Renesansowa perła w barokowym Wilnie


Kościół św. Michała Archanioła (biały) na tle kościołów św. Anny i bernardyńskiego, fot. Archiwum
Spokojna harmonia i dyskretna subtelność wielkiej duchowo prostoty… Jest to jakby łagodna, przyciszonym głosem rzucona piosenka w porównaniu z huczną fanfarą całej orkiestry, jaką zalewa nas barok – tak Juliusz Kłos opisuje zespół świętomichalskich zabudowań: jedyny w Wilnie renesansowy kościół św. Michała Archanioła i klasztor sióstr bernardynek, które od początku XVII wieku aż do II wojny światowej były gospodarzami tego miejsca. Dzisiaj pracownicy Muzeum Dziedzictwa Kościelnego, które od 2005 roku swe lokum znalazło w kościele św. Michała, na światło dzienne wydobyli różne „skarby” sióstr bernardynek. Można je obejrzeć w jednej z sal muzeum.

Wiekowe krypty kościoła nie są dostępne dla wszystkich zwiedzających. Tylko specjaliści (historycy i archeolodzy) oraz pracownicy muzeum, które mieści się w świątyni, wiedzą, co one kryją. Dla wielu nieznanym okaże się też fakt, że oprócz doczesnych szczątków członków rodziny fundatorów oraz zakonnic, które zamieszkiwały klasztor, znajduje się też grób z ciałem zamordowanej przez kozaków w XVII w. bernardynki – s. Doroty Siedleszczyńskiej.

– Siostra zginęła jako męczennica, broniąc swojej wiary i klasztoru, którego nie zgodziła się opuścić. Całkiem możliwe, że Wilno jest w posiadaniu świętej, choć oficjalnie przez Kościół nieogłoszonej – w rozmowie z „Tygodnikiem” zastanawiała się Dalia Vaškevičiūtė, kustoszka muzeum.

Na fundamencie męczenników

Dzisiaj dawne pomieszczenia klasztorne zostały zagospodarowane na różnego rodzaju sale konferencyjne i na potrzeby Muzeum Dziedzictwa Kościelnego. W nowo otwartej sali znalazła się spuścizna bernardynek, które kiedyś mieszkały w klasztorze św. Michała Archanioła w Wilnie. Eksponowane są archeologiczne znaleziska z XVI-XIX w. Są to należące do sióstr rzeczy codziennego użytku, jak grzebienie czy igły i nożyce wykorzystywane przy haftowaniu liturgicznych szat, naczynia, narzędzia pracy, kafle pieców, naczynia liturgiczne, ubrania. Wszystko to przybliża rytm klasztornego życia – codzienność i chwile uroczystości.

Jednym z najcenniejszych eksponatów jest szklany relikwiarz-edykuł, w którym znajduje się czaszka męczennicy pierwszych wieków chrześcijaństwa – św. Felicissimy – oraz fragmenty kości innych męczenników. Ciekawostkę stanowią okoliczności odnalezienia cennej relikwii. Jak opowiadają kustoszki muzeum, podczas trwającej obecnie renowacji skarbca w Ostrej Bramie, gdzie się dotychczas znajdował relikwiarz, otworzono go w celu zbadania i odnowienia. Pod poduszką, na której jest umieszczona czaszka, znaleziono dokumenty poświadczające o autentyczności relikwii. Czaszka św. Felicissimy została wyjęta z katakumb w Rzymie i ofiarowana prowincjałowi bernardynów Małopolski i Litwy o. Gabrielowi Rottemundowi. W 1676 roku autentyczność relikwii potwierdził administrator wileńskiej archidiecezji Mikołaj Stefan Pac, zezwalając jednocześnie na publiczne czczenie. Bernardyn relikwie przekazał do kościoła św. Michała. Drugi dokument poświadcza autentyczność innych relikwii znajdujących się w edykule. Są to fragmenty kości męczenników – Urbana, Jukundusa, Piusa i Kastusa – wyjęte z katakumb św. Pryscylli w Rzymie. Oba dokumenty odczytał litewski historyk Liudas Jovaiša, który jest też lektorem wykładów organizowanych w muzeum nt. życia zakonnego w dawnym Wilnie.


Kościół św. Michała Archanioła (biały) na tle kościołów św. Anny i bernardyńskiego, fot. Archiwum


I tak się kończył dzień zakonny, a nadchodzący miał być podobny do niego jak dwie krople wody. Albo jak jeden szczebel drabiny do drugiego, ale najważniejsze było to, że każdy nowy szczebel, nie zważając na ich podobieństwo, był przynajmniej o jeden mały krok wyżej
 – tak s. Małgorzata Borkowska, opisuje codzienność bernardynek (pełna nazwa zgromadzenia: Mniszki Trzeciego Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu).

Prezentowane są m. in. złotem i srebrem haftowane barokowe ornaty i zdobienia przedniej części ołtarza (mensy) – tzw. antepedia – dzieło sióstr bernardynek. Jak opowiada Vaškevičiūtė, wykonanie jednego ornatu zajmowało mniszkom rok i osiem miesięcy. Siostry codziennie poświęcały 4 godziny na haftowanie. W korytarzu łączącym klasztor z kościołem zostały wyeksponowane XVII-wieczne obrazy z cyklu „Droga Krzyżowa Pana Jezusa”. Na całość składało się 17 olejnych płócien, które zdobiły wewnętrzny korytarz klasztorny. Zostały wykonane na zamówienie przełożonej s. Antoniny Żabińskiej w roku 1791, a miały służyć siostrom do rozważań o męce Chrystusa. W źródłach zakonnych z XIX wieku wspomina się już tylko o sześciu obrazach, do naszych czasów zaś przetrwały zaledwie trzy – „Jezus żegna się ze swoją Matką”, „Ecce Homo” i „Obnażenie z szat i przybicie do krzyża”.

Zachowane tradycje

Wystawę uzupełnia film, w którym współczesne bernardynki opowiadają o złożonej historii Zgromadzenia, zaś archeolodzy i historycy przedstawiają wyniki badań i odkrycia. Tradycję sióstr bernardynek kontynuuje dzisiaj 5 sióstr, które mają swój klasztor w Rudominie. Są to – matka Franciszka Natalewicz, s. Rafaela Kowalonok, s. Teresa Kamińska, s. Jurgita Bartuseviciūtė i s. Helena Franiuk. Naśladując Chrystusa w służbie bliźnim, niosą one – za przykładem swego założyciela i patrona św. Franciszka – pokój i dobro wszystkim, których spotkają w drodze.


Wnętrze kościoła pw. św. Michała Archanioła, fot. Teresa Worobiej

– Dzisiaj nasze zgromadzenie nie jest klauzurowe, jak to było przed wiekami, gdy powstało. Czas na modlitwę i pracę wśród ludzi mamy rozłożony po równo. Siostry posługują w kościele, pracują w szkole, udzielają się w katechizacji. Trzy siostry są w wieku emerytalnym, więc, na miarę swoich możliwości, posługują w domu i ogrodzie – mówi s. Jurgita, podkreślając, że jeśli w przyszłości zajdzie potrzeba życia wyłącznie kontemplacyjnego, to siostry nie mają nic przeciwko temu.

Od czasu powstania w XVI wieku aż po dzień dzisiejszy zgromadzenie niejednokrotnie było poddane prześladowaniom. Za każdym razem łączyło się to z likwidacją zakonu i wypędzeniem mniszek z ich posiadłości – wojny z Moskalami w XVII wieku, prześladowania Rosji carskiej, komunizm. Ostatnią ranę zadał okres sowiecki, a to, że siostry przetrwały i nawet w czasach komunizmu głosiły Chrystusa, jest wyjątkową łaską Opatrzności. Świadkiem tych burzliwych dziejów jest matka Franciszka, mieszkająca w rudomińskim klasztorze, wszak do Zgromadzenia wstąpiła w roku 1956. Jej życie i świadectwo wiary zasługuje na odrębny artykuł, dlatego do tematu o dziejach sióstr w czasach sowieckich jeszcze powrócimy.

Fundacja Sapiehy

Kościół św. Michała Archanioła został ufundowany w 1594 roku przez hetmana i kanclerza wielkiego litewskiego Lwa Sapiehę, który podarował bernardynkom także pałac z przeznaczeniem na klasztor. Dotąd siostry bernardynki mieszkały na Zarzeczu, zaś na modlitwy chodziły do sąsiedniego kościoła braci bernardynów śś. Franciszka i Bernarda. Jest kilka wersji i legend o tym, co skłoniło hetmana do ufundowania kościoła i klasztoru siostrom. Z jednej strony, zachęcił go przykład Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła „Sierotki”, który ufundował w Nieświeży klasztor benedyktynów. Z innej strony, podania głoszą, że kanclerzowi szkoda było sióstr, gdy z okien pałacu oglądał, jak w deszczową i śnieżną pogodę pokonują drogę z Zarzecza do bernardynów. Niewątpliwy wpływ też miały reformy w Kościele i wydana w roku 1566 przez papieża Piusa V konstytucja, w której zaleca się wprowadzenie obowiązkowej klauzury w zakonach żeńskich.

Wewnątrz kościoła znajduje się monumentalny, marmurowy grobowiec Lwa Sapiehy i jego żon Elżbiety z Radziwiłłów i Doroty z Firlejów. Kościół i klasztor ucierpiały mocno podczas pożaru w 1655 wznieconego podczas najazdu Kozaków, którzy wymordowali zakonnice i ludność, która schroniła się w świątyni.

Pod koniec XIX wieku władze carskie różnymi sposobami ograniczały działalność klasztorów katolickich i rozpoczęły masowe ich zamykanie. W 1886 roku zamknięto również klasztor bernardynek, a budynek przeznaczono na przytułek dla ubogich. Po paru latach zamknięto również kościół, który niszczał do 1905 r. Po licznych prośbach rodziny Sapiehów w roku 1905 roku rząd carski pozwolił im na własny koszt odnowić i wyremontować kościół, który miał służyć jako mauzoleum rodzinne. Po I wojnie światowej kościół został ponownie konsekrowany, w 1921 r. powróciły do niego bernardynki. W połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku w kościele tym, jako spowiednik sióstr, posługiwał bł. ks. Michał Sopoćko. Jego staraniem właśnie w tej świątyni do publicznej czci został wystawiony obraz Jezusa Miłosiernego. Dzisiaj w tym miejscu – dla przypomnienia tego ważnego w kulcie Bożego Miłosierdzia faktu – znajduje się kopia obrazu. W marcu 1942 r. hitlerowcy aresztowali bernardynki, a po ich uwolnieniu zabronili powrotu do klasztoru. W 1948 roku kościół ponownie zamknięto, zaś pomieszczenia zdewastowano. M. in. zniszczono ołtarze, cudem natomiast zachowały się nagrobki Sapiehów i cudowny obraz Matki Boskiej Sapieżyńskiej (najpierw przebywał w klasztorze kościoła Ducha Świętego, potem w Galerii Obrazów, obecnie jest wystawiony do czci wiernych w katedrze). Od 1972 kościół był siedzibą Muzeum Architektury.


Antepedium jednego z ołtarzy przedstawia trzech Archaniołów – św. Gabriel (od lewej) niedawno wrócił na swoje miejsce, fot. Teresa Worobiej

Sprzedany za butelkę wódki


Jedną z ekspozycji znajdujących się w muzeum stanowią antepedia – bogato zdobione zakrycia mensy (przedniej części). Zdobienia te są wykonane ze srebra, niektóre są haftowane przez siostry. W głównym ołtarzu jest zdobienie, które pochodzi z kościoła śś. Piotra i Pawła. Oryginalne antepedia ołtarzy świętomichalskiego kościoła są w gablotach w tych samych miejscach, gdzie były ołtarze. O jednym z nich przewodniczka muzeum opowiada ciekawą historię.

– Kiedy zaczęliśmy kompletować antepedia w jednym, który przedstawiał trzech archaniołów, brakowało św. Gabriela. Wykonane były ze srebra. Pewnego razu przyszła do nas wileńska rodzina i, przynosząc niedostającą część, opowiedziała, w jaki sposób znaleźli się w posiadaniu cennej relikwii. Okazało się, że w głębokich czasach sowieckich ktoś przyniósł płaskorzeźbę św. Gabriela do mieszkania ich dziadka i sprzedał za butelkę wódki. Jesteśmy wdzięczni tej rodzinie, że przechowała cenną rzecz i zwróciła do kościoła – opowiada Vaškevičiūtė.

Jakże podobna historia spotkała obraz Jezusa Miłosiernego, kiedy został potajemnie wyniesiony przez dwie kobiety, które chciały go uchronić od dewastacji przez komunistów.