Raport MAK rozgniewał Warszawę


Fragment wraku Tu-154M, fot. sfora.pl
Końcowy raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) na temat katastrofy Tu-154M w Smoleńsku wywołał w Polsce prawdziwą burzę. Strona polska zarzuca Rosjanom złamanie załącznika do konwencji chicagowskiej, bagatelizowanie roli rosyjskich kontrolerów w katastrofie i zapowiada upublicznienie nagrania rozmów kontrolerów z Moskwą bezpośrednio przed katastrofą, które zdaniem MAK nie istnieją, bo... sprzęt się zaciął. Opozycja chce zwołania posiedzenia sejmu w sprawie raportu i podjęcia uchwały o jego odrzuceniu jako niewiarygodnego i nierzetelnego. Niewykluczony jest też wniosek o postawieniu premiera Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu za sposób wyjaśniania przyczyn katastrofy Tu-154M.
Polacy podkreślają, że obie strony nie są bez winy i obie powinny przyznać się do błędów, które miały wpływ na katastrofę rządowego Tu-154M z parą prezydencką, całym najwyższym dowództwem wojskowym i wysokimi przedstawicielami państwa polskiego na pokładzie. MAK stoi na stanowisku, że całą winę ponoszą polscy piloci, którym nie można było zabronić podejścia do lądowania.

Przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską szef MSWiA Jerzy Miller zapowiedział w środę wieczorem, że w przyszłym tygodniu strona polska upubliczni rozmowy kontrolerów z lotniska ze Smoleńska, które prowadzili z Moskwą. "Moskwa mówiła: „Dajcie im prawo do zejścia na wysokość 100 metrów”, a prawdopodobnie był to bardzo nierozsądny krok, bo powinna być twarda dyskusja: „Nie wylądujecie, parametry są tak beznadziejne, że zastanawiajcie się tylko, czy Mińsk czy Witebsk”" - powiedział Miller.

Strona polska występowała oficjalnie do MAK o udostępnienie rozmów rosyjskich kontrolerów prowadzonych między sobą i z Moskwą, ale nie otrzymała ich. Na pytanie, skąd w takim razie je uzyskaliśmy, Miller odpowiedział: „Mamy inne możliwości pozyskania tychże rozmów i z tego skorzystaliśmy”. Podkreślił jednak, że nie zostały uzyskane w nielegalny sposób.

Ekspert międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz ocenił, że Rosjanie złamali aneks do konwencji chicagowskiej. „Po zapoznaniu się Rosjan z polskimi uwagami zgodnie z aneksem 13. do konwencji chicagowskiej powinny były nastąpić konsultacje. Tam jest wyraźnie tytuł tego rozdziału, że mają być konsultacje, które doprowadzą do uzgodnienia raportu. W normalnym trybie Rosjanie po zapoznaniu się z uwagami polskimi, co mogło trwać miesiąc i więcej - bo to 150 stron - powinni byli zaprosić naszych ekspertów na uzgodnienia” - zaznaczył Żylicz. „Tylko w zakresie, w jakim uzgodnienie nie jest możliwe, zgodnie z aneksem 13. do konwencji chicagowskiej, państwo rejestracji samolotu, czyli Polska, dołącza swoje uwagi zredukowane do tych spraw tylko, których nie udało się uzgodnić” - wyjaśnił. „Dołączenie naszych uwag w całości nie ma absolutnie sensu, jeżeli oni twierdzą, że częściowo je uwzględnili. W ten sposób naruszyli zasadę konsultacji wymaganą według aneksu 13. do konwencji chicagowskiej” - podsumowuje Żylicz.

Co Polska może teraz zrobić? „Będziemy mogli sformułować nasze ostateczne stanowisko - niezależnie od tego, że Rosjanie już opublikowali nasze uwagi - i w stosunku do Rosjan, i być może w stosunku do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO).

Przedstawiciel Polski przy MAK Edmund Klich uważa, że Rosjanie ukryli fakty związane z działaniem kontrolerów lotów. MAK nie uwzględniła wielu polskich uwag do swego raportu, w tym dotyczących oceny działania kontrolerów i ewentualnych nacisków na nich. Zdaniem MAK, uwagi te dotyczyły „kwestii odpowiedzialności i winy, co nie jest przedmiotem badania technicznego”. „To jest gra słowami, absolutna bzdura, żeby tym się podpierać; po prostu ukryli fakty związane z działaniem kontrolerów” - powiedział Klich.

Grupa posłów PiS planuje w najbliższym czasie złożyć wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu premiera Donalda Tuska - podaje PAP. Ich zdaniem premier powinien ponieść odpowiedzialność za sposób wyjaśniania przyczyn katastrofy Tu-154M. Przewodniczący sejmowego zespołu do spraw badań przyczyn katastrofy smoleńskiej poseł Antoni Macierewicz nie wyklucza takiego ruchu. „Wydaje się, że skala tego, co się wydarzyło wymaga sięgnięcia po najostrzejsze i najbardziej skuteczne, na najwyższym poziomie środki” - podkreślił.

Minister Miller powiedział też, że kierowana przez niego komisja być może jeszcze w styczniu przedstawi premierowi cząstkowy raport, a ostateczny raport najpewniej zostanie opublikowany pod koniec lutego.

Z przedstawionego w środę przez MAK raportu wynika, że żadne z wytkniętych w raporcie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej wymienionych w raporcie MAK są: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i złą organizację lotu.

Przedstawiciele MAK podali, że bezpośrednimi przyczynami katastrofy było: nieodejście od lądowania na lotnisku w Smoleńsku mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS, presja psychiczna na załogę.

Na podstawie: PAP

Komentarze

#1 Pewnie tylko LITWINY sie

Pewnie tylko LITWINY sie ciesza, że sie tak Polsce przytrafiło. na facebooku nawet było "konto" pod nazwa "a ja nie współczuję Polsce" (z powodu katastrofy smolenskiej). Może gdyby samolotem lecieli też jacyś Litwini (nie majać swojego, przecież nawet Adamkus korzystał z uprzejmości Kaczyńskiego) to by inaczej na tę katastrofę zaragowali.

#2 Raport MAK rozgniewał nie

Raport MAK rozgniewał nie tylko Warszawę ale i całą Polskę. MAK miał badać przyczyny techniczne ale nie słyszałem żeby ktoś dokładnie badał wrak samolotu - przeciwnie zaraz po katastrofie uszkodzili wrak tak, że nie wiadomo co zostało zniszczone w wyniku katastrofy a co przez ludzi. Co to za badanie przyczyn technicznych jeżeli się w ogóle nie przegląda wszystkich części zniszczonego samolotu a mówi się tylko, że był sprawny bo znaleźli książkę przeglądów technicznych i w niej się wszystko zgadza. A jak ster się zablokował ? W styczniu 2010 rządowy TU-154M poleciał z polskimi ratownikami na Haiti. Podczas startu w drogę powrotną piloci odkryli awarię sterów. Samolot został na lotnisku.Gdyby nie to pewnie już wtedy TU-154M spadłby do Atlantyku. Oczywiście Rosjanie zrobili kolejny ,,remont" i wiadomo co się stało w kwietniu. Jak raport MAK-u miał być bezstronny skoro syn Pani Anodiny ma firmę dostarczającą części do Tupolewów ? Kryje swojego syna i tyle.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.