rok później uruchomiono werandę wychodzącą na dziedziniec. Otwierano ją następnie każdej wiosny, gdy tylko robiło się cieplej.

Hotel „Bristol” na fotografii z 1935 roku

Od września 1932 roku w „Bristolu” grał kwartet jazzowy „Sylvia” pod batutą Juliusza Ligonia. Zespół wynajmował się do lokali gastronomicznych nie tylko w Polsce. Później grały inne zespoły. Zabawy sylwestrowe i karnawałowe cieszyły się niezmiennie popularnością i stoliki należało rezerwować z wyprzedzeniem. „Bristol” obsługiwał także wycieczki szykując specjalne menu.

Spółka prowadząca lokal od początku 1927 roku, okazała się najsolidniejszą i w 1937 roku z dużą pompą urządzono uroczystość dziesięciolecia działalności. Życzenia nadesłały wszystkie firmy dostarczające produkty spożywcze, napoje, a także naczynia i opał. Na personel restauracji składało się czterdziestu pracowników. Na czele zarządu stali: J. Maj, A. Łaganowski, Aleksander Tomczyk i Antoni Klincewicz.

Reklama z 1933 roku

Kolejni dzierżawcy interesowali się również nieczynnym lokalem gastronomicznym w pasażu na parterze. Przedsiębiorcy zmieniali się często. Przez pewien czas po 1922 roku działała tam kawiarnia/bar pod nazwą „Tunel Europejski”, a po nim „Cafe Polonia”, wreszcie „Bar Wschodni”. Właściciele stworzyli rodzaj baru, którego oferta obejmowała oprócz ciast i pieczywa własnego wyrobu, tańsze niż w restauracji dania obiadowe i kolacyjne podawane przy muzyce. Lokal zajmował salę i gabinety. „Bar Wschodni” słynął z czebureków, szaszłyków i zupy solanki.  Od 1932 roku, lokal objęli nowi dzierżawcy pod nazwą „Kaukaska Szaszłyczarnia - Kazbek” i przetrwali przy Mickiewicza 22 do wojny.

Hotel „Bristol” w 1941 roku

Po śmierci Zelika Kowarskiego hotelem zarządzała wdowa Rejza Kowarska. W kwietniu 1938 roku popełniła samobójstwo z powodu zaburzeń zdrowotnych wywołanych nieuleczalną chorobą. Późną jesienią 1939 roku, w prasie pojawiła się nieprawdziwa informacja, że hotel „Bristol” zakupiony został przez spółkę litewską, co sprostowano już następnego dnia. Spadkobiercy Pimonowa pozostawali właścicielami gmachu do sowieckiej nacjonalizacji w połowie 1940 roku. Do tego samego czasu funkcjonowała jeszcze restauracja kierowana przez Jana Maja.

*     *    *

Restauracja przy hotelu „Italja”

Hotel „Italja” stał w centralnym punkcie Starego Miasta przy ulicy Wielkiej w pobliżu ratusza. Zabudowa w tym miejscu pojawiła się w XV-XVI wieku. Budynek był rekonstruowany kilkukrotnie w XVII-XVIII wieku. Po wielokrotnej zmianie właścicieli, dom należał do ziemiańskiej rodziny Wagnerów z Solecznik. Właścicielem był najpierw Olgierd Wagner (kupił kamienicę), następnie Witold Wagner senior, następnie jego synowie Witold Wagner junior i Karol Wagner (1880-1956).

Ówczesny adres hotelu to ulica Bolszaja 69, a po 1922 roku i zmianie numeracji - ulica Wielka 49/róg Końskiej. Wileński hotel, któremu Witold Wagner nadał nazwę „Italja” zaczął działać w drugiej połowie XIX wieku. Kamienica przybrała obecny wygląd po rekonstrukcji przeprowadzonej w latch 1901-1903. Architekt August Klein nadał mu styl historyzujący (neobarokowy) oraz dodał czwartą kondygnację. Hotel zaliczany był do pierwszorzędnych. Wagnerowie zawierali umowę na zarządzanie nim z przedsiębiorcami żydowskimi. Najpierw był to do 1916 roku Wulf Druskin, a po 1918 roku (po wznowieniu działalności hotelu), jego zarządcą był Zelman Lewin.

Hotel „Italja” przy ulicy Wielkiej (pocztówka z 1903 roku)

Restauracja działająca przy hotelu obsługiwała przede wszystkim gości i mieściła się początkowo w jednym z wewnętrznych pomieszczeń. Poszerzając ofertę na większą ilość klientów restauracja urządzona została na parterze od frontu, po likwidacji kilku sklepów. Po 1919 roku, dzierżawę na prowadzenie restauracji zawarło małżeństwo Szloma i Berta Rubanowicz, którzy posiadali także swój lokal gastronomiczny przy ulicy Wielkiej 4.  

Hotel i restauracja przeszły gruntowny remont w 1930 roku. Odnowiony lokal prowadziła odtąd spółka „Stanisław Pażusis i ska”[9], w której drugim udziałowcem pozostawał Szloma Rubanowicz Ofertę lokalu poszerzono część kawiarnianą, stąd na szyldach pojawił się napis „Kawiarnia-Restauracja Italja”. Słynęła z uprzejmej obsługi, a kuchnię uważano za wykwintną. Przeważały dania z ryb, głównie z jezior trockich. Wyśmienita sielawa na życzenie klienta mogła być przyrządzona koszernie. Właściciel ponownie uzyskał prawo wyszynku alkoholu, w ofercie było sporo różnych nalewek. Zarząd kontraktował kolejne orkiestry przygrywające gościom restauracji do późnych godzin nocnych, ale nie rozwijano bogatszego programu artystycznego i częstych dancingów. Stałym elementem działalności były zabawy sylwestrowe.

Restauracja „Italja” na fragmentach trzech fotografii z okresu międzywojennego

Ciekawostka związana z hotelem: Podczas okupacji niemieckiej 1941-44, przez pewien czas hotel został zajęty przez organizację Niemieckiego Frontu Pracy „Kraft durch Freude”. Urządzono w nim dom artystów dla zakwaterowania członków teatrów frontowych Oprócz pokoi zapewniono im wyżywienie w restauracji. Obecnie w budynku nadal jest hotel, ale pod nazwą Radisson Blu Royal Astorija (adres: Didžioji g. 35/2).

*     *     *

Restauracje działające przy innych wileńskich hotelach (głównie drugorzędnych) nie miały większego znaczenia dla poziomu gastronomii. Nastawione na obsługę gości hotelowych, oferowały ograniczone usługi dla innych klientów.

cdn
 


[1] Mieczysław Bohdanowicz przystąpił w 1911 roku do Spółki Firmowo-Komandytowej „Korwin-Milewski, Bohdanowicz, Zawadzki i S-ka w Wilnie”, która wybudowała i była właścicielem gmachu Teatru na Pohulance. W okresie międzywojennym spółka przekazała bezpłatnie teatr miastu.
[2] Spółka „Valgis” założona został w 1938 roku. Obejmowała różnorodne lokale prowadząc w nich tanie jadłodajnie.
[3] „Teatrem Małym” nazywano w tym czasie salę w gmachu byłego ratusza przy ulicy Wielkiej.
[4] Lokal prowadzony przez cenionego cukiernika Wilhelma Torwirta.
[5] Główny lokal, zwany Sztrallem „Białym”, a także „Pocztowym” znajdował się przy ulicy Wielkiej 30.
[6] Założyciel Związku Zawodowego Kelnerów w Wilnie.
[7] Prowadził wcześniej wraz z żoną Heleną restaurację „Wilia” przy ulicy Wielkiej.
[8] Hotel miał wówczas 44 pokoje numerowane. Sala teatralna wykorzystywana była do 1935 roku, jako kino pod wciąż zmieniającą się nazwą: „Polonia”, „Hollywood”, następnie "Roxy”, natomiast później salę zakupiła wileńska rozgłośnia Polskiego Radia.
[9] St. Pażusis prowadził do tej pory restaurację w Hoduciszkach, gdzie mieszkał.