Refleksje o Polakach za kordonem i dobrodziejstwo szkoły polskiej


Fot. wilnoteka.lt
Wiktor Orban, premier Węgier, powiedział jakiś czas temu, a mówił to z goryczą, że jest tylko jeden naród w Europie, który graniczy sam ze sobą. Są to Węgrzy. Faktycznie Węgrów z Węgier rozdzielają granice z rodakami ze Słowacji, z Rumunii, Serbii, Ukrainy, ba, z Austrii nawet. Wszędzie tam mieszkają oni zwarcie i jest ich naprawdę dużo. Po drugiej stronie tych obrzydliwych słupów granicznych żyją setki tysięcy, nawet miliony Madziarów, którym odebrano prawo do bycia w ojczyźnie.
Jednak Wiktor Orban myli się! Jest jeszcze jeden naród, który graniczy sam ze sobą. To Polacy. Polacy z Krynek na Białostocczyźnie graniczą z rodakami z Odelska. Kordon oddziela zamieszkane chyba w 100 procentach przez Polaków białoruskie Sopoćkinie w Puszczy Augustowskiej od sąsiadów w polskim Lipsku. Takich przykładów można mnożyć.

Co najciekawsze, Polaków od Polaków nie oddziela tylko granica państwowa RP, ale również granica wytyczona pomiędzy dwoma innymi państwami. Myślę tu o Wileńszczyźnie i o tej dziwnej, sztucznej linii oddzielającej Litwę i Białoruś. Tnącej brutalnie, jak nóż, umiłowaną przeze mnie Ziemię Wileńską. Pola, lasy, zaścianki i wioski. Granicę rozdzielającą rodziny i żyjących od mogił przodków.

Kordon sam w sobie jest nieprzyjemny. W końcu dzieli, a nie łączy. Ale dziś ta diabelska granica, wytyczona zapewne osobiście ręką Józefa Stalina, jest nieprzyjazna jeszcze bardziej. Przekroczenie jej wymaga pieniędzy, wiz, różnych pozwoleń czy przepustek, a do tego i czasem łapówki. Choć w efekcie, myślę, że nie to jest najbardziej przykre. Najtragiczniejszy jest fakt, że granica ta skutecznie odcina Polaków od Polaków. Są to obecnie zupełnie inni i często, niestety, obcy sobie ludzie.

Konia z rzędem temu, kto jeszcze 70 lat temu odróżniłby Polaka z okolic Radunia od tego spod Ejszyszek. Mówili identycznie. Na ogół tą naszą, starą gwarą wileńską albo szlachecką polszczyzną rodem z Sienkiewicza lub „po prostu”. Nosili się tak samo i dumnie. Nawet bliny z maczanką smakowały równie pysznie w zaściankach nad Wersoką i w szlacheckich okolicach Naczy. Jak jest obecnie? W ogóle inaczej.

Zasadniczą sprawą, która odróżnia naród po obu stronach kordonu, jest język. Po białoruskiej stronie dominuje „prosty” lub rosyjski, często zaś to jest jakiś drażniący ucho wolapik; ni to „ruski” ni to białoruski czy nawet „prosty”. Do tego jeszcze sporo wtrąconych słów polskich (co akurat mnie cieszy).

Ludzie są niby tacy sami, ale po białoruskiej stronie kordonu jacyś przygaszeni i zmęczeni. Wioseczki biedniejsze. Czuć tę modelową, dziesięcioleciami tworzoną kołchozację, jaką zafundowali bolszewicy ludziom w BSSR. Właściwie polskość funkcjonuje tylko w kościołach. A i to, niestety, się zmienia, w związku z ofensywą - na siłę wprowadzanego do liturgii - języka białoruskiego. Najczęściej odbywa się to zresztą wbrew wiernym. Ale to w ogóle jest temat na oddzielny tekst.

Wszystko co opisuję - te okropne zkacapienie, bo tak je nazywam - bierze się z zupełnie odmiennej rzeczywistości, w jakiej przez lata przyszło żyć naszym rodakom zza kordonu, a moim krajanom i bliskim na Białorusi, o których sam czasem z goryczą złorzeczę, że zkacapieli. I nie było i nie jest to ich winą!

Władze z Moskwy zastosowały zupełnie odmienny model sowietyzacji Białorusi niż Litwy. W BSSR nie uznano za stosowne utrzymywanie w szkołach języków narodowych: białoruskiego czy polskiego (ostatnia szkoła z polskim językiem wykładowym została zlikwidowana w Grodnie w 1948 r.). Nawiasem mówiąc, podobne praktyki - eliminacji języka narodowego - miały miejsce także w innych republikach ZSRS. Na Litwie przyjęto zupełnie inny model i łaskawie zezwolono (Tak! Moskwa zgodziła się!) na naukę w języku litewskim. Może to obecnie szokować Litwinów, ale wcale nie było to tak oczywiste w latach 40. Niejako przy okazji, zezwolono również, w ograniczonym zakresie (tylko w części Wileńszczyzny), na funkcjonowanie szkół z językiem polskim. Swoją drogą warto to - drodzy czytelnicy - podkreślać, gdy wmawia się nam, że szkoły te istnieją dzięki dobrej woli władz Republiki Litewskiej!

Wróćmy jednak do naszych sąsiadów zza kordonu. W latach 40. podjęli oni zdecydowaną, bezkompromisową i tragiczną walkę, taką na śmierć i życie, już nie tylko o zachowanie polskości, ale o elementarną godność ludzką. W takiej np. ziemi lidzkiej (rozpartej gdzieś pomiędzy Werenowem, Naczą, Wasiliszkami i Szczuczynem) opór był najsilniejszy. Do końca 1948 r. nie było właściwie kołchozów. Każdy zaś sowchoz był regularnie niszczony. Katolicy i prawosławni szli razem - ramię w ramię - jak w powstaniu styczniowym pod Ludwikiem Narbuttem. A chłopcy z lasu, wspierani przez wioski, mieli na rogatywkach orzełki. Podobnie było w okolicach Smorgoń, Postaw czy nawet Brasławia i Dzisny. Potem nastąpiła zagłada. Pomiędzy 1949 a 1951 r. aresztowano (tylko w dawnym powiecie lidzkim) ponad 20 tys. ludzi. Nadszedł koniec walki.

Przyszła potem kolejna ekspatriacja. Wyjechało z tej „wileńskiej Białorusi” kolejne kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Reszta została w kołchozach. Oberwali strasznie. Znacznie gorzej niż na litewskiej Wileńszczyźnie. Próbowali się z tego podnieść już w 1989 r. Stworzyli nawet w Lidzie pierwszą oddolną organizację polską na Białorusi. Potem były: Związek Polaków na Białorusi, Szuszkiewicz, tworzenie klas polskich i zajęć fakultatywnych, a w końcu nadzieje. Ostatecznie żadna szkoła z językiem polskim jako wykładowym na tej Wileńszczyźnie za kordonem nie powstała. Później przyszedł Bat’ka.

Rozważania nad sytuacją Polaków za białoruską granicą wywołują smutek. Ostatecznie jednak człowiek zmusza do dwóch refleksji. Mamy na Wileńszczyźnie (tej litewskiej) świetne szkoły i musimy ich bronić. Za wszelką cenę trzeba je utrzymać! Mamy też, w przeciwieństwie do naszych rodaków zza kordonu, możliwość uczestnictwa w wolnych wyborach. I tylko od naszej determinacji i naszych głosów zależeć będzie wynik tego głosowania. On zapewne zadecyduje o przyszłości. Oby lepszej niż dzieci polskich pod Lidą i Oszmianą! Pamiętajmy o tym, tak samo jak o naszych rodakach zza kordonu.

Komentarze

#1 dziadziusia

dziadziusia

#2 Giesminiak powonien zapytac

Giesminiak powonien zapytac swego dzidziusia - co robil w czasie II wojny - pewnie jako ochotnik slużyl panom niemieckim

#3 Do p. idioty Stasysa:

Do p. idioty Stasysa: "Oświęcim na Litwie!" Jeśli pan nie wie, to obóz w Auschwitz zorganizowali Niemcy, a nie Sowieci. Chyba, że ma pan tak przeżarty mózg propagandą, że nawet tego faktu historycznego pan nie zna.

#4 do giesmynas jak dobrze wiesz

do giesmynas
jak dobrze wiesz pomagaliscie Niemcom w tej zbrodni,nie kto inny tylko litwini gorliwie pomagali i zabijali
twoja babcia Polka czeka na prawdę

#5 Pan Zbys, niech Niemce sie

Pan Zbys, niech Niemce sie rozlicza z tej ohydnej zbrodni.
Idz sie pan upij =a dobrze to panu Zbysiowi zrobi.

#6 do giesmynas rozlicz się z

do giesmynas
rozlicz się z tragedii Ponar,twoja babcia Polka czeka

#7 Panie Michale, Obecna granica

Panie Michale,
Obecna granica między Litwą a Białorusią, mam tutaj na myśli kierunek południowy od Wilna, rejon solecznicki, pokrywa się z przebiegiem granic między woj. Wileńskim a Nowogródzkim w II RP. Nie możemy o całej tej ziemi możemy mówić Wileńszczyzna, bo cóż zostanie dla Nowogródczyzny? A takie pojęcie, także historyczne istnieje. Ja akurat pochodzę z ziemi tej drugiej, chociaż urodziłem się po wojnie. I jest to obecnie pogranicze litewsko-bialoruskie.
Tak to chyba prawda, że wioski po naszej stronie są biedniejsze, ale to jest wynik emigracji młodych ludzi do miast spowodowany zawaleniem się już dawno systemu kołchozowego.Jednak podobno po stronie litewskiej jest znacznie więcej ugorów na rolnej ziemi niż po stronie białoruskiej.
Zgadzam się z Panem co do zasadności wprowadzania jakby na siłę języka białoruskiego do liturgii mszy św. w kościele katolickim.
Ostattnia polska szkoła na Bałorusi została zlikwidowanaw 1948 roku ale nie w Grodnie lecz w Sopoćkiniach. Przy braku polskich szkół oraz inteligencji zastanawiam się, skąd wielu moich rodaków na Białorusi zna tak dobrze język ojczysty? I to nie są głównie osoby, które się go nauczyły po piererstrojce.
Tworzenie kołchozów, po raz drugi (pierwszy był za I bolszewików i zupełnie spalił na panewce), to głównie początek lat 50tych.
Na Białorusi są dwie polskie szkoły średnie, z polskim językiem wykładowym - w Grodnie i Wołkowysku. Tutaj podam opinię, z która się zgadzam, ks. prof. romana Dzwonkowskiego, emerytowanego parcownika Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i wybitnego znawcy oraz badacza różnych aspektów życia i historii Polaków na Białorusi. W tym kraju z wiadomych przyczyn, których źródłem byli Sowieci, o świadomości narodowej Białorusinów i Polaków decyduje głównie ich wewnętrzne przekonanie w wyniesione z domów rodzinnych, rodzinnych przekazów, znanej im historii rodzinnych miejscowości itp., a nie język, którym się posługują.
Chociaż Polacy na Białorusi nie żyja w kraju tak wolnym i demokratycznym jak Litwa, to wydaje mi się, że polskość na Litwie jest bardziej zagorzona i że walczy się z nia jawnie i ukrycie na wszystkich szczeblach wladzy państwowej i administracyjnej.
Pozdrawiam wszystkich
Kazimierz
http://www.pawet.net/niechwiadowicz

#8 Pan Stasys, z glupkami Pan

Pan Stasys, z glupkami Pan nie dyskutuj. Ja juz sam tu
trace czas.

#9 nie zwracajcie pansto uwagi,

nie zwracajcie pansto uwagi, chory czlowiek jest chory czlowiek i wyleczyc go trudno

#10 "Litwinów uważam za gorliwych

"Litwinów uważam za gorliwych uczniów sowieckiego systemu w temacie rozprawiania się z mniejszościami narodowymi (Polakami)". Oświęcim na Litwie! "

Nie ma co zazdrościć Niemcom Oświęcimia, Litwa ma Ponary i jeśli dobrze policzyć, to się okaże, że jeśli brać pod uwagę liczebność narodów, to litewskie formacje wojskowe zabiły więcej obywateli polskich w czasie wojny, niż niemieckie.

#11 Koniec rezimu w RP? Stosunki

Koniec rezimu w RP?
Stosunki polsko-litewskie poprawa?
Bardzo słabe wystąpienie, w pierwszej gorszej części premier mówił jak księgowy, w drugiej jak Hitler– tak Iwiński (SLD) ocenił "drugie expose" dyktatora Tuska. Krytyczny jest także Robert Biedroń z Ruchu Palikota. - Spóźniłem się, ale widzę, że nic nie straciłem. Baju baju będziesz w raju, to samo słyszymy od pięciu lat - ironizował.

#12 "na funkcjonowanie szkół z

"na funkcjonowanie szkół z językiem polskim. Swoją drogą warto to - drodzy czytelnicy - podkreślać, gdy wmawia się nam, że szkoły te istnieją dzięki dobrej woli władz Republiki Litewskiej!"

Tak tak, panie Michal: Litwa - gowno, Rosja czy Stalin - zloto!

#13 masz rację Zbyś,z nerwów

masz rację Zbyś,z nerwów mozna pomylić
ale to mala szkoda

#14 do stasys.trzeci raz napisze

do stasys.trzeci raz napisze bo czytajac jego nerwy biorą
goń się

#15 do stasyc goń się

do stasyc

goń się

#16 do statys goń się

do statys
goń się

#17 "To nie jest polskość na

"To nie jest polskość na pokaz, którą można się afiszować, być dumnym, to cicha wiara,że należą do Narodu Polskiego", Poezja na Bialorusi!

"Litwinów uważam za gorliwych uczniów sowieckiego systemu w temacie rozprawiania się z mniejszościami narodowymi (Polakami)". Oświęcim na Litwie!

#18 Tekst przejmujący i

Tekst przejmujący i prawdziwy, skłaniający do refleksji i zastanowienia się. Polacy na Białorusi zostali skazani na wynarodowienie a powojenni bojownicy o polskość zostali skazani nie tylko na śmierć, ale również na zapomnienie. Czy w pełni udało się wykorzenić polską narodowość?. Myślę,że w pewnej części tak, ale istnieje coś takiego jak pamięć rodzinna, która nie pozwala zapomnieć o ludziach, którzy cierpieli i ginęli w obronie polskości. Dzisiaj, wiele rodzin na Białorusi ma w sercach polskość i pamięć o przodkach, którzy zginęli. mimo, że nie używają języka polskiego To nie jest polskość na pokaz, którą można się afiszować, być dumnym, to cicha wiara,że należą do Narodu Polskiego, chociaż głośno tego nie mówią, bo wiedzą z doświadczenia,że polskość , to cierpienie a nawet śmierć.
Litwinów uważam za gorliwych uczniów sowieckiego systemu w temacie rozprawiania się z mniejszościami narodowymi (Polakami), jedyna różnica, to brak możliwości u Litwinów zastosowania aparatu przymusu w takim stopniu jak władza sowiecka. Inne czasy, chociaż u wielu dostojników państwowych zauważam nostalgię do tamtych metod i próbę powielenia sprawdzonych sowieckich metod.

#19 do Maria: "ale wy je chcecie

do Maria:

"ale wy je chcecie zlituanizowac". Dlaczego tak slabo. Lepiej pisac: wysłać na Księżyc albo zalac wodą tsunami albo posadzic wszystkich uczniow w wiezieniu.

#20 Wlasnie, sa polskie szkoly,

Wlasnie, sa polskie szkoly, ale wy je chcecie zlituanizowac...Dbajcie o litewskie...My sami damy rade, bo wasze szkoly juz swieca pustka na Litwie, a przepelnione w Angliii...

#21 do Ewa: "tylko wy je chcecie

do Ewa:

"tylko wy je chcecie zniszczyc i sciagnac do wlasnego poziomu; ciemnoty, zacofania, nacjonalizmow, szowinizmow i zapatrzenia w siebie".

Tak i mowilem: na Litwie - pieklo, a na Bialorusy raj. Tylko jedna tamtejsza antypolska dywersja: Школа работает по программам Министерства образования Республики Беларусь. Обучение осуществляется на польском языке. Государственные языки (белорусский и русский) изучаются в ПОЛНОМ объеме.

Prosze pisac skargi do Europy.

#22 Glupku,swietne polskie szkoly

Glupku,swietne polskie szkoly sa, tylko wy je chcecie zniszczyc i sciagnac do wlasnego poziomu; ciemnoty, zacofania, nacjonalizmow, szowinizmow i zapatrzenia w siebie. Zostawcie w spokoju polskie szkoly, a zajmijcie sie lepiej uciekajacymi na zachod litwinami i krajem drgajacym w agonii.

#23 "Mamy na Wileńszczyźnie (tej

"Mamy na Wileńszczyźnie (tej litewskiej) świetne szkoły".

Jak to moze byc? Wedlug Tomaszewskiego i jeszcze 99% Polakow, nijakich swietnych polskich szkol na Litwie nie ma, a zycie litewskich Polakow - to straszne pieklo i konsekwentnie - tysiace skarg do Europy. Z Bialorusi ani jednej skargi. Podwojne standarty, panie Wojtyllo.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.